A: S: 3| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 3
U: B,W,Pł,O,MP,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,MA: 2| MO,A: 3
Atuty: Regeneracja; Pechowiec; Szczęściarz; Nieugięty; Utalentowany; Furia Niebios; Przeciążony
Kalectwa: +1st do akcji magicznych [uraz łba]
– O to chodzi. Tych bogów, waszych bogów, da się przyrównać do metafor, trzeba znaleźć jedynie wystarczająco trafne. Serce ich esencji jest jednak takie samo jak nasze. To co różni horgifellskich bogów od tych to to, że nie możemy ich zrozumieć. Są ponad umysłem smoków, nie działają jak nic, co ich otacza. Są tak niezrozumiałym konceptem, jak rasy rozumne kontrolujące ogień przy zwierzętach. Nie wiedzą dlaczego, ani co właściwie się dzieje, ale czują strach przed płomieniami. – Zaczęła i nie mogła nie czuć w sobie tych emocji, które teraz w niej były. Z jakiegoś powodu szanowała bardziej zwykłe, inne istoty rozumne, niż tych bogów. Może dlatego, że nikogo nie oszukują? Nie udają kogoś, kim nie są? Nie malują się jak wszechwiedzące i nieomylne byty, kiedy mogą postępować równie nielogicznie, co smoki, czy ludzie. – Waszym bogom również brakuje racjonalności w postępowaniu. Nawet jeżeli usprawiedliwisz wszystkie ich złe decyzje, wszystkie ich braki w logice, to nadal wydarzyły rzeczy niepodważalne. Nie zmieni to tego, że przynajmniej dwójka z nich zdradziła pozostałych, niosąc za sobą przeciwieństwo idei ich braci i sióstr, za co spotkała ich kara. – Odpowiedziała, używając dosyć pewnego tonu głosu. Praktycznie wszystkie religie miały jedną, wspólną cechę – występowanie złych patronów. Ludzie i smoki wszędzie dualizm, dobro i zło, ciemność i jasność, woda i ogień, jednak tak naprawdę jest zawsze jedna strona medalu. Jedna prawda. Jeden Ognvar. Jeden Wybraniec.
Tarram to tylko jeden przykład złego bytu, wszystkie wiary miały jego odpowiednika. W Horgifell nie było ani dobrych bogów, ani złych, gdyż te koncepty przeznaczone były jedynie śmiertelników. Bogowie po prostu byli, majestatyczni i nieomylni w swej postaci, perfekcyjne istoty.
– Niekoniecznie. Byty o charakterze stałym, jak to nazwałeś, również nagradzają swoich wyznawców, trzeba im jednak udowodnić swoją wartość, a raczej... udowodnić ją przed sobą, gdyż doskonale wiedzą, co się znajduje w smoku, z jakiej gliny jest ulepiony. – Zaczęła i zrobiła krótką pauzę. Powoli do niej dochodziło, że ta dyskusja jest bezcelowa, co nie znaczy, że nie będzie brała w niej udziału. Po prostu... nie zmienią swoich poglądów i ich racje są prawdziwe dla nich, zaś niezrozumiałe dla drugiej osoby.
– Mogłabym odnosić się do każdego z twoich zdań i kontrować to swoim sposobem postrzegania. Tłumaczyć to naturą boskich istot, do których modlę się całe życie, wytykać błędy w logice boków, ale jaki ma to sens, Strażniku? Nie zmienię twojego obrazu bogów, ty nie zmienisz mojego, a my nie zmienimy boskiego dekretu, bo taki był ich kaprys. Nie wierzę, że śmiertelnik jest w stanie wpłynąć na zdanie bogów Wolnych Stad, a jeżeli tego dokona – ich decyzja od samego początku była warta mniej niż kłos zboża. – Odpowiedziała w końcu i z lekkim zrezygnowaniem pokręciła łbem na boki. Jak chłop zmieniający prawo króla, to w takim wypadku... cóż to za król? Nie powinien siedzieć na tronie. Veir została przyzwyczajona do nieomylnego Jarla, Proroka, zwanego przez wszystkich po prostu Wybrańcem. Jego słowo było prawdą, świętością, oczywistością. Nigdy się nie mylił, gdyby ktokolwiek sugerował mu błąd, słuch o nim szybko by zaginął, albo wróciłby jako ktoś inny niż wcześniej, zamknięty, nieobecny, wiecznie gapiący się w ścianę. Taki los czekał podważających słowa Wybrańca.
Przez tę rozmowę czuła w sobie narastającą nienawiść. Nie do Strażnika, on był jedynie posłańcem bytów z nieba, a to do nich miała te silne emocje. Wiedziała jak fałszywymi, niemożliwymi do respektowania, dziecinnymi istotami byli, ale gdy zebrała w jednej rozmowie to wszystko do kupy... przestawała się dziwić pewnemu smokowi. Czuła pogardę do Sekcji Zwłok, często to okazywała, ale czy tak bardzo się różniły? Ona i Veir? Sakralna stawiała się zawsze wyżej, akt herezji zawsze nią jest, niezależnie od religii. Czy jednak... gdyby miała w łapie iskrę Kammanora, to czy nie oddałaby jej komuś, kto mógłby zrobić mu krzywdę? Sekcja popełniła grzech z głupoty, Ołtarz zrobiłaby to dla swoich idei, ale zło to zło, świętokradztwo zawsze nim będzie.
– Gdzie jest twoja granica rozsądku? Granica możliwości? Czy może nastąpić moment, w którym staniesz w sprzeczności z chmurami i deszczem? Czy zawsze będziesz głosić ich słowo, niezależnie od treści? – Zapytała, gdyż nie chciała już szukać błędów w logice, nie chciała dowieść swoich racji. Chciała jedynie zaspokoić swoją ciekawość, zrozumieć, jak działa Strażnik Gwiazd. Czy jest głupi, czy jednak widzi coś, czego ona nie dostrzega.
– Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego właściwie tu jesteśmy? Musimy być im do czegoś potrzebni. Miałam kiedyś styczność z bogiem, nie tak silnym jak tutejsi patronowie, ale nadal bogiem. Jego istnienie i siła, to wszystko było zależne od wyznawców. Spotkałam go w stanie, w którym ledwo istniał. Jego kult został niemal całkowicie wybity, możliwe, że już go z nami nie ma, całkowicie się rozpłynął. Kto wie, może jestem jedyną osobą, która o nim pamięta. Być może to dlatego stoimy tu, gdzie stoimy. Dlatego zależy im na naszej kulturze. – Często dzieliła się tymi przemyśleniami z innymi smokami. Dlaczego Wolne Stada istnieją? Czemu dzieją się tutaj rzeczy, których nie ma nigdzie indziej? Dlaczego wszyscy zapadają tutaj w sen, gdzie za barierą były to wyjątki? Jakby czerpali z nich energię, siłę.
– Moje słowa są spekulacją, nawet Wybraniec nie jest blisko do zrozumienia woli Ognvara. Działa na zasadach, których nie jesteśmy w stanie pojąć, nasze umysły są zbyt prymitywne, ograniczone. Gdybym miała wskazać jakąś odpowiedź, to zapewne stoi to w jego naturze. Nie pytamy się, dlaczego opadają liście, czemu słońce zawsze zachodzi nocą. Ognvar nie jest bezrozumnym bytem, ale jego celem jest niesienie porządku, tak jak liść po prostu opada. – Wytłumaczyła, patrząc ku drzewom, po czym ponownie pokręciła głową. – Wiesz, że nie zgodzę się z tym, co mówisz. – Odniosła się do kwestii perfekcyjnego boga. Veir oczywiście widziała rozwiązanie, ale ponownie nie widziała sensu w wytykaniu Strażnikowi błędów w logice. Ona uważała, że nie ma smoków, które będą równie wierzące, które w równy sposób będą zasługiwały na pomoc. Tak samo nie ma dwóch identycznych istot na świecie. Nawet jeżeli różnica będzie malutka jak ziarnko piasku, to Ognvar ją dostrzeże, gdyż jest perfekcyjny, nigdy się nie myli, jego słowo to prawda, świętość.
– A jaki sens miała metafora z deszczem i chmurą? To dwa porównania, które odnoszą się do jednego tematu. Są nawet podobne. Woda i burza, życie i śmierć. To, co próbuję ci przekazać, to to, że wszystko zależy od sposobu widzenia, od twojego wnętrza i emocji, które czynią cię tym, kim jesteś. Ja widzę demony, chcące mi odebrać to kim jestem, ty widzisz boskich wysłanników, niosących zbawienie. Żadne z nas nie ma racji. Widzimy coś, co jest wynikiem naszych doświadczeń. Chciałabym, żebyś zobaczył świat moimi oczami, a ja twoimi, ale to nie ma prawa się stać. Jeżeli na spadające drzewo w lesie patrzy sto osób, to każde z nich widzi inne drzewo, jakkolwiek głupio nie miałoby to zabrzmieć.– Jedyną osobą, która jest w stanie widzieć świat takim, jakim jest naprawdę... tą osobą jest Ognvar. Dlatego nigdy się nie myli. Dla niego nie byłoby ani demonów, ani aniołów w tej metaforze.
– A ja nie chcę być osądzona przez pisklę, które bawi się w boga. – Powiedziała, patrząc nieco z ukosa. Dokładnie o to jej chodziło w tym porównaniu ze śmiercią. To naprawdę przerażająca perspektywa. Cały świat w losach i kontroli kogoś, kto absolutnie się do tego nie nadaje i nie ma pojęcia, co właściwie robi. – Ale masz rację, muszę skupić się na tym, czego mi nie zabroniono, póki to nie nastąpiło. Nie uczynię nic więcej stojąc pod chmurą. – Odpowiedziała mu. Wolała nieomylny byt bez emocji niż Kammanora, który był mniej rozgarnięty od jej dzieci. Kammanor to przykład istoty wychowywanej bezstresowo, żadnych konsekwencji, żadnych kar, nigdy nie spotkał kogoś wyższego od siebie, dlatego zawsze mógł stawiać na swoim. Dziecko arystokratów żywcem wyjęte z jakiegoś ludzkiego miasteczka.
– Doszliśmy oboje do impasu, nic więcej nie wskóramy. Decyzja Kammanora była błędem, ale jedyne, co mogę zrobić, to powiedzieć to na głos. Nie mam nic więcej do dodania. Rozpadało się.– Dodała na koniec (chociaż oczywiście deszcz nie padał). Wiedziała, czego potrzebuje Strażnik... i miała nadzieję, że to nie nastąpi, gdyż nie życzyła mu źle. By przejrzał na oczy, musiał zobaczyć negatywne konsekwencje decyzji swoich bogów na własnych oczach. Być może kiedyś mu czegoś odmówią, gdy zwróci się do nich z prośbą. Być może odbiorą mu coś, co było dla niego bliskie. To jedyny sposób, żeby zrozumiał. Historia tak stara, jak sam świat, ale zawsze zatacza koło. Prawda jest okruchem lodu... prawda jest okruchem lodu. Dokładnie tak, jak jej przepowiedziano.
– Gdy będziesz potrzebował tłumacza przy Prip, wezwij mnie. Nie znasz jej języka. – Powiedziała jeszcze, chociaż nie odnosiła się do głównej osi dyskusji. Prip oczywiście nie była tutaj jedyną osobą, ale nie znała wspólnego.
"Granica między przeszłością, teraźniejszością, a przyszłością jest jedynie zwykłą iluzją. Dzieci popełniają błędy własnych rodziców, którzy szli nieświadomie w ślady dziadów, a wąż Uroboros zjada swój własny ogon. Wszędzie kryje się wieczność, wszystko jest zarówno początkiem, jak i końcem.
Prawda jest okruchem lodu."
Strażnik Gwiazd
Licznik słów: 1471
Regeneracja
Raz na tydzień obniżenie powagi
wszystkich ran wybranego stopnia o jeden | | Furia Niebios
Raz na walkę + rana lekka dla przeciwnika. |
.
.
Szczęściarz
1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie
Nieugięta
Mdlejąc, smok może wykonać ostatnią akcję, a przeciwnik ma do swojej +4 ST.
Pechowiec
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
Varnil – rosomak albinos
S: 2| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
B, O, Skr: 1 | A,Śl: 2 ; Bestiobójca | | Błysk przyszłości: xx.xx
.
Mosarba – renifer (niemech.) |