OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Całą walkę mogą przesiedzieć w miejscu? Co to za oszustwo i, hm, czary? Kage spięła mięśnie, gdy Aqen prawie jej dotknął. Była to jej automatyczna reakcja, chociaż potęgowana przez nieufność; samica odprężyła się jednak stosunkowo prędko, gdyż słowa ojca były bardziej interesujące od jego zachowania. Słuchając o wytrzymałości i o tym, że czasami niektórzy wytrzymają prawie każdy cios, a inni padną od byle zadrapania, doszła do wniosku, że ich organizmy działają dziwnie. Sama spaliłaby się ze wstydu gdyby przegrała walkę po byle ciosie. Na moment zacisnęła zęby. jak gdyby już sfrustrowana. Musiała przyłożyć się do nauki jak najlepiej i nauczyć się jak najwięcej, by później móc siać postrach na arenach.Słuchała przywódcy Ognia i nie spuszczała z niego wzroku, zapamiętując coraz to nowsze informacje. Cień... nie, chyba żadnego nie widziała, acz nie przyznała ojcu racji. Nie powinna zbyt wiele mówić o Pladze, a każda informacja, nawet najbardziej błaha, mogła okazać się cenna i zgubna.
Kage, pomimo swoich własnych zastrzeżeń, powoli zaczęła się rozluźniać. Uśmiechy Aqena i jego pochwały zaczęły odnosić pierwsze malutkie skutki w postawie rogatej. W jej czerwonych ślepiach błysnęło zadowolenie, lecz było wyraźne tylko przez chwilę, gdyż smoczyca obróciła się w stronę siostry. Widok ognia w pewnym stopniu ją zaskoczył. Przez białe, puste oczy siostry spodziewała się raczej lodu pasującego do jej ślepi.
– Oja, nieźle. Dodaj do tego trochę maddary i zdmuchniesz każdego przeciwnika – skomplementowała Vicrję z uznaniem. – Ciekawe, czy T'narisss zieje lodem. Byłoby zabawnie, mamy już kwasss i ogień.
Gdy przeszli do dalszej części nauki Kage wpatrywała się w Aqena z większą ilością ciekawości, niż rezerwy czy chłodu. Młoda lubiła komplementy i była na nie łasa, podobało jej się również, iż ojciec nie zapomniał o Vic. Emocje zastąpił wyraz skupienia, gdyż nadeszła ta najważniejsza część treningu – praktyka. Rogata czuła silne parcie do bycia najlepszą, co nie było niczym nowym, acz w tej konkurencji czuła dodatkową presję. Pragnęła zostać wojowniczką i udowodnić, że się do tego nadaje. Obserwując Aqena spróbowała naśladować jest postawę: rozstawiła łapy, ułożyła skrzydła przy ciele w sposób wygodny i nie krępujący jej ruchów, a łeb nieco opuściła. Gardło... tak, musiała go bronić, to było jedno z wrażliwych miejsc na jej ciele, o których wspominał Ognisty. Kage rzuciła szybkie spojrzenie na ojca, Vic, matkę i znów na ojca, po czym bez pytania zaczęła jako pierwsza. Jej rogi były idealną bronią – skierowane do przodu, ostre i doskonałe do wbijania się w ciało przeciwnika. Smoczyca wyskoczyła w kierunku ojca, odpychając się od ziemi tylnymi nogami dla dodania sobie dodatkowego impetu, a przednie wyciągając przed siebie. Zaszarżowała na futrzastego z zamiarem nabicia go na swojego rogi; celowała w jego klatkę piersiową. Po trafieniu w cel zamierzała zadrzeć łeb do góry, by poczynić jak najwięcej szkód w ciele rywala, tak jak zrobiłaby to dobra wojowniczka. Biegła szybko, ale z pewnością siebie i swobodą. Uważała żeby nie potknąć się o jakieś przeszkody w postaci przypadkowych kamieni, większych gałęzi, a także na śliskie śnieżne podłoże, gdyż ponad wszystko nie chciała się przewrócić. Kroki stawiała równo i pewnie, skupiając się na swojej sile i pracy mięśni. Czy czuła jakieś wyrzuty sumienia próbując atakować Aqena? Nie bardzo. Wiedziała, że i tak nie zrobi mu niczego poważnego, wszak to tylko nauki, nie prawdziwa walka.

















