A: S: 5| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 4
U: B,Pł,L,A,Skr,Śl,Kż,MP,MO,MA: 1| W,O: 2| Prs: 3
Atuty: Boski ulubieniec, Szczęściarz, Altruista
Ale nieznana strona, ukazana Caladowi, wiła się przed nim i leniwie łączyła z tym, co znane – czyste, białe chmury tańczyły w parach po niebie, gdy jego łapa zatopiła się w mięsie elfa. Ten zaląkł okropnie, ścisnął palce w czerwone pięści, a półgębkiem pośpieszył smoka, samemu spoglądając w bok. Złota, gargantuiczna postać stała tuż za Apogeum.
Nie było sensu się odwracać ani patrzeć w dół. Bezkresne światło od chorobliwie charczącego stwora biło po łebkach, nie pozwalając się na niczym skupić. Ciepło próbowało okiełznać kark uzdrowiciela Plagi.
— Co zrobiłeś? — dzwony zadrżały. Złota postać przemówiła, a tęcza zadrżała nad głową Calada, spowijając nieboskłon. — Nie oszukasz mnie. Jesteś sam, jak szpon. Odwróć się i zmierz się z tym, co było ci przeznaczone.
Purpurowe oczy elfa błysnęły kilka razy, a zgrzytliwy krzyk uciekł z jego ust. Pociągnął ramiona do siebie i most zaczął leniwie się walić, strugami spływając w nicość kanionu.
— Śpiesz się do licha — rzucił ćpun. Zakołysał się na brzegu i kaskada dredów spłynęła po nim, tworząc bajeczną, niską suknię w kolorze dorodnych kłosów. A jego twarz była niczym innym, a przerażeniem: — Zaraz się zrzygam, mam dość patrzenia na to truchło! Płyń!
Buchnęło za plecami.
Stwór płynął. I przepłynął Calada, przeszywając go gorącem od środka, i wieczne światło objęło go, równie prędko znikając z jego objęć. Złoty humanoid spadł w kanion, płynąc po ramieniu, a elf wzdrygnął się, odchylając w panice głowę. Niezrozumiana istota, ot, zawisła, brzmiąc jak cymbał miedziany.
Ramiona zakolebały się boleśnie.
— Zawsze tu byłem, Hojny — zadrżał, spoglądając na łapy smoka. Wisiał, niczym powieszony na linie, a nagle zgrzytnęło. Jego niezarysowana, pusta twarz przełamała się wpół. — Miałeś wszystko, co mogłeś mieć. To wszystko przez nią, racja? To przez nią teraz się... topisz.
Ogromne, żółte ślepia zawirowały w wodzie z elfa. A elf piszczał boleśnie gdy ryby kłapnęły szczękami, okrążając nieśpiesznie uda uzdrowiciela... a może łowcy? Bo te oczy należały do żadnej innej istoty, a barakud, chórkiem wtórujących słowa Złotego.
— Topisz się, topisz się, topisz! — Śmiały się wrednie w krzykach. — Twój ojciec lepiej pływa od ciebie! Twój ojciec robi wszystko lepiej od ciebie!
— Płyń! — Krzyknął raz jeszcze. — Błagam, płyń! Musimy uciekać!
— Nie słuchaj go — bąknął Złoty stwór, a jego głos trąbę przypominał. Zawirował w plamistym oceanie, a wyrwa w twarzy rozwierała się z dźwiękami stalowego trójkąta. Lekkie dźwięki, jakoby rosa poranna: — nie musisz nic. Wiesz o tym. Dlatego nie ma ciebie z ojcem.
— NieeeEE — zawyły barakudy. — Nie ma go, bo nie potrafi niczego uszanować! Zabija, bo nie zna wartości życia! Żyje, bo nie potrafi umrzeć! Niedaleko pada jabłko od jabłoni!
Licznik słów: 439
Ω boski ulubieniec – spotkanie duszka raz na polowanie lub misję, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego"
Ω szczęściarz (xx.xx) – odwrócenie porażki akcji lub rzutu na wytrzymałość; do użycia raz na dwa tygodnie
Ω altruista – stałe -2 ST do wszystkich akcji towarzysza na misji lub polowaniu; modlitewny dar Dadu dla innego smoka raz na miesiąc
KK — MISIO (samica hydry)
S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 1| A: 1
B, Skr: 1| A, O, Pł: 2
▐ Kalectwa: +2ST do akcji fiz. i mag. ; +2ST do Perc. (wzrok)