A: S: 1| W: 2| Z: 3| I: 2| P: 1| A: 1
U: MA,MO,Pł: 1| M,MP,W: 2| B,S,Skr,L,Śl,O,A: 3
Atuty: Zwinny; Oporny magik
//fajny av
Jesień, która ostatnimi czasy nie mogła nawet spokojnie pospać (pisklęta miały tendencję do harcowania do późnej nocy, od wczesnego ranka, a drzemek nigdy nie robiły w tym samym czasie), wcale nie znalazła się w okolicy Zimnego Jeziora z przyczyn wypoczynkowych, dla chwili relaksu, snu, albo żeby spotkać się ze starym znajomym. Choćby ze Spojrzeniem Mroku. Nie było na to czasu. W myśli układał jej się szczegółowy plan nie tylko na najbliższe księżyce, ale jak się zdawało każdą minutę do momentu, gdy wyczerpana legnie pod jednym z kurchanów.
Tylko, że kiedy trzepotała wymęczonymi skrzydłami gdzieś nad Zlodowaceniem, dysząc ciężko, z ostentacyjnie wywalonym ozorem (bo jak się zdawało nikt nie widział), w upalny dzień, z przegrzanymi łuskami i piórkami, wyczuła bardzo znajomy zapach, i jej język instynktownie schował się tak samo, jak instynktownie jej wzrok skierował się w kierunku, z której doszedł ją zapach.
Pierwszą myślą było "Chybiona". Leżąca nad jeziorem zielona smoczyca. Miała u niej dług wdzięczności. Pilnowała tych jej piskląt, podczas gdy ona pilnowała stada. Teraz chyba miała czas chwilę odpocząć.
Ale to nie była ani Chybiona, ani nawet smoczyca. Zapach był podobny, kolor łuski ten sam, ale to był po pierwsza samiec, bo drugie zapach nie był identyczny. Czuła w nim swoją rodzinę zaginioną w stadzie Wody. Czuła w nim powiew morza, coś czego od dawna brakowało w Życiu, i co miał jeszcze tylko Ogień. Ale nie trudno było odróżnić Ogień od Wody. To na pewno była Woda! Na jej oczach (albo w jej nosie) kształtował się nowy charakterystyczny zapach. A w końcu Chybiona pachniała cudownym Życiem, pachniała zwłaszcza jej rodziną. Domem, naturą i wszystkim tym, co Jesień po stokroć kochała.
A w takim razie skoro to nie była Chybiona, to był jej brat. Jego imię... zatarło się w pamięci. Coś tam było o Ostatniej Nocy i Dniu. Ale nie pamiętała tego dokładnie. Pokręciła nosem. W każdym razie to musiał być jej zaginiony brat bliźniak. Czuła, że odnajdzie się na terenach Wody. Ale te wszystkie sprawy. Miała go szukać, a chyba nie uczyniła żadnego kroku w tym kierunku.
Postanowiła działać delikatnie. Wylądowała więc gdzieś na boku, kilka skoków dalej. By być widoczna kątem oka, ale móc też bezkarnie obserwować zaginionego brata bliźniaka. Był do niej bardzo podobny, zwłaszcza z łuski. Był jednak jakby łagodniejszy, bardziej urokliwy. Może to brak blizn i kilka kolorowych plan sprawiały, że taki się zdawał. Miał wiele z Chybionej, ale odrobinę przypominał ją. Choć nawet jasność jego oczu nie mogła dorównać głębokiemu lazurowi, jaki prześladował potomków Jesieni.
Musiała się przyznać przed samą sobą, że jej się spodobał... odrobinę. Był mody, smukły, zręczny. Chybiona mogła być dumna z takiego brata. A Seraficzna trochę inaczej go sobie wyobrażała.
I tutaj wkracza moje narratorskie sumienie, którego ta wiedźma w łbie nie ma. W żadnym wypadku. Co z tego, że adept, starszy już adept, ale ciągle adept był od niej grubo młodszy. I był bratem bliźniakiem Chybionej! Ona miała swoją własną skalę i nigdy nie wstydziła się swoich zawsze zbereźnych myśli. A teraz jeszcze ten kryzys wieku średniego, bogowie... znowu się zaczyna.
Nie robiła jednak żadnych min i nie wzięła się do tak zwanego dzieła od razu. Podeszła bliżej i chrząknęła, by zaznaczyć swoją obecność. I tam gdzie chrząknęła tam też przystanęła. Posadziła zad i czekała na reakcję smoka. Dzieliły jakieś trzy ogony, więc mowy o zbytniej bliskości nie było. Dystans na tyle zachowany, by nikt nie uciekał instynktownie. Teraz, gdy zwróciła na siebie uwagę, wypadałoby coś powiedzieć, tylko co? Niewidoczne w ułamku sekundy zmieszanie pojawiło się w spojrzeniu Jesieni.
– Witaj, wszystko dobrze? – spytała głosem świetnie grającym swoją rolę zaniepokojonej uzdrowicielki. – Zobaczyłam cię z daleka i pomyślałam, że może źle się czujesz. Jestem uzdrowicielką, zwą mnie Jesienią Bzów – nasz spec od kłamstw i ukrywania prawdy świetnie sobie oczywiście poradził. Przyzwyczajony do niczego nie zdradzającej miny nadopiekuńczej mamusi.
Licznik słów: 634