OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Khan za to był niewzruszony. Gdyby nie losowy przypadek, zapewniłby samice, ze ma dużo czasu i nigdzie nie ruszyłby swojego wielkiego cielska tak długo, aż rzeczywiście nie znudzi mu się leżenie na miękkim futrze. Właściwie... gdyby tak wyściełać sobie taką skórką legowisko? Krwawe myśli przerwała mu uderzająca go w głowę gałąź. Zaskoczony poderwał łeb nieprzyjemnie szurając zębiskami po skórze Niezdecydowanej i spojrzał do góry. Kropla deszczu wpadła mu do oka więc parsknął zirytowany. Piękna pogoda, nie ma co! Za chwilę jednak do nosa dotarł mu znajomy zapach zajęczego mięsa. O tak... doskonale wiedział z czym się to wiąże.– Plugawy – warknął i zsunął się z kleryczki rzucając uważne spojrzenia na lewo i prawo – Czujesz to, nie? Znów ktoś dybie na smoki, ale są idiotami jeśli sadzą, że damy się nabrać na te same sztuczki... – Mamrotał charkliwie bardziej do siebie niż do niej. Starał się odnaleźć źródło zapachu żeby w miarę możliwości jak najszybciej wyeliminować potencjalne zagrożenie.

















