Samiczka uśmiechnęła się z zadowoleniem, które wręcz zdawało się skraplać na złocisto karminowych łuskach i skapywać na ziemię rozpromienionymi kropelkami, kiedy jej zaklęcie pojawiło się niemal natychmiast, gdy tylko przelała weń energię. To było cudowne, tak jak wtedy, gdy uczyła się zwykłych zaklęć iluzorycznych. Poczucie potęgi i mocy. Miała nie tylko gibkie ciało, ale i prężny umysł. Mogłaby osiągnąć wszystko, wiedziała to, dlatego zawsze dążyła do perfekcji. Stanie się kimś i nikt nigdy więcej jej nie porzuci. Każdy będzie łaknął jej towarzystwa, rady, wsparcia, skorzystania z możliwości kąpania się w jej blasku!
A potem? Potem pojawiło się coś jeszcze bardziej cudownego. Zaklęcie ofensywne, kamienny karminowy kolec. Ciekawa obrony samca, chciwie przyglądała się temu, jak jego pysk uzyskuje wyraz skupienia, a potem pojawiła się błona, która tak po prostu odbiła ten idealny kolec! Zdusiła jęknięcie zawodu, które zrodziło się w jej gardle. Nie spodziewała się w sobie takich uczuć. Ale pokusa dostrzeżenia raz jeszcze tej magicznej, czerwonej ambrozji działała na nią wręcz ogłupiająco. Może stąd ten zawód?
Jeden z kącików warg smoczycy uniósł się nieznacznie, gdy usłyszała jego słowa. Skrzydła zaszemrały, gdy mimowolnie wypięła nieco złocistą pierś do przodu.
A potem dostrzegła wirowanie mocy samca, podmuch ciepła.
Zareagowała od razu, wyczuwając jego zamiary, te nieprzyjemne wibracje obcej energii.
Wyobraziła sobie, jak pół ogona przed nią z ziemi odrywa się wszelka wilgoć. Wypływała z gleby, roślinności, wzbijając się w górę, niczym migotliwy, przejrzysty płaszcz. Tarcza, czy też ściana wody z sykiem i szumem wzbiła się w górę, przybierając koliste krawędzie, osłaniające cały jej przód, nie tylko łapy, ale pierś, szyję, pysk i łeb. Bariera miała być wyższa od niej o jakieś pięć szponów, tak dla bezpieczeństwa i szersza o trzy. Nie była pewna dokładnego kierunku prócz tego, że atak pojawiał się przed nią. Przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie?
Bariera wody miała grubość jakichś dwóch szponów. Falowała nieustannie, marszczyła się, delikatnie się dokształcała, a w przejrzystej cieczy można było dostrzec drobinki piasku, korzenie roślin, a nawet kilka zbłądzonych robaczków, gdy wilgoć została wyciągnięta z otaczającego ją otoczenia. Promienie światła przepływały przez taflę, rzucając na smoczycę migotliwe refleksy. W powietrzu wyczuwało się zapach wilgotnej gleby. Woda wirowała od prawej do lewej pod ciągłym ciśnieniem, sprawiając, że zyskiwała wręcz twardość kamienia. To tak, jakby wpaść do wody z ogromnych odległości. Wtedy niegroźna z pozoru ciecz mogłaby połamać kończyny. Zadaniem bariery było zatrzymać ognisty pocisk na sobie, ugasić go swa wilgocią, rozerwać na strzępki, aby ogień stał się nicością. Przelała Maddarę w zaklęcie. Odczekała chwilę, aż kula nie zniknęła, a następnie odcięła dopływ Maddary do zaklęcia. ściana wody zafalowała, a następnie z szumem i pluskiem opadła na ziemię, gdzie wsiąkła w zatrważającym tempie, jakby spragniona ziemia łykała łapczywie to, co wydarto z jej trzewi.
Ale nie czekała, również chciała zaatakować... O tak.
Wyobraziła sobie zatem, jak wilgoć w powietrzu otaczającym samca nagle się schładza w promieniu ogona wokół niego. Powietrze miało również się ochłodzić, ale przede wszystkim wilgoć sprawiając, że woda zamieniła się w ostre, lodowate drobinki wirujące w blasku ognistej kuli. Drobinki te wzmocniła tak, aby stały się twardsze, aby nie rozpuszczały się pod dotykiem ciepła. Chciała, aby samiec, który oddychał tym wilgotnym, teraz skrystalizowanym powietrzem poranił sobie nozdrza i gardło. Drobinki zasysane przez nozdrza miały kaleczyć jego nozdrza, przegrodę nosową, rozcinając delikatną śluzówkę i błonki, a potem gardło i w nim się roztopić. Dostać się do delikatnych oczu, poranić powieki i gałki oczne. Głównie atak wycelowany był w pysk. Przelała również MAddarę i w to zaklęcie.
Licznik słów: 572
[ ■ CHAŁKA | ■ KRUCZKE | ■ WAŻKA ]
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.