OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zdawała sobie sprawę, że raczej Batsu nic te kamieniowe informacje nie dadzą, ale tak czy siak była szczęśliwa, że mogła się tym podzielić. Schowała też swoje cenności z powrotem do ogonowej torebki i kontynuowała ich rozmowę już na inne tematy.Uniosła brwi w zaskoczeniu. Jego rodzeństwo to były wyverny? Z jakiegoś powodu wcale się tego nie spodziewała. Już po chwili jednak skupiła się na usłyszanych imionach, konkretnie jednym z nich. Akarndur..? Była pewna, że gdzieś je już słyszała. W zastanowieniu miętosiła końcówkę wąsa w palcach, aż w końcu przypomniała sobie zasłyszane imię z ceremonii, w której jakiś czas temu brała udział.
– Ah, Cytrynowy Kolec! Pamiętam, podbiłam do niego na jego ceremonii na Adepta, bo wybrał fajne imię. – pamiętała też, jak niemiło została przegoniona przez leszego. Zastanawiała się, czy wtedy właśnie rozmawiała z matką Batsu. Faktycznie był bardzo podobny do Dmuchawca… w przeciwieństwie do Cytrynowego. – Faktycznie, wygląda zupełnie inaczej, niż ty. – stwierdziła. – Kurde, teraz zastanawiam się, czy przez swój entuzjazm nie zrobiłam złego pierwszego wrażenia. – nie martwiła się tym jakoś mocno, ale wciąż nie była to przyjemna myśl. Wypada raczej mieć dobre kontakty z rodziną swojego… um, bliskiego przyjaciela..? Bardzo bliskiego?...
Mogłaby tak niemal-leżeć na nim w nieskończoność. Czuła pod łapami jego bijące serce i cieszyło ją, że jego rytm jest przyśpieszony jak i u niej. Odpowiedział jednak, przyciągając ją bliżej, a ona przechyliła głowę z uśmiechem. Podobała jej się ta zabawa. Gdy poczuła jego kły na swojej szyi, ledwo zdążyła stłumić zaskoczone westchnienie. Zaskoczone, ale i zachwycone. Dostała dreszczy w reakcji na jego ciepły oddech mierzwiący jej futro oraz nacisk zębów na skórze. Wypuszczając powoli powietrze z ust spojrzała w oczy i uśmiechnęła się lekko.
– No widzisz, a jednak wiesz, o co mi chodzi. – odpowiedziała mrucząc. – Ale tak dla upewnienia się… – dodała, po czym przestąpiła jedną tylną łapą samca by całym ciałem się nad nim znaleźć. Po tym położyła się już całkiem – całe szczęście była bardzo lekka – i przeciągnęła się niespiesznie do przodu, bezwstydnie ocierając swoje całe ciało o pierś samca, podbrzusze i… niżej. Wszystko to robiła z zadziornym uśmieszkiem i spojrzeniem wbitym w twarz Batsu, by widzieć jego reakcję.
Szlak Blizn

























