Cicha Jaskinia

Miejsce, gdzie stosunki, niegdyś przyjacielskie, pełne miłości, zmieniły się diametralnie. Teraz jest to teren, gdzie bezbronny, młody smok może czuć się najmniej bezpiecznie.
Rytm Słońca
Przywódca Słońca
Wydm
Przywódca Słońca
Awatar użytkownika
Posty: 1682
Rejestracja: 13 sty 2023, 19:07
Stado: Słońca
Płeć: Samiec
Wzrost: 2,0 m
Księżyce: 77
Rasa: Morski x Pustynny
Opiekun: Arimara
Partner: Czajka, Fabia, Paw, ???

Cicha Jaskinia

Post autor: Rytm Słońca »
A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 4| P: 3| A: 5
U: B,L,Skr,A,O,Śl,Kż,MA,MO: 1| Pł,W,MP: 2| Prs: 3
Atuty: Wiecznie młody, Wierny druh, Nieparzystołuski[A], Mentor, Magiczny śpiew, Wybraniec bogów, Retoryka, Granatożerca

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wypatrzył wymianę zdań między Axarusem a Niuchaczem, kiwając z lekka łebkiem. Na szczęście powoli się już uspokajał widząc, że w nosie siedzi coś więcej niż niespokojne kozy!
– Może zamiast nagadywać się na siebie nawzajem, moglibyście spróbować poświęcić sobie jeden dzień na przeniuchanie tego na spokojnie, w cztery nozdrza. Może podczas jakiegoś krótkiego wypadu za granicę, co wy na to. – Zaproponował, politycznie poprawnie machając swoimi łapkami. – Każdy w życiu musi popełnić parę błędów, to nieuniknione. – dodał, słysząc i jedno, i drugie zdanie. Byle by tylko nie popełnić o jeden za dużo. On jeszcze tego nie zrobił! Chyba.

Gdy nosek zaczął szlochać, Kewir podszedł bliżej noska i spróbował objąć go pocieszająco skrzydłem.
– Hej, no już, nie płakusiaj... – Czy był zły czy nie, każdy zasługuje na trochę dawki półpustynnego pocieszania. A może to był szczwany plan? Przecież radosny złoczyńca jest mniej groźny od zrozpaczonego! Nie no, akurat Khamsin w ten sposób o tym tu nie myślał, choć stać było tę podstępną jaszczurkę na takie zagrania.
Przeczytał na spokojnie to, co wypisywał mu dalej Mackonur. W międzyczasie przyglądał się jego mackom na pysku, a przynajmniej ich konturowi w tych egipskich ciemnościach.
– Wybacz, nie mam żadnego przy sobie... Pytanie, na co ci on. Mam za to cytryn. O. – I podniósł swoją torbę wyżej, pogrzebał w niej omijając łapą liczne opuncje, posążek Ducha Mody, agawę w kolorze Agawy... O, i wyciągnął ów cytryna i pokazał go nosowi, aby mógł go powąchać. Dobrze, że to cytryn, a nie cytryna! To by mogło być zabójcze.

Wafla? Czym w ogóle był wafel? Niezbyt wiedział, ale zawsze to jakieś nowe słowo do słownika! Wiedział natomiast dobrze, czym był kebab.
– Huh... Nie, nie mam. Mam tylko własne niuchadła tu. – dotknął się szponem w swoje nozdrza i pociągnął nimi powietrze w spokojnym oddechu. Trochę przeraziła go na moment myśl o tym, że pewnego dnia jego nos po prostu by od niego odleciał i zaczął żyć swoim życiem.
Spojrzał się jeszcze raz na Niuchacza i spróbował to sobie wszystko jakoś w miarę możliwości logicznie ułożyć w głowie.
– Myślę, że... Hm. Szczerze, nie mam żadnego pomysłu. Ale wierzę, że można uratować nawet i najbardziej zagubioną i przeżartą duszę. Pokazać jej, że dla niej też świeci Słońce. – przytaknął sam sobie i... cóż, chyba powoli spotkanie dobiegało końca? Miał nadzieję, że ta rozmowa zostanie z Nosaczem na długie księżyce.

Licznik słów: 395
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
..... | Motyw | ... | Walka | .....
Wybraniec Bogów
raz na tydzień + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST
Wiecznie Młody
brak kary +2 ST po 110 księżycu
Nieparzystołuski
-1 ST do Aparycji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy
Retoryka
-2 ST do Perswazji
Magiczny śpiew
raz na pojedynek/polowanie i wyprawę/2 razy na polowanie łowcy, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika
Granatożerca
granaty-kamienie na polowaniu są zastapione przez 1/4 granatów-owoców

Smok nie potrafi zmieniać wyrazu swojego pyska i tonu fizycznego głosu.

Skorpuś (Skorpion Olbrzymi) (Typ 2) (S: 2|W: 1|Z: 1|M: 1|P: 2|A: 1) (B,Skr,Śl,Kż: 1 A,O: 2)
Skolpuś (Skolopendra Olbrzymia) (Typ 3) (S: 1|W: 1|Z: 3|M: 1|P: 2|A: 1) (B,A,O,Skr,Śl: 1 )
Dogmat Krwi
Wojownik Ziemi
Wojownik Ziemi
Awatar użytkownika

RODZINA GŁOS THEME
but it was obvious that
quiet as a rat
GOD was nowhere near
Rashediah
Posty: 259
Rejestracja: 06 sty 2025, 20:37
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Wzrost: 1.6m
Księżyce: 23
Rasa: Północny
Opiekun: Cisza po Lawinie i Trzeci Szlak
Mistrz: Odebrany Oddech
Partner:
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Dogmat Krwi »
A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,O,Śl,Skr,MP,Prs: 1| A: 2
Atuty: Regeneracja, Boski ulubieniec, Chytry przeciwnik
//inny czas

Ferelar w dalszym ciągu nie okazywał oznak życia. Diabelec był najwidoczniej wybitnym prorokiem, od początku wiedząc, że ten zwyczajnie zwiał. Uciekł, bez słowa. Racja, te były zbędne w większości sytuacji. Lecz przy rodzinnym boku nie można było ich szczędzić. Nie przy tych, z którymi złączonym jest się krwią.
Nie wolno, pod żadnym, żadnym pozorem.
Zacisnął kły, czując jak te ocierają się nieprzyjemnie po dolnej części pyska. Z trudem wysilił się na uśmiech, który poprzecinany taką ilością napiętych mięśni, wyglądał co najmniej niepokojąco. Zmarszczony nos, nienaturalnie zmrużone ślepia i te pazury, nieustannie drążące w skale.
Wrócił łapę, jak speszony pies kuląc ją u swego boku. Ścisnął pazury, chowając je w swojego rodzaju pięść. Czuł, jak te raniły jego Immanorowi winne poduszeczki. Czuł, ale moment, w którym przebił warstwę skóry był tym, który przywrócił go do pewnego rodzaju świadomości.

Napiął mięśnie, rzucając się jak dzikie zwierzę w głąb korytarza. Nie zatrzymywał się, a krwawe ślady znaczyły jego ścieżkę. Dopiero gdy żałośnie wypełznął z odmętów czeluści odeonu, zamachnął skrzydłami, koślawo podbijając ciało do lotu. Nie zatrzymywał się, chcąc być z dala od swojego cienia. Chcąc uciec przed nim równie drapieżnie, jak za kurtyną snów. Lecz tym razem, to on uciekał.

Zacisnął kły, nie zważając na pulsującą od bólu łapę. Przejdzie jej, prędzej czy później.
Wyprostował łeb, pozwalając aby wiatr przejął nad nim całkowitą kontrolę. Była późna noc, a niebo pozostawało pozbawione żywej duszy. Zupełnie jakby wszystko co żywe zostało tam, pod jego łapami i tylko on, błądząc między jawą a snem, pozostał tu, na górze.
Sam od kiedy pamiętał czuł, jakby żył za kurtyną, pozwalając sobie wyjrzeć zza niej dopiero w świetle ślepi najbliższych. Reszta, widziała jedynie przesuwający się cień, który z szyderczym nastawieniem obserwował ich z góry.
Schował skrzydła, pozwalając sylwetce spaść. Rzecz jasna, całą sytuację kontrolował, lecz ta chwila beztroskiej adrenaliny... nie. Dalej nie pozwoliła mu poczuć czegoś rzeczywistego.
Rozstawił błony na chwilę przed zderzeniem ze skałami, podciągając cielsko ku górze, po czym wylądował z niezwykła gracją. Zupełnie jakby ta dzikość została za chmurami, a krwawiąca łapa nie istniała.
Oblizał pysk, czując, że znalazł miejsce, w którym choć na moment mógł się odprężyć. Zmiana otoczenia pozytywnie wpływała na twórczość, dlatego z torby wyciągnął czaszkę jakiegoś większego ssaka. Pazurem pociągnął wzdłuż jej oczodołów, nie odrywając go aż po miejsce, w którym jeszcze do niedawna znajdował się nos. Krew skapywała tu i ówdzie, brudząc swoją miernotą nieskazitelnie czystą kość. Właśnie taki efekt go interesował.
Dziki, nieprzewidywalny i w całości poświęcony czystemu przypadkowi.

Licznik słów: 411
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
all you are to me is a bleak obsession
atuty

⬩ REGENERACJA ⬩
raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden (pt. 11.07)

⬩ BOSKI ULUBIENIEC ⬩
raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane

⬩ CHYTRY PRZECIWNIK ⬩
raz na walkę +2 ST do akcji przeciwnika
.

d
J
j
j-=.
#a29f97 :: #6b6960 :: #6b1a20
=–proszę odróżniać postać od użytkownika
Melancholijny Kaprys
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika

meow
Posty: 272
Rejestracja: 15 sty 2025, 22:32
Stado: Słońca
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,4 m
Księżyce: 18
Rasa: Skrajny (Rajski x Północny)
Opiekun: Mackonur
Mistrz: Rdzeń Zarazy
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Melancholijny Kaprys »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 3
U: W,B,Pł,L,Lecz,MP,Śl,Skr,Kż,Prs: 1
Atuty: Wiecznie Młody; Ostry Wzrok;
Ostatnimi czasy mocno unikał kontaktu ze smokami. Przyjmował chorych, leczył i starał się być użyteczny stadu, ale jeśli chodziło o bliskich, unikał kontaktu i często zbywał jakieś głębsze rozmowy. Z całych sił starał się wmawiać sobie, że jest dobrze, że nic mu nie jest. Nawet nie rozumiał, czemu tak bardzo wzbraniał się przed pomocą od przyjaciół, rodziny. Wypadałoby, chyba żeby wiedział, co mu dolega, zanim zacznie się skarżyć, ale chyba miał problem ze zlokalizowaniem problemu. Może dlatego, że nie było to takie oczywiste? Tak długo starał się być samowystarczalny, radzić sobie ze swoimi problemami samemu, aby go chwalili za to, jaki zaradny i bystry był. Zdolny i samodzielny. Idealny, bezproblemowy syn. Nigdy nie chciał nikomu sprawiać kłopotu. Nie łączyły go więzy krwi z żadnym ze stadnych. Żył, bo ktoś zdobył się na akt dobroci. Jak mógłby w takim układzie robić problemy?

Był ogromnie wdzięczny Mackonurowi i traktował go jak ojca, jednak presja, ambicje, które na siebie nałożył, były wysokie. A mimo to okazały się niewystarczające. Nie mógł powiedzieć, że nie miał przyjaciół, którzy by go nie szanowali, jednak w oczach całej reszty był nikim. Więc skąd miał mieć pewność, że nie szanowali go z czystej sympatii? Nie znaczył nic w tym świecie. Nie odwdzięczył się niczym za podarowanie mu szansy.

Nocami coraz częściej wędrował i przesiadywał na terenach swojego stada, Ziemi czy na wspólnych. Tak było i tym razem. Nie chciał się nikomu pokazywać, dopóki nie wróci do dawnego siebie. Żeby przynajmniej przed innymi nie pokazywać, jak żałosny był i jak żałośnie się czuł.

Nie dane mu było jednak siedzieć w spokoju, gdyż jakiś potargany przez życie osobnik wybrał sobie tę samą miejscówkę co i on. Nie był to też byle kto, ale niezwykle znajomy nieznajomy.
Rash musiał go nie zauważyć, co ułatwiało sprawę. Schował swoje rupiecie do torby. Nie chciał podchodzić i zaczynać rozmowy, wiedział, że to bez sensu. Zwłaszcza z nim. Niestety Barani nie był jedynym, z którym bardzo nie chciał rozmawiać. Mieli udawać, że się nie znają, ale ostatnio jakoś wojownik zapomniał o własnych słowach. Był teraz zajęty swoimi czaszkami. Nadal nie rozumiał, czemu dalej trzymał tą, którą księżyce temu dostał od północnego. Powinien był ją wyrzucić dawno temu.

Barani Kolec

Licznik słów: 364
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Dogmat Krwi
Wojownik Ziemi
Wojownik Ziemi
Awatar użytkownika

RODZINA GŁOS THEME
but it was obvious that
quiet as a rat
GOD was nowhere near
Rashediah
Posty: 259
Rejestracja: 06 sty 2025, 20:37
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Wzrost: 1.6m
Księżyce: 23
Rasa: Północny
Opiekun: Cisza po Lawinie i Trzeci Szlak
Mistrz: Odebrany Oddech
Partner:
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Dogmat Krwi »
A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,O,Śl,Skr,MP,Prs: 1| A: 2
Atuty: Regeneracja, Boski ulubieniec, Chytry przeciwnik
Sumienie? Czy ono istniało? Czy rzeczywiście ktokolwiek je posiadał? To nie zwykła bujda dla piskląt? Słuchaj swego sumienia – mawiano. Tyle że nieważne jak Rashediah wystawiał uszy, to wydawało się nie szeptać mu niczego rzeczowego. Spętane ciszą, omijało go, zostawiło na pastwę innych myśli. Tych, z którymi zdołał w pełni się zaznajomić. Były dla niego codziennością, która w żadnym wypadku nie przeszkadzała. Nie zakłócała tonu jego wartości.
Nikt nie szeptał, żadne sumienie. Żadna empatia. Bądź empatyczny, zmień się, dziwaku. Zmień, zmień, zmień.

W co? W siebie na nowo? Nie znał innej rzeczywistości, innego umysłu. Będąc pisklęciem zamartwiał się tym na swój sposób. Będąc młodym-dorosłym nie uważał się za absurdalny wymysł. Był sobą, wyjątkową jednostką, w żadnym wypadku dziwną.
Przerysował czaszkę, a gdy jego oddech zwolnił, zdołał usłyszeć coś innego. Inne brzmienie żywej istoty. Bez uprzedzenia, zwrócił jadeitowe ślepia w stronę czającego się w głębi jaskini niby-stworzenia. Nieokiełznana dzikość, która z nich była, na moment wydawać mogła się nawet przerażająca. Przedstawiony w tej czystej, prymitywnej, surowej wersji. Bez obróbki, bez korekty.
Zamrugał, raz, a gdy wracał ślepiami do stadium świadomości, zatrzymał je w pół otwarte. Przymrużone, leniwe, lecz ta iskierka nie wydawała się znikać. Wiedział, kim był ten, który tu spoczywał. Wiedział też, jak niezwykłego pecha musiał mieć, aby to właśnie go spotkać w tę bezgwiezdną noc.
Dziś też się nie przywitasz, Jemiołuszku? — Było w tym tyle nienawiści, jakby słów tych wcale nie kierował do kleryka. Może taka była prawda, kierował je do kogoś innego, kogo sylwetka odbijała się w jego cieniu. Uniósł się na łapach, a surowym spojrzeniem przeciął każdy kąt tego wątłego ciała. Żałosnego, obrzydliwego ciała. Nie, nie, nie było obrzydliwe. I tylko ze względu na ten paradoks, łapał się wiecznie błądząc myślami po ich relacji. Udając, że te spotkania nie bywały wymuszone. Podświadomie zapewne wyłapał już wcześniej jego zapach. Ten zapach. Podświadomie zapewne skusił się na wybór tego miejsca.
Bo to tam, w podszerstku jego świadomości, istniał Jemiołuszek. Jak pasożyt, który przed księżycami wyżarł tam swoje lokum.

Westchnął, a cały ciężar, który wprowadził swoją postawą do atmosfery nagle opadł. Odciążył mięśnie, a ta dzika iskra zniknęła z jego oka, na nowo zachodząc dobrze znanym klerykowi chłodem.
Intryguje mnie wasza nowa towarzyszka. — Stwierdził beznamiętnie, jakby całkowicie zmieniając swój wydźwięk. Nie tylko słowny, ale i fizyczny. — Przyjęliście ją do stada? Czy postanowiliście w dalszym ciągu tkwić w swojej własnej przeciętności, pozbywając się wszystkiego, co choć odrobinę — przesunął pazurami po ziemi, a krwisty szlak zarysował się w miejscu, które dotknął. Postukał dokładnie dwoma środkowymi szponami to samo miejsce. — Odstaje od was charakterem. — Parsknął z takim politowaniem, jakby wizja zimnego jak lód słonecznego kłóciła się z prawami natury. Wyszczerzył się do tego sarkastycznie, utrzymując jednak to nieprzeniknione spojrzenie.
Podszedł bliżej, niebezpiecznie zmniejszając dzielącą ich odległość. Niektórzy mogliby stwierdzić, że zaraz rzucą się sobie w ramiona. Jednak ci, którzy uważniej by się im przyjrzeli nie będą mieli żadnych wątpliwości, że Rash w niedługiej chwili dorwie się do gardła ofiary, którą od tak dawna z oddaniem ścigał.


Licznik słów: 501
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
all you are to me is a bleak obsession
atuty

⬩ REGENERACJA ⬩
raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden (pt. 11.07)

⬩ BOSKI ULUBIENIEC ⬩
raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane

⬩ CHYTRY PRZECIWNIK ⬩
raz na walkę +2 ST do akcji przeciwnika
.

d
J
j
j-=.
#a29f97 :: #6b6960 :: #6b1a20
=–proszę odróżniać postać od użytkownika
Melancholijny Kaprys
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika

meow
Posty: 272
Rejestracja: 15 sty 2025, 22:32
Stado: Słońca
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,4 m
Księżyce: 18
Rasa: Skrajny (Rajski x Północny)
Opiekun: Mackonur
Mistrz: Rdzeń Zarazy
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Melancholijny Kaprys »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 3
U: W,B,Pł,L,Lecz,MP,Śl,Skr,Kż,Prs: 1
Atuty: Wiecznie Młody; Ostry Wzrok;
Zmrużył ślepia, zauważając jego spojrzenie na sobie, a zaraz po tym słysząc słowa, jak zawsze pełne nienawiści i pogardy, którą odczuwał do kleryka. Czemu? Chyba już dawno o tym nie rozmyślał. Kiedyś często się zastanawiał, jednak nigdy nie potrafił wywnioskować, co takiego sprawiało, że pałali do siebie taką niechęcią, zupełnie jakby coś się wydarzyło między nimi, jakby się zdradzili, zabili sobie siostrę, matkę, cokolwiek. Nie wydarzyło się jednak nic takiego. Dziecinna próba podtopienia? Wpadnięcie podczas biegu i przefikołkowanie odległości ogona? To nie były sytuacje, które mogłyby wzniecić taką nienawiść. Dawno już nie analizował ich znajomości, nie próbował jej ratować, zrozumieć. Nie było sensu skoro sam Rash zakończył ich... co tak właściwie? Skoro nie wrogość, nie przyjaźń, to czym byli i co zakończyli? Chyba najważniejsze było to, że się skończyło, czymkolwiek by to nie było.

Westchnął ciężko, jakby na starcie zmęczony bezsensownością konwersacji, jaka za chwilę będzie miała miejsce.
— Poczujesz się lepiej, jeśli się przywitam, Rashka? — Odparł po dwóch uderzeniach serca, jakby bijąc się z myślami czy tego za moment nie pożałuje.
Obserwował go uważnie, na ile był w stanie go dostrzec w półmroku jaskini. Trzepnął uchem, słysząc o nowej stadnej, jakby wcale nie chciał o niej rozmawiać. Nie polubił się z nią zbytnio. Nie obchodziła go, on nie obchodził ją, jak i nie wchodzili sobie w drogę. Cóż miałby o niej powiedzieć północnemu? Jego wstrzemięźliwość co do odpowiedzi poskutkowała dalszymi słowami Baraniego, na które tym razem, szczerze parsknął śmiechem i posłał mu dość lekceważący uśmiech.
Ty tak na poważnie? Jakby spojrzeniem chcąc mu zadać to pytanie.
Pokręcił pyszczkiem rozbawiony na boki.
— Ilu poznałeś z mojego stada? Naprawdę myślisz, że wszyscy są tam tacy sami? Nawet ja nie pasuję do obrazu typowego smoka słońca. — Stwierdził, choć nie miało to najmniejszego znaczenia. Był to temat, który musiał sam ze sobą przeanalizować. Nie pasował. Czuł to od maleńkości. Nie był wystarczający, a mimo to nikt go nie wygonił, a ona? Posiadała krew smoków z tego stada. On był kompletnym przybłędą, a mimo to musiał się powstrzymywać, aby nie powiedzieć, co o niej myśli.
— Rytm ją przyjął do stada, ale nie mam pojęcia czy posiada partnera, czy też nie, jeśli o to pytasz. — Rzucił bardziej kąśliwie. Czy o tym teraz będą rozmawiać? O jakiejś samicy i o tym, że jest chłodna, zimna jak lód i interesuje Rasha, który równie nie ma w sobie odrobiny ciepła?
Zrobił taktyczne trzy kroki do tyłu, gdy ten zaczął się do niego zbliżać.
— Pobijesz mnie, bo samica, która cie interesuje nie wybrała Ziemi, tylko Słońce? —

Barani Kolec

Licznik słów: 426
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Dogmat Krwi
Wojownik Ziemi
Wojownik Ziemi
Awatar użytkownika

RODZINA GŁOS THEME
but it was obvious that
quiet as a rat
GOD was nowhere near
Rashediah
Posty: 259
Rejestracja: 06 sty 2025, 20:37
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Wzrost: 1.6m
Księżyce: 23
Rasa: Północny
Opiekun: Cisza po Lawinie i Trzeci Szlak
Mistrz: Odebrany Oddech
Partner:
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Dogmat Krwi »
A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,O,Śl,Skr,MP,Prs: 1| A: 2
Atuty: Regeneracja, Boski ulubieniec, Chytry przeciwnik
Pobić. Pogryźć. Zabić.
Pobijesz, pobijesz mnie? Czemu nie zabijesz?
Przerzucił na niego zmęczone spojrzenie, całkowicie gubiąc swoją pewną siebie mimikę.
Tak, poczuję — odparł surowo, zapominając nadać swoim słowom jakiegokolwiek brzmienia. Zbyt skupiony był na jego następnych, ostatnich już słowach. Nie zależało mu na stadzie. Było ono raczej otoczką oferującą komfort, niż rzeczywistym ograniczeniem. Dodatkowo, ich granice od kiedy tylko pamiętał były otwarte. Gdyby chciał ją znaleźć, zrobiłby to. Gdyby tylko.
Pragnął zacząć tę rozmowę w sposób na tyle uciążliwy, aby ten od razu wyczuł pewne napięcie rosnące z każdym uderzeniem serca. Czym szybsze one były, tym większa satysfakcję osiągał diabelec. Więcej krwi, więcej życia przepływające przez to niewzruszone niczym cielsko.
Widząc jak ten ostrożnie odsuwa się od niego, wyszczerzył na nowo kły.
Boisz się, że pożrę cię żywcem? — Zatrzymał kroki, prostując sylwetkę tylko po to, by na nowo górować nad nim swym wzrostem. — Nie chciałbym zakrwawić tego pięknego jasnego futra — Parsknął śmiechem, nie odrywając od niego spojrzenia. Znów – dzikiego, jak nigdy dotychczas. Jemiołuszek musiał zgadywać, o czyim pięknym futrze wspominał.
Całkowicie zignorował informację o stadzie, nie interesowała go przyszłość dyskusji na ten temat, dlatego zakończył ją za wczas.
Ta samica ma w sobie więcej klasy, niż ty, a jest przybłędą — pokręcił łbem na boki. — Nie widzieliśmy się tyle księżycy... a ty nadal nie pogodziłeś się z tym, że zostawiłem cię wtedy bez słowa? Dobiłem swego, Jemiołuszku, stoi przed tobą zwycięzca. Bez rozpraszaczy takich jak ty bez problemu osiągnąłem cel. — Oblizał kły, a gdy kolejne odbicie serca przerwało ciszę, zbliżył się jeszcze o krok do przodu. Umorusaną krwią łapę wyciągnął w jego stronę, ostrożnie kładąc ją na jego barku. Nawet nie wiedział, że ta w dalszym ciągu nie zaprzestała krwawić.
Bez zastanowienia, poklepał go po nim dwukrotnie, po czym przeszedł za niego, uważnie badając każdy element jego ciała. Wyrósł, choć w dalszym ciągu był żałosnym, małym paliczkiem. Kostką, którą tak łatwo przerwać było w pół. Złamać jak ten ostatni, nieważny element uczty.
Nic nie przybrałeś na masie. Dalej równie słaby co wtedy. Mógłbym przegryźć cię w pół, gdybym tylko zechciał. — Wrócił na przeciw niemu, szczerząc pysk w nieprzerwanym, sarkastycznym uśmiechu.



Licznik słów: 362
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
all you are to me is a bleak obsession
atuty

⬩ REGENERACJA ⬩
raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden (pt. 11.07)

⬩ BOSKI ULUBIENIEC ⬩
raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane

⬩ CHYTRY PRZECIWNIK ⬩
raz na walkę +2 ST do akcji przeciwnika
.

d
J
j
j-=.
#a29f97 :: #6b6960 :: #6b1a20
=–proszę odróżniać postać od użytkownika
Melancholijny Kaprys
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika

meow
Posty: 272
Rejestracja: 15 sty 2025, 22:32
Stado: Słońca
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,4 m
Księżyce: 18
Rasa: Skrajny (Rajski x Północny)
Opiekun: Mackonur
Mistrz: Rdzeń Zarazy
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Melancholijny Kaprys »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 3
U: W,B,Pł,L,Lecz,MP,Śl,Skr,Kż,Prs: 1
Atuty: Wiecznie Młody; Ostry Wzrok;
Kleryk ani drgnął. Ani jednego kroku wstecz, nie zamierzał dalej uciekać. To była ta chwila, w której w końcu musieli się ze sobą skonfrontować. Odcięcie się od siebie im nie pomogło, nie dało obiecanego spokoju, bo co znowu robił przed nim ten sam Rashka? Ten sam zadufany w sobie, pełen pogardy i jadu, rozpieszczony drań? Ślepiami spokojnymi, niczym niewzruszona tafla wody obserwował postać samca, jakby nic co mówił, robił nie robiło na nim wrażenia, co nie musiało być prawdą. Dostrzegał drobne zmiany w jego mimice, gestach czy w napięciach mięśni, chwile rozluźnienia. Analizował go, słuchając pustych słów, które wypluwał i jak mniemał, miały go zranić.

Zabawne.

Na jego pysku wymalował się uśmiech pełen wielu różnych emocji, szczerego rozbawienia, pożałowania, kpiny, ale i złości czy żalu.
— Rashediah. Jesteśmy już prawie dorośli, a ty dalej zachowujesz się tak dziecinnie… to całkiem słodkie. — Mruknął kokieteryjnie, aby odbić piłeczkę w drażniący sposób.
Czy zastanawiał się, o czyje piękne futro mu chodziło? Niespecjalnie kłopotało to jego umysł. Wiedział, że nawet jeśli Barani chciałby go skomplementować, nie przeszłoby mu to przez gardło bez jadu i kąśliwości. Bawić się w jego gierki również nie zamierzał. Nie pierwszy raz wojownik Ziemi próbował zdeptać jego pewność siebie, nie zamierzał dawać mu tej chorej satysfakcji.

Kolejne parsknięcie.

Że niby jakaś samica? Ktokolwiek? Miałby mieć więcej klasy od niego? Dobre sobie…

— Naprawdę wierzysz w to co mówisz? — Wypowiedział w końcu z pewnością w głosie i nutką rozbawienia, choć grymas obrzydzenia wkradł się na jego pysk, gdy Rash dotknął go swoją zakrwawioną łapą. Jakby dotknęło go coś ogromnie podłego. Niekoniecznie fizycznie, lecz bardziej mentalnie podłego. Odruchowo strzepnął jego łapę, a metaliczna woń krwi dużo mocniej dobiła do jego nozdrzy.

Od początku wiedział, że jest ranny i skutecznie ten fakt ignorował, jakby współczucie i troska miały być oznaką słabości. Dalej z tym walczył.

— Jedno muszę ci przyznać. Od zawsze byłeś niezwykle zdolny w tworzeniu iluzji. — Zaczął spokojnym, aksamitnym głosem, podążając za nim dyskretnie spojrzeniem, gdy północny mu się przyglądał, obchodząc go dookoła. — Iluzji tego, że jesteś silny, wybitny i doskonały, bez skazy. Jednak spójrz tylko na siebie. Jesteś albo niezwykle pusty i płytki, albo wybitnie zakłamany i zagubiony we własnym umyśle. Mówisz, że to ja nie pogodziłem się z tym, że mnie zostawiłeś, a to nikt inny jak właśnie ty. Teraz przede mną. Puszysz się i szukasz mojej uwagi. Nawet jeśli rzeczywiście udało ci się osiągnąć swój cel, nie będziesz spełniony, dopóki nie dostaniesz czegoś ode mnie. Myślisz, że będziesz usatysfakcjonowany dopiero kiedy mnie obrazisz? — Uniósł łuk brwiowy, patrząc na niego. Wyrósł. I to bardzo. Kiedyś Jemiołuszek patrzył na niego z góry, a teraz? Nie dość, że Barani górował nad nim, to zdecydowanie mógłby bez problemu go połamać. To byłoby jednak zdecydowanie zbyt proste, nudne i prymitywne gdyby rozwiązywali wszystko siłą mięśni, dlatego się tym nie przejmował.


— Gdybym był dla ciebie taki nijaki, obojętny, żałosny, zapomniałbyś o mnie i rzeczywiście nigdy więcej się nie odezwał, zostawiając mnie zagrzebanego w przeszłości. Tak jak ja zapominam o jednostkach, które nie były dla mnie ważne. Kiedy więc przyznasz, że nie jestem aż tak żałosny i obojętny? — Nie spodziewał się by Rashediah podszedł do tego jakoś inaczej niż zazwyczaj reagował. Prokowanie go jednak było starym nawykiem, którego się nie wyzbył, zupełnie jakby sam karmił się reakcjami północnego.

— Więc cóż mam o tym myśleć, Rash? Że nie chcesz tego zrobić, czy może po prostu boisz się konsekwencji? — Zrobił krok w jego kierunku, niezłomnie wpatrując się w jego ślepia. Gdy był już wystarczająco blisko, jego wzrok przeniósł się na zranioną łapę. Tak wygląda zwycięzca?

— Kto cię tak załatwił?

Barani Kolec

Licznik słów: 604
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Dogmat Krwi
Wojownik Ziemi
Wojownik Ziemi
Awatar użytkownika

RODZINA GŁOS THEME
but it was obvious that
quiet as a rat
GOD was nowhere near
Rashediah
Posty: 259
Rejestracja: 06 sty 2025, 20:37
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Wzrost: 1.6m
Księżyce: 23
Rasa: Północny
Opiekun: Cisza po Lawinie i Trzeci Szlak
Mistrz: Odebrany Oddech
Partner:
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Dogmat Krwi »
A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,O,Śl,Skr,MP,Prs: 1| A: 2
Atuty: Regeneracja, Boski ulubieniec, Chytry przeciwnik
Błądzące myśli kleryka nijak odnosiły się do rzeczywistego stanu, który Rashediah sobą prezentował. Diabelec nie był prostą jednostką, bazując względnie na podszerstku moralności.
Nie posiadał jej, a tym bardziej empatii, która ułatwiała innym osobnikom zrównoważone reakcje zależne od sytuacji. Wykluł się upośledzony, wybrakowany na emocjonalną wrażliwość względem otaczającego go świata. Subtelne ukłucia sympatii odczuwał jedynie do rzeczy nieożywionych, czy tych zwyczajnie pogrążonych we własnej, chłodnej ciszy. Sztuka i natura – tylko one wydawały się w jakikolwiek sposób diabelca ruszać. I te trzy, ostatnie istoty, z którymi łączył przodków.
Niezdobyta mimika króla północy wyrażała niewiele więcej, niż zazwyczaj. Chłodna, przekreślona tym paskudny, sarkastycznym uśmiechem, karcącym nie tylko swego właściciela, ale i odbiorcę danej chwili. Było w niej jednak coś nowego, coś świeżego. Ten błysk w jego ślepiach, którego Jemiołuszek nie miał okazji wcześniej uraczyć.

Słodkie? — Parsknął pobłażliwie, obniżając subtelnie całą szyję. — To ty słodko się złościsz, gdy wspominam o innych samicach. — Przewrócił ślepiami, równając spojrzenie z tym słonecznego. — Czy tam samcach — dodał, powracając do oschłej i neutralnej mimiki, lecz spojrzenia nie odrywał. Nawet na moment, badając to, co ten skrywał za swoim wzrokiem.
Cała litania na temat jego zachowania ominęła go niczym chybiona strzała.
Iluzji tego, że jesteś silny, wybitny i doskonały. To nie była iluzja, o czym Jemiołuszek doskonale mógł wiedzieć. Był bez skazy. Jak miałby nie być? Potomek istot, które nie raczyła dotknąć porażka. Istot tak idealnych, jak sami bogowie. Nawet to, co odbierane było przez ogół za porażkę, w łapach jego przodków stawało się perfekcją. Oni nie popełniali błędów, zwyczajnie nie zostali do tego stworzeni.
To oni – ci, z którymi dzielił krew – tworzyli prawo, łamiąc wszelkiego rodzaju zasady. Dlatego nigdy nie kwestionował swojej doskonałości, nie na jawie, gdy sen opuszczał te blade powieki.
Nie odczuwam żadnej satysfakcji z obrażania cię. Twoja reakcja jest tym, co mi ją daje — przekrzywił pysk, dopiero teraz odpuszczając mu wymiany spojrzeń. Wyprostował się, dopiero teraz, znów górując nad nim spojrzeniem. — Z resztą, nigdy nie mówiłem, że jesteś mi obojętny czy nijakiraczej jak zabawka, na dłuższą chwilę, którą z rozmaitych powodów miał ochotę zamknąć tylko dla siebie. Żałosny? Dalej tak uważam, ale powiedz mi, czy ty sam twierdzisz, że jest inaczej? — Zaśmiał się, wzdychając po krótkiej przerwie. — Och książę o lśniącej grzywie, władco swej nędzy i marności. Kogo próbujesz oszukać? Wyciągam twoje własne przekonania na wierzch, nadając im znaczenia. Powiedz mi, jeśli uważasz, że się mylę... dlaczego nie mogłeś przestać o mnie myśleć? Myślę, że jesteśmy ku temu obydwoje zgodni. I ja i ty. Każdy doszukiwał się atencji tego drugiego, w taki, czy inny sposób. Szukasz zbawienia, a grzeszysz — czuł, jak mięśnie pyska mu drżą. Nie wiedział, czy była to złość, czy chęć zakończenia tego tu i teraz. Wypełnienia jego najgłębiej skrywanego pragnienia.
Krwi pierzastego o złotym futrze. Zagrał swą rolę, teraz wystarczyło dociągnąć ją jedynie do końca.

Konsekwencji? Co nastąpi po tym, jak to zrobię. — Chłodny podmuch obił pysk słonecznego, jak fala docierająca do brzegu. Rashediah przełknął ślinę, uspokajając swoje własne gruczoły. Co nastąpi. Chwilowa satysfakcja? Wypełnienie celu teraz byłoby bezcelowe, zabiłoby całą zabawę, która była przecież dla diabelca koniem napędowym. Potrzebował do tego czasu, przygotowania i jeszcze odrobiny rozrywki, zanim Jemiołuszek pochowany zostanie przy boku swej matki. O ile w ogóle. Oblizał pysk, zahaczając końcówką języka o kieł. Jucha i śmierć były przywilejem, na który jeszcze nie zasłużył. Nie teraz.
Skoro kleryk wiedział o jego planie, jaki byłby w nim sens? — Przecież tylko się z tobą droczę. Nie jestem bezduszny — zaśmiał się, znów, przymykając na dłuższą chwilę ślepia.

Był to czas na rozpoczęcie prawdziwie teatralnej sztuki.

Powiedz mi więc, zapomniałeś o mnie? Jak o tych jednostkach, które nie są dla ciebie ważne. — Jak o topniejącym śniegu, czy pogrzebanych na kurhanach. — Będąc sam ze swoimi myślami, potrafiłeś nie wracać nimi do tamtego momentu? — Wygiął pysk, unosząc go subtelnie ku górze. Wzrok przecięty miał chłodem, oddającym miliony lodowych włóczni. Był dla nich schronieniem.
Na pytanie o zranienie, nawet nie spojrzał na łapę, choć w pierwszym momencie nie zrozumiał, o czym kleryk mówił.
Sam. — Warknął twardo, kręcąc łbem. Litości, jeszcze tego mu brakowało, aby ten dostrzegł chwilę jego słabości.



Licznik słów: 701
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
all you are to me is a bleak obsession
atuty

⬩ REGENERACJA ⬩
raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden (pt. 11.07)

⬩ BOSKI ULUBIENIEC ⬩
raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane

⬩ CHYTRY PRZECIWNIK ⬩
raz na walkę +2 ST do akcji przeciwnika
.

d
J
j
j-=.
#a29f97 :: #6b6960 :: #6b1a20
=–proszę odróżniać postać od użytkownika
Melancholijny Kaprys
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika

meow
Posty: 272
Rejestracja: 15 sty 2025, 22:32
Stado: Słońca
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,4 m
Księżyce: 18
Rasa: Skrajny (Rajski x Północny)
Opiekun: Mackonur
Mistrz: Rdzeń Zarazy
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Melancholijny Kaprys »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 3
U: W,B,Pł,L,Lecz,MP,Śl,Skr,Kż,Prs: 1
Atuty: Wiecznie Młody; Ostry Wzrok;
Obserwował go. Oboje obserwowali się nawzajem, jakby w oczekiwaniu, który pierwszy przegra, który z nich uniknie porażki. A przynajmniej tak odbierał to kleryk. Każde najdrobniejsze okazanie słabości było jednoznaczne z przegraną. Tylko czemu to zawsze musiało wyglądać jak gra, czemu nie potrafił powiedzieć pas?

— Skąd pomysł, że się złoszczę, gdy o nich wspominasz? — Mrukną pozornie nonszalancko, choć czuł jak wszystko w nim napina się z każdym słowem. — Nie nazwałbym tak tego… — zamilkł, pozwalając ciszy do nich na moment dołączyć.

Był zły. Był zirytowany. Jednak to nie zazdrość paliła mu wnętrzności, lecz świadomość, że mimo tej całej drwiny… nadal go obchodzi. Czy byłby rozczarowany gdyby Rashediah z kimś się związał? Być może, ale wtedy z pewnością nic z głębi jego podświadomości nie trzymałoby go kurczowo w rozmowach takich jak ta. Żadna złudna nadzieja, że może jakoś, gdzieś, kiedyś… uda im się zrozumieć siebie nawzajem?

Sam nie wiedział, czego chciał. Czego w Rashu szukał. Przyznania, że jest wart coś więcej, niż Baraniemu się wydawało? Szukał w nim siebie? Czy może liczył, że gdzieś tam, głęboko… bardzo głęboko zakopane są jakiekolwiek uczucia?
Pokręcił pyszczkiem na boki, jakby chcą wyrzucić takie myśli z głowy. Co go jednak tak do niego ciągnęło?


Położył uszy po sobie na jego pytanie i zacisnął zęby. Czy uważał, że jest żałosny? Ostatnimi czasy… tak się czuł. Jednak nie uważał, by był żałosny. Wcale tak o sobie nie myślał. Nie chciał uważać siebie za żałosnego, nawet jeśli nikt wokół nie będzie go szanował, nie będzie traktował go poważnie, wiedział, że na siebie zawsze może liczyć i nigdy w siebie nie zwątpi. Nawet jeśli zdarzą mu się potknięcia.

— Nie uważam, żebym był żałosny. Nawet jeśli wyglądam teraz żałośnie. — Jego ton był ostry, pewny. Jakby na starcie zapewniał, że nic sobie nie da wmówić, jakby co noc musiał walczyć o swoją wartość.
—Ostatnio wydarzyło się… sporo rzeczy. Nie wróciłem jeszcze do pełni sił, ale to nie znaczy, że uważam się za żałosnego. — Jego głos na moment się załamał, ale momentalnie się skorygował. Dla adepta może nie było to ważne, ale dla niego samego było ogromnie.

Kolejne słowa, które wysłuchał już do końca w milczeniu. Zdecydowanie poruszał ciężkie tematy, bawił się nim i jego uczuciami. Czy tylko to go trzymało przy kleryku? Chęć poznęcania się nad słabszym? Serce boleśnie biło w jego piersi, jakby krwawiło. Za dużo ostatnio wycierpiał.
Nie miał siły na arogancję i zadziorność, czy droczenie się z pełnym uśmiechem, kąśliwie oddając każdą zaczepkę.

Ostry ton w odpowiedzi na jego troskę był niczym kara, której się spodziewał i który utwierdził go w przekonaniu, że nie powinien i że się nie mylił. Rashediah nie chciał jego troski, nie chciał się zbliżać, ani okazywać słabości.


— Chciałem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo chciałem o tobie zapomnieć. Nie potrafiłem. — Westchnął ciężko, jakby kosztowało go to ogrom siły, żeby to przyznać. Nie czekał na jego odpowiedź, jeśli już zaczął, musiał dokończyć.

— Nie potrafię jednak zrozumieć czemu. Ilekroć zadaję sobie to pytanie, czuje się, jakbym popadał w obłęd szaleństwa. Nigdy nie pozwoliłeś mi się poznać bliżej. Ty także niczego o mnie nie wiesz. Być może nam obojgu wydaje się, że coś o sobie wiemy, ale to nieprawda… nie umiem zrozumieć, co do ciebie czuję. Nie jesteś pierwszym, który traktuje mnie, jakbym był nikim, jakbym był jakimś pomyleńcem. Jednak tylko ty… — Zawiesił na niego spojrzenie pełne żalu. To nie było proste, nie były to uczucia, które w prosty sposób można było opisać. Nienawidzę cię. Kocham cię. Zostaw mnie. Proszę, zostań. Jednocześnie pasowało wszystko jak i nic.

— Z pewnością nie czujemy tego samego. Nawet nie potrafię zrozumieć, czemu tak jest. Zależy mi na tobie, ale każda próba dotarcia, albo zrozumienia… kończy się jak włożenie łapy w żar. Wiem, że zaboli, ale do ostatniej chwili łudzę się, że tym razem będzie inaczej i poczuje jedynie… — Co? Ciepło? Nie bądź głupi.

— Mniejsza. — Dokończył, czując, jak robi mu się duszno, mimo rześkiej nocy.

— Czasami też uważam, że jesteś żałosny. Tak swoją drogą. — Wypowiedział z wyrzutem i przeniósł zagubione spojrzenie gdzieś na ścianę groty. — Ale może ja też czasami jednak jestem. W akceptowalny dla mnie sposób. Żeby było jasne. — Wymamrotał cierpko.

— Nie wiem, czy to, co czuję, to nadal tylko uczucie, czy już jakiś rodzaj trucizny. Jedno jednak wiem. Działa tylko na mnie. Ty wydajesz się odporny. —
Dodał dużo ciszej.

Barani Kolec

Licznik słów: 734
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Dogmat Krwi
Wojownik Ziemi
Wojownik Ziemi
Awatar użytkownika

RODZINA GŁOS THEME
but it was obvious that
quiet as a rat
GOD was nowhere near
Rashediah
Posty: 259
Rejestracja: 06 sty 2025, 20:37
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Wzrost: 1.6m
Księżyce: 23
Rasa: Północny
Opiekun: Cisza po Lawinie i Trzeci Szlak
Mistrz: Odebrany Oddech
Partner:
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Dogmat Krwi »
A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,O,Śl,Skr,MP,Prs: 1| A: 2
Atuty: Regeneracja, Boski ulubieniec, Chytry przeciwnik
Całokształt rozkoszy. To wielce niepowstrzymane uczucie, które wprawiało Rashediaha w chęć zgłębienia tematu. Dlaczego nie potrafił odpuścić Jemiołuszkowi? Podświadomość w dalszym ciągu ciągnęła go do tego palącego uczucia umniejszenia, które zadał mu słoneczny w dzień ich pierwszego spotkania? Naruszył jego świętą przestrzeń, która po dziś dzień, owiana jest klątwą narzucaną przez samego diabelca. Wyrokiem, o którym nikt, poza nim nie wydawał się wiedzieć.
Westchnął, łapą sięgając swego własnego łba. Zacisnął na nim na moment szpony, zbierając myśli. Przynajmniej tak wyglądało to z perspektywy obserwatora.
Czemu akurat ty chciałbyś poznawać mnie bliżej.Sam nie chciałbym tego robić. Nie potrafiłbym, przerażony tym, którymi ślepiami na to spojrzę. Chciałby to wykorzystać, obracając przeciwko niemu wszystko, co ujrzy?

Był samowystarczalnym, samolubnym i skrajnie narcystycznym osobnikiem. Wiedział nie od dziś, że Jemiołuszek nie był jednoznaczny w swoich słowach. Te od zawsze rozbiegane między tak wieloma skrajnościami, wydawały się intrygować umysł diabelca. Stymulując jego świadomość oraz ciekawość, a ta mieszanka niestworzona była do odpuszczania. Nie bez pełnego zgłębienia tematu.
Pragnął wiedzieć, czemu tak na niego działał. Co ten zauważył, czego on sam nie potrafił nigdy w sobie dostrzec. Taka wiedza bywała bezcenna. Dlatego pragnął jego uwagi, atencji, pełnego poświęcenia i ciągłej, bezwarunkowej miłości.
Nie potrafiłby teraz odpuścić. Sam zbyt głęboko w to wszedł, pozwalając sobie na otwarcie bram, które zamknięte zostały tyle księżycy temu. Zamknięte na klucz, którego nie sposób było znaleźć.

Nie zależy mi na tobie. Nie potrafiłoby zależeć. Opuścił łapę, a szorstka melodia przecięła ich umysły. To nieprzyjemne, absolutnie obrzydliwe szuranie pazurem o skalną posadzkę. Zrobił to raz, jakże dobitnie.
Czuli to samo, to uczucie, które wprawiało ich w dyskomfort jak i znajome ciepło, będące zakorzenione w nich od księżycy. Czekające aż ktoś w końcu go dobędzie, pozwalając mu spojrzeć oczyma pisklęcia.
Tylko czasami? — Zaśmiał się sarkastycznie, unosząc łuk brwiowy w powątpieniu. Tylko czasami uważał, że Barani był żałosny? Zabawne.
Kochał go? Czy była to jedynie złudna iluzja tego, czego pragnął. To uczucie nakazujące mu zniszczyć wszystko, co tylko mogłoby mu zagrozić w obawie, że ktoś go ubiegnie. Pragnął jego śmierci? Nie, pragnął być tym, który mu ją przyniesie. Jako ostatni akt swego autorytetu, jako zwiastun osądu, który sam wydał.
Dlatego choć czuli to samo, diabelec nie czuł tego. Nie w ten sam sposób. Złudne przekonanie o zamknięciu go dla samego siebie, posiadaniu jako trofeum, którego nie był w stanie zdobyć nikt inny.
Był prymitywny, lecz ta prymitywna natura pozwalała jego przodkom przeżyć. Ta prymitywna natura była tym, czym dla wielu był zwykły instynkt. Lecz Rashediah odczuwał go na znacznie większej płaszczyźnie życia, niż inni. Żył dla rozrywki i tylko on pozwalał mu tą rozrywką żyć.
Nie nienawidzę cię — przerwał wymowną ciszę, którą sam utrzymał. — Potrafię udawać odpornego, na wszystko dookoła. Na wszystkich dookoła, z wyjątkiem ciebie. Słowa rodziny, słowa bliskich, słowa obcych czy wrogów — zaczął, choć czuł, jak żołądek wykręca mu do środka. Był zażenowany tym, do czego się dopuścił, lecz czasem i udawana słabość mogła być tym, co dociągnie go do celu.

Nie możesz zakładać, że jakiekolwiek uczucia działają jednostronnie. Nie w moim przypadku. Skoro próbowałeś mnie poznać, powinieneś był o tym wiedzieć kwiatuszku — parsknął śmiechem, leczy tym jednym razem, nie było w tym sarkazmu czy próby wyśmiania kleryka. Raczej coś cieplejszego, delikatniejszego, pragnące utrzymać jego uwagę na nim. — Nie potrafię rozkręcić całego wywodu na temat uczuć, nie potrafię nawet w pełni ich określić — ba, on nawet nie potrafił ich w pełni poczuć.

Ale?

Zatrzymał na moment to, co zaczął, a krótkie westchnienie przerwało napiętą atmosferę. Wyprostował się, a zmęczonym spojrzeniem wrócił w pełni na lico Jemiołuszka. — Co do mnie czujesz? — Zapytał bez ogródek czy zbędnego przedłużania. Chciał odpowiedzi, tu i teraz, choć dobrze się jej spodziewał.
Choć wiedział, co usłyszy.
Lustrował go tym spojrzeniem, przecinał wyczekująco w każdą możliwą stronę, nie pozwalając ani sobie, ani mu odpuścić nawet na moment.



Licznik słów: 643
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
all you are to me is a bleak obsession
atuty

⬩ REGENERACJA ⬩
raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden (pt. 11.07)

⬩ BOSKI ULUBIENIEC ⬩
raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane

⬩ CHYTRY PRZECIWNIK ⬩
raz na walkę +2 ST do akcji przeciwnika
.

d
J
j
j-=.
#a29f97 :: #6b6960 :: #6b1a20
=–proszę odróżniać postać od użytkownika
Melancholijny Kaprys
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika

meow
Posty: 272
Rejestracja: 15 sty 2025, 22:32
Stado: Słońca
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,4 m
Księżyce: 18
Rasa: Skrajny (Rajski x Północny)
Opiekun: Mackonur
Mistrz: Rdzeń Zarazy
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Melancholijny Kaprys »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 3
U: W,B,Pł,L,Lecz,MP,Śl,Skr,Kż,Prs: 1
Atuty: Wiecznie Młody; Ostry Wzrok;
Z początku nie odpowiedział. Długo milczał. Nie dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć, przeciwnie. Miał w sobie tyle słów, że aż go dławiły, dusiły jego głos. Stały mu w gardle jak żywica, gęste, lepkie, zbyt bolesne, by je wypowiedzieć, obnażając się z własnych uczuć, emocji, buzującej w nim trwogi przed tym, którego obawiał się najbardziej, Bo bał się. Cholernie się go bał. Nie tego, że go zje, połamie, nabije na pal, czy zrzuci z przepaści. Bał się, że ten zobaczy jego głęboko skrywane emocje, jego delikatne i wrażliwe wnętrze i zrobi z nim coś, czego kleryk by nie chciał. Odkryje się przed nim, a on spojrzy na niego w ten sposób… pełen obrzydzenia, pogardy, niesmaku. Tak strasznie się tego bał. Oddychał płytko, niepewnie, czując, jak rozedrgane napięcie przenika jego kark, barki, całe ciało.

Wbił wzrok w ścianę, potem w ziemię, następnie w pazury. Skakał spojrzeniem unikając tego Rashediaha tak długo jak mógł, aż w końcu uniósł ślepia i wlepił je w Baraniego, spotykając te jego. Teraz już nie mógł tego przerwać, zupełnie jakby dalej o coś walczył, przerwanie kontaktu wzrokowego równało się z przegraniem. Jakby cała ciężka sytuacja była zbyt przytłaczająca, a walka na spojrzenia było czymś, co już znał. Tym razem było… inaczej.

— Nie wiem. — Głos Jemiołuszka był cichy, łamliwy, jakby mówił przez zmęczenie. Był zmęczony. Ciężar tej rozmowy ciążył mu na barkach. — Nie wiem, czy w ogóle bym chciał. To skomplikowane. Z jednej strony nie sądzę, żeby to było konieczne, bo nie oszukujmy się... Jaki by to miało sens? To głupie. Jednak z drugiej strony może… tylko może. Gdybym rzeczywiście kiedyś. W przeszłości. Gdybym wtedy miał okazję cię lepiej poznać, może teraz lepiej bym cię rozumiał i przy okazji może siebie. Jednak jesteś tak… — Spojrzał na niego z grymasem ogromnego żalu, smutku. — Nigdy nie potrafiłem cię rozgryźć. Ty nigdy mi na to nie pozwolisz. Dlatego nie rozumiem siebie. — Zrobił krok w bok, jakby chcąc pomóc mięśniom się rozluźnić, całego siebie. Mogło mu też to pomóc w podejściu do wyjścia do którego go podświadomie ciągnęło. Nie było sensu się tak stresować, ale w tej chwili, w tym momencie nic w nim nie miało sensu. Jego uczucia nie miały sensu. Pokazał już i tak zdecydowanie za dużo.

Nieprzyjemny dźwięk skrobania skały ranił jego uszy. Grymas zniesmaczenia wymalował się na jego pysku. Okropne. Spojrzał na niego z widocznym wyrzutem, jednak pozwoliło mu minimalnie wrócić na ziemię i nie odbiegać za daleko myślami, do czego miał zawsze tendencję, jednak w tej chwili wszystko było dużo bardziej intensywne niż zwykle, a sam czuł się dużo słabszy niż normalnie. Zupełnie jakby zaraz miało się coś stać. Zerwą kontakt na kolejne księżyce, bo tak będzie najbezpieczniej? Oboje mieli problem. Duży. Mniej lub bardziej oboje tkwili w tym bagnie, ale chyba żaden z nich nie wiedział, co mieliby zrobić, jak temu zaradzić. Jak zerwać łańcuchy, którymi od początku byli ze sobą połączeni? Czy była jakakolwiek szansa, aby się dogadali…? Aby przestali ze sobą walczyć i w końcu stanęli po tej samej stronie? Póki co nie potrafił sobie tego wyobrazić. Od zawsze z Baranim toczyli wojny. Nigdy nie współpracowali, nie potrafili. Czy będą potrafili przestać?

Westchnął ciężko i ponownie posłał mu spojrzenie, które zdecydowanie ciężko było wyczytać, ale sam również odczuwał tak wiele sprzecznych ze sobą emocji, tak intensywnych, że jemu także ciężko było to ogarnąć.

— Może nie powinienem tak zakładać, ale tak było dużo prościej, a sam nigdy nie potrafiłeś pokazać, że jest inaczej… i mi też ciężko w pełni określić co czuję. Czuję dużo, ale skąd mam wiedzieć co to i jak to opisać? Skoro sam dobrze wiesz jak ciężkie to jest, czemu ode mnie oczekujesz, że to zrobię? — Wymamrotał, dalej go obserwując, lecz powoli napięcie puszczało, jego ciało powoli przestawało trwać w gotowości do ucieczki. — Ja powiedziałem już i tak dużo więcej niż ty. Jeśli chcesz, żebym powiedział jeszcze więcej, najpierw sam spróbuj ubrać w słowa to co czujesz, co o mnie myślisz… ale szczerze.

Barani Kolec

Licznik słów: 662
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Dogmat Krwi
Wojownik Ziemi
Wojownik Ziemi
Awatar użytkownika

RODZINA GŁOS THEME
but it was obvious that
quiet as a rat
GOD was nowhere near
Rashediah
Posty: 259
Rejestracja: 06 sty 2025, 20:37
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Wzrost: 1.6m
Księżyce: 23
Rasa: Północny
Opiekun: Cisza po Lawinie i Trzeci Szlak
Mistrz: Odebrany Oddech
Partner:
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Dogmat Krwi »
A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: W,B,Pł,L,O,Śl,Skr,MP,Prs: 1| A: 2
Atuty: Regeneracja, Boski ulubieniec, Chytry przeciwnik
Stuk puk stuk puk stuk puk. Agresywnie rozlegało się w ich łbach. Ten szorstki dźwięk, który z założenia kojący, wydawał się przeszkadzać w rozmowie. Strzelił łbem mozolnie na bok, obserwując jak niepożądane krople rozbijają się o posadzkę, tym samym kończąc swój marny los.
Zamknął ślepia, a gdy z powrotem je otworzył, wydawało się, że zamknięte je miał przez wieczności. Delikatnie uchylił powieki, zdegustowany buszując tym razem znowu – po licu kleryka.
Nienawidził tych żałosnych uczuć. Emocji, które odbierały smokom świadomość, zatracając go w odmętach własnej pustki i nędzy. Miłość robiła z nimi co chciała, zmuszając do słabości. Zmuszając do momentów, których nie w stanie było kontrolować.
Przekręcił łeb, wymownie wypuszczając powietrze. Zniesmaczony, nie mógł na niego patrzeć, gdyż każda ta chwila wymiany spojrzeń doprowadzała go do skrajności. Nienawiści? Braku samozachowania? Pragnął go, tylko dla siebie. Nie potrafił zrozumieć ani zaakceptować tego, że ktokolwiek inny byłby w stanie położyć na nim swe paskudne łapska. Ta delikatność była tak obrzydliwa, że jej siła zamiast odpychać wydawała się przyciągać. Błagając o opiekę, o zamknięcie go na samym dnie Odeonu, aby nikt inny nie miał pojęcia, co z Jemiołuszkiem się stało.
Mieli próbować go znaleźć, histerycznie drążąc temat, zamartwiając się, lecz tylko Rashediah miał prawo o tym wiedzieć. Tylko on miał wiedzieć, gdzie to wątłe ciało się znajduje.

Chcesz, abym to ja mówił? — Z trudem uchylił powieki, nęcąc po piórach kleryka. — Za każdym razem, gdy zamykałem ślepia widziałem twoje perfekcyjnie zadbane pióra. Ich mieniące się w świetle dnia odcienie. Rozmaite. Jako pisklę myślałem, że to powód, dla którego powinienem cię odtrącać — wzruszył barkami, choć głos miał niezwykle poważny, osuwając swoją sarkastyczną naturę na bok.
Niech ma.
Przybliżył się do niego, by z nutą nostalgii wymieszanej między spojrzeniami, przesunąć pazurem po garści piór na jego szyi. Pragnąłby ujrzeć jak krwawi, całkowicie pozbawiony upierzenia wije się wśród własnego, ostatecznego tańca, serwując ten końcowy pokaz. Lecz ta wizja pozostała jedynie w myśli, muskając nieznacznie o mimikę, która przeskoczyła ze znużenia w krótki, przelotny uśmiech.
Zaraz po tym, opuścił pazury, zaciskając zębiska. Na jawie był inny. Był tym, czego bał się w swych snach. Był tym, który i go prześladował, od czasu wyjścia ze skorupy.

Ty czujesz dużo? Poczuł, jak stos strzał wbija się w jego grzbiet. Wszystkie w tym samym momencie, każda pod innym kątem. Czuł ten piorunujący ból zwalający go z łap, drążący wzdłuż każdego z jego mięśni. Zaparł się z całych sił, aby nie upuścić swej starannie wyrobionej maski. Starał się, choć jego narządy zostały wykręcone w każdym możliwym kierunku.

Czujesz dużo.
Nie wiesz i nie wiesz jak to opisać.
Ja czuję wszystko, a nie czuję nic.
Czym jestem, czymże jestem do cholery? Skazą na złotym rodowodzie, brudną szramą wymagającą naprawy.
Czuję tyle, tyle emocji, a nie czuję żadnej z nich.
Czym jestem, kwiecie o różowych płatkach? Czym jestem.


Parsknął, tylko na tyle sobie pozwolił. Przekręcił łbem, ostatni raz pozwalając, aby ten nieprzyjemny dreszcz przeszył całą długość beżowego grzbietu.
Nie wiem, czy jest ktoś, kto sprawia, że czuję się przy nim w ten sposób. Byłem przekonany, że to zwykły podziw, zazdrość — obrzydliwe, sam smak tych słów był tak nieznośny, a jednak musiał przełknąć tę gorycz. Teraz każde słowo miało znaczenie, zwłaszcza te, które wypadały w obecnej sytuacji korzystnie. — Tyle, że było to coś więcej. Najwidoczniej — speszył się, choć subtelny uśmiech nie wydawał się opuszczać jego pyska. Nawet na moment, jak w perfekcyjnie dobranej sztuce. — Nie zmuszaj mnie do tak mocnych słów, Jemiołuszku, bo nie wrócisz dziś na tereny słońca w kawałku — syknął, choć z figlarnym przekąsem, kontynuując swój mimiczny pokaz.

Rashediah czuł, lecz nie tak, jak czuli inni. Nie potrafił, nie w ten sposób. Wszystko, co w nim się odbywało było przesadzone. Miłość opierała się jedynie na pożądaniu, pragnieniu posiadania czegoś jedynie dla siebie. Zazdrość okręcała się między nienawiścią, a dosłownym przyodzianiem się w skórę tego, który do tej emocji doprowadził. Choć nazywanie czegokolwiek co w diabelcu zachodziło emocją było niezwykle błędne.

Licznik słów: 657
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
all you are to me is a bleak obsession
atuty

⬩ REGENERACJA ⬩
raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden (pt. 11.07)

⬩ BOSKI ULUBIENIEC ⬩
raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane

⬩ CHYTRY PRZECIWNIK ⬩
raz na walkę +2 ST do akcji przeciwnika
.

d
J
j
j-=.
#a29f97 :: #6b6960 :: #6b1a20
=–proszę odróżniać postać od użytkownika
Melancholijny Kaprys
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika

meow
Posty: 272
Rejestracja: 15 sty 2025, 22:32
Stado: Słońca
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,4 m
Księżyce: 18
Rasa: Skrajny (Rajski x Północny)
Opiekun: Mackonur
Mistrz: Rdzeń Zarazy
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Melancholijny Kaprys »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 3
U: W,B,Pł,L,Lecz,MP,Śl,Skr,Kż,Prs: 1
Atuty: Wiecznie Młody; Ostry Wzrok;
Obserwował go nieustannie, jakby od tego spojrzenia zależało coś więcej niż tylko zwycięstwo w niemej grze, która już nie była tak ważna. Te dziecinne gierki, które tak długo prowadzili. Oboje wiedzieli, że każde odsłonięcie miękkiego boku mogło być równoznaczne z przegraną, ale w głębi duszy Jemioł wiedział, że tu nie chodziło o wygraną czy przegraną. Chodziło o nich, jak głupio by to nie brzmiało...

— Naprawdę bardzo chciałem o tobie zapomnieć. — Powtórzył ciszej, jakby przyznawał się do winy, a jednak jego głos drgał delikatnie, zdradzając księżyce rozłąki, w których starał się zapomnieć, ale tęsknił.
— Z każdym dniem, z każdą nocą, z każdą chwilą. Wmawiałem sobie, że jesteś dla mnie niczym… że jesteś wrogiem, że traktowałeś mnie gorzej od śmiecia, a mimo to ciągle wracałeś. Nadal wracasz z jakiegoś powodu. A ja... nie potrafię ci odmówić. Zwłaszcza teraz... —Powiedział, dalej się w niego wpatrując, jakby czegoś w nim szukał, jakiejś cząstki, jakiejś odrobiny szczerości, wzajemności czy zrozumienia. Nie chciał być sam w tym uczuciu. Wiedział, że byłoby to zabójcze dla niego, niczym sztylet boleśnie wbity w serce. Niestety nie w plecy, lecz prosto w klatkę piersiową, bo sam ją przed nim teraz odsłaniał. Nie bronił się już i nie uciekał.
— To jest właśnie ta przeklęta ironia. Nie znam cię do końca, a ty nie znasz mnie… jednak coś chyba nas łączy? Coś, co nie pasuje do żadnych słów ani do żadnych znanych mi schematów... to dziwne, pokraczne i być może niepoprawne... ale bez ciebie... — Zaciął się, by zebrać myśli, ale głos mu się nie załamał. Był spokojny i opanowany, choć emocje potrafiły nim władać i robić z nim co tylko chciały.
— Chyba po prostu byłoby mi bez ciebie jeszcze dziwniej... na jakiś sposób cię lubię. No i szanuję. Dlatego nigdy nie mogłem zrozumieć, czemu też nie możesz spojrzeć na mnie tak, jak ja patrzyłem na ciebie. — Wymamrotał cicho, nie wiedząc już w sumie, jaki to miało sens i czemu mu o tym wszystkim mówi.

— Może to dlatego się boimy... Ty chowasz się za swoim chłodem i perfekcją, ja za własną złośliwością i dumą. Bo prawda oznaczałaby, że ta więź, którą mamy, wykracza poza wszystko, co znamy. Że w tym wszystkim jest coś więcej, niż nienawiść i kpina. — Skrzywił się, jakby własne słowa go parzyły i brzydziły. Samo odważenie się do mówienia o nich było lekkomyślne. Nie wiedział, czy byli w tym razem. Nawet jeśli Rashediah brzmiał, jakby też w tym tkwił.
— Nie powiem, że cię rozumiem. Nie powiem, że ci ufam, ale wiem, że cię potrzebuję. Tak samo, jak ty potrzebujesz mnie w jakiś sposób... — Milczał przez chwilę, a potem parsknął cicho śmiechem na groźbę północnego.

— Chyba nie mam już niczego do stracenia... więc jeśli będzie trzeba to i cię zmuszę, nawet jeśli miałbym przez to zginąć. — Przyznał już pół żartem. Nie było sensu wyciągania z niego na siłę informacji. Chciał znać prawdę, chciał wiedzieć, czy ich uczucia są podobne, ale może była to jedynie jego chora fantazja. Przez co czuł się tak dziwnie dobrze przy kimś jego pokroju? Zerknął na wyjście z jaskini. Lało i to paskudnie.
— W taką pogodę i tak nie ma co wracać... więc możemy w końcu przysiąść i dla rozluźnienia pomówić o czymś zupełnie innym... jesli atmosfera zrobiła się zbyt dziwaczna. — Przyznał i zajął się rozpalaniem ognia o ile żadnego tam nie mieli.

Dogmat Krwi

Licznik słów: 563
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Dolina Paproci
Uzdrowiciel Ziemi
Dolina Rozpaczy
Uzdrowiciel Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 218
Rejestracja: 27 maja 2024, 15:53
Stado: Ziemi
Płeć: samiec
Wzrost: 1,9 m
Księżyce: 60
Rasa: Północna
Opiekun: Cisza po Lawinie

Cicha Jaskinia

Post autor: Dolina Paproci »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,L,Kż,Śl,Skr,A,O,MO,MA,Prs: 1| L,MP,MA: 2| Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody, Ostry węch, Szczęściarz, Zielarz, Wybraniec bogów, Opiekun
Zanim Dolina dotarł na miejsce, wysłał mentalną wiadomość do swojego przyjaciela, dając mu znać że wrócił z podróży do Ode Solen. z początku miał wybrać ładniejsze miejsce, ale jesienny deszcz skutecznie pokrzyżował mu plany, powodując, że musiał zatrzymać się w jednej z jaskiń. Przemoczony, klął przod nosem i z pomoca magii stworzył średniej wielkości płomień który ogrzewał jego mokre futro, ale też dawało przytulne światło w chłodnej grocie. Rozpostarł skrzydła i spojrzał na, sklejone przez wodę, pióra. – Kurwa. – mruknął pod nosem.

Nieme Przekleństwo

Licznik słów: 85
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Ostry węch
dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu (zwierzyna, zioła)

Szczęściarz
1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie

Zielarz
+2 sztuki do zbieranych ziół

Wybraniec bogów
raz na tydzień + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST

głos

Imbir :: jednorożec T3   Tytus :: mantykora T3
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 2| P: 3| A: 1    S: 1| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 1
B, Kż, MP: 1    B, A, O, Śl: 1 | Skr: 2
Nieme Przekleństwo
Zastępca Mgieł
Rairish Olśniony
Zastępca Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 518
Rejestracja: 12 sty 2025, 2:05
Stado: Mgieł
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,5m
Księżyce: 44
Rasa: Wężowy X Północny
Opiekun: Cebalrai
Mistrz: Hyralia | Vunnud
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Nieme Przekleństwo »
A: S: 1| W: 4| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 3
U: Prs,W,B,Pł,Skr,Śl,Kż,MP,A,O: 1| MA,MO: 2
Atuty: Regeneracja; Boski Ulubieniec; Trudny Cel; Twardy jak Diament;
Wiadomość mentalna uderzyła jego umysł niczym ostry szpikulec, wbijający się prosto w mózg. Był zmęczony, a jego ciało aż nieprzyjaźnie drgnęło na myśl wędrówki na tereny wspólne. Czemu teraz, czemu akurat dzisiaj? Jeszcze kilka dni temu nie mógł nawet stać, a teraz miał wybrać się w kilkugodzinny spacer na granicę?
Gdyby nie fakt, iż poprosił go o to właśnie Dolina, to najprawdopodobniej zwyczajnie zlekceważyłby wiadomość.
Po dłuższej chwili dotarł na miejsce, niemalże momentalnie zauważając uzdrowiciela. Aż na krótką chwilę oko Niemego rozbłysnęło dziwnym szczęściem, które po chwili przytłoczone zostało dręczącym go już od dłuższego czasu smutkiem. Teraz jednak nie mógł sobie pozwolić na okazywanie tego, żałoba była w końcu jego własnym problemem.
— Widzę, że pogoda ci nie sprzyja. — mruknął, stojąc w samym wejściu jaskini. Sam nieźle przemókł, lecz jemu mało co to przeszkadzało. Życie w wodzie powinno być w końcu dla niego drugą naturą.

Dolina Paproci

Licznik słów: 148
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

• Regeneracja: •
– raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden

• Boski ulubieniec: •
– raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane.

• Trudny cel: •
– +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika, drapieżniki atakujące fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej.

• Twardy jak diament: •
– stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość.

✦•······················•✦•······················•✦
#696F85 #C8D1E3 #32BBF5


Obrazek
Dolina Paproci
Uzdrowiciel Ziemi
Dolina Rozpaczy
Uzdrowiciel Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 218
Rejestracja: 27 maja 2024, 15:53
Stado: Ziemi
Płeć: samiec
Wzrost: 1,9 m
Księżyce: 60
Rasa: Północna
Opiekun: Cisza po Lawinie

Cicha Jaskinia

Post autor: Dolina Paproci »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,L,Kż,Śl,Skr,A,O,MO,MA,Prs: 1| L,MP,MA: 2| Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody, Ostry węch, Szczęściarz, Zielarz, Wybraniec bogów, Opiekun
Dolina miał gniewny wyraz pyska co jakiś czas trzepiąc się aby pozbyć grubych kropel wody. Mimoka szybko zmieniła się, kiedy do groty wszedł jego przyjaciel, a samiec uśmiechnął się delikatnie. – Dawno się nie widzieliśmy – rzucił ściskając futro na piersi z której uleciała woda. Nasycił płomienie maddarą jeszcze bardziej, aby teraz obydwoje mogli się wysuszyć. – Wyglądasz tak sobie. – powiedział spokojnie rzucając samcowi badawcze spojrzenie. – Co u Ciebie słychać? –


Nieme Przekleństwo

Licznik słów: 75
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Ostry węch
dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu (zwierzyna, zioła)

Szczęściarz
1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie

Zielarz
+2 sztuki do zbieranych ziół

Wybraniec bogów
raz na tydzień + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST

głos

Imbir :: jednorożec T3   Tytus :: mantykora T3
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 2| P: 3| A: 1    S: 1| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 1
B, Kż, MP: 1    B, A, O, Śl: 1 | Skr: 2
Nieme Przekleństwo
Zastępca Mgieł
Rairish Olśniony
Zastępca Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 518
Rejestracja: 12 sty 2025, 2:05
Stado: Mgieł
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,5m
Księżyce: 44
Rasa: Wężowy X Północny
Opiekun: Cebalrai
Mistrz: Hyralia | Vunnud
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Nieme Przekleństwo »
A: S: 1| W: 4| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 3
U: Prs,W,B,Pł,Skr,Śl,Kż,MP,A,O: 1| MA,MO: 2
Atuty: Regeneracja; Boski Ulubieniec; Trudny Cel; Twardy jak Diament;
Ruszył powolnym krokiem w kierunku płomienia, ostatecznie siadając sobie na odległość łapy od niego. Odruchowo wyżymał ciążącą mu na grzywie wodę i po krótkim zastanowieniu oschle odpowiedział.
— Misja nie poszła po myśli. — stwierdził krótko, bo tyle wystarczyło do przekazania jego myśli. Gdy jeszcze te kilka księżyców temu ktoś powiedział mu, że jedną lapą doczołga się do granicy Mgieł, zapewne bez namysłu wyśmiałby takiego delikwenta prosto w pysk.
— Cóż, stoi przed tobą właśnie Nieme Przekleństwo, zastępca stada Mgieł. — stwierdził z dumą, po chwili cicho się śmiejąc.
Było to dziwne uczucie: zaśmiać się po raz pierwszy od dawna. Dziwne na tyle, iż przyniosło mu dziwny wyrzut sumienia.
— Chyba powoli nudzi cię fakt, że za każdym razem zmieniam swoje imię, co? — stwierdził półżartem, po chwili gwałtownie poważniejąc. Jego ogon odruchowo owinął się dookoła jego ciała, a pysk otworzył na parę sekund, zupełnie nic nie mówiąc, jak gdyby niepewny kolejnych zdań, jakie miały z niego popłynąć.
— Możesz mówić do mnie Rairish, o ile oczywiście tego chcesz. — wymamrotał niemalże pod nosem.
— Tylko jak już, to staraj się z tym wstrzymywać przy innych. —

Dolina Paproci

Licznik słów: 189
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

• Regeneracja: •
– raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden

• Boski ulubieniec: •
– raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane.

• Trudny cel: •
– +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika, drapieżniki atakujące fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej.

• Twardy jak diament: •
– stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość.

✦•······················•✦•······················•✦
#696F85 #C8D1E3 #32BBF5


Obrazek
Dolina Paproci
Uzdrowiciel Ziemi
Dolina Rozpaczy
Uzdrowiciel Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 218
Rejestracja: 27 maja 2024, 15:53
Stado: Ziemi
Płeć: samiec
Wzrost: 1,9 m
Księżyce: 60
Rasa: Północna
Opiekun: Cisza po Lawinie

Cicha Jaskinia

Post autor: Dolina Paproci »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,L,Kż,Śl,Skr,A,O,MO,MA,Prs: 1| L,MP,MA: 2| Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody, Ostry węch, Szczęściarz, Zielarz, Wybraniec bogów, Opiekun
Wzrok Doliny, mógł się wydawać chłodny, oceniający. Ale znając go bliżej, Rai mógł zobaczyć w nich smutek ale i radość. – Do dupy, że misja nie wyszła – mruknął, przysuwając tyłek obok, Niemego – Zmiana imion to cześć naszej kultury, chociaż i tak preferuję te pierwsze, bo są krótsze. – stwierdził z parsknięciem i pokręcił głową. Płomień na chwilę zadrżał, kiedy samiec usłyszał pierwsze imię smoka, a na chwilę jego serce przyśpieszyło. Chrząknął dla niepoznaki, uspokajając maddarowe płomienie, przy których oboje się wygrzewali. – Twoje stado ma dziwny zwyczaj ukrywania najbardziej głupich rzeczy, nawet imienia – powiedział żartobliwie, jednak bystry wzrok uzdrowiciela zauważył, że to nie wszystko. – Jak Twoja siostra? – zapytał, a końcówka jego ogona delikatnie zadrżała.

Nieme Przekleństwo

Licznik słów: 121
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Ostry węch
dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu (zwierzyna, zioła)

Szczęściarz
1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie

Zielarz
+2 sztuki do zbieranych ziół

Wybraniec bogów
raz na tydzień + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST

głos

Imbir :: jednorożec T3   Tytus :: mantykora T3
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 2| P: 3| A: 1    S: 1| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 1
B, Kż, MP: 1    B, A, O, Śl: 1 | Skr: 2
Nieme Przekleństwo
Zastępca Mgieł
Rairish Olśniony
Zastępca Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 518
Rejestracja: 12 sty 2025, 2:05
Stado: Mgieł
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,5m
Księżyce: 44
Rasa: Wężowy X Północny
Opiekun: Cebalrai
Mistrz: Hyralia | Vunnud
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Nieme Przekleństwo »
A: S: 1| W: 4| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 3
U: Prs,W,B,Pł,Skr,Śl,Kż,MP,A,O: 1| MA,MO: 2
Atuty: Regeneracja; Boski Ulubieniec; Trudny Cel; Twardy jak Diament;
Ach tak, głupie zwyczaje ukrywania swojego imienia. Dla Niemego było to jednak czymś pozytywnym. Nienawidził swojego własnego imienia, tkwiąc w przekonaniu, że „Rairish” umarł wraz z momentem, kiedy całe jego życie przybrało formę ciągu niepowodzeń i przekleństw, które go dotykały. Zresztą, teraz kiedy Razzmy nie było obok niego, straciło ono większość swojego znaczenia. W końcu ojciec specjalnie nazwał ich tak, aby nawet i imionami wzajemnie się dopełniali.
A jak już mowa o Razzmie.
— Ona… Już jej z nami nie ma. — stwierdził chłodno, spoglądając na wcześniej drżący płomień. Już miał sięgnąć w jego kierunku madarrą, aby utrzymać go przy życiu, kiedy to uzdrowiciel ponownie się na nim skupił.
— To brzmi głupio, ale w pewnym stopniu się tego spodziewałem. Chociaż wybudziła się ze snu, to zdawała się nieobecna. Nawet kiedy próbowałem z nią rozmawiać to. — mówił spokojnie, aż do ostatniego słowa, które zdołało opuścić jego gardło.
Reszty nie potrafił już wypowiedzieć, czując, jak traci swój własny głos gdzieś w plątaninie emocji. Położył po sobie i ciężko westchnął.
— Nie jestem pewny, czy na pewno była świadoma w tych ostatnich chwilach. — dodał, chociaż nawet i te słowa ledwo co przeszły przez jego gardło.
Miał nadzieję, że pomimo tych pozorów ona była świadoma. Wiedziała, że był z nią aż do samego końca i nie umierała samotnie.

Dolina Paproci

Licznik słów: 219
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

• Regeneracja: •
– raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden

• Boski ulubieniec: •
– raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane.

• Trudny cel: •
– +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika, drapieżniki atakujące fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej.

• Twardy jak diament: •
– stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość.

✦•······················•✦•······················•✦
#696F85 #C8D1E3 #32BBF5


Obrazek
Dolina Paproci
Uzdrowiciel Ziemi
Dolina Rozpaczy
Uzdrowiciel Ziemi
Awatar użytkownika
Posty: 218
Rejestracja: 27 maja 2024, 15:53
Stado: Ziemi
Płeć: samiec
Wzrost: 1,9 m
Księżyce: 60
Rasa: Północna
Opiekun: Cisza po Lawinie

Cicha Jaskinia

Post autor: Dolina Paproci »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 4| P: 3| A: 1
U: W,B,Pł,L,Kż,Śl,Skr,A,O,MO,MA,Prs: 1| L,MP,MA: 2| Lcz: 3
Atuty: Wiecznie młody, Ostry węch, Szczęściarz, Zielarz, Wybraniec bogów, Opiekun
Słowa Raia ponownie zaburzyły ogirń, którego języki zwiększały się złowrogo, oraz zmniejszały jakby ukazując gamę moecji trawiące Dolinę. To było coś, czego się spodziewał, że może się wydarzyć, choć stało się to później niż przypuszczał. żadne słowa pocieszenia nie mogły znaleźć ujścia z jego gardła, otwierał i za chwile zamykał pysk, jakby chciał coś powiedzieć, jednak cisza trwała nieprzerwanie.
– Sam nie wiem co smoki czują, które zapadły w smoczy sen. Ale na pewno lepiej jest... Odejść jesli ma się kogoś przy sobie, a jesli tym ktoś jest przyjaciel lub rodzina, tym lepiej. – powiedział ochryple marszcząc pysk jakby z niezadowolenia. Nieszczęścia imały się Mglistego, jak muchy do ścierwa, a on nie wiedział jak mu poóc, choć sam jeszcze niedawno był w głębokiej rozpaczy.
– Posłuchaj mnie i się nie wściekaj. Moja oferta aby dołączyć do Twojego stada jest wciąż aktualna. Wolałbym... Chciałbym mieć Cię na oku przez jakiś czas. – chrząknął jakby nieco zdezorientowany tym, jak Rai mógłby odebrać jego słowa. – Nie uważam Cię za złabego smoka, ale utrata kogoś bliskiego może być czasem dużym ciosem, zresztą. Pamiętasz mój stan. – pomasował się po nasadzie nosa a płomienie ponownie zadgrały.

Nieme Przekleństwo

Licznik słów: 194
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Ostry węch
dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu (zwierzyna, zioła)

Szczęściarz
1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie

Zielarz
+2 sztuki do zbieranych ziół

Wybraniec bogów
raz na tydzień + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST

głos

Imbir :: jednorożec T3   Tytus :: mantykora T3
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 2| P: 3| A: 1    S: 1| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 1
B, Kż, MP: 1    B, A, O, Śl: 1 | Skr: 2
Nieme Przekleństwo
Zastępca Mgieł
Rairish Olśniony
Zastępca Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 518
Rejestracja: 12 sty 2025, 2:05
Stado: Mgieł
Płeć: Samiec
Wzrost: 1,5m
Księżyce: 44
Rasa: Wężowy X Północny
Opiekun: Cebalrai
Mistrz: Hyralia | Vunnud
Kompani

Cicha Jaskinia

Post autor: Nieme Przekleństwo »
A: S: 1| W: 4| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 3
U: Prs,W,B,Pł,Skr,Śl,Kż,MP,A,O: 1| MA,MO: 2
Atuty: Regeneracja; Boski Ulubieniec; Trudny Cel; Twardy jak Diament;
Jego uszy mimowolnie położyły się wzdłuż jego łba w widocznym niezadowoleniu. Znowu musieli rozmawiać o tym, o czym Niemy zdążył się już jasno wypowiedzieć.
— Moje zdanie się nie zmieniło. — stwierdził krótko, a jego wzrok mimowolnie zaczął wędrować po ziemi.
Nieprzyjemne uczucie lekko ścisnęło jego klatkę piersiową. Było to coś, czego na dobrą sprawę jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczył i podobnie jak zresztą innych emocji, nie potrafił tego dobrze opisać.
Propozycja w końcu brzmiała tak słodko w jego uszach. Mógłby w końcu pokazać jajko uzdrowicielowi, nawet odwiedzić ten przeklęty grób Razzmy, a teraz? Teraz mogli jedynie rozmawiać na granicy. Dziwna chciwość podpowiadała mu, by w końcu sięgnął po więcej.
— Może i chciałbym, żebyś dołączył do mojego stada, ale nie jestem egoistą i nie dam ci zmarnować twojego własnego życia. — w końcu dodał stanowczo, jakby kłócąc się bardziej z samym sobą niż z Friren.
— To nie jest wycieczka, że sobie ze mną pójdziesz i jak tylko mi się polepszy, to wrócisz na swoje. — kontynuował, próbując odnaleźć w swojej głowie jak najwięcej dowodów na to, iż było to zwyczajną głupotą.
— Będziesz musiał zaakceptować kodeks, porzucić dawne stado. To nie jest coś, co po prostu się robi, bo ktoś ma gorszy dzień i trzeba mu poprawić humor.

Dolina Paproci

Licznik słów: 212
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

• Regeneracja: •
– raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich ran wybranego stopnia o jeden

• Boski ulubieniec: •
– raz na polowanie może wywołać losowe zdarzenie niespodziewane.

• Trudny cel: •
– +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika, drapieżniki atakujące fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej.

• Twardy jak diament: •
– stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość.

✦•······················•✦•······················•✦
#696F85 #C8D1E3 #32BBF5


Obrazek
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej