A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 3| A: 1
U: M,MA,MO: 1| B,A,O,Śl,Skr,W,MP: 2| L,Pł.S: 3
Atuty: Szczęściarz, Kruszyna
Język jednak zdążył już przykleić się do lodowego szpica, co spowodowało pewne nieprzyjemności, gdy Serfaiczna postanowiła, bardzo z resztą rozsądnie, pozbyć się go z pyska dość nierozgarniętego w swoim zachowaniu adepta. Wraz z kawałkiem lodu, wyciągnęła też pomagającą w czasie mówienia, pozostałą zawartość paszczy Kaszmirowego, która pociągnęła się za swoim przymarzającym przyjacielem jak ciepłe toffi, by po chwili z cichym mlaśnięciem odpaść od niego (uwaga, od sopla, a nie broń Immanorze pyska) i zwinąć się z powrotem na stałe miejsce zamieszkania. Adept wykonał kilka chaotycznych ruchów pyska, by odzyskać nad nim kontrolę. Strach pomyśleć, że ten osobnik miał za niedługo otrzymać zdolność czarowania! To jak wyrok śmierci. Najprawdopodobniej samobójczej. Jeśli Seraficzna ma choć trochę współczucia dla tego oto stworzenia, pewnie chwilę się zastanowi, nim w ogóle przekaże mu jakąkolwiek wiedzę. Wtedy przez jego pysk przewinął się przepraszający uśmiech, skierowany ku samicy. Chyba trochę się zapędził w zabawie. Ale niczego nie żałował. W żadnym wypadku. Po prostu... nie chciał okazać braku szacunku.
– Tak, dziękujemy za pomoc – dorzucił szybko gdy Seraficzna zakomenderowała początek treningu.
Właściwie, nie miała prawa im odmówić, ale czy komuś jeszcze zaszkodziła odrobina uprzejmości? Uważnie obserwował Seraficzna, gdy zadawała im pytanie, które z resztą było banalne do przewidzenia i oczywiście adepci znali na nie mniej więcej poprawna odpowiedź. Potem skierował swoje ślepia na Oczywistego. Nie wyrywał się on jakoś specjalnie, by zacząć kłapać pyskiem, tak więc Kaszmirowy stwierdził, że jak zazwyczaj on będzie pionierem na ich wspólnych treningach.
– Nazywam się Kaszmirowy Kolec – oznajmił gładko, uśmiechając się przy tym subtelnie. Jak zawsze w jego oczach błyskały te iskierki. Coś psotnego, może lekko dzikiego. Pojawiały się za każdym razem, gdy zaczynał dokładnie obserwować swojego rozmówcę.
Usiadł wyprostowany, w pozycji okazującej uwagę i respekt. Widać było jednak, że ta pozycja jest dla niego jak najbardziej naturalna, a nie wymuszona. Potwierdzeniem mógł być jego pocieszny, włochaty ogon, występujący standardowo w roli ocieplacza jego przednich łap.
Kaszmirowy już na pierwszy rzut oka stwierdził, że lubi Seraficzną. Była konkretna i rzeczowa. Zupełnie jak czerwonołuski adept. Do tego nie zbywała ich byle czym, jak ich mistrz. To będzie przyjemna nauka. Wiedział o tym już od samego początku.
Spoważniał. To nagle dawało się wyraźnie zauważyć. Ale nie stracił nic więcej ze swojego luźnego, nieco odstającego od standardów wiekowych zachowania. Wciąż uśmiechał się niewinnie, wodził wzrokiem to tu to tam, albo sprawiał wrażenie, jakby miał ochotę po prostu zerwać się z miejsca i pohasać trochę naokoło polany. Ale nie te małostkowe zachcianki były teraz najważniejsze. Dostał przecież zadanie do wykonania. Zadanie! To jak dotychczasowy sens jego istnienia. Jak coś, na co czeka z każdym oddechem: zadanie do wykonania. Gdy już jakieś dostanie, musi być wykonane perfekcyjnie. Inaczej, koszmary o własnej porażce będą nawiedzać go przez kolejne kilka księżyców. Mówicie, że opowiedzenie trochę o magii to nic trudnego? Ha! Może. Ale gdy trzeba to zrobić w każdym szczególe... Mózg młodego odpalił najwyższe obroty. Odchrząknął i spokojnie, lecz nieprzerwanie, rozpoczął plecenie kolejnych zdań, płynnie układających się w rzekę spójnej wypowiedzi:
– Maddara, to przede wszystkim moc tworzenia. Została ofiarowana nam przez bogów i jest ona obecna w ciele każdego smoka oraz wybranych, innych, magicznych stworzeń. Służy ona, jak już wcześniej powiedziałem, do tworzenia i to jest właśnie słowo kluczowe, jeśli chodzi o magię. Smoki używają ją do materializacji przeróżnych rzeczy lub wpływania na już istniejące. Tak więc magowie używają jej by wykreować zabójczą broń, albo nieprzenikalne bariery. Za to klerycy i uzdrowiciele wpływają nią na rany i uszkodzone tkanki smoków. Można też jej użyć po prostu dla własnej przyjemności, wygody.
Przerwał na mgnienie oka, by sprawdzić, czy otrzymuje jakikolwiek znak aprobaty lub wręcz przeciwny od swojej nauczycielki. Potem szybko powrócił do tematu.
– Maddara sama z siebie jest niematerialna, nie może wpłynąć na rzeczywistość w swojej bazowej postaci. Żeby mogła działać, trzeba nadać jej jakiś kształt, albo wydać konkretne polecenie do wykonania. Bez tego nic nie zdziałamy. Kluczowa tutaj jest wyobraźnia. Najpierw musimy użyć kreatywności, by jak najdokładniej wyobrazić sobie to, co chcemy zrobić, a następnie użyć siły naszej woli, by przelać w to coś maddarę. A ona zazwyczaj posłusznie wykonuje nasze polecenia. W dodatku, im dalej od siebie chcemy coś wyczarować, tym słabsze stanie się zaklęcie. Tak samo ciała magicznych stworzeń stawiają opór maddarze i neutralizują ją. Tak że wewnątrz ciała smoka nic nie wyczarujemy. No, można oczywiście działać jak uzdrowiciele i bezpośrednim dotykiem przełamać ten opór magii wewnątrz ciał smoków.... No tak... To chyba wszystko. Oczko, zapamiętałeś coś więcej?
Miał tak ogromną nadzieję, żeby nic nie zapamiętał. A co jak powie więcej? Nie może okazać się gorszy od brata. Pozostawało mu tylko czekać, aż tamten się wypowie. A każda sekunda była męczarnią dla jego napiętej jak struna dumy, którą tak łatwo było przerwać lepszą, dokładniejszą wypowiedzią.
Licznik słów: 782