OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nie ma nawet sensu czarować. Szło im, lekko mówiąc, nie najlepiej. W przypadku Pogoni, maddara ledwie zawibrowała w powietrzu, nie materializując się w żadną konkretną formę, jakby odrobina bólu wystarczyła aby zupełnie pozbawić ją koncentracji. Sytuacja stawała się groźniejsza z każdym uderzeniem serca, gdyż wędrując w dół drzewa, płomień miał szansę przeskoczyć na korony innych, stykających się z nią roślin. Ratowała ich pora w której się znajdowali, bowiem gałęzie nie miały aż tylu mięsistych liści które mogłyby zająć się ogniem, a sama niska temperatura, czyniła żywioł odrobinę leniwszym, niż byłby w środki upału. Niebezpieczeństwo pozostało jednak równie realne, zwłaszcza gdy smoki same były pochłaniane przez wyniszczającą siłę, którą jedna z nich sprowadziła na schronienie ducha.W przypadku Palenia sytuacja okazała się jeszcze bardziej niebezpieczna. Woda która grubym strumieniem wystrzeliła w płonące drzewo, zamiast je ugasić, wytworzyła gęstą parę, która niczym trująca chmura rozeszła się od pnia i korony, wysoką temperaturę posyłając prosto w pysk swojej ofiary.
Ból był okropny, jakby jej własna magia sprzymierzyła się z mocą ducha i zdecydowała się ją samą doszczętnie spalić.
Para pochłonęła przód jej ciała, otulając futro, wnikając w skórę i rozgrzewając, wywołując szok, który był zdolny natychmiast zwalić ją z łap. Być może miała siłę by wykrzesać z siebie ostatni podryg, ale na cokolwiek więcej było już za późno.
Płomień który rozprzestrzeniał się na ich łapach jedynie kontynuował swoją pracę, choć zdawał się mniej dewastujący niż naturalny żywioł. Wciąż jednak sięgał coraz dalej.
Palenie Piskląt
1x rana lekka
1x rana ciężka
Pogoń Brzasku
1x rana lekka

















