A: S: 5| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 3| A: 1
U: B,L,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| O,A: 2
Atuty: Ostry wzrok; Chytry przeciwnik; Czempion
Co to za właścicielka, która gubi swojego pupila? Może nie była jedynie brzydka, jak to niezwykle subtelnie ujął niziołek, ale do tego głupia i lekkomyślna? Wtedy opis zgadzałby się idealnie z tym potworkiem, którego ukrywałem pod skrzydłem. No normalnie gdyby nie różnica płci, to pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że ciężko byłoby ich od siebie odróżnić. Żarłoczny chochlik i gruba pani – para idealna. Ten tok myślenia nie zmieniał jednak faktu, że nie do końca podobała mi się opowiedziana przez Jozina historia. Oczywiście nie miałem podstaw ani dowodów, żeby mu nie wierzyć, ale wciąż mogłem mieć na ten temat swoje zdanie, prawda? Zwłaszcza, że chochlik uciekł także od nich i drżał wtedy ze strachu, w panice oglądając się za siebie. Może źle go traktowali? Albo nie chciał wracać do tej swojej paniusi? No, albo po prostu wciąż myślał o jedzeniu. Kto go tam wie? Jednak co do jednego miałem pewność. Nie spodobał mi się ten cały Jozin. Denerwował mnie jego sposób mówienia i to jak ostentacyjnie się do mnie zwracał, jakby już przypisał mnie do jakiejś swojej kategorii. Nie dałem się jednak wyprowadzić z równowagi i jedynie dalej grzecznie się uśmiechałem, udając że nic się nie stało. Tę całą ucieczkę, poszukiwania, rzekomą złośliwość i utratę pracy skwitowałem jedynie pełnym współczucia burknięciem. Och, jacy oni biedni! Los tak niesprawiedliwie ich pokarał...
– Bardzo – odburknąłem, zapytany o własne skrzydło. Oczywiście było to kłamstwo, bo ta pozycja ani trochę mi nie odpowiadała, jednak nawet się nie zająknąłem, bo wciąż nie zdecydowałem się, co chcę zrobić. Odsłonić przed nimi chochlika? A może pociągnąć jeszcze trochę tę farsę? Nie było mi jednak dane samodzielnie podjąć tej decyzji.
Niesłyszalnie wyburczałem jakieś przekleństwo, kiedy klucz wymknął się z mojego zasięgu. A było tak blisko! Dosłownie sekunda dłużej i udałoby mi się zdobyć ten skrawek metalu! Ale zaraz, zaraz... czy Klucha świeci? I unosi się w dodatku? Nie potrafiłem ukryć swojego zdziwienia, kiedy z chochlikiem zaczęły dziać się te wszystkie dziwy. Jakim cudem? Jak? Dlaczego? Wlepiłem w Kluchę zdumione spojrzenie i nawet nie pozwoliłem sobie mrugnąć... Dopóki nie chwycił mojej łapy. To jedno działanie wybiło mnie z letargu i popchnęło do działania. Doskoczyłem do niego pospiesznie i złapałem go za nogi, ciągnąc z powrotem w kierunku podłoża. Nie pozwolę mu odlecieć. Co to, to nie! Będę go przyciągał tak długo i tak wytrwale, aż uda mi się przygwoździć go łapami do ziemi i usadowić swoje cielsko nad nim, żeby uniemożliwić mu ucieczkę. Muszę go tylko przytrzymać za grube ramiona i opleść swój ogon wokół jego bioder, sprawiając że jego lewitujące nóżki oprą się o moją pierś. Dzięki temu powinienem być w stanie utrzymać go w jednej pozycji i bezruchu. Oczywiście, jeśli moje cielsko okaże się wystarczająco duże i silne na takie zadanie. Oby tak było, bo nie zamierzałem puszczać tego brzydala. Ta dziwna przypadłość mi go nie zabierze! Nawet nie dopuszczałem do siebie takiej myśli, a zamiast tego bezceremonialnie wpakowałem mu paluchy do gęby. Już nie ważne, że mnie obślini, bo toczyłem walkę o coś ważniejszego. Pomimo tego całego zamieszania udało mi się dosłyszeć słowa niziołków, które sprawiły tylko że warknąłem poirytowany. Ratuj go, ratuj... Oczywiście najprościej tak powiedzieć, ale nie łaska powiedzieć jak, prawda? Gdybym był klerykiem i znał się na ziołach i leczeniu, to może jeszcze byłbym w stanie coś samodzielnie zdziałać. Zrobiłbym to takie dziwne, o którym raz opowiadała mi mama i wpuściłbym swoją maddarę do ciała chochlika, żeby sprawdzić co mu dolega. Nie posiadałem jednak takiej wiedzy, dlatego nie miałem żadnego pojęcia co powinienem zrobić.
– Konkrety! – krzyknąłem w kierunku Elwricka, tonem niemalże nieznoszącym sprzeciwu. Niech no tylko odważy się nie powiedzieć mi czym są te całe artefakty i jak pozbyć się tych wywoływanych przez nie efektów, a zazna mojego gniewu! A ten stopniowo we mnie narastał, kiedy zdawałem sobie sprawę, że naprawdę nie wiem co powinienem zrobić i jedyne na co mnie stać to głupie próby i błądzenie po omacku. Nie zamierzałem jednak bezczynnie czekać aż Strajachło wszystko mi wyszczeka, dlatego zrobiłem jedyną rzecz, która przyszła mi na myśl. Obślinionymi już palcami sięgnąłem po znajdujący się w gębie chochlika klucz i wyjąłem go bezceremonialnie, przy okazji wpychając pazury nieco głębiej, jakbym chciał sprowokować u istotki wymioty. Uzdrowicielem nie byłem, nie miałem pojęcia czy nie zrobię mu większej krzywdy, ani tym bardziej czy to w ogóle zadziała, zwłaszcza że efekty połkniętych przez niego przedmiotów były już widoczne, ale nie mogłem sobie pozwolić na chwilę zawahania. Przy tych wszystkich działaniach starałem się być delikatny, żeby nie przestraszyć chochlika jeszcze bardziej. Cały czas utrzymywałem też swój uśmiech, chociaż do śmiechu wcale mi nie było. Nie pozwól mu się przestraszyć, nie zaburzaj jego spokoju... i wtedy chochlik zaczął skomleć. Z gniewnym błyskiem w oku zwróciłem się w stronę zbliżającego się Jozina i obnażyłem na niego kły, dając upust nagromadzonej złości.
– Wara od mojej zabawki! – warknąłem na niego, z większą wściekłością niż początkowo zamierzałem. Jednak widząc jak zbliża się do nas z tą swoją laską jakby miał zamiar nas zaatakować nie potrafiłem się już powstrzymać. Od początku mi się nie podobał, ale byłem grzeczny i chciałem załatwić z nim sprawy jak potulna owieczka, ale on pierwszy odważył się podnieść na mnie rękę i spróbować zabrać coś co sobie przywłaszczyłem. Tak, w tej chwili zdecydowałem, że tak łatwo nie oddam im Kluchy. Nie byli godni zaufania, nie potrafili go upilnować, narazili go na niebezpieczeństwo i do tego chcieli jeszcze otrzymać za to wszystko zapłatę. Niedoczekanie!
– Nie podchodź, bo spopielę ciebie i tą twoją broń – wycharczałem swoją groźbę, instynktownie cofając łeb, co pobudziło moje gruczoły i sprawiło, że drobne obłoczki zaczęły unosić się z moich nozdrzy. Zrobiło sie też zimniej, ale nie zwróciłem na to większej uwagi, bo byłem za bardzo zaaferowany odganianiem intruza. Sugerowało to jednak, że jeśli postanowiłbym ziać, to prawdopodobnie zamiast ognia zafundowałbym mu lód. Nie mogłem jednak o tym wiedzieć, bo wcześniej nie miałem okazji korzystać ze swojego oddechu, dlatego wierzyłem że wytworzę ogień, jak mama. Cóż, głupie i naiwne myślenie, ale jakby nie patrzeć wciąż byłem młody. Ba! Dziesięć księżyców na karku nie czyniło ze mnie wojennego weterana, ale dałbym sie pokroić, że niemalże tak teraz wyglądałem. Wściekły, najeżony i buchający zimnem w twarz Jozina. Lepiej, żeby faktycznie się cofnął i dłużej nie brał mnie za kucyka, bo mogłoby się to dla niego źle skończyć!
Wbrew wszelkim przypuszczeniom miałem jeszcze na tyle rozumu, żeby nie pozwolić się zacisnąć moim szponom na ciele chochlika. Praktycznie gładziłem go opuszkiem palca, starając się sprawić, żeby poczuł się bezpiecznie. Chciałem mu pokazać, że go obronię i nie pozwolę mu zniknąć. Nie byłem do końca pewny skąd się to u mnie wzięło, ale zwaliłem to na jakąś ciemniejszą część mojej duszy, która chciała zatrzymać chochlika tylko dla siebie. Moja zabawka, której życie mogę odebrać tylko ja. Nikt inny nie ma prawa się do niej zbliżyć. Nie ma i już! Czyżby był to jakiś pokręcony wpływ maddarowej myszki z mojego dzieciństwa? Wcale bym się nie zdziwił gdyby tak było. Uspokajając chochlika, żeby przypadkiem faktycznie nie wybuchł jak to zasugerował drugi niziołek, obserwowałem ruchy Jozina, szczerze licząc na to, że porzuci swój zamysł. Starałem się nawet sięgnąć swoim umysłem do umysłu Elwricka, chcąc przekazać mu moje myśli i namówić go tym do uspokojenia swojego kamrata. Zamierzałem mu pokazać nawet odzyskany siłą klucz i ponowić prośbę o jakieś antidotum, jeśli tylko je znał. No, i jeśli w ogóle był w stanie usłyszeć moją wiadomość.
Licznik słów: 1227
Atuty:
* Ostry Wzrok – Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle mają dodatkową kość
* Chytry Przeciwnik – W czasie pojedynku//raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie/misji smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +2 do ST.
* Czempion – +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.
Klucha
S: 1| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr,Śl,MP: 1|MA,MO: 2