OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
A więc byli już prawie wszyscy. Ebrill witając się z każdym przedstawicielem swojej rodziny zastanawiała się coraz bardziej czy nie odroczyć tej decyzji w czasie choć księżyc lub dwa. Czy nie zostać z nimi tą jedną chwilę dłużej nawet jeśli miałaby podczas niej zgnić w głębi własnej groty tak jak robiła to dotychczas. Całe szczęście większość nie wiedziała co się święci... Może poza Vaelinem, który choć cichy zawsze był bardzo domyślny i sama uzdrowicielka doskonale o tym wiedziała, zwłaszcza teraz gdy przyglądała mu się przez ten moment gdy siedzieli tylko we dwójkę.Jej potomkowie wyglądali na silne smoki gdy już obarczyła spojrzeniem całą trójkę. Każdy z nich da sobie radę w życiu, może nawet dojdzie do rzeczy dużo większych niż Ebrill kiedykolwiek miała okazję. Ciężko więc było powstrzymać się jej od uśmiechu gdy się tak przyglądała każdemu z nich z osobna. Matczynego dumnego uśmiechu, o który dawno temu nigdy by się nie posądziła. Czasy się zmieniają prawda? I ci którzy odchodzą czasem nawet chcą wrócić.
~ Yhm... Mały, pożegnalny.~ Uśmiechnęła się do Wasaka w odpowiedzi na jego pytanie. Pewnie zaraz posypią się pytania z ich strony, ale Ebrill w sumie spodziewała się ich. No i też samo jej odejście było bardziej... kontynuacją wędrówki.
Chwilę zajęło jej przygotowanie naparu z bzu dla każdego zebranego. Chwilę podczas której pojawiłą się Pomiot. Tak inna niż Ebrill ją zapamiętała. Co się stało gdy spała? Jaki ciężar świat zrzucił na jej bratnią duszę? Uzdrowicielka widocznie przygasła zawiesiwszy wzrok na wojowniczce. Niepewnie zbliżyła się by na pomruk odpowiedzieć bardziej kontaktową formą powitania. Po wszystkim zasiadła by ponownie móc spojrzeć na wszystkich. I cicho westchnąć grzejąc łapy ciepłym kubeczkiem z jej ulubionym napojem.
~ Nasze korzenie sięgają bardzo głęboko w historię Mgły, Plagi czy też tak naprawdę Cienia. Krew założycieli choć rozrzedzona wciąż płynie w moich żyłach podobnie jak krew największych uzdrowicieli w historii tego stada. Zawsze myślałam, że to sprawi że Plaga do której wędrowałąm jako dziecko będzie moim prawdziwym domem miast Azylu, w którym przyszłam na świat. Nie mogłam bardziej się mylić. ~ Uśmiechnęła się cierpko. Akcent w jej głosie, który zdawał się wygasnąć przez dziesiątki księżycy zamieszkanych wśród Wolnych Stad, zdawał się być równie wyczuwalny jak gdy wkraczała na teren Mgły jako dziecko... Zupełnie jakby poświęciła wiele czasu na ćwiczenie ojczystego języka.
~ Zawsze czułam się tu trochę inaczej. Zawsze odnosiłam wrażenie, że ta część mnie która mówi mi że to moje miejsce nie była tak na prawdę mną tylko kimś kto żył tu wcześniej, nie wśród Mgieł ale jako siewca Plagi która zmarła jeszcze zanim postawiłam łapę wewnątrz naszych terenów. Teraz czuję, że to uczucie mnie przygniata, że pora się od niego wyrwać i ruszyć dalej.~ Uśmiech choć blady na pysku Opowiastki wyglądał na szczery, a jej głos zdawał się momentami drżeć.
~ Jednak nie żałuję, że się tu znalazłam. Dzięki temu poznałam wspaniałe smoki i stworzyłam coś co zostanie tu na długo po tym jak odejdę... Was. Jednak według zwyczaju mojego ludu smok powinien spędzić ostatnie chwile tam gdzie jego serce podpowiada mu że jest dom. Moje mówi mi, że spędziłam poza nim prawie osiemdziesiąt księżycy. ~ Odłożyła kubeczek na bok wciąż nawat nie ruszając zawartości. Podświadomie czuła się jakby ten kubek był ostanim co w życiu wypije. Tylko w którym życiu?
~ Ten piknik więc jest okazją do pożegnania się z wami. Każde z was wyrosło na wspaniałego smoka i wiem, że świetnie dacie sobie radę gdy mnie już nie będzie. Z resztą zawsze będziecie mogli mnie odwiedzić, więc nie jest to takie pożegnanie na stałe.~ Zaśmiała się. ~ A ciebie Pomiot... Chciałam zapytać czy... Czy nie chciałabyś ruszyć ze mną?~
Czarci Pomiot Rytuał Pokotu Jedno Słowo Budowniczy Ruin Ffured


















