OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Piękny dzień, ptaki ćwierkały, śnieg padał w najlepsze, a Veir była prawdopodobnie jedyną osobą, której tak surowa zima się podobała. W końcu czuła się jak w swoich rodzimych stronach! Nadal było nieco zbyt łagodnie jak na jej gust, ale darowanej zimie nie zaglądało się w śnieżną zaspę.Sakralna uznała ten dzień za idealny na odwiedzenie swojej kapliczki, zwłaszcza, że przydałoby się tam trochę poodgarniać śniegu, może to jakoś ładnie zabezpieczyć i tak dalej. W końcu wszystko zaczęło Veir wychodzić, to też humor miała naprawdę dobry jak na nią. Na jej wiecznie neutralnej twarzy prawie można było zauważyć jakiś uśmiech. Vaencair się wybudził, jej partner został przywódcą, a Mahvran oddała mu władzę nad stadem. Lepiej być nie mogło, a to oznaczało, że za to może być tylko gorzej. Kapliczka została zdemolowana, ale horgifellijka nie wiedziała o tym.
~ Gheino? Jestem przed Dziką Puszczą, miałabyś ochotę odwiedzić ze mną kapliczkę? Pokazałabym ci jak wygląda i przeczytałabym poezję, którą tam znalazłam. Może zaproszę kogoś jeszcze. Przy okazji opowiesz mi, jak ci idą twoje nauki. – Przesłała mentalnie do Ostrej Jazdy. Wzięła ze sobą materiały na herbatę, to też surowa zima nie powinna im za bardzo dolegać. Rozgrzeje ich brzuchy. Na Veir czekała jeszcze jedna niespodzianka, bo też nie zdawała sobie sprawy, że Gheina została bardzo pokaleczona przez ludzi.
~ Arel? Miałabyś może wolną chwilę? By pogadać? Będę niedługo przy kapliczce, zabiorę swoją uczennicę. Zabrałam też herbatę, gdybyś miała ochotę. – I chwilę później przesłała także wiadomość do umysłu Powrotów Słońca. Razem odrestaurowywały tę kapliczkę! Można powiedzieć, że prawie była wspólna. Veir oczywiście nie oczekiwała, że obie samice porzucą wszystko, żeby tylko do niej dotrzeć. Jak nie dzisiaj, to jutro. Sakralna miała teraz dużo czasu, odchowała większość swoich dzieci, Vaencair był już nieco większy, zapasy na zimę zostały zebrane. Ponownie, było zbyt pięknie, by ten stan utrzymał się dłużej. Nieświadoma wszystkiego Veir powoli grupowała rzeczy w swojej torbie, materiały na herbatę, kadzidła, upewniała się, że wzięła kawałek poezji, który zostawiono pod kapliczką. Co jakiś czas wyglądała, czy któraś z zaproszonych smoczyc zjawia się na horyzoncie.
Powroty Słońca, Ostra Jazda


















