A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 2| A: 3
U: W,B,Pł,L,A,O,MP,Skr,Śl,M: 1| Kż: 2
Atuty: Kruszyna, Szczęściarz, Tropiciel
Pomarańcze według opinii pół-olbrzymiej smoczycy była dobra, wspaniała, a do tego urokliwa na swój sposób. Tak, ich nauczycielka naprawdę był jedną z ładniejszych. Scorpia już nawet nie wspominała o samcach, które spotkała na swej drodze... No, ewentualnie jeden czy dwa byli także urokliwi, lecz czerwona nigdy tego nie przyzna ani nie wyzna nikomu. Na wzrok od swej żmijowej siostrzanej osoby odpowiedziała, a raczej nie, swoim własnym, a do tego podciągnęła swe przednie kończyny do ciała, tworząc przy tym fałdy w owych miejscach na ciele i wystawiła język. Blep. Jedno było pewne, Vak nie mogła jej niczego zarzucić, bo jednak nie tylko ona ma tutaj dobry wzrok i widziała(Plus słyszała!) w jaki sposób to czarna łuska się wysławia. Wonna Dziewanna nie była złym materiałem, to pewne. A jeśli siostra już wypatruje ciekawości, tym lepiej.
Znanie podstaw to nigdy grzech, a uzdrowicielka sama to powiedziała, jak ładnie, jak cudnie!
Bursztynowe ślepia mrugnęły, a ich właścicielka przekręciła łbem z dość urokliwym wyrazem na swym grubym pysku.
Świat dziwny jest jak magia, a magia jak ten świat.
Magia to w pewnym stopniu iluzja. Czemu jej pręgowanej osoby to nie dziwi? Iluzja, którą stworzyły siły inne, a jednak.. Można nimi coś zdziałać. Mało, lecz jakoś na pewno.
Magia, coś co pewnie było kiedyś dane bogom i innym, ale w innej formie i najpewniej było to silniejsze. Podczas spotkania z czarnym bogiem, a także narodzeniem się nowego boga, a raczej bogini, podobnej w pustynnym wzorze rasowym, magia została ukazana, a oni przybrali na wieku, a nowy prorok... Ta. Nowy prorok. Samiec ten odzyskał swój wigor. Sennah... Ciekawe byłoby spotkanie, z najpewniej samicą, po księżycach. Matkę podejrzewała o pogadanki z bogami, za które miała trochę żalu, bo pasiasta wtedy łowczyni ich sobie nie przedstawiła, ale no cóż, teraz będzie musiała sama spróbować wbić się w takie szeregi.
Magia i iluzja zaczęła bić w sercu olbrzymki jak ogień, jak w pewnym rodzaju iskra, a jej oczy skupiły się na... Żmijowej, a później na Dziewannie. Uzdrowiciele mieli do tego nosa, huh... Na to najwyraźniej wychodziło. Czasami samica mogła by przyrzec, że już gdzieś to słyszała ale bez pewności. Bez jakiejkolwiek pewności w swej głowie lub w głosie mówcy... Pióra. Pióra latające!
Miały zaplanować... Oni mieli planować.
W jaką część ciała ma trafić? A w którą byłoby w ich przypadku najtrafniej? Najtrafniej, a do tego... Jak najbezpieczniej?
Scorpia nie chciała skrzywdzić nauczycielki, w walce prawdziwej, to tak, najchętniej przebiłaby parę łusek i kości swym ulubionym niebiesko-złotawym kwasem posmaku i zapachu owocowego, który to teraz bulgotał w jej gardle jak w najzwyczajniejszym, rozgrzanym kotle pełnym wody.
Jednak to była taka pasywno agresywna nauka, a one nie miały się pozabijać, lecz wywrzeć wrażenie na swym przeciwniku, tak, by to zapamiętali.
Twarz. Twarz był dobrym celem, wtedy nikt niczego nie zapomina, szczególnie, gdy dostanie się coś do oczu, a widok zagłady jest bliski.
Tak, twarz i pysk uzdrowicielki, to najtrafniejszy cel.
W trajektorię... To jednak prostsze. Scorpia nie miała zamiaru bawić się w inne zabawki.
W jej myślach przedstawiła się pomarańcza, nie, nie nauczycielka, a pomarańcza z wcześniej.
Skórka pomarańczy była i miała być koloru pięknego widoku który ją zaszczycił, a w dotyku skórka była lekko kanciata, lecz nie na tyle, by popsuć cokolwiek co miało zdarzyć się pomarańczowemu przedmiotu. Smak nie grał roli.
Zamiast smaku, na pomarańczy widać było kilka kropelek rosy, a sama pomarańcza wydawała z siebie potulny i przyjemny aromat czystości i świeżości danego owocu.
Scorpia przyjrzała się owocowi, po czym ze skupionymi myślami rzuciła go mocno w stronę pysku samicy.
Co owoc miał zrobić? Miał spowodować pewność, że właścicielka Mokradła miała ją zapamiętać...
Kwiaty. Najróżniejsze kwiaty miały wyprysnąć w twarz smoczycy. Kwiaty koloru lawendy, miodu, a także czerwone róże. Kwiaty same w sobie miały oddawać piękno tych prawdziwych, a także brązowo-pozłacanej mentorki. Ich zapach był przyjemny dla nosa, nawet jeśli ktoś takowego nie miał.
Scorpia zrealizowała swoje myśli dopiero po fakcie. Na co syknęła cicho.
Licznik słów: 646
→ kruszyna – -1/4 mięsa wymaganego do sytości
→ Szczęściarz
→ Tropiciel