OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czas zwolnił. Zatrzymał się w miejscu. Gwiazdy przestały lśnić, a cienie lasu wstrzymały oddech wraz z nią, kiedy kaskada myśli oraz wspomnień rozerwała smoczą świadomość niczym pazury cienkie gardło sarny. Nie usłuchał jej. Nie poszanował jej. Dlaczego. Dlaczego tego nie robisz? Dla własnego dobra. Dla jej dobra. Balgaroth.Wspomnienie z Wymarłej Łąki pojawiło się nagle. Mówiła "nie". On zaś – piętrzył się nad nią. Chwycił ją za róg i w deszczu, przy akompaniamencie burzy – takiej samej, jaka rozrywała właśnie Szklisty Zagajnik – przeciągnął jej kruche ciało przez błoto. Kim on był, żeby ją tak traktować? "Zabiję Cię, jeśli mnie zmusisz."
I zrobiła to. Zabiła własnego kompana. Bo ją do tego zmusił. Maddara zawrzała w powietrzu, kiedy poczuła ciepły oddech na swojej szyi. Nacisk. Zęby. Ostry ból rozrywanych tkanek, od których sierść jej karku wzniosła się ostrzegawczo, a zezwierzęcenie wdarło na pysk, którego wargi wzniosły się i obnażyły długie kły.
"Co byś zrobiła, gdybym okazał się potworem i w tym momencie ścisnął cię za krtań?"
Szorstkie słowa rozbrzmiały w jej głowie niczym żałobny dzwon, który każdą jedną sylabą mroził płynącą w żyłach krew i odrętwiał łapy. Puste, zwieszone na ciemnej przestrzeni spojrzenie. Pozbawione życia. Jej źrenice zaczęły drżeć.
"Obroniłabym się."
Chciałaby powiedzieć to raz jeszcze – z młodzieńczą naiwnością w głosie. Nieświadoma tego, jak cenną naukę jej wtedy dawał. Co... co powiedziałaby mu teraz, gdyby stanęli pyskiem pysk na plaży, raz jeszcze?
"Nabiłabym Cię na konar, rozpruła brzuch, a jelita rozciągnęła po gałęziach, żeby całą ich długość ptaki wyżerały z Ciebie żywcem. Tak, jak na to zasługujesz. Żeby bolało tak bardzo, jak chciałeś, aby bolało mnie."
Czy Nihilon... uznałby jej słowa? Były dumny? Nie. Kazałby jej to zademonstrować. Potwierdzić czynami.
"Są takie chwile, gdy nie ma czasu na honor. "
"Nie daj nikomu, kto ci zagraża, podejść za blisko."
"Są na tym świecie osoby okrutne, które nie zawahają się cię skrzywdzić, i to w momencie, gdy najmniej będziesz się tego spodziewać."
Kim on był, żeby traktować ją w ten sposób? Żeby dyktować warunki? Rozdawać karty? Pieprzony samiec. Pieprzone szczenię Mgieł. Szok przemienił się w lęk. Lęk natomiast przekuł w amok. "Uroku Milczenia..."
~ ... zabiję Cię, jeśli mnie zmusisz.
"Dość rozmów. Broń się, Eynell."
Zapach świeżo rozlanej krwi oraz morskiej soli wylały się do Szklistego Zagajnika wraz z niestabilnie drżącą maddarą, która zdawała się wypełniać przestrzeń gęściej, niż stygnąca już smoła. Cofnęła bark. Prawą łapę zgięła w łokciu, a dłoń przyłożyła do łusek jego szyi, mimo że wcale nie musiała przerywać tego, co dawno zostało zerwane. Przesunęła po twardych łuskach odrętwiałymi opuszkami. Spokojnie. Czule. Tak naprawdę to już dzieliła na nim skórę, wszystkie ścięgna, odliczała ile posoki musi upuścić, aby miednica nie była w stanie odratować organizmu.
Z jej ślepego oka zaczęła wyciekać gęsta, bardzo ciemna krew. Przymrużyła je, czując nieprzyjemnie piekący ból. I tak ślepła coraz bardziej. Jeżeli życie przypłaci utratą wzroku... cena była niewielka.






[/center]





















