A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,O,Śl,Skr,MP,Prs: 1| A: 2
Atuty: Regeneracja, Boski ulubieniec, Chytry przeciwnik
Błądzące myśli kleryka nijak odnosiły się do rzeczywistego stanu, który Rashediah sobą prezentował. Diabelec nie był prostą jednostką, bazując względnie na podszerstku moralności.
Nie posiadał jej, a tym bardziej empatii, która ułatwiała innym osobnikom zrównoważone reakcje zależne od sytuacji. Wykluł się upośledzony, wybrakowany na emocjonalną wrażliwość względem otaczającego go świata. Subtelne ukłucia sympatii odczuwał jedynie do rzeczy nieożywionych, czy tych zwyczajnie pogrążonych we własnej, chłodnej ciszy. Sztuka i natura – tylko one wydawały się w jakikolwiek sposób diabelca ruszać. I te trzy, ostatnie istoty, z którymi łączył przodków.
Niezdobyta mimika króla północy wyrażała niewiele więcej, niż zazwyczaj. Chłodna, przekreślona tym paskudny, sarkastycznym uśmiechem, karcącym nie tylko swego właściciela, ale i odbiorcę danej chwili. Było w niej jednak coś nowego, coś świeżego. Ten błysk w jego ślepiach, którego Jemiołuszek nie miał okazji wcześniej uraczyć.
— Słodkie? — Parsknął pobłażliwie, obniżając subtelnie całą szyję. — To ty słodko się złościsz, gdy wspominam o innych samicach. — Przewrócił ślepiami, równając spojrzenie z tym słonecznego. — Czy tam samcach — dodał, powracając do oschłej i neutralnej mimiki, lecz spojrzenia nie odrywał. Nawet na moment, badając to, co ten skrywał za swoim wzrokiem.
Cała litania na temat jego zachowania ominęła go niczym chybiona strzała.
Iluzji tego, że jesteś silny, wybitny i doskonały. To nie była iluzja, o czym Jemiołuszek doskonale mógł wiedzieć. Był bez skazy. Jak miałby nie być? Potomek istot, które nie raczyła dotknąć porażka. Istot tak idealnych, jak sami bogowie. Nawet to, co odbierane było przez ogół za porażkę, w łapach jego przodków stawało się perfekcją. Oni nie popełniali błędów, zwyczajnie nie zostali do tego stworzeni.
To oni – ci, z którymi dzielił krew – tworzyli prawo, łamiąc wszelkiego rodzaju zasady. Dlatego nigdy nie kwestionował swojej doskonałości, nie na jawie, gdy sen opuszczał te blade powieki.
— Nie odczuwam żadnej satysfakcji z obrażania cię. Twoja reakcja jest tym, co mi ją daje — przekrzywił pysk, dopiero teraz odpuszczając mu wymiany spojrzeń. Wyprostował się, dopiero teraz, znów górując nad nim spojrzeniem. — Z resztą, nigdy nie mówiłem, że jesteś mi obojętny czy nijaki — raczej jak zabawka, na dłuższą chwilę, którą z rozmaitych powodów miał ochotę zamknąć tylko dla siebie. — Żałosny? Dalej tak uważam, ale powiedz mi, czy ty sam twierdzisz, że jest inaczej? — Zaśmiał się, wzdychając po krótkiej przerwie. — Och książę o lśniącej grzywie, władco swej nędzy i marności. Kogo próbujesz oszukać? Wyciągam twoje własne przekonania na wierzch, nadając im znaczenia. Powiedz mi, jeśli uważasz, że się mylę... dlaczego nie mogłeś przestać o mnie myśleć? Myślę, że jesteśmy ku temu obydwoje zgodni. I ja i ty. Każdy doszukiwał się atencji tego drugiego, w taki, czy inny sposób. Szukasz zbawienia, a grzeszysz — czuł, jak mięśnie pyska mu drżą. Nie wiedział, czy była to złość, czy chęć zakończenia tego tu i teraz. Wypełnienia jego najgłębiej skrywanego pragnienia.
Krwi pierzastego o złotym futrze. Zagrał swą rolę, teraz wystarczyło dociągnąć ją jedynie do końca.
— Konsekwencji? Co nastąpi po tym, jak to zrobię. — Chłodny podmuch obił pysk słonecznego, jak fala docierająca do brzegu. Rashediah przełknął ślinę, uspokajając swoje własne gruczoły. Co nastąpi. Chwilowa satysfakcja? Wypełnienie celu teraz byłoby bezcelowe, zabiłoby całą zabawę, która była przecież dla diabelca koniem napędowym. Potrzebował do tego czasu, przygotowania i jeszcze odrobiny rozrywki, zanim Jemiołuszek pochowany zostanie przy boku swej matki. O ile w ogóle. Oblizał pysk, zahaczając końcówką języka o kieł. Jucha i śmierć były przywilejem, na który jeszcze nie zasłużył. Nie teraz.
Skoro kleryk wiedział o jego planie, jaki byłby w nim sens? — Przecież tylko się z tobą droczę. Nie jestem bezduszny — zaśmiał się, znów, przymykając na dłuższą chwilę ślepia.
Był to czas na rozpoczęcie prawdziwie teatralnej sztuki.
— Powiedz mi więc, zapomniałeś o mnie? Jak o tych jednostkach, które nie są dla ciebie ważne. — Jak o topniejącym śniegu, czy pogrzebanych na kurhanach. — Będąc sam ze swoimi myślami, potrafiłeś nie wracać nimi do tamtego momentu? — Wygiął pysk, unosząc go subtelnie ku górze. Wzrok przecięty miał chłodem, oddającym miliony lodowych włóczni. Był dla nich schronieniem.
Na pytanie o zranienie, nawet nie spojrzał na łapę, choć w pierwszym momencie nie zrozumiał, o czym kleryk mówił.
— Sam. — Warknął twardo, kręcąc łbem. Litości, jeszcze tego mu brakowało, aby ten dostrzegł chwilę jego słabości.
Licznik słów: 701

all you are to me is a bleak obsession
atuty
⬩ REGENERACJA ⬩
raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden (pt. 11.07)
⬩ BOSKI ULUBIENIEC ⬩
raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane
⬩ CHYTRY PRZECIWNIK ⬩
raz na walkę +2 ST do akcji przeciwnika |
.
d
J
j
j-=.#a29f97 :: #6b6960 :: #6b1a20
=–proszę odróżniać postać od użytkownika |