OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Każdy ból prędzej czy później minie. Choć czasami dzieje się to dopiero w chwili śmierci.Słuchał Keezheekoni uważnie i nie przerywał jej, jedynie potakując nieznacznie łbem na jej kolejne słowa. Być może dlatego, iż dziwnie się czuł, gdy drugi smok zupełnie nie zabierał głosu – młoda, jak dotąd bardzo cicha, wreszcie zebrała się na dłuższą wypowiedź, czarnołuski zaś chciał poznać ją dzięki temu choć trochę bardziej. Choć dzielna, była też bardzo skryta i nie do końca wiedział, jak powinien wobec niej się zachowywać, dopiero teraz de facto otrzymał od córki Ankai jakąś wskazówkę. A może nie...?
– W przypadku ognia warto dodatkowo zwrócić uwagę, aby materiał był odporny na zmiany temperatur – rzekł, obserwując uważnie fioletowołuską. – Reszta... mniej więcej się zgadza. Istnieje wiele sposobów radzenia sobie z różnymi zagrożeniami i słusznie zauważyłaś, iż przykłady nie były konkretne. Także dlatego, iż wszystkich rodzajów ataku nie da się przewidzieć – podkreślił, nie spuszczając wzroku z młodej. – O ile jeszcze wojownicy mają względnie przewidywalny wachlarz zagrań, o tyle czarodziejów ogranicza tylko wyobraźnia. Nie da przygotować na wszystko... ale da się przygotować na najczęstsze podejścia -zaznaczył, nabierając powietrza. I nawet lekko się uśmiechnął.
– Teoretyczna lekcja, oprócz chwili odpoczynku, miała konkretny cel – dodał. – Otóż atak ma to do siebie, iż czasem można pozwolić na finezję, na oryginalność, na skomplikowane, złożone uderzenie, które w taki czy inny sposób zaskoczy przeciwnika. Z obroną jest inaczej; obrona ma być przede wszystkim skuteczna. Przeciwnik nie będzie dawał ci czasu ani pytał, czy czujesz się gotowa; wymysły muszą działać automatycznie, najlepiej opracować je sobie w głowie jeszcze zanim dojdzie do ataku. I temu właśnie służy to ćwiczenie: żebyś podczas starcia z prawdziwym przeciwnikiem nie musiała się przez pół dnia zastanawiać, co zrobić, żebyś miała gotowy schemat. Niegłupie jest powtórzenie tego także w przypadku ataków fizycznych – zaznaczył i nawet mrugnął ślepiem porozumiewawczo. – A teraz... sprawdzimy, czy teorię umiesz przełożyć na praktykę! – zakrzyknął... i już z jego ciała płynęła maddara!
Oto był niedźwiedź – wielki prawie jak smok, potężny, o brązowym, długim futrze i wielkich, czterech łapach zwieńczonych potężnymi pazurami. Bestia pojawiła się około trzech czwartych ogona od boku Keezheekoni; ryknęła głośno i natychmiast rzuciła się na młodą! Wyciągnęła swoje kapy wprost ku jej szyi, wprost ku gardzieli, aby na tej gardzieli zacisnąć się z całej siły! Ciekawe, czy młoda była na coś takiego gotowa...?














