A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 1| A: 1
U: B,Pł,L,Skr,Śl,MP,MA,MO,A,O: 1
Atuty: Pełny brzuch; Niestabilny
Strażniku Gwiazd... jak wielkim ignorantem jesteś? Zadała sobie pytanie już na samym wstępie, poniekąd wyłączając otaczający ich sylwetki krajobraz. Nie było już wielkiego jeziora, otaczającego wyspę. Nie było żadnych drzew, nie było nieba – nie było nawet giganta ponad poziomem jego kolan. Ćma widziała tylko gęstą czerń, pochłaniającą wszystko w sposób, jakby cała okolica przekroczyła horyzont zdarzeń i nie mogła go już opuścić. Był jednakowoż Strażnik, była ona, był strzępek śnieżnego klepiska oraz kawałek nóg wielkiego pomnika. Uwaga Ćmy znacząco się zawęziła, a jasnoszare źrenice jej oczu nie były dłużej okrągłe – przybrały postać cienkich i dzikich – kocich. Część słów stojącego przed nią samca puściła mimo uszu – w istniejącą, lecz niedostrzegalną od strony obserwatora nicość – natomiast druga część, pełna błędów, była ostra niczym światło dzienne. Nastał czas fertycznego preludium.
Był niewprawionym w swej dziedzinie Mówcą – to pierwszy wniosek, jaki wyciągnęła na jego temat. Wypowiadał swoje myśli na długo, nim zdążył je w ogóle przetrawić, albowiem imię Ćmy było jak najbardziej dwuczłonowe. Szczegół? Jak najbardziej, krótkowzrocznym rzutem oceniając. Dalekosiężnie natomiast – niedoprecyzowanie jednego szczegółu mogło wydać na świat mnóstwo sporów oraz konfliktów – nic nie dzieliło tak bardzo, jak słowa, toteż jej zdaniem nic nie było ważniejsze od ostrożnego operowania językiem, w który brązowy samiec powinien się w zaistniałej chwili ugryźć i narzucić niezbędne poprawki na wypowiedź. Jego szorstki głos był niezłomny i operował wyrażeniami niezachwianie – stało to w opozycji do całej tej nieporadności przekazu. W oczach Ćmy stał się pisklęciem naśladującym starszych w wyjątkowo nieudolny sposób. Podeszła bliżej o kilka kroków, jego pierwszy błąd spijając niczym pożywkę. Tak, to ona była tu nowa – nowa i obca, której nie powinno się szufladkować. Strażnik Gwiazd potknął się o własną nieostrożność, choć jeszcze nie upadł.
Jego zrozumienie Czasu oraz smoczych możliwości było płytkie – kolejna opinia, jaką prędko naszkicowała w swoim umyśle – a "naszkicowała" dlatego, iże nie była przecież okrutna, a łaskawa. Zawsze zezwalała innym na poprawę, uznając to za wspaniałomyślną drugą szansę, choć w zaistniałej sytuacji Strażnik nie był winny sam sobie – jego ślepoty winna była cywilizacja, w której objęciach przyszedł na świat. Cywilizacja, która zamykała się pod barierą i poza swoim płytkim bajorem nie miała żadnego pojęcia o niezmierzonych możliwościach, jakie ich otaczały – albo pojęcie miała, jednakże stłumiona strachem nie potrafiła z nich korzystać. Na tę myśl jej spojrzenie nie było już tak ostre i przeszywające – stało się na powrót tęskne, zgoła melancholijne. Jesteś kolejną ofiarą waszego zniewalającego systemu, Strażniku. Skłamałabym, mówiąc, iże moje serce nie łka na widok sprowadzenia naszego gatunku do roli boskich marionetek w tym przeklętym miejscu. Łka ono jeszcze bardziej natomiast na myśl, że jestem Nikim i was nie oświecę – z własnego, samolubnego wyboru. Wybacz mi ten egoizm, miłościwy Siewco. Ćma była bowiem jedynie maleńkim pionkiem na wielkiej szachownicy i nie zamierzała tego zmieniać. Nie zamierzała wychodzić przed szereg, a trzymać się utworzonej przez stulecia tradycji linii, dzięki której jej własna dusza zazna spokoju. Zastanawiało ją jedno – dlaczego Adrastos wysłał ją właśnie tutaj? Czy niegdysiejszy raj, o którym prawił, był teraz Upadłym i Zapomnianym? A może wciąż czekało ją oświecające odkrycie?
Ćma nie miała "trochę czasu", jak krótkowzrocznie ocenił to Strażnik Gwiazd – smok uczy się całe życie, droga ku perfekcji jest nieskończenie długa oraz kręta, a po spiciu każdej możliwej kropli wiedzy, co niemalże nikomu nie udaje się przed śmiercią, pojawia się kolejna brama – brama po przekroczeniu której nastaje czas na tworzenie i trwa on wiecznie – aż do powrotu smoczej duszy do jądra gwiazdy, skąd prędzej czy później powróci. W związku z powyższym Ćma miała całe życie, aby uczyć się o wolnych stadach. Istniała jeszcze druga teza, jaką wzięła pod uwagę – Strażnik mógł planować ją zgładzić, dlatego posłużył się zwrotem "trochę czasu". Nie uważała, aby posunął się do tak radykalnych środków, choć nawet pod najmniejszym głazem zgromadzić się mogą miriady czerwi – w przeciwieństwie do niego, ona go nie lekceważyła, a Egis jedynie ugłaskiwała, odraczając w czasie to, co potencjalnie musiałaby wydać na osąd wyspy.
– Nie zauważasz, Strażniku Gwiazd, jak wiele błędów popełniasz. – Cmoknęła współczująco, wyciągając ku niemu swoje szczupłe palce. Nie dotknęła jednakże ani jednej z brązowych łusek – dłonią powiodła blisko nich, przez gęstniejące powietrze. Co ciekawe, przebicie osłaniającej przed obcą maddarą bariery, jaką cechowało się smocze ciało, wymagało nieco innego podejścia w zależności od osobnika. Cofnęła się o krok.
– Trzy werbalne, jedno niewerbalne. Żadne, jednakże, wystarczająco istotne w oczach przeciętnego słuchacza, aby przykuły jego uwagę. Możesz zatem nie zaprzątać sobie nimi głowy, choć żyjemy po to, aby się doskonalić, a to oznacza nieustanną drogę ku ideałom, być może nawet niedoścignionym. W tym celu każdy defekt wypadałoby skorygować. – Machnęła delikatnie łapą, jakby odganiała natrętnego komara.
– To nic osobistego. Wszyscy stąpamy po grząskich niwach i nieustannie się potykamy, ze mną włącznie – jednego uchybienia już się dopuściłam, choć mam tego świadomość. Grunt to odnaleźć stabilne podłoże, miast powtarzać mankamenty przeszłości, czyż nie? – Cofnęła się po raz kolejny, powolnym krokiem – i poniekąd bokiem, aby widzieć poczynania swego potencjalnego oponenta – zbliżając się ku pomnikowi. Nic już nie było czarne. Niebo powróciło, pomnik posępnie pilnował tego miejsca w całej swej okazałości, a wiatr wył wśród łysych koron drzew. Ćma w żadnym wypadku nie planowała kontynuować swojego odstępstwa od normy. Podzieliła się tym, co leżało jej na sercu, mając w tym tylko i wyłącznie jeden cel – uświadomienie swego rozmówcy, iże jest nieustannie obserwowany oraz oceniany, tak jak i ona jest obserwowana oraz oceniana przez niego. Różnica tkwiła w detalach – Ćma miała głęboko w poważaniu czyjeś opinie o jej jestestwie. Miała cel w życiu – jego sens – do którego uparcie dążyła i nic innego się nie liczyło. Ona, jednakże, nie była nikim ważnym – dosłownie mówiąc była po prostu Nikim. Ktoś, kto stał ponad nią, reprezentował wartości oraz warował ponad cnotami, mógł być bardziej wyczulony na sympatię otoczenia – pytanie tylko czy Strażnikowi zależało na uznaniu innych, czy również spływało to po nim jak po kaczce – jak po Ćmie, chciałoby się rzec.
– Nie musisz nawet słuchać moich dygresji, wszak mało kto jest na tyle otwarty, aby je zrozumieć, toteż mogą ci się do niczego nie przydać. W końcu jestem wyłącznie obcym przybyszem, któremu proponujesz przestudiowanie historycznych zapisków, będących od dawien dawna zapomnianymi i porzuconymi przez was samych, skoro "niewiele smoków odwiedza to miejsce". Być może nikogo nie interesują dokonania waszych przodków, a być może rzeczonym kronikom brakuje przekazu oraz morału, w związku z czym zaznajamianie się z nimi jest stratą czasu...
"Niewiele smoków odwiedza to miejsce". Łapa Strażnika podwinęła się po raz kolejny – tym razem niemalże upadł. W celu bycia bliżej związaną z miejscem, którego miała być wkrótce częścią, powinna zaznajomić się z porzuconymi zapiskami, których nie analizują nawet zamieszkujące Upadły Raj Pod Barierą smoki, a skoro oni nie byli związani z tym miejscem, swoimi przodkami oraz historią, dlaczego Ćma miała poświęcać temu czas – w gruncie rzeczy nie było to konieczne, jak widać, aby być częścią tej pełnej dziur i wad społeczności. Nie zamierzała, jednakowoż, odrzucać propozycji. Głównym powodem było jej niezaspokojone pragnienie zdobywania wiedzy – za misję obrała sobie nie tylko zagłębianie tajemnic ciał niebieskich i przestrzeni, lecz także pozyskiwanie informacji o otaczających ją bogach oraz cywilizacjach. Ta, z którą aktualnie przyszło jej się mierzyć, była zagubiona, posklejana na walące się tradycje oraz zasady – wytarte ze smoczych umysłów z biegiem czasu tak, jak wytarła się twarz humanoidalnego posągu.
– Przyjrzę się kronikom, o których prawisz. Ocenię czy w ich treści jest wartość, z której proste smoki mogą wyciągnąć jakąkolwiek naukę, gdyż jeśli tak nie będzie – miejsce to będzie zasługiwało na bycie zapomnianym. Wskaż mi tylko drogę, chyba że chcesz być obecny przy moich nudnych rozważaniach, o ile jakiekolwiek będę mieć. – Chłodny pysk Ćmy nagle został rozjaśniony ciepłym uśmiechem, w którym tliło się zaintrygowanie tematem. Była gotowa na lekcję.
Licznik słów: 1307
Pełny brzuch: pożywienia wymaganego do sytości. Leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół.
Niestabilny: dodatkowa kość do MP, MA i MO, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka.