Do świątyni zawitała wkrótce także młoda duszyczka, wiedziona ciekawością. Piastunka nie opowiedziała jej zbyt wiele o bogach, z jakimi mogła mieć do czynienia na terenach Wolnych Stad, z powodu własnej niewiedzy. Obiecała więc, że na własną łapę dowie się czegoś więcej o bóstwach, które wydawały się jej być tak odległe. Aberracja mówiła jednak, że te zdają się wykazywać zainteresowanie wierzącymi smokami – dlaczego rajska miałaby więc nie spróbować porozmawiać z jednym z nich? Zupełnie nie miała pojęcia, do którego winna była się zwrócić. No i najważniejsze – z jakim pytaniem? Nie chciała niepotrzebnie zajmować czasu żadnego z bogów, więc wstrzymała się ze swoją wizytą.
Finalnie jednak zdecydowała się faktycznie dotrzeć w święte miejsce, chcąc podjąć próby swojej pierwszej modlitwy. Przysiadła przed jednym z piedestałów, unosząc wzrok palisandrowych ślepi tak, by lepiej się mu przyjrzeć. Westchnęła cicho i finalnie zaczęła mówić, upewniając się jeszcze, że nikogo nie ma w pobliżu. Wolałaby, aby nikt nie słyszał rozmowy. Już wystarczająco czuła się zawstydzona, przychodząc tutaj bez żadnej konkretnej sprawy. To znaczy, miała pytanie, jednak być może lepiej byłoby przyjść, kiedy będzie trzeba o coś poprosić lub podziękować?
– Witaj... Erycalu. Mam na imię Akanth... ze Stada Ognia. – przywitała się i przedstawiła w pierwszej kolejności tak, jak została nauczona. W końcu podczas rozmowy z bogiem kultura także obowiązywała, prawda? Głos samiczki drżał nieco, kiedy mówiła. Mocniej naciągnęła na siebie także białą szatę, jaką nosiła, jakby to miało trochę powstrzymać uczucie zakłopotania. – Chciałabym zostać Uzdrowicielem, jak tata. Jeszcze niezbyt dużo umiem... Nie znam się ani na ziołach, ani na leczeniu, ani nawet nie umiem posługiwać się jeszcze maddarą.
W takim razie po co tu przylazła?
– Ale będę się wszystkiego uczyć! – zapewniła szybko, przysuwając pierzasty ogon bliżej siebie. – Tylko... Czy jest coś, co powinnam wiedzieć, zanim się tego wszystkiego podejmę? Wiem, że pewnie ojciec wszystko mi wytłumaczy, ale... Słyszałam, że jesteś patronem Uzdrowicieli. Być może mogłabym usłyszeć jakąś wskazówkę co do tego? Coś takiego, co powinnam sobie zapamiętać, pomagając innym smokom?
Odczekała tak chwilę, zastanawiając się, co jeszcze miałaby dodać.
– I przepraszam, że nic dla Ciebie nie mam. Następnym razem przyniosę jakiś podarek od siebie, dobrze? Może... Przepadasz za naparami? – może bóg chciałby zostać miło przywitany? Nie, żeby myślała, że są chciwi albo zależy im na smoczych darach... Ale być może wypadałoby wykazać się następnym razem jakimś miłym gestem?
» modlitwa do Erycala.
Akanth
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Licznik słów: 394
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
Tak jak zwykle odkąd patron Uzdrowień powrócił, jego piedestał emanował chłodem. Co interesujące, mimo wydobywającego się spod kamiennej podstawy ziąbu, świszczącego okazjonalnie, jak gdyby tuż pod monumentalnym głazem znajdywała się plująca wiatrem dziura, gdyby odejść kawałek dalej, temperatura otoczenia błyskawicznie zmieniała się na tę, która panowała w pozostałych zakątkach świątyni.
Boska aura była nieobecna, choć czym dłużej młody smok czekał na jego odpowiedź, tym bardziej wyciszone zdawało się jego otoczenie. Wiecznie słyszalny szum wkradający się do świątyni i rozchodzący echem po kamiennych ścianach zniknął zupełnie, jak gdyby cały wiatr ustał, specjalnie dla przyszłego uzdrowiciela. Jego oddech i bicie serca przeciwnie, stały się głośne, jak jeszcze nigdy dotąd, a materiał białej szaty dotykającej ciało syczał przy najmniejszym ruchu, jakby składał się z wysuszonej trawy.
– Dotknij piedestału – stłumiony, chłodny szept, rozbrzmiał w samych uszach Akanth.
Boska aura była nieobecna, choć czym dłużej młody smok czekał na jego odpowiedź, tym bardziej wyciszone zdawało się jego otoczenie. Wiecznie słyszalny szum wkradający się do świątyni i rozchodzący echem po kamiennych ścianach zniknął zupełnie, jak gdyby cały wiatr ustał, specjalnie dla przyszłego uzdrowiciela. Jego oddech i bicie serca przeciwnie, stały się głośne, jak jeszcze nigdy dotąd, a materiał białej szaty dotykającej ciało syczał przy najmniejszym ruchu, jakby składał się z wysuszonej trawy.
– Dotknij piedestału – stłumiony, chłodny szept, rozbrzmiał w samych uszach Akanth.
Licznik słów: 135
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Cała ta kakofonia rozbrzmiewająca wokół, mimo mieszających się ze sobą szmerów, szelestów i gwizdów, nie wydawała się być nieznośna w dosłownym tego słowa znaczeniu. Była z pewnością nietypowa, a źrenice zaskoczonego pisklęcia zwęziły się odrobinę, gdy to obracało łebkiem na strony, starając się dostrzec źródło każdego z odgłosów. Jej pióropusz także zdawał się poruszać głośniej niż kiedykolwiek... w zasadzie wcześniej Akanth nie zwróciła uwagi na to, by posiadał jakikolwiek wydźwięk. I to zimno... Rajska otuliła się białym materiałem szczelniej, strosząc dodatkowo pióra, gdy chłód przeszył jej ciało. Nie czuła, by jej serce biło mocniej, ani by czegokolwiek się przestraszyła. Dlaczego więc ono także sprawiało wrażenie, jak gdyby nagle przemieściło się do obu jej uszu?
Strzygnęła jednym z nich, przechylając znowuż głowę, jak gdyby do jej ucha wpadła irytująca mucha. Szept nie był jednak drażniący, ale nieoczekiwany. Samiczka zamrugała kilkukrotnie, a wewnątrz jej łba wciąż rozbrzmiewało ciche polecenie. Uśmiechnęła się subtelnie, jakby sama do siebie. Bała się, że zostanie zignorowana po całym tym swoim monologu... Albo odesłana z powrotem. Podniosła się więc na lekko drżących – po części z zimna, a po części z tłumionego podekscytowania – łapach, by kolejno zbliżyć się niepewnie do piedestału. Wyciągnęła przednią kończynę przed siebie i dotknęła chłodnego obiektu, unosząc wzrok wyżej.
...Co dalej?
Strzygnęła jednym z nich, przechylając znowuż głowę, jak gdyby do jej ucha wpadła irytująca mucha. Szept nie był jednak drażniący, ale nieoczekiwany. Samiczka zamrugała kilkukrotnie, a wewnątrz jej łba wciąż rozbrzmiewało ciche polecenie. Uśmiechnęła się subtelnie, jakby sama do siebie. Bała się, że zostanie zignorowana po całym tym swoim monologu... Albo odesłana z powrotem. Podniosła się więc na lekko drżących – po części z zimna, a po części z tłumionego podekscytowania – łapach, by kolejno zbliżyć się niepewnie do piedestału. Wyciągnęła przednią kończynę przed siebie i dotknęła chłodnego obiektu, unosząc wzrok wyżej.
...Co dalej?
Licznik słów: 208
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
Gdy młody smok zbliżył się do piedestału, łagodny zimny prąd przemknął przez jego palce. Uderzenie serca było już za późno na odwrót. Lodowaty, kłujący chłód wypełnił wnętrze przedniej łapy, przymrażając ją na miejscu, tak że młody smok nie mógł jej już wycofać. Pozornie, bo gdyby włożył w to więcej silnej woli, prawdopodobnie odzyskałby kontrolę nad kończyną. Ale czy uznałby to za potrzebne?
Gdy tajemnicza energia pochwyciła łapę Akanth, jej myśli wypełniły się pełną życia wizją, zupełnie jakby wyszła z własnego ciała i spojrzała na świat oczami kogoś innego. Znalazła się w dokładnie tym samym miejscu, choć szybko pojęła co takiego wyglądało inaczej. Na płaskim kamieniu tuż przed nią leżała... ona sama. W stanie krytycznym.
Czuła się jak we śnie. Choć wiedziała, że nie mogła być osobą, na którą przecież patrzy, podświadomość podpowiadała jej, że właśnie tak było. Co więcej, nie tylko stała się istotą wymagającą leczenia, ale także leczącą. Jej łapy, te którymi nie sterowała, a jednak zdawały się do niej należeć, sięgnęły do zakrwawionego tułowia, oczyszczając rany, nakładając zioła. Przelewając maddarę.
Nie potrafiła stwierdzić jak długo trwała otrzymana przez nią wizja. Umysł zbyt mocno wypełniła perspektywa śmierci. Jakby miała się zdarzyć tu i teraz.
Gdy jednak minęła, a zimny prąd opuścił kończynę Ognistej, wszystko było tak jak dawniej.
Prawie. Ponieważ czuła się dziwnie silniejsza.
Bóg przemówił ponownie, ostatni raz, nim jego aura zupełnie nie scaliła się z chłodem piedestału.
– Czuj innych, tak jak czujesz samą siebie.
Akanth
+ Moc III
Gdy tajemnicza energia pochwyciła łapę Akanth, jej myśli wypełniły się pełną życia wizją, zupełnie jakby wyszła z własnego ciała i spojrzała na świat oczami kogoś innego. Znalazła się w dokładnie tym samym miejscu, choć szybko pojęła co takiego wyglądało inaczej. Na płaskim kamieniu tuż przed nią leżała... ona sama. W stanie krytycznym.
Czuła się jak we śnie. Choć wiedziała, że nie mogła być osobą, na którą przecież patrzy, podświadomość podpowiadała jej, że właśnie tak było. Co więcej, nie tylko stała się istotą wymagającą leczenia, ale także leczącą. Jej łapy, te którymi nie sterowała, a jednak zdawały się do niej należeć, sięgnęły do zakrwawionego tułowia, oczyszczając rany, nakładając zioła. Przelewając maddarę.
Nie potrafiła stwierdzić jak długo trwała otrzymana przez nią wizja. Umysł zbyt mocno wypełniła perspektywa śmierci. Jakby miała się zdarzyć tu i teraz.
Gdy jednak minęła, a zimny prąd opuścił kończynę Ognistej, wszystko było tak jak dawniej.
Prawie. Ponieważ czuła się dziwnie silniejsza.
Bóg przemówił ponownie, ostatni raz, nim jego aura zupełnie nie scaliła się z chłodem piedestału.
– Czuj innych, tak jak czujesz samą siebie.
Akanth
+ Moc III
Licznik słów: 242
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Syknęła cicho i skrzywiła się, gdy zimno przeszło przez jej łapę, jak gdyby mrożąc każdą napotkaną na swej drodze tkankę. Nie było ono bolesne, bardziej... nieprzyjemne – dawało o sobie znać, jak gdyby chciało mieć pewność, że Akanth zwróci na nie uwagę. Zastygła tak, nie zamierzając ani wyrywać swojej łapy boskiej, nieznanej jej sile, ani nie ruszając się z miejsca jakkolwiek inaczej. Starała się jedynie oddychać spokojnie, próbując nie bać się nowej sytuacji. Ten jeden, jedyny raz... Skoro unikała wszystkich, w obawie przed krzywdą, nie chciała, by i tym razem jej umiejętności dotyczące kontaktu z resztą smoków, a raczej ich brak, wyłączyły ją z kolejnego elementu życia. Choć prawdopodobnie wykluczenie siedziało tylko w jej głowie, a chłodny bóg nie był idealnym towarzystwem dla pisklęcia... zimno-ciepłe przyjęcie było naprawdę dobrą dla niej odmianą.
Skupiła się teraz jednak na obrazie, jaki majaczył się przed nią, gdyż w zasadzie nie była w stanie zastanawiać się teraz nad czymkolwiek innym. Umysł młódki w całości wypełnił się wizją tłoczoną przez Erycala. Próbowała wziąć głębszy, zaskoczony wdech, ale jej płuca zdawały się oddychać same, jak gdyby wcale do niej nie należały – choć nie opuszczało jej poczucie, że istotnie jej ciało wciąż było jej ciałem. Oglądała to wszystko spokojnie, dając patronowi prowadzić się. Widziała, że to ona leczyła samą siebie, ale jednocześnie boska siła zdawała się w całości wszystkim kierować. Wiedziała, co i jak zrobić w konkretnym momencie przez tę chwilę, mimo, że nigdy nie nauczyła się ani teorii, ani nie odbyła żadnych praktyk.
Doświadczenie to budziło niepokój, a narastające napięcie w obawie przed śmiercią trwało aż do momentu, w którym przedstawienie zniknęło. Pierzasta zamrugała kilkukrotnie, a po kilku uderzeniach serca powoli zabrała łapę z piedestału. Łagodnie, jak gdyby niespiesznie wysuwała ją z trzymającej ją kończyny boga. Istotnie, uczuła się inaczej. Coś w niej drzemało, a ona jeszcze bardziej odczuła tego obecność. Zerknęła na swoje łapy, oglądając je uważnie – po tym jednak na nowo uniosła spojrzenie na piedestał, jak gdyby miał się tam znajdować sam Erycal. W końcu wcześniej wydawało jej się, jakby to faktycznie on przytrzymywał ją podczas leczenia.
– Dziękuję, Erycalu. – wciąż nieco roztrzęsiona, nie zdobyła się na nic więcej. Czuła, że nie potrzeba większej ilości słów – nagadała się wcześniej, więc teraz mogła w ciszy przemyśleć wszystko to, co miało miejsce.
Miała nadzieję, że nie zamęczyła boga całą wcześniejszą rozmówką. Została w świątyni jeszcze przez moment, korzystając ze spokoju, jaki panował wewnątrz, by później z wolna opuścić to miejsce, udając się dalej przed siebie.
Nie do końca uzyskała odpowiedź na jedno ze swoich pytań, ale zdawało jej się, że sama ją wywnioskowała.
Czuć innych...
Cała ta aura sprawiła, że najlepszą opcją wydawało się poczęstowanie samca schłodzonym naparem.
Skupiła się teraz jednak na obrazie, jaki majaczył się przed nią, gdyż w zasadzie nie była w stanie zastanawiać się teraz nad czymkolwiek innym. Umysł młódki w całości wypełnił się wizją tłoczoną przez Erycala. Próbowała wziąć głębszy, zaskoczony wdech, ale jej płuca zdawały się oddychać same, jak gdyby wcale do niej nie należały – choć nie opuszczało jej poczucie, że istotnie jej ciało wciąż było jej ciałem. Oglądała to wszystko spokojnie, dając patronowi prowadzić się. Widziała, że to ona leczyła samą siebie, ale jednocześnie boska siła zdawała się w całości wszystkim kierować. Wiedziała, co i jak zrobić w konkretnym momencie przez tę chwilę, mimo, że nigdy nie nauczyła się ani teorii, ani nie odbyła żadnych praktyk.
Doświadczenie to budziło niepokój, a narastające napięcie w obawie przed śmiercią trwało aż do momentu, w którym przedstawienie zniknęło. Pierzasta zamrugała kilkukrotnie, a po kilku uderzeniach serca powoli zabrała łapę z piedestału. Łagodnie, jak gdyby niespiesznie wysuwała ją z trzymającej ją kończyny boga. Istotnie, uczuła się inaczej. Coś w niej drzemało, a ona jeszcze bardziej odczuła tego obecność. Zerknęła na swoje łapy, oglądając je uważnie – po tym jednak na nowo uniosła spojrzenie na piedestał, jak gdyby miał się tam znajdować sam Erycal. W końcu wcześniej wydawało jej się, jakby to faktycznie on przytrzymywał ją podczas leczenia.
– Dziękuję, Erycalu. – wciąż nieco roztrzęsiona, nie zdobyła się na nic więcej. Czuła, że nie potrzeba większej ilości słów – nagadała się wcześniej, więc teraz mogła w ciszy przemyśleć wszystko to, co miało miejsce.
Miała nadzieję, że nie zamęczyła boga całą wcześniejszą rozmówką. Została w świątyni jeszcze przez moment, korzystając ze spokoju, jaki panował wewnątrz, by później z wolna opuścić to miejsce, udając się dalej przed siebie.
Nie do końca uzyskała odpowiedź na jedno ze swoich pytań, ale zdawało jej się, że sama ją wywnioskowała.
Czuć innych...
Cała ta aura sprawiła, że najlepszą opcją wydawało się poczęstowanie samca schłodzonym naparem.
Licznik słów: 446
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Akanth odwiedzała świątynię całkiem regularnie od tamtej pory. Nie podejmowała się jednak żadnej poważniejszej rozmowy, gdyż w opierzonym łebku cały czas przewijały się myśli, że bóg może być zajęty. Może przejmują go jakieś boskie sprawy, albo jest gdzieś komuś potrzebny? W końcu jako patron Uzdrowicieli, raczej sam nim był... Wiedza nie brała się w końcu znikąd, prawda? Mimo doskwierającego chłodu, lubiła siedzieć najbliżej piedestału Erycala. Przebywanie z kimś i robienie swojego w ciszy, to także jakieś spędzanie z tym kimś czasu. W ten sposób czasem wchodziła tutaj, żeby jedynie przywitać się cicho i zająć jakieś miejsce w kącie. Tam badała przyniesione w torbie obiekty, jak jakieś grzybki, których jeszcze nie odważyła się zjeść, a także zwyczajnie odpoczywała, zanim wróciła po swoich drobnych wyprawach do ojcowskiej groty. Niemniej, wizualna nieobecność boga nie przeszkadzała jej w myśleniu, że ten być może gdzieś tutaj jest i czasem zerknie kątem oka.
Któregoś dnia jednak sztywno weszła do wnętrza świątyni dość przejęta. Nie przywitała się nawet, bo wyglądała na rozmyślającą o innej kwestii. Zbliżyła się jak zawsze do piedestału Erycala, niemal się przed nim kładąc. Wyglądała jednak, jakby coś ją spowolniło – jej ruchy były bowiem tak ostrożne, jak tylko mogły być. Jej ciało wyglądało niby pogrążone w dziwacznym, niespiesznym tańcu – albo jak gdyby naśladowała leniwie sunącego węża. To wszystko, choć z początku było dość zastanawiające i można byłoby się martwić o to, czy nie za mocno się w coś uderzyła, miało swój cel. Skórzana sakwa, jaką znalazła i wyczyściła, spokojnie dotknęła gruntu, na którym zresztą już została, podtrzymywana przez szczupłą łapę. Druga natomiast otworzyła ją, po to, by ująć coś w czarne palce. Z uwagą i przesadną ostrożnością, samiczka postawiła pomiędzy sobą, a piedestałem drewnianą miseczkę. Za zgodą pożyczyła ją od Ognistego Uzdrowiciela, podobnie także jak odrobinę ziół.
Finalnie, przysunęła naczynie bliżej piedestału. Po tym dopiero usiadła na posadzce, zakładając pustą już torbę na siebie. Chwyciła także materiał szaty, a po tym z wyraźną nadzieją oczekiwała nasilenia znajomego już chłodu.
– Pytałam ostatnio, ale po tym, co powiedziałeś mi na końcu, zdecydowałam... trafić. – zaczęła, przełykając cicho ślinę. Milczała przez moment, zastanawiając się, co jeszcze mogłaby mu powiedzieć. Co się mówiło w momentach, gdy częstowało się kogoś herbatką? Hm... Może wyjaśni zwyczajnie, jak się do tego zabrała. W końcu wciąż nie umiała czarować. – Pożyczyłam trochę mięty i wzięłam odrobinę wody z Diamentowego Jeziora... Nie zamarzło w całości. Nie odważyłam się, żeby pójść z tym do wulkanu, a–ale... ktoś zostawił dogasające ognisko, więc z niego skorzystałam. Strasznie chłodno tutaj i wtedy też było... więc pomyślałam, że może będziesz wolał napić się czegoś chłodnego.
...zwyczajnie przespacerowała się tutaj z miseczką w torbie, a że musiała iść wolno, by nie wylać przyrządzonej herbatki, ta zdążyła już ostygnąć. Rajska oczekiwała więc werdyktu dla swoich starań, a w międzyczasie postanowiła znów zagadać. Choć na co dzień nie była tak rozmowna, w tym miejscu nie mogła oprzeć się skrywanej ciekawości. W końcu Erycal, choć nieco drastycznie, pokazał jej wcześniej, jak wygląda leczenie, na niej samej tak naprawdę. Do tego poradził jej jednym zdaniem, a poza tym, to po całej tej wizji faktycznie czuła się... pewniej ze samą sobą, jak gdyby nagle mogła więcej. Patron Medyków był więc bez dwóch zdań miły, a dodatkowo on ani nikt jej tutaj nie przepędzał, nie obrażał, ani nie drapał, więc nie miała powodu do unikania świątyni i rozmówek.
– Mam nadzieję, że nie m–męczę Cię za bardzo... Ale znowu mam pytanie. Mógłbyś mi opowiedzieć? – przerwała na głośniejszy oddech, nieco głębszy, jak gdyby bardzo zmęczyła się tym mówieniem. Nie chciała wyjść przed nim na jakiegoś głupiego pisklaka, który przychodzi tu, bo się nudzi... Zależało jej na tym, żeby przynajmniej bóg ten nie przekreślił jej przez błahy powód. Może to było właśnie najzabawniejsze – bała się innych smoków, a w szczególności piskląt, a nie bała się kogoś o boskich, nadnaturalnych cechach. – Opowiedzieć o bogach. Niewiele wiem, a Piastunka nie umiała mi wytłumaczyć... Nadal będę Cię odwiedzać!
Czy ona podniosła głos? To przypadkiem...
– Po prostu chciałabym wiedzieć też cokolwiek o reszcie. – poprawiła się, mówiąc znowu tak samo cichym tonem, co wcześniej. – Z ciekawości. Na przykład... Czy da się was zobaczyć? Dotknąć, jak inne smoki?
To chyba było w miarę normalne pytanie.
» modlitwa do Erycala.
Któregoś dnia jednak sztywno weszła do wnętrza świątyni dość przejęta. Nie przywitała się nawet, bo wyglądała na rozmyślającą o innej kwestii. Zbliżyła się jak zawsze do piedestału Erycala, niemal się przed nim kładąc. Wyglądała jednak, jakby coś ją spowolniło – jej ruchy były bowiem tak ostrożne, jak tylko mogły być. Jej ciało wyglądało niby pogrążone w dziwacznym, niespiesznym tańcu – albo jak gdyby naśladowała leniwie sunącego węża. To wszystko, choć z początku było dość zastanawiające i można byłoby się martwić o to, czy nie za mocno się w coś uderzyła, miało swój cel. Skórzana sakwa, jaką znalazła i wyczyściła, spokojnie dotknęła gruntu, na którym zresztą już została, podtrzymywana przez szczupłą łapę. Druga natomiast otworzyła ją, po to, by ująć coś w czarne palce. Z uwagą i przesadną ostrożnością, samiczka postawiła pomiędzy sobą, a piedestałem drewnianą miseczkę. Za zgodą pożyczyła ją od Ognistego Uzdrowiciela, podobnie także jak odrobinę ziół.
Finalnie, przysunęła naczynie bliżej piedestału. Po tym dopiero usiadła na posadzce, zakładając pustą już torbę na siebie. Chwyciła także materiał szaty, a po tym z wyraźną nadzieją oczekiwała nasilenia znajomego już chłodu.
– Pytałam ostatnio, ale po tym, co powiedziałeś mi na końcu, zdecydowałam... trafić. – zaczęła, przełykając cicho ślinę. Milczała przez moment, zastanawiając się, co jeszcze mogłaby mu powiedzieć. Co się mówiło w momentach, gdy częstowało się kogoś herbatką? Hm... Może wyjaśni zwyczajnie, jak się do tego zabrała. W końcu wciąż nie umiała czarować. – Pożyczyłam trochę mięty i wzięłam odrobinę wody z Diamentowego Jeziora... Nie zamarzło w całości. Nie odważyłam się, żeby pójść z tym do wulkanu, a–ale... ktoś zostawił dogasające ognisko, więc z niego skorzystałam. Strasznie chłodno tutaj i wtedy też było... więc pomyślałam, że może będziesz wolał napić się czegoś chłodnego.
...zwyczajnie przespacerowała się tutaj z miseczką w torbie, a że musiała iść wolno, by nie wylać przyrządzonej herbatki, ta zdążyła już ostygnąć. Rajska oczekiwała więc werdyktu dla swoich starań, a w międzyczasie postanowiła znów zagadać. Choć na co dzień nie była tak rozmowna, w tym miejscu nie mogła oprzeć się skrywanej ciekawości. W końcu Erycal, choć nieco drastycznie, pokazał jej wcześniej, jak wygląda leczenie, na niej samej tak naprawdę. Do tego poradził jej jednym zdaniem, a poza tym, to po całej tej wizji faktycznie czuła się... pewniej ze samą sobą, jak gdyby nagle mogła więcej. Patron Medyków był więc bez dwóch zdań miły, a dodatkowo on ani nikt jej tutaj nie przepędzał, nie obrażał, ani nie drapał, więc nie miała powodu do unikania świątyni i rozmówek.
– Mam nadzieję, że nie m–męczę Cię za bardzo... Ale znowu mam pytanie. Mógłbyś mi opowiedzieć? – przerwała na głośniejszy oddech, nieco głębszy, jak gdyby bardzo zmęczyła się tym mówieniem. Nie chciała wyjść przed nim na jakiegoś głupiego pisklaka, który przychodzi tu, bo się nudzi... Zależało jej na tym, żeby przynajmniej bóg ten nie przekreślił jej przez błahy powód. Może to było właśnie najzabawniejsze – bała się innych smoków, a w szczególności piskląt, a nie bała się kogoś o boskich, nadnaturalnych cechach. – Opowiedzieć o bogach. Niewiele wiem, a Piastunka nie umiała mi wytłumaczyć... Nadal będę Cię odwiedzać!
Czy ona podniosła głos? To przypadkiem...
– Po prostu chciałabym wiedzieć też cokolwiek o reszcie. – poprawiła się, mówiąc znowu tak samo cichym tonem, co wcześniej. – Z ciekawości. Na przykład... Czy da się was zobaczyć? Dotknąć, jak inne smoki?
To chyba było w miarę normalne pytanie.
» modlitwa do Erycala.
Licznik słów: 705
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
Mimo iż Erycal nie raczył młodej swoją obecnością, ani podnoszącymi na duchu komentarzami, zawsze kiedy przychodziła pod piedestał, aby w ciszy pod nim pomedytować, czuła lekko nasilający się chłód. Było to zjawisko tak subtelne, że gdyby specjalnie się na nim nie skupiła, nie odczułaby jednak najmniejszej różnicy.
Dopiero skierowawszy się do patrona z konkretnym oczekiwaniem, stworzyła przestrzeń na większą interakcję. Nim to nastąpiło, przygotowany przez nią napar został dotknięty jako pierwszy. Bóg nie wypił go jednak, a jedynie uczynił jego woń dwukrotnie intensywniejszą, tak iż przez moment, dopóki znowu nie zlała się z tłem, była wręcz uciążliwa.
Nie sprecyzował, cóż to mogło oznaczać, choć podświadomie napełniło ją przeświadczenie, zupełnie jak gdyby wtłoczono je w nią przy pomocy magii, iż był to istotny komentarz.
Niewinne pytanie natomiast, podsumowane zostało podmuchem cichego, lodowatego wiatru, który doleciawszy do niej spod ciężkiego kamienia, zakręcił się na jej lewym barku. Miała wrażenie, jak gdyby tuż pod chlodną sensacją, na jej ciało wpłynęło coś jeszcze. Łagodny nacisk niematerialnej łapy, naruszającej kolorowe pierze, połaskotał jej skórę.
Parę oddechów później, wprost na jej ślepiach, z kamiennej powierzchni piedestału, zaczęło coś wyrastać.
W przyspieszonym tempie, od krępej formy, aż do smukłego, wysokiego na jedną trzecią jej przedramienia, grzyba. Okazały jaskrawo czerwony kapelusz z jasnymi oznaczeniami zdawał się wręcz spływać boską energią.
Dopiero skierowawszy się do patrona z konkretnym oczekiwaniem, stworzyła przestrzeń na większą interakcję. Nim to nastąpiło, przygotowany przez nią napar został dotknięty jako pierwszy. Bóg nie wypił go jednak, a jedynie uczynił jego woń dwukrotnie intensywniejszą, tak iż przez moment, dopóki znowu nie zlała się z tłem, była wręcz uciążliwa.
Nie sprecyzował, cóż to mogło oznaczać, choć podświadomie napełniło ją przeświadczenie, zupełnie jak gdyby wtłoczono je w nią przy pomocy magii, iż był to istotny komentarz.
Niewinne pytanie natomiast, podsumowane zostało podmuchem cichego, lodowatego wiatru, który doleciawszy do niej spod ciężkiego kamienia, zakręcił się na jej lewym barku. Miała wrażenie, jak gdyby tuż pod chlodną sensacją, na jej ciało wpłynęło coś jeszcze. Łagodny nacisk niematerialnej łapy, naruszającej kolorowe pierze, połaskotał jej skórę.
Parę oddechów później, wprost na jej ślepiach, z kamiennej powierzchni piedestału, zaczęło coś wyrastać.
W przyspieszonym tempie, od krępej formy, aż do smukłego, wysokiego na jedną trzecią jej przedramienia, grzyba. Okazały jaskrawo czerwony kapelusz z jasnymi oznaczeniami zdawał się wręcz spływać boską energią.
Licznik słów: 212
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
A Akanth właśnie się na tym chłodzie skupiała. Lubiła wiedzieć, że jeśli cokolwiek opowiadała, nie mówiła sama do siebie, a jeśli zajmowała się czymś – nie była przy tym sama. Delikatna obecność boga była całkiem miła, napełniająca poczuciem, że jednak nie jest całkowicie od wszystkich odizolowana. Przymusowo będzie widywała się z innymi smokami od chwili, w którym oficjalnie stanie się stadnym Klerykiem, jednak do tej pory niewidoczne towarzystwo Erycala bardzo jej odpowiadało, a ona traktowała go, jakby był rówieśnikiem, dla którego nowe, doświadczane przez pierzastą zjawiska także były czymś zaskakującym. W głębi siebie cieszyła się więc za każdym razem, gdy zimno charakterystycznie się nasilało, bowiem wiedziała, że bóg zainteresował się choć odrobinę tym, że do niego przyszła. To było pocieszające.
Uśmiechnęła się, gdy zapach stał się bardziej intensywny, nawet jeśli sam napar pozostał nietknięty. Być może na razie chciał jedynie go popróbować w ten sposób? Postanowiła zostawić miseczkę z napojem, na wypadek, gdyby ten miał zniknąć w późniejszym czasie. Nie otrzymała werbalnej odpowiedzi na żadne ze swoich pytań, jednak zaraz w jej kierunku powędrował chłodny powiew. Zadrżała delikatnie, ale domyśliła się, że nie był to żaden nieprzyjemny przeciąg. Wstrzymała oddech, a jej pióropusz poruszył się wyraźnie, gdy poczuła dotyk niewidocznej łapy. Łaskoczące uczucie spowodowało, że odsunęła odrobinę bark, przechylając łeb na jedną ze stron. Wyglądało więc na to, że wskutek wrażliwej, pokrytej jedynie piórami skóry, faktycznie miała łaskotki, nawet gdy były one spowodowane kryjącą się w powiewie wiatru boską łapą.
Grzyb, jaki wyrósł na jej oczach, wywołał kolejne, niemałe zdziwienie. Energia bijąca od tworu wskazywała na to, że istotnie wpływ na jego stworzenie miała boska moc. Oznaczało to więc, że albo Erycal nie był bogiem o sylwetce smoka, a grzybem – albo zamanifestował swoją obecność w ten sposób, bo... No właśnie, dlaczego? Akanth nie powstrzymywała kolejnego uśmiechu, jaki zamajaczył na jej pysku, podnosząc się z ziemi i powoli zbliżając do piedestału, by zaraz usiąść bliżej.
– Może powinnam od teraz nazywać Cię Jokul? Śliczny z Ciebie muchomor. – skomplementowała, próbując odgadnąć ukazanie się przez patrona w takiej, a nie innej formie. Niosło to za sobą jakiś ukryty przekaz, czy był to akurat kaprys? Nie wykluczała też możliwości, że to był Erycal – nieprawdopodobne, ale zawsze możliwe... – Dlaczego akurat grzyb?
Odważyła się także wyciągnąć w kierunku grzybka łapę, by kolejno ostrożnie, bardzo delikatnie dotknąć jego kapelusza.
Uśmiechnęła się, gdy zapach stał się bardziej intensywny, nawet jeśli sam napar pozostał nietknięty. Być może na razie chciał jedynie go popróbować w ten sposób? Postanowiła zostawić miseczkę z napojem, na wypadek, gdyby ten miał zniknąć w późniejszym czasie. Nie otrzymała werbalnej odpowiedzi na żadne ze swoich pytań, jednak zaraz w jej kierunku powędrował chłodny powiew. Zadrżała delikatnie, ale domyśliła się, że nie był to żaden nieprzyjemny przeciąg. Wstrzymała oddech, a jej pióropusz poruszył się wyraźnie, gdy poczuła dotyk niewidocznej łapy. Łaskoczące uczucie spowodowało, że odsunęła odrobinę bark, przechylając łeb na jedną ze stron. Wyglądało więc na to, że wskutek wrażliwej, pokrytej jedynie piórami skóry, faktycznie miała łaskotki, nawet gdy były one spowodowane kryjącą się w powiewie wiatru boską łapą.
Grzyb, jaki wyrósł na jej oczach, wywołał kolejne, niemałe zdziwienie. Energia bijąca od tworu wskazywała na to, że istotnie wpływ na jego stworzenie miała boska moc. Oznaczało to więc, że albo Erycal nie był bogiem o sylwetce smoka, a grzybem – albo zamanifestował swoją obecność w ten sposób, bo... No właśnie, dlaczego? Akanth nie powstrzymywała kolejnego uśmiechu, jaki zamajaczył na jej pysku, podnosząc się z ziemi i powoli zbliżając do piedestału, by zaraz usiąść bliżej.
– Może powinnam od teraz nazywać Cię Jokul? Śliczny z Ciebie muchomor. – skomplementowała, próbując odgadnąć ukazanie się przez patrona w takiej, a nie innej formie. Niosło to za sobą jakiś ukryty przekaz, czy był to akurat kaprys? Nie wykluczała też możliwości, że to był Erycal – nieprawdopodobne, ale zawsze możliwe... – Dlaczego akurat grzyb?
Odważyła się także wyciągnąć w kierunku grzybka łapę, by kolejno ostrożnie, bardzo delikatnie dotknąć jego kapelusza.
Licznik słów: 386
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
Czerwony kapelusz nie wydawał się jakkolwiek nadzwyczajny. Jego miękka, choć lekko szorstka faktura była przyjemna w dotyku, a otaczająca go leśna woń mogłaby przypomnieć młodej o spacerze między drzewami, o ile lubiła ich towarzystwo. Czy Erycal był w istocie grzybem, tak jak sobie pomyślała? Cokolwiek było w jej uznaniu, w zakresie prawdopodobieństwa, bóg nie wydawał się mieć potrzeby aby cokolwiek jej podpowiadać. Kto wie ile niewinnych zjawisk i obserwacji mogło dotykać prawdy?
Znajomy chłód utrzymał się wokół piedestału, podczas gdy grzyb stał sobie, niewzruszony niesprzyjającymi okolicznościami. Kusił ją, aby wzięła go ze sobą.
Znajomy chłód utrzymał się wokół piedestału, podczas gdy grzyb stał sobie, niewzruszony niesprzyjającymi okolicznościami. Kusił ją, aby wzięła go ze sobą.
Licznik słów: 93
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Pogłaskała grzyba delikatnie, jak najostrożniej, aby go przypadkiem nie uszkodzić. Jeśli to faktycznie była forma Erycala, nie chciała, żeby... zraził się do pokazywania się smokom, w szczególności jej. Zapach lasu faktycznie był jej bliski, zważywszy na to, że większość dni spędzała właśnie na samotnych wycieczkach pomiędzy wszelką roślinnością. Wcześniej woni tej tutaj nie było, zdawała się pojawić wraz z grzybem, a więc także za sprawą boskiej mocy. Gdzieś wewnątrz poczuła miłe ciepło – mimo chłodu otoczenia powodującego mocniejsze przez nią okrycie się szatą – że samiec, wydawać by się mogło, słuchał jej opowieści. Jego obecność to było jedno, a to, że przywiązywał jakąkolwiek wagę do jej słów – to było drugie.
Niemniej, wrażenie nawoływania, by wziąć dla siebie grzybka, nie umknęło jej uwadze. Nie była chciwa, ani tak samolubna, by zabierać na własność boską figurę. Ciekawość jednak spowodowała, że w końcu uległa. Chciała jednak go tylko obejrzeć, potrzymać w łapach, nic więcej.
– Podniosę Cię powoli. – zapowiedziała grzecznie, ze skupieniem w ślepiach wpatrując się w czerwony kapelusz. Obiema łapami ujęła delikatnie jego trzon, aby kolejno ostrożnie podnieść muchomora. Jeśli trzymałby się piedestału mocno, nie podrywałaby go na siłę ku górze i odpuściłaby. Jeśli nie stawiałby jednak oporu, przysunęłaby go do siebie i obejrzała z bliska.
Niemniej, wrażenie nawoływania, by wziąć dla siebie grzybka, nie umknęło jej uwadze. Nie była chciwa, ani tak samolubna, by zabierać na własność boską figurę. Ciekawość jednak spowodowała, że w końcu uległa. Chciała jednak go tylko obejrzeć, potrzymać w łapach, nic więcej.
– Podniosę Cię powoli. – zapowiedziała grzecznie, ze skupieniem w ślepiach wpatrując się w czerwony kapelusz. Obiema łapami ujęła delikatnie jego trzon, aby kolejno ostrożnie podnieść muchomora. Jeśli trzymałby się piedestału mocno, nie podrywałaby go na siłę ku górze i odpuściłaby. Jeśli nie stawiałby jednak oporu, przysunęłaby go do siebie i obejrzała z bliska.
Licznik słów: 206
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
O ile muchomor rzeczywiście wyrastał z piedestału, nie był w nim jakkolwiek ukorzeniony, więc gdy smoczyca odrobinę go podważyła, usłyszała lepki odgłos pękających, drobnych włókien. Grzyb nie ciążył w jej łapach, ani nie był też nadzwyczaj lekki, więc o ile kiedykolwiek parała się zbieraniem różnych gatunków, mogła z łatwością domyślić się, iż pod tym względem również nic go nie wyróżnia. Dziwniejsza okazała się może nie sama jego forma, a to co skrywał pod swoim trzonem.
Choć kamień był w bardzo dobrym stanie, przestrzeń z której wyrosła obca forma życia nie była już taka sama. Drobna średnica, którą przykrywała jasna nóżka muchomora wyglądała na zapadniętą, jakby coś wydrążyło kamień, wgłąb solidnego, świątynnego piedestału. Gdyby przysunęła się bliżej w celu dokładniejszej inspekcji, poczułaby że z wnętrza dziurki zieje chłód, na tyle lodowaty, że aż boleśnie gryzący, gdyby spróbować jakkolwiek dotknąć krawędzi otworu. Jak głęboko prowadził, nie dało się obecnie stwierdzić, gdyż ścianki wydrążonego tunelu prędko spowijał mrok.
Cóż to mogło oznaczać?
Choć kamień był w bardzo dobrym stanie, przestrzeń z której wyrosła obca forma życia nie była już taka sama. Drobna średnica, którą przykrywała jasna nóżka muchomora wyglądała na zapadniętą, jakby coś wydrążyło kamień, wgłąb solidnego, świątynnego piedestału. Gdyby przysunęła się bliżej w celu dokładniejszej inspekcji, poczułaby że z wnętrza dziurki zieje chłód, na tyle lodowaty, że aż boleśnie gryzący, gdyby spróbować jakkolwiek dotknąć krawędzi otworu. Jak głęboko prowadził, nie dało się obecnie stwierdzić, gdyż ścianki wydrążonego tunelu prędko spowijał mrok.
Cóż to mogło oznaczać?
Licznik słów: 159
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Młódka zlustrowała muchomora wzrokiem, spokojnie obracając go w łapach. Wyglądał jak zwykły, najnormalniejszy grzyb – gdyby nie to, że wyrósł tak prędko na jej oczach, a także roztaczał wokół siebie nietypową, chłodną aurę, nie byłaby w stanie odróżnić go od pozostałych przedstawicieli gatunku. Gdy jednak zakończyła oględziny tej formy, jej uwagę zwróciło zagłębienie w piedestale. Wstrzymała oddech, a przez jej łeb przegnało stado myśli. Czy zabraniem grzyba sprawiła, że piedestał uszkodził się jakimś sposobem? Nie pamiętała, by jakiekolwiek zagłębienie było tutaj wcześniej... No i grzyb nie wrastał też tak głęboko w kamień, skoro z taką łatwością uniosła go ku górze – wydawało jej się, że było wręcz niemożliwe, by to było przyczyną. Zawiesiła się więc gdzieś pomiędzy przeprosinami, a pytaniami dotyczącymi tego, co widziała. Ostatecznie z jej pyska nie padły jednak żadne słowa.
Zamiast tego rajska znów wstała, odkładając muchomora tuż obok, na piedestał – delikatnie i jak gdyby z szacunkiem. Czy nadal wierzyła, że Erycal byłby muchomorem? Sama nie umiała stwierdzić, czy w ogóle wcześniej była o tym przekonana. Była to raczej luźna myśl, ale na wszelki wypadek wolała traktować obiekt jak najostrożniej. Po położeniu go, zbliżyła się jeszcze trochę do samego piedestału. Tam ugięłaby nieco łapy w stawach, jedną z nich dla utrzymania równowagi opierając na chłodnym kamieniu. Pochyliłaby się niepewnie, czując przy tym chłód na swoim policzku. Przymknęłaby lewe oko, przechylając łeb odrobinę na prawą stronę. Prawe ślepie zajrzeć miało jak gdyby we wnętrze otworu, mimo ciemności – Akanth miała bowiem nadzieję dowiedzieć się, dlaczego ten w ogóle się tutaj pojawił, a także co skrywał.
– Jesteś tam? – szepnęła tylko, z całego tego zimna zaczynając delikatnie drżeć. A może z ekscytacji i niepewności w jednym.
//może nie wydłubie mi oka
Zamiast tego rajska znów wstała, odkładając muchomora tuż obok, na piedestał – delikatnie i jak gdyby z szacunkiem. Czy nadal wierzyła, że Erycal byłby muchomorem? Sama nie umiała stwierdzić, czy w ogóle wcześniej była o tym przekonana. Była to raczej luźna myśl, ale na wszelki wypadek wolała traktować obiekt jak najostrożniej. Po położeniu go, zbliżyła się jeszcze trochę do samego piedestału. Tam ugięłaby nieco łapy w stawach, jedną z nich dla utrzymania równowagi opierając na chłodnym kamieniu. Pochyliłaby się niepewnie, czując przy tym chłód na swoim policzku. Przymknęłaby lewe oko, przechylając łeb odrobinę na prawą stronę. Prawe ślepie zajrzeć miało jak gdyby we wnętrze otworu, mimo ciemności – Akanth miała bowiem nadzieję dowiedzieć się, dlaczego ten w ogóle się tutaj pojawił, a także co skrywał.
– Jesteś tam? – szepnęła tylko, z całego tego zimna zaczynając delikatnie drżeć. A może z ekscytacji i niepewności w jednym.
//może nie wydłubie mi oka
Licznik słów: 284
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
Nie korzystając z żadnej pomocy, a polegając wyłącznie na swoich zmysłach, Akanth nie polepszała szczególnie swoich szans. Była w niej jednak godna podziwu determinacja, skoro mimo zniechęcającej atmosfery i wypluwanego z otworu zimna, gotowa była kontynuować swoje oględziny.
Czy wszelkie czyny kierowane mieszanką odwagi i ciekawości były jednak tak samo bezpieczne?
Otwór wydrążony w kamieniu był wąski na grubość smoczego palca, a gdy zbliżyła doń łeb, usłyszała dobywający się z dna świst wiatru. Mogłaby przysiąc, że szpara stanowi wąski tunel do przestrzeni znacznie większej, może nawet zupełnie otwartej. Choć może było to wyłącznie wrażenie?
Czym dłużej badała sytuację, tym mocniej hipnotyzujący okazywał się sam dźwięk, jakby z każdym uderzeniem serca coś podpowiadało jej, że zaraz usłyszy coś jeszcze. Coś wyjątkowego, rozjaśniającego całą tajemnicę.
Szum. Stuk. Szept. Czyjś głos? Niedoczekanie. Nim zdołałaby cokolwiek z tego wyróżnić, przez zimno, które pluło jakby z innego wymiaru, przedarł się niewielki obiekt. Prosto w jej oko!
Poczuła ból i pieczenie, jakby spora grudka piasku wślizgnęła się pod wrażliwą powiekę.
Czy wszelkie czyny kierowane mieszanką odwagi i ciekawości były jednak tak samo bezpieczne?
Otwór wydrążony w kamieniu był wąski na grubość smoczego palca, a gdy zbliżyła doń łeb, usłyszała dobywający się z dna świst wiatru. Mogłaby przysiąc, że szpara stanowi wąski tunel do przestrzeni znacznie większej, może nawet zupełnie otwartej. Choć może było to wyłącznie wrażenie?
Czym dłużej badała sytuację, tym mocniej hipnotyzujący okazywał się sam dźwięk, jakby z każdym uderzeniem serca coś podpowiadało jej, że zaraz usłyszy coś jeszcze. Coś wyjątkowego, rozjaśniającego całą tajemnicę.
Szum. Stuk. Szept. Czyjś głos? Niedoczekanie. Nim zdołałaby cokolwiek z tego wyróżnić, przez zimno, które pluło jakby z innego wymiaru, przedarł się niewielki obiekt. Prosto w jej oko!
Poczuła ból i pieczenie, jakby spora grudka piasku wślizgnęła się pod wrażliwą powiekę.
Licznik słów: 164
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Wsłuchiwała się w tajemnicze odgłosy, wydawane jak gdyby przez swego rodzaju wiatr. Wszelakie gwizdanie i świsty sprawiły, że rajska wręcz przykleiła się do otworu, z uwagą wypatrując czegoś interesującego w ciemności drążącej kamień daleko w dół. Dźwięk faktycznie nakazywał jej zatrzymanie łba przy pionowym, okrągłym korytarzyku, mającym swój koniec bądź nie. Gdy już cokolwiek zaczynało się minimalnie odznaczać, a ona już lada moment miała usłyszeć coś innego, poczuła nagły ból. Ślepię w ułamku mrugnięcia rozszerzyło się, a kolejno gwałtownie zamknęło. Poczęło obficie łzawić, by pozbyć się obcego ciała, jakie je uderzyło – a wraz z nim łzami zalało się mimowolnie także drugie, jakby profilaktycznie.
Adeptka jednocześnie odskoczyła w tył, podrywając się na równe łapy, z niemal niesłyszalnym, zaskoczonym jęknięciem wydobywającym się z pyska. Tracąc równowagę, przysiadła na zadzie, unosząc przednią łapę do góry. Dotknęła nią zamkniętego, prawego oka, nieco naciskając na nie. Potarła także oko, co zapewne pogorszyłoby sprawę, jednak zrobiła to odruchowo. Co... zrobiła źle? Może Erycal nie lubił, gdy się gdzieś do niego zaglądało... Ma za swoje, za gapienie się i naruszanie przestrzeni.
– Przepraszam. Nie chciałam... Cię urazić. – odezwała się cicho, głosem drżącym równie jak ona sama. Starała się także spokojnie otworzyć oko i poruszać gałką w różne strony, aby powoli było w stanie dojść do siebie. W końcu mogło być tak, że cokolwiek w nie uderzyło, wydostało się już razem ze łzami i samica poczuje się zaraz lepiej. – Nie chciałam żebyś... się złościł.
Adeptka jednocześnie odskoczyła w tył, podrywając się na równe łapy, z niemal niesłyszalnym, zaskoczonym jęknięciem wydobywającym się z pyska. Tracąc równowagę, przysiadła na zadzie, unosząc przednią łapę do góry. Dotknęła nią zamkniętego, prawego oka, nieco naciskając na nie. Potarła także oko, co zapewne pogorszyłoby sprawę, jednak zrobiła to odruchowo. Co... zrobiła źle? Może Erycal nie lubił, gdy się gdzieś do niego zaglądało... Ma za swoje, za gapienie się i naruszanie przestrzeni.
– Przepraszam. Nie chciałam... Cię urazić. – odezwała się cicho, głosem drżącym równie jak ona sama. Starała się także spokojnie otworzyć oko i poruszać gałką w różne strony, aby powoli było w stanie dojść do siebie. W końcu mogło być tak, że cokolwiek w nie uderzyło, wydostało się już razem ze łzami i samica poczuje się zaraz lepiej. – Nie chciałam żebyś... się złościł.
Licznik słów: 239
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
Chłód nie nasilił się, więc atmosfera wokół piedestału pozostała znajoma. Świst dobywający się z maleńkiego otworu natomiast stopniowo ucichł, znikając wraz z samą szparą, jakby oba zjawiska były jedynie iluzją dla smoczych zmysłów. Czy złudzenie zdołałoby jednak zranić Akanth, bądź utrzymać się złośliwie pod jej powieką? Poruszając gałką, była wręcz pewna, że coś ostrego podrażnia ją w niedostępnym kąciku prawego ślepia. Nie był to paraliżujący ból, ani coś co mogłoby doprowadzić do większych obrażeń, lecz niełatwo byłoby o nim zapomnieć, gdyż przypominał o sobie za każdym razem, gdy poruszała ślepiami.
Co gorsza, gdy zamrugała kilkakrotnie zorientowała się, iż wizja w jej prawym oku jest znacznie słabsza. Wciąż potrafiła na nie patrzeć, lecz musiała bardzo się skupić, aby z ciemności wyróżnić jakikolwiek kształt. Łzy, czy potarcie gałki niestety nie wystarczyły.
– Zachowaj przezorność – apatyczny głos boga rozbrzmiał wokół Ognistej.
– Przejrzysz przez służbę innym – dodał. Wiedziała, że jest to instrukcja, a nie jedynie symboliczny komentarz.
+1 ST do percepcji na wzrok (prawe ślepie boli przy poruszaniu, mocno przyciemniony obraz)
Co gorsza, gdy zamrugała kilkakrotnie zorientowała się, iż wizja w jej prawym oku jest znacznie słabsza. Wciąż potrafiła na nie patrzeć, lecz musiała bardzo się skupić, aby z ciemności wyróżnić jakikolwiek kształt. Łzy, czy potarcie gałki niestety nie wystarczyły.
– Zachowaj przezorność – apatyczny głos boga rozbrzmiał wokół Ognistej.
– Przejrzysz przez służbę innym – dodał. Wiedziała, że jest to instrukcja, a nie jedynie symboliczny komentarz.
+1 ST do percepcji na wzrok (prawe ślepie boli przy poruszaniu, mocno przyciemniony obraz)
Licznik słów: 170
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Krótko mówiąc, gdzieś wewnątrz siebie odrobinę spanikowała. Ślepię bolało, a coś, co znajdowało się w jego kąciku, wcale nie miało zamiaru go opuszczać. Dodatkowo pogorszenie widzenia sprawiło, że obawy zaczęły się pogłębiać. I choć nie bolało mocno, przestraszyła się, że tak już zostanie. Zadrżała, odczuwając skutek gwałtowniejszego poruszenia gałką w jedną ze stron. Przymykając lewe ślepię zauważyła także, że drugie z nich widziało w ciemniejszych, przygaszonych barwach. Nie... To nie były barwy – wszystko zdawało się być przyciemnione, czy posiadało jaskrawy kolor, czy nie.
Zaraz odezwał się znajomy już głos. Swego rodzaju porada dotarła do jej uszu – a być może rozbrzmiała w samym łbie – wraz z towarzyszącą jej wskazówką. Więc... To powinno przejść? Pokiwała łbem, a załzawione w dalszym ciągu ślepia i wyraz pyska zbitego pisklęcia nadawać jej musiały żałosnego wyglądu. Najwidoczniej była to swego rodzaju lekcja. Choć obecnie to bóg zdawał się być dla niej najbliższy, nawet względem niego powinna zachować swego rodzaju dystans, ostrożność. Wszak smok to tylko smok, stworzony również na wzór bogów – a przynajmniej do nich podobny w jakimkolwiek chociażby stopniu.
– Dobrze... Tak zrobię. – odpowiedziała, biorąc nieco głębszy oddech. Otarła ostatnie łzy wierzchem łapy, a spojrzenie utkwiła przed sobą, w piedestale. Chciała dobrać najdogodniejszą pozycję dla swoich oczu, więc wybrała taką całkiem neutralną, by jak najmniej nimi poruszać, choć wiedziała, że było to nieuniknione. Jak widać Erycal wiedział, w jaki sposób najlepiej przypominać o swojej przestrodze. – Dziękuję.
Pożegnała się z bogiem, zabierając swoją pustą już torbę. Muchomor wraz z drewnianą miseczką, w której wciąż znajdował się zimny napar, pozostały na piedestale Patrona Uzdrowicieli.
» zt.
Zaraz odezwał się znajomy już głos. Swego rodzaju porada dotarła do jej uszu – a być może rozbrzmiała w samym łbie – wraz z towarzyszącą jej wskazówką. Więc... To powinno przejść? Pokiwała łbem, a załzawione w dalszym ciągu ślepia i wyraz pyska zbitego pisklęcia nadawać jej musiały żałosnego wyglądu. Najwidoczniej była to swego rodzaju lekcja. Choć obecnie to bóg zdawał się być dla niej najbliższy, nawet względem niego powinna zachować swego rodzaju dystans, ostrożność. Wszak smok to tylko smok, stworzony również na wzór bogów – a przynajmniej do nich podobny w jakimkolwiek chociażby stopniu.
– Dobrze... Tak zrobię. – odpowiedziała, biorąc nieco głębszy oddech. Otarła ostatnie łzy wierzchem łapy, a spojrzenie utkwiła przed sobą, w piedestale. Chciała dobrać najdogodniejszą pozycję dla swoich oczu, więc wybrała taką całkiem neutralną, by jak najmniej nimi poruszać, choć wiedziała, że było to nieuniknione. Jak widać Erycal wiedział, w jaki sposób najlepiej przypominać o swojej przestrodze. – Dziękuję.
Pożegnała się z bogiem, zabierając swoją pustą już torbę. Muchomor wraz z drewnianą miseczką, w której wciąż znajdował się zimny napar, pozostały na piedestale Patrona Uzdrowicieli.
» zt.
Licznik słów: 265
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Po raz kolejny stanęła u progu świątyni, zaraz wchodząc ostrożnie w jej głąb, z rozwagą stawiając każdy krok – zupełnie jak gdyby już nie czuła się tutaj gościem. Dość dawno jej tutaj nie było, nawet nie pamiętała kiedy ostatni raz pojawiła się tutaj na dłużej. Co prawda być może raz czy dwa miała miejsce sytuacja, gdzie weszła do wewnątrz na moment, by ostrożnie oczyścić piedestał z kurzu. Przytłoczona jednak wydarzeniami ostatnich księżyców nie była w stanie zebrać się na to, by powrócić przed piedestał Patrona – czasowo także się przy tym nie wyrabiała. Teraz jednak przyszła, aby mu o wszystkim opowiedzieć, a przez to jednocześnie wytłumaczyć się w pewien sposób. Jeżeli oczywiście zechce jej słuchać.
Podeszła do kamiennej podobizny, gładząc łapą jej powierzchnię. Ciekawe, dlaczego nagle pojawiły się na nim wszystkie te grzyby. Miała nadzieję, że nie zrobiła nic złego, gdy ostatnim razem złożyła Erycalowi wizytę. Przetarła tym samym drobny pyłek, jaki znalazł się na piedestale, po czym najzwyczajniej przed nim usiadła, przez chwilę nic nie mówiąc. Zbierała myśli, a dopiero na końcu przełknęła cicho ślinę i odezwała się.
– Chciałabym wiedzieć, że nie gniewasz się za bardzo za znikome odwiedziny w ostatnim czasie... – zaczęła po części żartobliwie, wzdychając przy tym cicho. Domyślać mogła się, że bóg wiedział o tym, o czym chciał wiedzieć, jeśli chodziło o życie smoków. Nie wiedziała w końcu, jak daleko sięgała moc jego czy pozostałych bóstw – wolała więc bezpieczniejszą opcję do wyboru, jeśli chodziło o własne przekonania. – Bardzo... Bardzo dużo się wydarzyło, wiesz?
A przynajmniej dla niej znaczyło to wiele. Pierzaste ciało zadrżało subtelnie, gdy Kleryczka wspominała wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w jej życiu całkiem niedawno. Strachliwe serce wystawione zostało na wielką próbę, musząc zmierzyć się jednocześnie z czyimś odejściem, nowymi obowiązkami, a także tuż po tym zjawieniem się dwóch piskląt, którymi winna była się zaopiekować. Zmrużyła odrobinę ślepia, ignorując towarzyszący temu dyskomfort. Kłucie w kąciku oka wciąż przypominało jej o zachowaniu ostrożności, aż nadto.
– Przede wszystkim udało mi się już wyleczyć kilka smoków, coraz pewniej czuję się z używaniem ziół i własnej maddary do niesienia pomocy. Jestem także w trakcie przenoszenia wszystkiego z groty ojca do swojej własnej. To nic takiego, ale jeśli zechciałbyś być gościem, chętnie Cię przyjmę. – uśmiechnęła się niemal niewidocznie. Nie wiedziała, czy bóg jest w stanie w ogóle skorzystać z takiej propozycji, a także jak miałoby to w ogóle wyglądać. Ona jednak ciągle odwiedzała jego, więc skoro role miałyby się pewnego dnia odwrócić – Szklista nie miałaby nic przeciwko temu. Zaraz jednak nieśmiała, pozytywna ekspresja zniknęła z jej pyska, a sama mówiąca zamilkła na chwilę. Kolejne westchnięcie wydobyło się z jej piersi. – Co do ojca... Najpewniej nigdy więcej go nie zobaczę. Odszedł jakiś czas temu w swoje strony, jak wiem z listu, który zostawił dla Przywódczyni. Nie pożegnał się, nie pozostawił dla mnie żadnych wyjaśnień. Wiem, że byłam znajdą, ale... Zabolało to, że zostawił mnie samą bez słowa.
Jej głos stopniowo cichł drżąc odrobinę, a sama Akanth zaczęła także mrugać nieco szybciej, by pozbyć się łez zbierających się w kącikach ślepi. W jednym momencie poczuła się nawet głupio, przedstawiając scenki z szarego, smoczego życia bogu, który nie dość, że najpewniej wiedział o tym wszystkim, to jeszcze zdawał sobie sprawę, jak przewrotne to potrafi być i nie było potrzeby, by słuchał o tym od młódki. Ta jednak jedynie boskiej energii ufała na tyle, by zwierzyć się z tego, co sama czuła. W najgorszym wypadku zaschnie jej w gardle po długim monologu, a w końcu wróci do swojej groty, żegnając się z Erycalem uprzednio.
– Do tego m-mam jeszcze trochę trudności. Spotkałam na granicy nieprzytomne pisklę, ma na imię Tłuszcz. Zabrałam go ledwie do swojej groty i pomogłam, jak umiałam. Teraz uczy się tego, jak żyć w naszym stadzie. – opowiedziała krótko o bezskrzydłym samczyku. Miała jednak jeszcze jedno zmartwienie, najświeższe z nich wszystkich. Najbardziej nie wiedziała, jak się za to zabrać. – Znalazłam też jajo. Bałam się, że jest już za późno... Ale wykluła się z niego samiczka. Jest n-naprawdę urocza, ale boję się, jak sobie poradzę. Pisklęta to... trudna sprawa.
Pierzasta znów przerwała na chwilę, gdy zaschło jej w gardle tak, jak się spodziewała. Emocjonalność nie pozwoliła wpłynąć pozytywnie na zatrzymanie wyznania, a gdy rajska otworzyła pysk, było za późno.
– Przepraszam, że to Tobie żalę się z tego wszystkiego. Spędziłam tutaj sporo czasu, nawet kiedy nie miałam okazji rozmawiać z Tobą za często. Nie wiem, komu innemu miałabym na tyle zaufać. Co prawda mam swoje stado, bardzo ich szanuję i chcę dla nich jak najlepiej, dlatego im pomagam, ale to nie to samo, co bliski przyjaciel. Widzę go w Tobie. – zdawała sobie sprawę, jak głupio może brzmieć w tej chwili. Przymknęła więc oczy, by otworzyć je dopiero wtedy, kiedy spojrzenie palisandrowych tęczówek skierowane zostałoby ku piedestałowi. – Jestem Twoim przyjacielem, Erycalu?
» modlitwa do Erycala.
Podeszła do kamiennej podobizny, gładząc łapą jej powierzchnię. Ciekawe, dlaczego nagle pojawiły się na nim wszystkie te grzyby. Miała nadzieję, że nie zrobiła nic złego, gdy ostatnim razem złożyła Erycalowi wizytę. Przetarła tym samym drobny pyłek, jaki znalazł się na piedestale, po czym najzwyczajniej przed nim usiadła, przez chwilę nic nie mówiąc. Zbierała myśli, a dopiero na końcu przełknęła cicho ślinę i odezwała się.
– Chciałabym wiedzieć, że nie gniewasz się za bardzo za znikome odwiedziny w ostatnim czasie... – zaczęła po części żartobliwie, wzdychając przy tym cicho. Domyślać mogła się, że bóg wiedział o tym, o czym chciał wiedzieć, jeśli chodziło o życie smoków. Nie wiedziała w końcu, jak daleko sięgała moc jego czy pozostałych bóstw – wolała więc bezpieczniejszą opcję do wyboru, jeśli chodziło o własne przekonania. – Bardzo... Bardzo dużo się wydarzyło, wiesz?
A przynajmniej dla niej znaczyło to wiele. Pierzaste ciało zadrżało subtelnie, gdy Kleryczka wspominała wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w jej życiu całkiem niedawno. Strachliwe serce wystawione zostało na wielką próbę, musząc zmierzyć się jednocześnie z czyimś odejściem, nowymi obowiązkami, a także tuż po tym zjawieniem się dwóch piskląt, którymi winna była się zaopiekować. Zmrużyła odrobinę ślepia, ignorując towarzyszący temu dyskomfort. Kłucie w kąciku oka wciąż przypominało jej o zachowaniu ostrożności, aż nadto.
– Przede wszystkim udało mi się już wyleczyć kilka smoków, coraz pewniej czuję się z używaniem ziół i własnej maddary do niesienia pomocy. Jestem także w trakcie przenoszenia wszystkiego z groty ojca do swojej własnej. To nic takiego, ale jeśli zechciałbyś być gościem, chętnie Cię przyjmę. – uśmiechnęła się niemal niewidocznie. Nie wiedziała, czy bóg jest w stanie w ogóle skorzystać z takiej propozycji, a także jak miałoby to w ogóle wyglądać. Ona jednak ciągle odwiedzała jego, więc skoro role miałyby się pewnego dnia odwrócić – Szklista nie miałaby nic przeciwko temu. Zaraz jednak nieśmiała, pozytywna ekspresja zniknęła z jej pyska, a sama mówiąca zamilkła na chwilę. Kolejne westchnięcie wydobyło się z jej piersi. – Co do ojca... Najpewniej nigdy więcej go nie zobaczę. Odszedł jakiś czas temu w swoje strony, jak wiem z listu, który zostawił dla Przywódczyni. Nie pożegnał się, nie pozostawił dla mnie żadnych wyjaśnień. Wiem, że byłam znajdą, ale... Zabolało to, że zostawił mnie samą bez słowa.
Jej głos stopniowo cichł drżąc odrobinę, a sama Akanth zaczęła także mrugać nieco szybciej, by pozbyć się łez zbierających się w kącikach ślepi. W jednym momencie poczuła się nawet głupio, przedstawiając scenki z szarego, smoczego życia bogu, który nie dość, że najpewniej wiedział o tym wszystkim, to jeszcze zdawał sobie sprawę, jak przewrotne to potrafi być i nie było potrzeby, by słuchał o tym od młódki. Ta jednak jedynie boskiej energii ufała na tyle, by zwierzyć się z tego, co sama czuła. W najgorszym wypadku zaschnie jej w gardle po długim monologu, a w końcu wróci do swojej groty, żegnając się z Erycalem uprzednio.
– Do tego m-mam jeszcze trochę trudności. Spotkałam na granicy nieprzytomne pisklę, ma na imię Tłuszcz. Zabrałam go ledwie do swojej groty i pomogłam, jak umiałam. Teraz uczy się tego, jak żyć w naszym stadzie. – opowiedziała krótko o bezskrzydłym samczyku. Miała jednak jeszcze jedno zmartwienie, najświeższe z nich wszystkich. Najbardziej nie wiedziała, jak się za to zabrać. – Znalazłam też jajo. Bałam się, że jest już za późno... Ale wykluła się z niego samiczka. Jest n-naprawdę urocza, ale boję się, jak sobie poradzę. Pisklęta to... trudna sprawa.
Pierzasta znów przerwała na chwilę, gdy zaschło jej w gardle tak, jak się spodziewała. Emocjonalność nie pozwoliła wpłynąć pozytywnie na zatrzymanie wyznania, a gdy rajska otworzyła pysk, było za późno.
– Przepraszam, że to Tobie żalę się z tego wszystkiego. Spędziłam tutaj sporo czasu, nawet kiedy nie miałam okazji rozmawiać z Tobą za często. Nie wiem, komu innemu miałabym na tyle zaufać. Co prawda mam swoje stado, bardzo ich szanuję i chcę dla nich jak najlepiej, dlatego im pomagam, ale to nie to samo, co bliski przyjaciel. Widzę go w Tobie. – zdawała sobie sprawę, jak głupio może brzmieć w tej chwili. Przymknęła więc oczy, by otworzyć je dopiero wtedy, kiedy spojrzenie palisandrowych tęczówek skierowane zostałoby ku piedestałowi. – Jestem Twoim przyjacielem, Erycalu?
» modlitwa do Erycala.
Licznik słów: 804
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
Nic nie wskazywało na to, iż ktokolwiek słucha, lecz jak dotąd Akanth nie przeszkadzało to w nawiązywaniu połączenia z bogiem. Wiara opierała się zresztą na zaufaniu, nawet gdy wokół nie było żadnych znaków.
Łzy, które w pewnym momencie zalśniły w kącikach jej ślepi, wydały się chłodniejsze niż zazwyczaj. W pierwszej chwili nie było to szczególnie zauważalne, lecz z dalszymi słowami, młoda miała wrażenie jakby na krawędziach gromadziło się coraz więcej słonej cieczy, która kłuje ją zimnem. Zamrugawszy w odruchu zdołała w końcu uwolnić łzy, które ześlizgnęły się z jej pierzastych policzków, zostawiając za sobą dziwne wrażenie ciężkości. Gdy spadły na ziemię, przybrały formę maleńkich kryształków, choć utrzymały się w ten sposób jedynie chwilę, nim znów nie stopniały . Nie było to jednak wszystko, bowiem oczy niespodziewanie zaczęły produkować jeszcze więcej i więcej lśniących kropel, jakby sama boska energia zmuszała ją do płaczu. Była to czysto fizyczna, niezależna od jej woli reakcja, choć jej emocje pozostały nietknięte.
O ile było to niekomfortowe doświadczenie, zwłaszcza że w pewnym momencie woda uczyniła jej wizję zupełnie rozmytą, miała wrażenie że z każdym kolejnym mrugnięciem, ból w prawym ślepiu zaczyna ustępować. Chwilę później, gdy jej oczy wypłakały już dość, zapiekły tymczasowym, regenerującym gorącem, a widziany obraz wyostrzył się.
– Jesteś obserwowana – rzekł znajomy, pozbawiony emocji głos. Ni zaprzeczając, ni potwierdzając.
–
Łzy, które w pewnym momencie zalśniły w kącikach jej ślepi, wydały się chłodniejsze niż zazwyczaj. W pierwszej chwili nie było to szczególnie zauważalne, lecz z dalszymi słowami, młoda miała wrażenie jakby na krawędziach gromadziło się coraz więcej słonej cieczy, która kłuje ją zimnem. Zamrugawszy w odruchu zdołała w końcu uwolnić łzy, które ześlizgnęły się z jej pierzastych policzków, zostawiając za sobą dziwne wrażenie ciężkości. Gdy spadły na ziemię, przybrały formę maleńkich kryształków, choć utrzymały się w ten sposób jedynie chwilę, nim znów nie stopniały . Nie było to jednak wszystko, bowiem oczy niespodziewanie zaczęły produkować jeszcze więcej i więcej lśniących kropel, jakby sama boska energia zmuszała ją do płaczu. Była to czysto fizyczna, niezależna od jej woli reakcja, choć jej emocje pozostały nietknięte.
O ile było to niekomfortowe doświadczenie, zwłaszcza że w pewnym momencie woda uczyniła jej wizję zupełnie rozmytą, miała wrażenie że z każdym kolejnym mrugnięciem, ból w prawym ślepiu zaczyna ustępować. Chwilę później, gdy jej oczy wypłakały już dość, zapiekły tymczasowym, regenerującym gorącem, a widziany obraz wyostrzył się.
– Jesteś obserwowana – rzekł znajomy, pozbawiony emocji głos. Ni zaprzeczając, ni potwierdzając.
–
Licznik słów: 217
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Impresja Niebytu
- Piastun Słońca
Jaskier
- Posty: 400
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:25
- Stado: Słońca
- Płeć: Samica
- Wzrost: 145
- Księżyce: 137
- Rasa: Rajska
- Kompani

A: S: 2| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,Prs,B,L,Skr,Pł,Śl,MA,MO,A,O:1| MP,Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry Węch; Szczęściarz; Znawca roślin; Magiczny śpiew; Opiekun
Choć całej tej sytuacji nie towarzyszyło najmniejsze nawet łkanie, obfity we łzy płacz towarzyszył samicy przy każdym słowie. Mrugała powoli, nie mając innego wyjścia, aniżeli pozwolić chłodnym, błyszczącym łzom na płynięcie w dół jej policzków, by kolejno opaść na posadzkę, jaką miała pomiędzy łapami. By im to ułatwić i nie powodować zalegania ich na jej pysku, opuściła nieco łeb, jak gdyby w pokornym geście uniżoności. Przyglądała się, póki mogła, zalegającym na gruncie niby lodowym kryształkom. Nie mówiła nic, posłusznie jedynie uwalniając spod przymrużonych powiek niekontrolowane pokłady łez, zostawiające za sobą niewidoczny ślad na żółtych piórach jej policzków. Zaraz przestała widzieć nie tylko lodowe kropelki, ale także własne łapy i cokolwiek, co znajdowało się wokół. Płakała więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. Tajemnicza aura i chłód łez, a także zanikający ból ślepia jasno wskazywały na działanie boskiej mocy. Choć ograniczona wizja i zimno otaczające jej oczy mogły być niekomfortowe, tak do samych łez utrudniających normalne widzenie zdołała już przywyknąć. Najwidoczniej wybór imienia był wyborem trafnym. Szklista Łuska. Tak, jak szkliste były łzy, które bardzo często ozdabiały jej ślepia.
Kiedy zjawisko to ustąpiło, Akanth zamrugała ponownie, dla upewnienia się, iż istotnie widzi już całkiem normalnie. Ciche westchnięcie umknęło z jej pyska, gdy ku zdziwieniu Kleryczki, nawet poruszanie ślepiami nie wywoływało już żadnego dyskomfortu. Podziękowała cicho, a zaraz skupiła się na tym, co usłyszała od Erycala. Słowa te nie stanowiły jednoznacznej odpowiedzi, a ona sama nie wiedziała, jak ma je rozumieć. Być może potraktowanie tego jako potwierdzenie byłoby niepotrzebnym narzucaniem się albo świadczyłoby o narcystycznych zapędach zakładających przyjaźń z bogiem nawet wtedy, kiedy ten nie twierdził, że miała ona miejsce?
– Co to oznacza?
Uwadze młódki nie umknęły także wspomniane już grzyby, porastające piedestał. O nie także miała ochotę zapytać. Nie chciała, by powiązane były z nią w negatywny sposób. Miała nadzieję także, że nikomu nie zrobią krzywdy, na wypadek, jeśli jakiekolwiek pisklę miałoby odnaleźć je i powtórzyć czyn Ognistej. Przez łeb przemknęły jej słowa Strażnika. Naprawdę pomyślała o krzywdzie przed piedestałem zaufanego boga, jaka dodatkowo płynąć miałaby z jego łap? Przymknęła ślepia, gdy momentalnie odczuła wstyd. Nie mogło tak być. Bóstwa dbały o smoki, które miały w opiece, a z Erycalem nie mogło być inaczej. Musiało istnieć wyjaśnienie, dla którego muchomory pojawiły się tutaj w takiej ilości.
Prawda?
Otwierając oczy, ponownie spojrzała na piedestał. Nie wiedziała, gdzie indziej miałaby patrzeć, kiedy zwracała się do boga. Wizualnie go tutaj nie było, pozostawał więc rajskiej posąg, jaki miał odzwierciedlać smoczą postać.
– I dlaczego Twój piedestał porosły muchomory? – pytanie echem odbiło się od otaczających pierzastą i piedestał ścian. I choć naprawdę nie chciała wyjść na myślącą o sobie duszę, uczuła potrzebę zadania jeszcze jednego pytania. Nie byłaby w stanie nie wiedzieć, toteż z niepewności ściszyła nieco głos, zanim ponownie się odezwała. – Czy ma to związek ze mną?
Kiedy zjawisko to ustąpiło, Akanth zamrugała ponownie, dla upewnienia się, iż istotnie widzi już całkiem normalnie. Ciche westchnięcie umknęło z jej pyska, gdy ku zdziwieniu Kleryczki, nawet poruszanie ślepiami nie wywoływało już żadnego dyskomfortu. Podziękowała cicho, a zaraz skupiła się na tym, co usłyszała od Erycala. Słowa te nie stanowiły jednoznacznej odpowiedzi, a ona sama nie wiedziała, jak ma je rozumieć. Być może potraktowanie tego jako potwierdzenie byłoby niepotrzebnym narzucaniem się albo świadczyłoby o narcystycznych zapędach zakładających przyjaźń z bogiem nawet wtedy, kiedy ten nie twierdził, że miała ona miejsce?
– Co to oznacza?
Uwadze młódki nie umknęły także wspomniane już grzyby, porastające piedestał. O nie także miała ochotę zapytać. Nie chciała, by powiązane były z nią w negatywny sposób. Miała nadzieję także, że nikomu nie zrobią krzywdy, na wypadek, jeśli jakiekolwiek pisklę miałoby odnaleźć je i powtórzyć czyn Ognistej. Przez łeb przemknęły jej słowa Strażnika. Naprawdę pomyślała o krzywdzie przed piedestałem zaufanego boga, jaka dodatkowo płynąć miałaby z jego łap? Przymknęła ślepia, gdy momentalnie odczuła wstyd. Nie mogło tak być. Bóstwa dbały o smoki, które miały w opiece, a z Erycalem nie mogło być inaczej. Musiało istnieć wyjaśnienie, dla którego muchomory pojawiły się tutaj w takiej ilości.
Prawda?
Otwierając oczy, ponownie spojrzała na piedestał. Nie wiedziała, gdzie indziej miałaby patrzeć, kiedy zwracała się do boga. Wizualnie go tutaj nie było, pozostawał więc rajskiej posąg, jaki miał odzwierciedlać smoczą postać.
– I dlaczego Twój piedestał porosły muchomory? – pytanie echem odbiło się od otaczających pierzastą i piedestał ścian. I choć naprawdę nie chciała wyjść na myślącą o sobie duszę, uczuła potrzebę zadania jeszcze jednego pytania. Nie byłaby w stanie nie wiedzieć, toteż z niepewności ściszyła nieco głos, zanim ponownie się odezwała. – Czy ma to związek ze mną?
Licznik słów: 463
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
wiecznie młody › brak kary +2 ST po 110 księżycu.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
ostry węch › dodatkowa kość Percepcji – zwierzyna, mniejsze pożywienie.
szczęściarz › 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tyg. – xx.xx
● Kalectwa › dodatkowa para skrzydeł – 5/4 pożywienia do osiągnięcia sytości.
W cierpliwości młodej Ognistej było coś godnego podziwu. Mimo wątpliwości, przekonywała samą siebie iż dostateczne zaufanie w boską dobroć pozwoli jej go zrozumieć. Kto wie, być może w jej podejściu kryła się jakaś racja, choć użyteczność i skalę tego zjawiska musiała już ocenić samodzielnie. Erycal nie odpowiadał na jej pytania, a jego ledwie wyczuwalna energia zdawała się również gdzieś umykać. Czy mogło być tak jak myślała? Czy uraziła go swoją natarczywością?
Jeden z muchomorów zdobiących samą krawędź piedestału zachwiał się nagle i jakby pozbawiony korzeni, runął na ziemię. Żaden inny grzyb nie wyglądał na poruszony, a i ten mimo nagłej ucieczki od swych pobratymców, wydawał się normalny. A przynajmniej na tyle, na ile grzyb wyrastający z kamienia mógł być.
Jeden z muchomorów zdobiących samą krawędź piedestału zachwiał się nagle i jakby pozbawiony korzeni, runął na ziemię. Żaden inny grzyb nie wyglądał na poruszony, a i ten mimo nagłej ucieczki od swych pobratymców, wydawał się normalny. A przynajmniej na tyle, na ile grzyb wyrastający z kamienia mógł być.
Licznik słów: 119
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!













