A: S: 5| W: 3| Z: 1| M: 3| P: 3| A: 4
U: B,W,Prs,L,Śl,Skr,Kż,MA,MO: 1| Pł,A,MP: 2 | O: 3
Atuty: Okaz Zdrowia, Adrenalina, Tancerz, Pierwotny Odruch, Magiczny Śpiew
Rozerwany wewnętrznie łkający morski samiec nie spostrzegł podchodzącego proroka, bo nie był w stanie odwrócić swojego łba od pustego wyrazu pyska trupa. Odwrócił gwałtownie sie w stronę Strażnika dopiero, gdy usłyszał swoje imię. Smok tym razem mógł dostrzec na zwykle kamiennym pysku wojownika prawdziwą rozpacz, jeszcze większą niż wtedy, gdy Zamącony był świadkiem i prawie że współsprawcą próby samobójczej w tamtym wypadku Beriego. Wpatrywał się w Gwiazdę w ciszy i z nadzieją, dopóki nie usłyszał słów, których nie chciał usłyszeć. Może i poddałby się od razu wiedząc, co zwykle wynika z prób jego starania, ale słysząc ostatnie zdanie znów coś w nim pękło. Złapał powietrzę przez sam pysk jeszcze bardziej łapczywie, aby zdławić swój wewnętrzny gniew. Ale czy ów gniew był skierowany w stronę proroka i bogów, czy też... samego siebie? Odpowiedzią jest... samego siebie.
– NIE! – wrzasnął z emocji prosto w pysk Strażnikowi. Czemu on nigdy nie chciał i nie chce pomóc? Obiecał, że się poprawi, a w międzyczasie tylko potulnie słucha się bogów, zamiast ich o cokolwiek poprosić. Dopytać. Spróbować coś wytargować... ale nie. On jest tylko łącznikiem, i nigdy by o nic nie poprosił, a tym bardziej o nic dla takiego ścierwa Zamąconego – Ty nic nie wiesz! To nie prawda! Czy jak weźmiesz czyjąś łapę i przetniesz nią gardło tej osoby, to samobójstwo czy zabójstwo? To nie on się zabił, JA GO ZABIŁEM! JA! Moimi DURNYMI DECYZJAMI! Inaczej bym tu nie przyszedł, inaczej o niego bym nie walczył! To nie była jego świadoma decyzja! Rzucili się na niego jak na wroga, a on tylko chciał rozciąć sznur na szyi Szyszki! Zabiliby go tak czy siak, głupie smoki Wody! On chciał dobrze, on miał dobre serce, on nigdy w życiu świadomie nie targnąłby się na swoje życie! Nie po to tyle przetrwał bez żadnej nadziei na przyszłość, by odejść, gdy nadzieja się nagle pojawiła! Skąd to wiem? Bo jest moim rodzonym bratem! I choćby los posłał nas na dwie zupełnie inne ścieżki, co właściwie zrobił, wciąż w głowie będziemy mieli to samo. Dlatego nie wyjdę stąd żywy, dopóki on sam nie będzie żył! Bo wiem, że on pragnie żyć tak bardzo, jak ja! I powtarzam, zrobię wszystko, W S Z Y S T K O, żeby Szkwał mógł zaznać tego, czego nie miał całe życie! – szybko odwrócił się ponownie od proroka, wpychając swój łeb pod zimne, zakrwawione podgardle Szkwału. Położył się przy nim i nie zamierzał wstawać, dopóki coś się nie wydarzy. Sam jęknął cicho z bólu, czując nadal bardzo wyraźnie swoje złamane skrzydło. Zamknął ślepia, i o ile Strażnik mu nie przerwał, zaczął mamrotać pod nosem, wydawałoby się, że bez końca.
– Z-zobaczysz... zobaczysz... będzie dobrze bracie, będzie dobrze... przeszukam każde miejsce w Wolnych Stadach dla kamieni na wyleczenie twoich kalectw... uratuję rodzinę... zbiorę nas wszystkich... wszystkich razem, znowu... jak kiedyś zanim... zanim przeze mnie wszyscy straciliście dom... pokażę morze... n-nigdy... nigdy nie widziałeś morza... na pewno... na pewno będziesz... będziecie się cieszyli... popływacie... zanurkujecie... uśmiechnięci... znajdziecie nowy dom... w-wszystko naprawię... naprawię bardziej, niż zepsułem... szczęśliwi... oddam wam, co zabrałem... obiecuję... tylko proszę... bracie... błagam... nie poddawaj się... wiem, że tam jesteś... walcz... walcz, wróć do mnie, potrzebuję cię... nie możesz mnie p-przecież... tak zostawić, to nie może się tak... skończyć... ja... ja bez ciebie... bez ciebie nie znajdę... nie znajdę Flauty... Tajfuna, Pasata, Piskacza, Pluska, ani mamy, ani... Malstroma... bez ciebie się poddam... nie rób mi tego... obu nam zależy na rodzinie nawet, jeśli... jeśli nie uważasz... jeśli nikt nie uważa, że jestem jej częścią... ...więc... więc proszę... ten jeden, jedyny raz... nie milcz... powiedz... krzyknij, krzyknij w zaświatach, że zabiłem cię ja, że moimi słowami... słowami i czynami... wyborami... błędnymi konkluzjami... że to nimi ja, nie ty, pchnąłem orczy pazur w twojej łapie w stronę twojego gardła... że to ja mam zapłacić za twoją śmierć... że ty chciałeś i wciąż chcesz żyć... chcesz uratować rodzinę... tak, jak... jak ja... Golfstrom... Szkwał i Golfstrom... będziemy razem, zobaczysz... razem znajdziemy ich...
Licznik słów: 657

Give me something to go on...
Narracja: #787A6F | Dialog: #7698B5 | Mentalka: #567885
Okaz Zdrowia– odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu
Adrenalina – dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
Tancerz – stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną
Pierwotny Odruch – raz na walkę -2 ST do obrony
Magiczny śpiew– raz na pojedynek/2 tygodnie polowania, odejmuje 2 sukcesy przeciwnika
– – – – – ·
Błysk Przyszłości – Automatyczne powodzenie akcji/rana ciężka dla przeciwnego smoka
Motywy muzyczne:
Motyw Główny | Walka | Z przyjaciółmi
Kalectwa:
uszkodzone skrzela (+1 ST do akcji pod wodą)