OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Luthien przyleciał razem z Burdigiem, nie omieszkując opowiedzieć mu dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami jak to wygrał wyścig i przyniósł niesamowitą chwałę swoim przodkom i stadu. Był niesamowicie z siebie dumny i było to po nim wyraźnie widać. Pozwolił nawet pisklakowi z Wody wziąć wielki diament pozostawiony przez Nimfę i przynieść go z powrotem na skały pokoju.Gdy wylądowali, podszedł do Yamikarasu i wyciągnął łapki po klejnot na jego grzebiecie, chwytając go i stawiając pod swoją przednią łapką.
– Dzięki że go przytaszczyłeś, super robota! -pochwalił go ze szczerą aprobatą w głosie. Następnie odwrócił się do dorosłych zlatujących się z powrotem, a w szczególności do Cienistych:
– HEJ WSZYSCY MAMY KLEJNOT OD NIMFY! JA, LUTHIEN Z PLAGI WYGRAŁEM WYŚCIG I ONA NAM GO DAŁA!
Wypiął dumnie pierś i spojrzał się na wielgachny diament pod swoją prawą łapką. Cudny, piękny, wspaniały... W sumie... Czemu miałby go oddawać? Nimfa dała go jemu, a nie jakiemuś zdziadziałemu bogowi. To byłoby niesamowicie nieuczciwe wobec niej!
Pisklę obróciło łepek na bok i uważnie zaczął mu się przyglądać. Nawet niewyrośnięty smok jak on mógł wyczuć potężną moc jaka się w nim kryła. Po raz pierwszy się na niej skupiając Luthien poczuł jak gdyby mroźny wiatr owiał całe jego ciało i wnętrze wywołując w nim dreszcze. Pożałował że ogłosił wszystkim że zdobyli kamień. Gdyby tylko mógł przyjrzeć mu się wcześniej zdecydowanie by to przemyślał! Nagle zestresowany, rozejrzał się wokół jakby wypatrywał czy ktoś nie podkrada się do niego by wyrwać mu JEGO zdobycz. Pierwotna energia kamienia zdawała się rezonować z samą duszą pisklęcia. Musiał się do niej dostać!
Pisklę gwałtownie uniosło łapkę i uderzyło szponami w kamień, oczywiście nie wyrządzając najtwardszemu materiałowi występującemu w naturze żadnych szkód. Lipa. Nie poddając się złapał go obiema łapami i ścisnął mocno licząc na jakikolwiek efekt.
~ Proszę, proszę, bądź moja, bądź częścią mnie!!! ~myślał gwałtownie. Nie znał żadnej magii, był na to ciut za młody, ale starał się posłać swoje myśli ku diamentowi tak jak robili to dorośli. Z frustracji syknął niczym rozgniewany wąż.
Wiedząc że zaraz ZŁODZIEJE zaraz rzucą się by odebrać mu jego SKARB zdesperowany i bez innych pomysłów Luthien wyciągnął do przodu szybko swoją długą szyję, rozdziawiając szczęki monstrualnie szeroko i zamykając diament w kaltce pyska i długich, ostrych zębisk.
– Nneeh nekt nee pochozi po ko polkne! -wymamrotał z pełną gębą rozglądając się dokoła lustrując każdego smoka który by ośmielił się podejść. Nie żartował! Połknie go!