OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Fakt, iż zdecydowała się odpowiedzieć, nie był jednoznaczny z faktem, że nie wyruszyła, lecz wolał nie robić sobie nadziei. Wyciągnął łeb przed siebie, szurając podbródkiem o szorstką powierzchnię kory. Szum wiatru wędrującego między gałęziami uspokajał go nieco, nawet jeśli nie czynił jego pozycji idealną.Długi ogon, o naturalnie nastroszonych łuskach ześlizgnął się ku cieńszym gałęziom tuż pod nim, tak iż wykrzywione kremowe kolce stały się kolorowym fragmentem powoli odżywającej korony. Manewrując kremową końcówką, postukał o pień, jakby coś odliczał.
Na ile ufał, że jeśli przejdzie od razu do rzeczy, będzie na tyle zaintrygowana, by zdradzić mu coś na temat Mgieł? Nie wspomniała w końcu, że dokonają wymiany. Mógł co najwyżej spróbować do niej przemówić.
Z drugiej strony co stało na przeszkodzie by po prostu wywiązać się z proroczego obowiązku? Jako przywódca powinna mieć świadomość gotowości Wolnych, przeciwko zewnętrznemu zagrożeniu.
~ Ziemia jest bardzo aktywna w organizowaniu sojuszy. Drobna pomoc ze strony ruchu oporu, o którym Mroczna Nowina zapewne już cię poinformował, to zaledwie skrawek zewnętrznego działania, do którego Pasterz przyłożył łapy ~ kontynuował poważnie, z nieco większym flegmatyzmem. To było oczywiste. Niefascynujące. Powiedzenie reszty miało jednak chwiejnej wartości słuszność, więc wolał nie bawić się w detale.
~ O ile zatem nie mogę stwierdzić, na ile skuteczne będą rasy, które ze sobą zaprzyjaźnił, wiele księżyców zagranicznej aktywności, powinno wyjść jego stadu na korzyść. Jeśli zdoła dobrze podsumować trwające negocjacje, za Ziemią wstawić się może od dwóch do czterech zorganizowanych grup, w których nawet nie uwzględniam ciągniętego przez dwunogów ruchu oporu.
Jeśli o Słońcu mowa. Człowiek, któremu niegdyś pomogłaś, miewa się dobrze, jako ich sojusznik. Szczególnie teraz, jej pochodzenie okazało się użyteczne w przygotowaniu paru następnych kroków ~ Zdawał sobie sprawę, że traktowanie Lanadrii jako narzędzie ułatwiające przechytrzanie łowców nie było najbardziej dobroduszne, ale nie mógł przymykać oczu na jej przydatność. Być może powinna być za to w jakiś sposób wynagrodzona?
– Huh. Naprawdę nie masz empatii Strażniku – mruknął do siebie, kontynuując kołysanie ogonem. Jedna z saren prędzej czy później zwróciła na to uwagę, ale to nie doprowadziło do żadnej wymiany refleksji.
Świadomie niby zdawał sobie sprawę, że ludzka samica zasługiwała na coś więcej, niż mieszkanie pomiędzy smokami, ale nie mogąc jej stąd porwać, ni to ze sobą zaprzyjaźnić, trochę rozkładał w tej kwestii łapy. Smuciło go jedynie to, że wcale nie czuł się z tym źle. Oby przynajmniej Rozalia była jakimś rozwiązaniem.
~ Wiesz, że nie jest na terenach Wolnych jedynym człowiekiem hm? ~ nie wiedział skąd miałaby mieć o tym pojęcie, lecz nie chciał niczego z góry zakładać.
~ Ze względu na zakres mej funkcji, nie przekazywałbym ci szczegółów mogących zaszkodzić Ziemi, czy Słońcu. To samo tyczy się mojego zobowiązania wobec Mgieł. ~ rozumiał w pełni, że nie potrzebowała tego zapewnienia, ale nie mógł się powstrzymać. Mimo to, jego głos wybrzmiał z większą melancholią, niż wyłączną oficjalnością.
~ Jeśli taka będzie twoja wola, informacje o organizacji Mgieł mogę zatrzymać dla siebie. Dla pozostałych istotna jest wyłącznie wiedza o tym, czy z waszej strony zostały podjęte jakieś kroki. W obliczu łowców, siła każdego ze stad jest siłą Wolnych, jako całości ~ Ciężko powiedzieć czy rzeczywiście w to wierzył, bo i nie brzmiał na zupełnie przekonanego, ale przynajmniej rzekł to, co rzec należało.



















