A: S: 1| W: 3| Z: 4| M: 5| P: 3| A: 3
U: B,Pł,W,Prs,O,A,Kż,Śl,Skr, MA,MO: 1| L,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Boski ulubieniec, Szczęściarz, Zielarz, Wybraniec bogów, Otoczony
Oj... jakoś jej nie wierzył. Głównie przez wzgląd na to, że Niewinne Żarciki były jego własną wymówką. Prostą przykrywką. Mówił co myślał, szczerze, niekiedy boleśnie, lecz żeby obrócić kota ogonem i odwieść koślawe spojrzenia od własnego lica, zaczynał się śmiać. Przecież nie mówił poważnie! On, takie bzdury? Oczywiście, że nie! Co najwyżej miał bardzo specyficzne poczucie humoru. Mhh. Przymrużył oliwkowe ślepia, zezując ukradkiem na potarganą przez [mention]Różane Wino[/mention] grzywkę. Dmuchnął w smętnie zwisający kosmyk. Wchodził mu do oczu.
Chciał zaoponować - ponownie zresztą. Przecież nie byłby na tym polowaniu sam. Miałby mentorkę za którą by podążał, nauka niczym nie różniąca się od lotu, czy biegania! Ale ugryzł się w język. Wiedział bowiem, że nic nie wskóra i jego zapał do bardziej ryzykownych środków nauczania był.... hm. Nieodpowiedni, jak widać.
Coś nagle... coś nagle jednak kliknęło z tyłu jego głowy. Poruszył prawym uchem. Lewym.
– To jak tato uczył się leczenia? Grzebał w bebechach myszy i saren? – Poniekąd to sobie wyobraził. Poniekąd uznał to za coś... ciekawego. Mógłby najpierw upolować łosia, a później przeprowadzić na nim Sekcję. Czy poznanie budowy każdego żywego organizmu nie byłoby ciekawym przedsięwzięciem? Czy wynalezienie nowych leków i specyfików mniej przyjaznych życiu nie byłoby odkrywcze? Być może Goździk właśnie teraz, zupełnie nieświadomie, całkowicie zmieniła plany na przyszłość wciąż chłonącego wszystko syna.
Spojrzał na nią z zaciekawieniem. Tak czy owak, niezależnie od przyszłej decyzji, jaką podejmie na ceremonii, polowanie będzie dla niego podstawą. Czy to do wyżywienia stada, czy też... innych spraw. Słuch miał po matce, to pewne. Wyrazisty, wrażliwy, niekiedy aż nazbyt, w związku z czym odrobinę przeszkadzał, lecz był z niego dumny. Usłyszy zarówno zwierzynę, jak i czyhające na niego niebezpieczeństwo.
– Hmpf – fuknął – spróbuję. – Zwierzę mogło być jednak małe, wszak... Goździk miała na myśli buszującą w liściach mysz, nieprawdaż? Żadnego innego stworzenia tu przecież nie było.
Zeskoczył z powalonego konaru i nadstawił uszu, pochyliwszy przed tym łeb. Nos miał nieopodal traw. Wyłapywał nim zapachy, które mogły nagromadzić się wśród źdźbeł. Podążał przede wszystkim za nim, bowiem żadne odstające od normy dźwięki go nie sięgnęły. Poczuł delikatną, słodką woń, przypominającą kwiaty rosnące w ich wiecznie zielonym ogrodzie. Być może niedawno tu rósł, lecz został zerwany. Kwaśne. Gorzkie. Mdłe. Zielone rośliny nie oferowały szczególnie kojących doznań. W końcu coś ostrego, co musnęło jego kufę wraz z delikatnym uderzeniem wiatru, pod którego prąd się udał - tylko po to, aby natrafić na odciśnięte w błocie ślady łap. Zapach zwierzęcia zmieszany był z wilgocią, w związku z czym ciężko osiadał na smoczym podniebieniu.
Dwa mniejsze. Łasica, kuna, może żbik, zając... szop? Cofnął się o krok, dostrzegając kolejne dwa, podłużne i tym samym zawężające wybór do zająca. Tudzież królika. Akurat to nie było szczególnie trudne do odgadnięcia. Gorzej by mu poszło przy racicach, jako że te były do siebie podobne. Nieważne.
– Zając albo królik. Sądzę, że jeden – rzekł do matki, nim nie ruszył za śladami.
Odciski prowadziły na południowy wschód, co potwierdził również dmący z tamtejszych okolic wiatr, nisko nad ziemią niosący podobną woń do tej, jaką odnalazł przy błocie. Ruszył za nią, z łbem zwieszonym nisko, co by nie zatracić tej transparentnej nici, mającej doprowadzić go do celu. Skrzydła musiał przytulić mocno do ciała, a brzuch niemalże wciągnąć, coby zmieścić się między niektórymi drzewami. Kluczył wśród nich, szukał odpowiedniej drogi, niekiedy musiał porzucić odciski zajęczych łap, aby obejść przeszkody dookoła - i wrócić na szlak za zapachem.
Przystanął na chwilę w miejscu. Zamilkł, wstrzymał oddech. Zastrzygł uszami, chcąc wychwycić jakąś nieprawidłowość, lecz nic takiego nie miało miejsca, w związku z czym miał ochotę rzucić jakimś mięsem w ramach zobrazowania swej irytacji. Wziął jednak głęboki wdech, nie sugerując się potencjalną porażką. Rozejrzał się dookoła, próbując dostrzec, gdzie skierowane były odciski łapek - to wtedy na szaroburym, zielonkawym tle leśnej ściółki zauważył kontrastujące kępki białej, nieco wilgotnej sierści i to tuż obok nich były kolejne ślady. Kierowały się na południe. Nie, chwila moment, na wschód. Znaczy... i tu i tu. Zamrugał. Powęszył. Posłuchał.
– Ślady się mieszają. Niektóre prowadzą na południe, ale powietrze nie niesie zapachu, może są stare i zwietrzałe. Na wschód są kolejne. Pachną świeżo. Wciąż... to chyba tylko jedno zwierzę. – Pokręcił głową na boki, niekoniecznie wiedząc, jaką decyzję powinien podjąć. To znaczy... poniekąd wiedział. Poszedłby na wschód, tam, gdzie zapach był świeższy, niezależnie od tego, ile odcisków łap znajdowało się wszędzie dookoła.
Licznik słów: 721
Boski Ulubieniec ::
Darmowe błogosławieństwo. Ostatnie użycie: wrzesień.
Szczęściarz ::
1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie. Ostatnie użycie: 10-04.
Zielarz ::
+2 szt do zbiorów ziół smoka i kompanów.
Wybraniec Bogów ::
Raz na tydzień leczenia/wyprawę +1 sukces. Jeśli użyte do MA, kara +2 ST.
Otoczony ::
Możliwość walki z dodatkowym przeciwnikiem za cenę +1 ST.
– – – – – – – – – – –
Błysk przyszłości :: Ostatnie użycie: nn.nn.
Kryształ zielarza :: +1 szt do zbiorów ziół smoka i kompanów.
– – – – – – – – – – –
◂Jormungand▸
Żywiołak Ziemi (wąż) | | ◂Haefnir▸
Niedźwiedź Polarny |
| S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1 | | S: 2| W: 1| Z: 1| M:1| P: 2| A: 1 |
| A, O, Skr, Śl: 1 | | B, Pł, Skr, Śl, A, O: 1 |