OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dzień po bardzo miłej przygodzie z Mrokiem poza granicami Stad Błysk postanowił przejść się w jakieś spokojne miejsce, aby przedłużyć sobie nieco milszy okres w życiu. Nie zdarzało się to często, więc i dlatego zamierzał całkowicie skorzystać z tej chwili, póki jeszcze nie minęła. Spokojnym, spacerowym tempem, przyzwyczajony już nieco do braku jednej z łap, przechodził właśnie nieopodal Parującego Źródła, gdy spostrzegł dawno niewidzianą przez niego samicę. Chyba dopiero co tu przybyła, bo właśnie składała swoje skrzydła.Oczywiście Błysk chciał podejść i się z nią przywitać, ale... na moment przystanął, mierząc dość niepewnie ją wzrokiem. Czy ona była zamieszana w porwanie Mango? Nawet jeśli nie, to i tak nic przecież nie zmienia. Należy przecież do stada, które tego czynu dokonało. Co, jeśli nagle z krzaków zza niej wyskoczy znów pół stada Plagi w celu pojmania Zamąconego?
Choć z drugiej strony pewnie to Plaga Lepkiej musiałaby raczej płacić, nie na odwrót, żeby wypuścili kogoś takiego, jak Błysk...
Westchnął tylko po krótkim zastoju, i z neutralną miną oraz oczywiście dyndającym medalionem na szyi Zamącony postanowił podejść w miarę normalnym jak na swój stan zdrowia krokiem do Wrzosowisk, od jej boku. W końcu szedł cały czas samym brzegiem spokojnego jeziora.
– Dzień dobry. – Przywitał się klasycznie cichym głosem. Szczerze bał się do tego przyznać, ale... zapomniał już jak nazywała się ta futrzasta samica – Dawno cię nie widziałem. Ładna... dziś pogoda na pływanie, prawda? – Brawo Błysku, ty to potrafisz zainicjować rozmowę.
Podświadomie umysł zmuszał go mimo wszystko do bacznego obserwowania pobliskiej roślinności i nasłuchiwania wszystkich podejrzanych dźwięków. Plaga jak już coś chce, to chyba raczej się nie cacka.
























