A: S: 4| W: 3| Z: 4| M: 1| P: 4| A: 3
U: W,Pł,L,Prs,A,O,MP,MA,MO: 1 |Kż,Śl,B: 2 |Skr: 3
Atuty: Ostry węch, Szczęściarz, Lekkostopy, Opiekun, Znawca terenów
No tak, chciała jeszcze sama wypróbować kilka ataków. Może też czegoś nowego? I chyba miała nawet w głowie plan, co konkretnie chce atakować.
– Wyczaruj najpierw dwa kokatrysy, niedaleko siebie. A później... Smoka. Ale nie takiego co stoi w miejscu. Ten ma atakować. – Nie wierzyła, że sama go o to prosi. Ale chciała być gotowa na każdą ewentualność. O ile było to w ogóle możliwe... Tylko raz walczyła kontratakując, z iluzją drapieżnika stworzoną przez Astrala, gdy uczył ją kilka księżyców temu. No i nigdy jeszcze nie uderzała w punkty witalne smoka.
Zaczekała aż Wojownik skupi się i wyczaruje drapieżniki. Goździk na samym początku zmierzy się ze swoim pierwszym w życiu poważnym przeciwnikiem... Kokatrysem. A właściwie to dwoma. Szalony drób dał się jej kiedyś mocno we znaki na jej pierwszym w życiu polowaniu. Huh, nawet od tych ptasich móżdżków padł wówczas Basior, gdy przybył ratować córkę. Obejrzała uważnie maddarowe twory Astrala i ustawiła się przed nimi. Rozstawiła łapy na szerokość barków i lekko je ugięła, w gotowości do skoku, skrzydła przycisnęła do ciała, lecz tak by nie krępowały jej ruchów, a ogon uniosła i lekko usztywniła. Łbem zasłoniła zaś wrażliwą część gardła. Tak na wszelki wypadek. Wybrała sobie jako pierwszy cel kokatrysa stojącego po lewej. Zeszła niżej na łapach, napięła mięśnie, jak już wiele razy wcześniej, i wybiła się do przodu, chcąc wylądować dokładnie przed pierwszym drapieżnikiem. Ten atak miał być szybki, jeszcze nim dotknie łapami ziemię. Będąc jeszcze w powietrzu, zamachnęła się prawą przednią łapą, ostrymi pazurami celując w oczy ptaka. Chciała przejechać po nich szponami, wykonując ruch od prawej do lewej, po całej szerokości niewielkiej głowy. Po zadanym ciosie, w miejscu ślepi powinno znajdować się teraz pięć długich, rozległych lecz płytkich ran. Łowczyni stawiała na swoją precyzję i zwinność, nie chciała używać zbędnej siły. W tym ataku. Ponieważ drugi kokatrys miał zginąć w bardziej brutalny sposób. Skoro przed chwilą ćwiczyła z Astralem ataki siłowe, to chciała teraz spróbować połączenia obydwu stylów.
Opadając, ugięła łapy dla zamortyzowania zderzenia z twardą ziemią i nie zwalniając tempa, zrobiła szybki zwrot w prawo, wykonując ruch po łuku lewą przednią łapą. Rozczapierzyła palce, celując dłonią w szyję kokatrysa. Wykonując ten atak, miała przed oczami martwe ciało zdrajcy z Ziemi, pokonanego przez Światokrążcę. Dziura w gardle pomarańczowołuskiego smoka, wykonana pracą mięśni i szponów Starszego, stała się nagle dla niej wyraźniejsza i bardziej namacalna niż kiedykolwiek. Sama chciała odwzorować ten atak, mimo że jej przeciwnik był dużo mniejszy i łatwiejszy do pokonania.
Gdy tylko dotknęła łapą szyję kokatrysa, palce Goździk zatopiły się w miękkiej skórze na gardzieli ptaka. Zacisnęła dłoń w pięść, korzystając z całej siły swoich niezbyt imponujących mięśni. Tylnymi łapami zaparła się o ziemię, wbijając w nią pazury, dla zachowania większej stabilności. Czuła jak ptak wierzga i wyrywa się, mimo tak groźnej rany. I dopiero teraz dotarło do niej jak jest.. słaba. Czy to może Poranek włożył więcej magii w swój twór? Nie była pewna. Ale nie przegra tej walki. Już raz dała się pokonać kokatrysom. Nie zrobi tego po raz drugi. Syknęła z wysiłku, ściskając gardło i tchawicę ptaka, jej myśli krążył tylko wokół jednego celu. Jej cały świat skurczył się tylko do tego zadania. Nie. Poddam. Się. Prawą przednią łapą złapała głowę ptaka, przytrzymując ją w miejscu, a wówczas lewą łapą szarpnęła do tyłu, wyrywając tchawicę drapieżnika. I kokatrys wreszcie znieruchomiał, rozpływając się w powietrzu. Zauroczenie zerknęła triumfalnie na Astrala i już miała pytać jak jej poszło, ale ugryzła się w język. To był już jej własny trening, nawet jeśli partner użyczał jej swojej maddary. Sama zaraz dojdzie do tego co zrobiła dobrze, a co źle. Westchnęła cicho z wysiłku i opadła na łapy, zaciskając i rozprostowując palce. Ugh, nieprzyjemne uczucie.
Więc od początku. Pozycję miała dobrą, nie zapomniała o niczym, tego była pewna. Pierwszy atak... Też był dobry! Tak zazwyczaj atakuje zwierzynę podczas polowania. Doskakuje do niej, jeszcze w powietrzu zadając śmiertelny cios, czy to w gardło, czy w ślepia, zwierzyna i drapieżniki już się po nim zwykle nie podnoszą. Co do drugiego ataku... Nie była z niego zadowolona. Trwał zbyt długo i kosztował ją zbyt wiele wysiłku. Gdyby było więcej przeciwników, wiedziała, że nie poradziłaby sobie z nimi, ponieważ wcześniej zwyczajnie zabrakłoby jej sił. Już teraz ciężko łapała powietrze, pozwalając sobie na chwilkę odpoczynku. Zerknęła na swoje łapy. Gdy trzymała kokatrysa za gardło, czuła jak w konwulsjach jego skrzydła uderzają o nią, o jej nadgarstek, przedramię. Ptak był maddarowy, jednak gdyby mierzyła się z prawdziwym drapieżnikiem, może i by go pokonała, ale pewnie sama skończyłaby z poranioną łapą. No dobrze, wszystko więc wskazuje na to, że ostatecznie musi wyrzucić ataki siłowe ze swojego repertuaru, a doskonalić się w tych zręcznościowych.
A więc teraz czas na kolejne zadanie. To, na którego myśl robiło jej się niedobrze. Mogłaby sobie już odpuścić, jasne, przecież wiedziała, że jest dobra w walce. Problem w tym, że nie chciała być po prostu dobra. Chciała być najlepsza. Nie w porównaniu do innych smoków, jednak najlepsza dla samej siebie. Chciała umieć dawać z siebie wszystko, ciągle się doskonalić. Kiwnęła głową Porankowi, na znak, że jest gotowa do kolejnej próby.
I niby wiedziała co się zaraz pojawi, ale i tak cofnęła się do tyłu w pierwszym odruchu. Stał przed nią pomarańczowołuski smok, bez wyraźnych rysów. Ciężko powiedzieć czy miał przypominać kogoś konkretnego. Łowczyni spojrzała na twór, w miejscu w którym były jakieś niewyraźne ślepia, a serce zabiło jej mocniej ze strachu. O nie, znowu to samo. Zmusiła się, by ponownie przyjąć pozycję do ataku, tj. rozstawiła łapy na szerokość barków, skrzydła przycisnęła do boków, tak by nie krępowały jej ruchów, ogon uniosła i lekko usztywniła, a łbem zasłoniła wrażliwą część gardła. Pomarańczowy smok na razie tylko przed nią stał, powoli przyjmując podobną do niej pozycję do ataku. I wtedy Zauroczenie przypomniała sobie sytuację z groty Echa. Cały ten strach i złość, gdy Czarodziej zagrażał jej córce, gdy uwięził je u siebie. Tą.. bezsilność. I również słowa, który wtedy padły z jej pyszczka. Obietnicę, którą mu złożyła. Wszystkie te wspomnienia powróciły do niej z nową falą, żywe w jej umyśle jak nigdy wcześniej. Serce zabiło jej szybciej w piersi, a jej ciało opanowała nowa energia. Goździk nie miała już czasu dłużej nad rozmyślać, bo maddarowy smok skoczył w jej stronę, z otwartym pyskiem, kłami celując w jej gardło. Mogłaby odskoczyć jasne, ale.. Ale co gdyby w kolejnym ataku rzucił się na Iskierkę? Tak... Tak się nie mogło stać.
Łowczyni ugięła mocniej łapy i napinając mięśnie skoczyła prosto na spotkanie kłów magicznego smoka. Może sama tego nie przeżyje, ale dopilnuje żeby i on padł razem z nią. W powietrzu zamachnęła się lewą przednią łapą, rozczapierzając palce. Ostre pazury pomknęły prosto do gardła. Goździk chciała przejechać szponami po całej jego szerokości, rozcinając skórę, pomarańczowe łuski i tętnicę. Cięcie miało być jedno, precyzyjne i zabójcze, a powstałe rany długie, rozległe i płytkie.
I trafiła, wiedziała, że trafiła. I on trafił w nią. Nie poczuła jednak nic, przeleciała po prostu przez iluzję. Opadła na ziemię, zmieszana. To było chyba jej najtrudniejsze zadanie. Ale.. Wykonała je.
Rozluźniła się trochę i podeszła na lekko chwiejnych łapach do Astrala, opierając pyszczek na jego prawym barku. Przymknęła ślepia, stojąc chwilę w ciszy. Była już zmęczona. I chciała wracać. A jego czekało jeszcze rozczesywanie jej grzywki he he.
– Dziękuję, Poranku. Jesteś wspaniałym nauczycielem. – Szepnęła cicho i uśmiechnęła się łagodnie. – No i okazuje się, że również zdolnym czarodziejem. – Odsunęła się, a w jej ślepiach pojawił się łobuzerskich błysk. W ciągu jednego uderzenia serca, ugięła łapy i wybiła się w powietrze, wskakując mu na grzbiet. Oplotła szybko łapy wokół jego szyi, uważając na grzebień morskiego. Nie zrzuci chyba z siebie swojego słodkiego ciężarka?
– Wracamy? – Rzuciła niewinnie, nie zamierzając się od niego odczepiać.
//zt
Licznik słów: 1279
Atuty
• ostry węch •
dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu (zwierzyna, mniejsze pożywienie)
• szczęściarz •
1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie
• lekkostopy •
trzy razy na miesiąc +2 sukcesy do Skradania
• opiekun •
stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów, kompani mają +1 turę na polowaniu
• znawca terenów •
znalezienie 4/4 pożywienia / kamienia / 6 liści/5 korz. zioła 2 razy na polowanie
zawsze znajduje minimum 2 osobniki w stadzie małej zwierzyny.
ostatnie uż. szczęściarza 20.10 | lekkostopy – marzec 0/3 | znawca – marzec 0/2 | ostatnie uż. błysku przyszłości 03.11
Kompani
| KK Dixi – kotołak | KK Trufla – bies |
| A: S:1|W:1|Z:2|M:2|P:3|A:1 | A: S:1|W:1|Z:2|M:1|P:3|A:1 |
| U: B,A,O,MA,MO,Kż: 1|Skr,Śl: 2 | U: B,A,O,Kż: 1|Skr,Śl: 2 |
Atuty Dixi:
regeneracja – raz na tydzień obniżenie powagi wszystkich
ran wybranego stopnia o jeden
szczupły – potrzeba o 1/4 mniej pożywienia by zaspokoić głód