A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Hm, sądząc po wyrazie twarzy smoczycy, nie trafiłem zbytnio z tymi pochwałami – oczywiście pomyślałbym tak, gdybym znał się na taktownych rozmowach, a się nie znałem. Nie znałem pojęcia "podlizywania się", a moje pochwały zawsze były szczere – jeżeli uważałem kogoś za wartego skomplementowania, nie szczędziłem mu pochwał; w przeciwnym razie zwyczajnie starałem się unikać tematu wyglądu czy charakteru rozmówcy. To i tak już dość taktowne jak na moją mało opanowaną osobę, więc nie poświęcałem uwagi wgłębieniu się w temat sztuki dyskretnej dyskusji.
Zorza faktycznie wydawała się być małomówna, ale zgodnie z moimi przypuszczeniami wyglądała też tak, jakby uważnie słuchała mojej opowieści. To z kolei zachęciło mnie do jej kontynuowania. Nie odzywałem się jednak, dopóki nie skończyła mówić, choć językiem ciała wyraźnie reagowałem na niektóre niuanse – jak chociażby na wspomnienie o moim znaku rodowym. Doprawdy ciekawe spostrzeżenie, a jeszcze ciekawszym był fakt, że to nie ja pierwszy zauważyłem to podobieństwo. Jak teraz zwróciłem na to uwagę, to faktycznie na środku czoła smoczycy widniała wielka, biała i dobrze znana mi kropka. Jak mogłem ją wcześniej przeoczyć? Możliwe, że to przez czarujący wygląd Zorzy i jej kolorowe oczy.
– Ach, w żadnym razie nie musisz przepraszać! Zadawaj tyle pytań, ile dusza zapragnie, naprawdę! W duszy jestem bardem, co znaczy, że moim przeznaczeniem jest odpowiadać na pytania! – uśmiechnąłem się wesoło i zabrałem się za wyjaśnienia:
– Dziwię się, że sam tego wcześniej nie zauważyłem, ale masz absolutną rację – mamy ten sam znak rodowy. To oznacza... – ach! Nareszcie zdałem sobie sprawę, kogo ona mi przypomina! Nie, żeby mnie to jakoś ucieszyło, bo potwierdzałoby to obawy mojego ojca... Ale czyż nie pora w końcu zmienić poglądy? – ...jesteś córką Tweeda, nieprawdaż? Oraz, najprawdopodobniej, Urzary... Tak się składa, że znam Przebłysk Wspomnień i chciałbym ją nazywać mamą, ale raczej nie mogę... – wymamrotałem pod koniec ledwo słyszalnie. Szybko się jednak ogarnąłem i pośpieszyłem z wyjaśnieniem. – Jestem synem Zwierzchniego Kolca i należę do rodu Pacyfikacji Pamięci, a tak się składa, że Teza Obłędu jest tak jakby... jej bra-atem? – rozmyślałem na głos niepewnym głosem. Ach, te skomplikowane drzewka genealogiczne. – W każdym razie, czyni to z nas dalekich krewnych, więc tym bardziej cieszę się, że się spotkaliśmy! Otóż tak się składa, że ze swoich terenów wróciłem tu właśnie po to, aby poznać rodzinę. Hm... Mogę cię nazywać siostrą? – zapytałem żartobliwie i wyszczerzyłem się, robiąc pauzę, aby usłyszeć odpowiedź smoczycy. Nie liczyłem na to że się zgodzi, ale miałem nadzieję, że załapie żart.
– Przechodząc do kolejnego tematu, do stad faktycznie nie należę. Jeszcze! Ale nie masz się czego obawiać – bo z niewielkiego, ale jednak doświadczenia wiem, że niektóre smoki nie pałają przyjaźnią do samotników – ja jestem absolutnie pacyfistycznie nastawiony do smoczych pobratymców, no a tym bardziej w życiu nie skrzywdziłbym członka rodziny, choćby nie wiem jak dalekiego! Myślę, że kiedyś dołączę do któregoś ze Stad, ale zanim to nastąpi, chciałbym bliżej poznać każde z nich. Wiesz, żeby wyczuć, do którego czuję największe przywiązanie. Naprawdę ciągnie mnie do Ognia, bowiem to dawne stado mojego stada i całej jego rodziny, ale kto wie? Być może lepiej poczuję się wśród Ziemistych czy Wodnych? Cóż, no bo raczej nie u Plagijczyków – nawet sobie nie wyobrażasz, ile słyszałem o nich nie najbardziej pozytywnych opinii. Od jednej osoby, co prawda, ale tak się składa, że z ową osobą spędziłem większość życia i trudno jest mi ot tak odrzucić przekazane mi przez nią opinie na temat co niektórych. Chodzi mi o mojego ojca, oczywiście, no i to chyba właśnie przez niego pałam niewyjaśnioną nieprzyjaźnią do twojego ojca... – rozmowa-monolog niebezpiecznie staczała się na ponure tory, toteż zmieniłem temat, aby nie stać się równie pochmurny, co kłęby obłoków nad moją głową. Co do nadciągającej burzy – zdawało mi się, że słyszałem bardzo odległy pogłos gromu. A może mi się tylko wydawało? – Jakie tam było kolejne pytanie? Ach, no tak. Cóż, dosłownie niedawni stuknęło mi osiemnaście księżyców, co w moim dawnym stadzie ucztowalibyśmy jako osiągnięcie pełnoletności. Ta uczta czyni z pisklęcia pełnoprawnego, dorosłego członka stada, który może uczestniczyć w ważnych naradach z wodzem. Jednak aby udowodnić swej wartości dla klanu, taki osiemnatoksiężycowy samiec musi przejść próbę polowania i wrócić ze zdobyczą do zachodu słońca – w przypadku niepowodzenia odbywa samotną pięcioksiężycową podróż na sawannę, gdzie musi nauczyć się przetrwać, polować i okrzepnąć na tyle, aby zyskać wartość dla stada. Dopiero po upływie tego czasu może wrócić do stada i rozpocząć próbę jeszcze raz. A samice mają znacznie łatwiej – to znaczy z mojej perspektywy – jako że odpowiadają one za rozmnażanie się stada oraz dbanie o dobre samopoczucie samców, mają one jedno z dwóch zadań do wykonania, aby zostały przyjęte przez stado – albo któryś z dorosłych samców wybiera osiemnastoksiężycową samicę sobie na partnerkę do końca jego życia, zarzucając jej obowiązek spłodzenia mu potomstwa, albo też samica musi udowodnić, że potrafi uleczyć rany, co zwalnia ją z obowiązku składania jaj i partnerstwa, ale skazuje na obowiązki uzdrowicielki oraz warzycielki. Te tradycje mogą brzmieć dla ciebie nieco dziko i niesprawiedliwie, ale tak naprawdę mają one w sobie spory sens, bo w takim układzie jedni zawsze mogą polegać na drugich. Zresztą to dzikie leśne stada, dlatego takie miary i tak są dosyć cywilizowane, jak na klan leśnych smoków. Aj, zagadałem się o tradycjach dawnego klanu, a zapomniałem o głównym pytaniu. Tak naprawdę radzę sobie całkiem dobrze – między innymi przez potrzebę przygotowania się do próby musiałem już w bardzo wczesnym dzieciństwie opanować sztukę polowania. Potem, po ucieczce z ojcem musieliśmy przetrwać tylko we dwójkę w ogromnym, niebezpiecznym świecie, więc jestem zaznajomiony z podstawami sztuki walki i przetrwania. No i zostały mi zapasy z podróży... Więc można powiedzieć, że jak na swój wiek radzę sobie całkiem dobrze. Nie do końca w tej dziedzinie, w jakiej bym chciał, bo nie miał mnie kto nauczyć... Bo w duszy gra mi melodia historyka, bajarza, opowiadacza – a jak mam opowiadać, skoro kompletnie nie znam się na sztuce przekonywania? Nie miał mnie kto nauczyć mediacji, bowiem ojciec do rozmownych nie należał, a w stadzie skupialiśmy się na przetrwaniu, a nie głoszeniu powieści... Ale lubię polować. Nie lubię przemocy między smokami – to znaczy brać w niej bezpośredni udział – ale podoba mi się proces tropienia zwierzyny, czekania na odpowiedni moment, ta adrenalina... No i nagroda za pracę, jaką wkładam w te działania. Chyba wiesz o czym mówię, nieprawdaż? Polowałaś kiedyś? – przekrzywiłem lekko głowę z ciekawości. Powinna już znać tajniki polowania, ale warto było jednak zapytać. No i aż cisnęła mi się na usta opowieść o moim pierwszym polowaniu... Wolałem jednak zaczekać na odpowiedź smoczycy. Może nie będzie sobie życzyła kolejnego przydługiego monologu? No bo ja bez tego nie umiem przecież, jak zaczynam mówić, to jak tu się nie rozgadać?
Licznik słów: 1117
ciiiiiiii
» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji