OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nieba też nie znała. Przemilczała jednak ten fakt, bo czuła, że nie wydusi ze smoczycy na razie więcej, skoro ta chciała najpierw rozwiązać te swoje Obeinowe i Delavirowe sprawy.Sposób, w jaki smoczyca wysługiwała się magią, był osobliwy. Dziwny, niepotrzebny – myślała Pogoń. Górska w ogóle nie była przyzwyczajona do takiej niezobowiązującej zabawy maddarą, której sama używała tylko do celów praktycznych.
Magia była męcząca. Bycie cały czas wesołym też musiało być męczące. Mergo pomyślała, że nieznajoma pewnie często musi spać.
Po raz drugi padło też słowo "Arien". Ziemna domyślała się, że mogło odnosić się do jakiegoś smoka. Może jakaś samcza przyzwoitka? Tak, to miałoby sens, jeśli smoczyca zarówno z tym Arienem uczestniczyła w spotkaniach z Obeinem i Delavirem. Ale... sama idea takich spotkań nie miała sensu dla Mergo!
Wyjaśniło się to nieco, gdy futrzasta wspomniała, że Arien to lis. Czekaj, lis? Hmmm, musiała dobrze usłyszeć. Więc Arien to był tak zwany kompan. Całkiem bystry, jeśli wierzyć słowom smoczycy.
– O... Myślę, że tak. Że się łapie – zadecydowała, kiwając łbem.
W tej chwili, na początku nie wiedziała, jak dalej ocenić to, który lepszy i którego smoczyca powinna wybrać. Obaj wydawali się okej, a sposób, w jaki smoczyca o nich mówiła, zdradzał jakiś poziom sympatii wobec obojga. Jak głęboki, to pewnie wiedziała sama futrzasta. Mergo trudno było ocenić.
Wtem wpadła na pomysł.
– A co... jakby Obein na przykład znowu stracił łapę. I nie mógł jej odzyskać? Albo stracił dwie łapy. I już nie byłby dobrym wojownikiem. Lubiłabyś go nadal...? – zapytała z ciekawością, przyglądając się nienachalnie samicy. – Tak samo co, jakby Delavirowi skończyły się opowieści? Wszystkie byś już usłyszała.

















