A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Uzdrowicielka przybyła do świątyni jakiś czas po osobliwym zdarzeniu, jakie zaistniało na Skałach Pokoju. Upewniła się, że nikogo nie będzie ani pod piedestałem roniącej ciemne łzy Lahae, ani w pozostałych częściach, jakie składały się na świątynną całość. Wylądowała niemalże z nienaganną gracją, jaka zazwyczaj ją cechowała, by dalej szybkim truchtem udać się pod znany sobie piedestał. Z przykrością kierowała swe spojrzenie ku pomnikowi płaczącej boginki, zaraz odwracając wzrok w drugą stronę, niezdatna do zbyt długiej obserwacji wywołującego smutek zjawiska, kierując się ku znanemu sobie miejscu. Ze zdziwieniem przyjęła pojawienie się kamiennych posągów niemalże wszystkich bogów, wykluczając nieliczne z piedestałów, jakie pozostały puste. Jednym z niezajętych przez pomnik miejsc był piedestał boga uzdrowień, do którego po raz kolejny Impresja postanowiła się udać.
Odkąd na zewnątrz zapadł półmrok, było tutaj jeszcze ciemniej, aniżeli wcześniej. Akanth sięgnęła do źródła maddary, by przywołać do życia niewielki twór, do złudzenia przypominający świetlika. Zdawał się on być jednakże zdecydowanie bardziej jaskrawy od rzeczywistych owadów, rozświetlając odrobinę ciemność, jaka tu panowała. Rajska... odrobinę się jej bała, choć wola porozmawiania z bogiem okazała się przekonać smoczycę do tego, by przejść przez okalający zewnętrzny świat mrok. Pora także nie działała na korzyść pierzastej. Niemniej, tuż po tym, jak mogła zobaczyć piedestał, zbliżyła się do niego ostrożnie, siadając tuż przed nim i pogładziła delikatnie kamienną powierzchnię, melancholijnie wodząc prawą łapą w obie strony. Dopiero po chwili zaprzestała czynności, pozostawiając kończynę w jednym miejscu, niezbyt mocno napierającą na piedestał. To nie mogło równać się trzymaniu za łapy bądź jakiemukolwiek fizycznemu kontaktowi, jednak Impresji wystarczyło to w zupełności. Zmrużyła nieznacznie ślepia, szukając odpowiednich słów, jakimi winna była rozpocząć. Serce łomotało w drobnej, okrytej pierzem klatce piersiowej, gdy ogólne zmartwienie przerodziło się w niepokój, a przede wszystkim lęk przed utratą. Wszak uzdrowicielka ze zdumieniem przyjęła fakt, iż piedestał Erycala pozbawiony był swego pomnika. Nikt nigdy nie opowiedział jej o tym, że nie powinno ich tutaj być, co świadczyć miało o możliwości ukazania się bogów we własnej osobie. Jej myśli zakłócił strach o niemożność nawiązania kontaktu z tym, na kim jej zależało.
– Erycalu, wiem, że... Ty p-pewnie też gniewasz się na smoki przez to, co się wydarzyło. – zaczęła szeptem, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Ślepia jej niefortunnie zaszkliły się jednak, gdy podbródek smoczycy drżał na równi z jej cichym głosem, roznoszącym się nieznacznie po świątynnym segmencie. Tak bardzo rajska obawiała się, że nie jest już słuchana, a mówi jedynie do chłodnego kamienia, jaki miała pod łapą. Pogłaskała piedestał ponownie, drżąc odrobinę. Zaćmienie spowodowało, że temperatura obniżyła się, a dodatkowo w miejscu tym panował nieustanny, charakterystyczny chłód. Prosiła w myślach, by drugi z objawów był znakiem obecności patrona uzdrowień. – Nie wiem, d-dlaczego nie ma tutaj Twojej podobizny, a-ale... nie znikasz nigdzie, prawda?
Niesforne łzy spływały po miękkich, kolorowych policzkach, kiedy Akanth wypowiadała te słowa. Pytanie brzmieć jednak mogło jak ukryta prośba, której w dalszym ciągu towarzyszyło gładzenie kamienia – zupełnie tak, jak gdyby miało to dodać młódce choć odrobiny otuchy. Poczucia, że bóg wciąż tutaj jest, a ona może w ten sposób, dotykając piedestału, nawiązać z nim jakikolwiek bliższy kontakt, aniżeli stercząc parę kroków dalej. Nawet nie wiedziała, czy jest to możliwe – być może poznawanie większej ilości fizycznych smoków wpływało na nią bardziej, aniżeli myślała, że wpływać będzie. Tymczasem, Ognista zebrała się do wypowiedzenia kolejnych słów, jakie ze względu na naturalną dlań nieśmiałość ciężko było jej wypowiedzieć. Przełknęła drobną gulę, jaka utkwiła w jej gardle, wywołując podobne, dławiące uczucie jak wtedy, gdy własne jej źródło zwracało się przeciwko niej, po czym odezwała się, uprzednio wzdychając cicho.
– Martwię się o b-bogów, o Lahae... Bardzo chciałabym, żeby m-mogła wrócić, choć sama niewiele o tym wiem. – rozpoczęła po raz kolejny, przyciągając pierzasty ogon bliżej siebie. Opatulił on pozostałą na posadzce łapę, miękko opadając tuż przed samicą. Kolejne pociągnięcie łapą po piedestale, tak, jak gładziłaby boskie futro, gdyby była jedynie w stanie. Kolejne z wyznań smoczycy było cichsze, zupełnie tak, jakby przyszło jej z o wiele większym trudem. W innych okolicznościach zawstydziłaby się jeszcze bardziej, niemal odczuwając, jak mocno pieką skryte pod mięciutkimi piórami policzki. Teraz jednakże słowom towarzyszył uścisk wewnątrz klatki piersiowej – zupełnie tak, jak gdy jedna ze stron martwi się o odrzucenie. Bądź o to, że wyznanie przepadnie bez echa w bezgłośnej ciszy, nigdy niedostarczone przez wiatr do uszu odbiorcy. – Martwię się o Ciebie. To dziwne uczucie... a-ale nie chciałabym, żeby coś Ci się stało.
Więcej przezroczystych łez zebrało się w kącikach ślepi Akanth, by zaraz, idąc w ślady poprzedniczek, spłynąć po jej pysku, a kolejno opaść na jej klatkę piersiową. Rajska zwiększyła nacisk czarnych palców na piedestale, nie rysując go jednak niepotrzebnie, by móc jedynie oprzeć się o płytę, a druga z łap poderwała się prędko, ocierając resztki łez. Och, jak żałośnie musiała teraz brzmieć. I wyglądać.
– To n-niemądre, przecież jesteś bogiem i... i wiele możesz. Ale wiedząc o tym, c-co się stało... – nie dokończyła, bowiem drżący oddech i powracający uścisk w gardle skutecznie odebrały jej mowę, pozostawiając ją roniącą łzy w ciszy. Jednym z plusów było to, iż Lahae nie pozostała tego dnia sama w świątyni, wraz ze swym bezgłośnym płaczem.
Świetlik zniknął, gdy rajska niezdolna była do utrzymania tworu przy istnieniu.
Na nowo zapadła ciemność.
» modlitwa do Erycala.
Licznik słów: 866
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
●
Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.