OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Roześmiała się przyjemnie. Kolejny smok, który namawiał ją do dołączenia do stada, chyba zaczynała się czuć zaszczycona. -Nie wątpię, nie wątpię, ale ja tam lubię samotnikować. Wiesz, wolność, brak przywiązania i takie tam. Dobre sprawy.– nachyliła się, aby tyknąć smoka jednym szponem, a dokładniej podszponem? Nie ważne, opuszkiem palca, gdyby była humanoiden, w nos, wystawiając przy tym lekko język.Na następne słowa plagowego prychnęła rozbawiona. Może niekoniecznie zgadzała się z sentymentem usunięcia ludzi, ale druga część wypowiedzi skutecznie odciągnęła jej uwagę.
-Chyba jeszcze ta losowa kupa macek dała radę ukraść temu Villarowi dwa smoki sprzed nosa, jeśli dobrze pamiętam. Chociaż może te dwa smoki ukradły same siebie? Hmm, zbyt daleko byłam, nie widziałam za dokładnie niczego.–
Potrząsnęła łbem, przysiadła na tylnych łapach i zasalutowała -Tak jest kapitanie, 6 dni kapitanie!– po czym zebrała swoje rzeczy i poszła w swoją stronę.
Minęło sześć dni, a Kupczyni, tym razem nie sama, właśnie pożywiała się swoimi ostatnimi resztkami zapasów z podróży. Jadła suszone owoce z mieszka , który już po chwili został oprózniony – świetnie! Kolejny wolny woreczek na przypadkowe śmie- to znaczy wartościowe skarby. Podobnie robiła nowa towarzyszka smoczycy, sowa Pu'ehr, która właśnie zajmowała się innym mieszkiem, tym razem pełnym... ślimaków. Nie wiadomo dlaczego, ale sowica bardzo lubowała w ich smaku, i wszystkie ślimaki zostały szybko pochłonięte.
Gdy towarzyszki, albo dokładniej mówiąc sowa i jej sługa, były już najedzone, ruszyły na miejsce spotkania. Pu'ehr oczywiście wykorzystująca wielkość swojego sługi i siedzącą sobie na nim wygodnie. Łatwiej było planować przejęcie kontroli nad światem, jak nie było się ani zmęczonym ani głodnym. W końcu ukazał się im Rój. Siedział i coś robił w piachu. Smutny? A może tylko skupiony? Ah, zaraz i tak się dowie, prawda? Wesołym i dziasrkim krokiem podeszła do czteroskrzydłego (Pu'ehr popatrzyła na nią z nieukrywaną pogardą. Brzydziła się taką wesołoscią)
-No hej, hej, panie smoku Nocny Roju, Roju Nocy, co tam u pana? Bo u mnie nic. Chyba że znalezienie takiego fajnego, czerwonego korzenia, który można sproszkować i zrobić barwnik się liczy. Bo znalazłam taki fajny czerwony korzeń, który można sproszkować i zrobić barwnik. Nie, żebym potrafiła to robić, ale ktoś na pewno potrafi, a wtedy przyda mu się ten korzeń i pojawię się ja! Z zaopatrzeniem! Bo wiesz, ten ktoś ma zakład farbiarski, i akuart ma zamówień, na czeroooo- oooo, co tam w piachu wyszkrobałeś, bo fajne!– doskoczyła do smoka i nachyliła się, żeby zobaczyć. Kompanka przy tym zaprezentowała swoją umiejętności trzymania się mocno, i tylko trochę ją zarzuciło, co jednak oczywiście spowodowało, że ptak jeszcze bardziej wlepiał spojrzenie pustych, czarnych oczu w Torvihraak, no i wyrażał dezaprobatę wbijając bardziej swoje szpony w torby smoczycy. Sowa dalej się nie nauczyła, że Kupczyni tego nie czuje, ani ze też nie widzi jej spojrzenia, więc równie dobrze sowa mogłaby nic nie robić. Uggghhh, nieznośny ten sługa. Nie-Zno-Śny! Jak miała ją karać, jeśli ta nie poświęcała jej należytej uwagi? I jeszcze z jakimiś dziwnymi smokami gada. Nie mogłaby, Pu'ehr nie wiedziała, zachować odrobinę godności i wyniosłości, jak na sługę niedoszłego władcy świata przystało?