A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Rudzik odbierał złoty wzrok Remedium inaczej, niż przy rozmowach z Ddaerweddan, Dziećmi Ziemi – ku jego własnemu zaskoczeniu. Płowy starzec rozpoznał analityczność i kłęby nieprzeczytanych, przewijających się myśli, które krążą po głowie Uzdrowiciela Wody, gdy ten obdarowywał Czarodzieja swoją uwagą. Rudzik we flegmatycznym zdziwieniu przechylił lekko, lecz zauważalnie swój masywny łeb w bok, niby ptak reagujący na nowy widok – i wlepił piwne ślepia w jego złote. W jego pysk, w jego postawę. Nienachalnie, łagodnie… nie tak analitycznie.
Bo choć Rudzik wielbił sobie rozmowy, nie zapewniało mu to umiejętności przeglądania smoków na wylot. Wręcz przeciwnie. Starzec bardzo szybko ufał obcym, był wręcz… naiwny. To był dla niego powód, przez który nie wykształcił mu się ów zmysł dociekliwości. Bowiem nie podejrzewał tutejszych smoków o cokolwiek innego, prócz życzliwości. Mimo, że w jego własnym stadzie znajduje się co najmniej jeden osobnik, który nie darzy czarodzieja szczególną sympatią z różnorakich powodów.
– Ah, najdroższy Teirwedd… Nie lękam się Czasu ni chcę, aby smoki czuły ten lęk wobec niego. Czy kryjesz swą głowę przed Naturą, mój drogi Remedium Lodu? Czy lękasz się bogów, stwórców wszystkiego, czego możesz sięgnąć wzrokiem? – zapytał jakby z przejęciem, lecz po chwili na pysku zabłysnął kojący uśmiech. – O Czasie należy pamiętać… Trzeba być świadomym jego niemożliwej do powstrzymania siły, nieuniknionych okoliczności, które ze sobą niesie… Zarówno tych złych, jak i dobrych. To Czas pozwala nam poznawać własne emocje, odkrywa je przed nami lub chowa, Czas pozwala nam wyciągnąć wnioski z doświadczeń, które mamy za sobą. To Czas leczy rany, które zadały nam inne istoty. Jest to… zjawisko, które trzeba uszanować. Respektować. Niczym przyjaciel Natury, bowiem Natura bez Czasu nie zdziała wiele. A jeżeli w Twym sercu zakwitł niepokój i strach… to nie On je zasiał; w Twe ciało wedrzeć musiało się coś innego, które zasiało ziarno zarazy. – wyjaśnił, zauważalnie duchowo angażując się w tłumaczenie. Było to niejako sercem światopoglądu Rudzika, a przecież to w towarzystwie filozofii spędził niemal całe swe życie. Filozofia doskonałej harmonii, gdzie nawet Chaos ma swoje miejsce w nim i stanowi część porządku.
Czarodziej trzymał skalne naczynie i napełnił je zielną miksturą, zanurzając obiekt w cieczy. Następnie zamyślił się na chwilę. Czarka, w której trzymał ogrzany napar stuknęła ostrożnie położona na kamiennej posadzce Skały. Chwilowa, krótka kontemplacja nad własnymi słowami, gdy znów znalazł niekończącą się nić egzystencjonalnych pytań. Wlepiając bezwiednie piwne ślepia w uspokajający taniec ognistych płomyków, Rudzik ocknął się z zamyślenia dopiero w momencie, gdy Kobalt powiedział kolejne słowa.
Rudzik zwrócił swój masywny łeb i smutne ślepia na niego, a Remedium mógł ujrzeć powracający entuzjazm życia, który na chwilę ukrył się za samotnymi myślami Czarodzieja.
– Ah… – chwycił z powrotem naczynie z napojem, otulając go szponami i powąchał.– Éibhear przyniósł do Aen Aard wiedzę o ziołach, instrukcję o ich zaparzaniu wraz z wieloma innymi resztkami kultury Seidhea, które zostawił za sobą, dołączając do Fedelmida… Alkohole, potrawy, sztukę lecznictwa, wytwarzania broni oraz lnianych płacht, którymi okrywali swe wrażliwe ciała. Éibhear zdołał przekazać tę wiedzę swoim potomkom, a oni swoim potomkom, zaś ci potomkowie swoim potomkom… Aż do ostatniego Seidhe, który pochodził z Aen Aard. To Elfy dbały o zielarstwo, wykorzystując swoją przyjaźniejszą im anatomię do przyrządzania mikstur. Jedne miały właściwości lecznicze, drugie wspomagające ciało oraz ducha, trzecie… – uśmiechnął się. – O trzecich mówili, mój drogi Remedium Lodu, iż po spożyciu napojów z poszczególnych ziół, Elfy widziały swoich zmarłych przodków i duszki Natury, które ona posyłała. Seidhea strzegli się tych naparów w obawie przed rozzłoszczeniem duchów, lecz… Ddraige zdawali się być odporni na efekty mikstury. Jeżeli ma pamięć mnie nie myli… Jednym ze składników była bieluń dziędzierzawa. W Aen Aard wyjątkowo rzadko spotykana roślina, a i tutaj me oczy nie ujrzały jej na tych ziemiach.
Seidhea… Ah, widziałem wokół ich domów wiele kwiatów dzikiej róży oraz rumianku. Gościli naparem z tych ziół każdego gościa, a smak napoju był czymś… nieopisanym, drogi Teirwedd. Chciałem wielokrotnie powtórzyć, odtworzyć ich przepis, lecz nie było mi dane nigdy przyrządzić tego jak, jak robili to oni. Być może Twoje doświadczenia, wiedza oraz Twe uzdrawiające łapy zdołają powtórzyć ten… mały cud natury. – wypuścił więcej powietrza nosem, tłumiąc śmiech. Następnie uniósł łapę trzymającą napar samego Remedium i wziął do płuc aromatyczne powietrze, by zaraz potem skosztować napój swoimi ustami. Jeden, drobny łyk, idealny, by delektować się smakiem.
– Ah, mój drogi przyjacielu… Znalazłbyś niewątpliwie wspólny język z Elfami. – uśmiechnął się, lecz ów uśmiech zgasł stosunkowo szybko, zamieniając się w ciche i gorzkie westchnienie.
Znalazłby, prawda. Lecz z każdym księżycem tracił nadzieję na to, że Elfy Aen Aard przeżyły.
– Dziesiątki księżyców temu spotkała mnie klątwa zapomnienia, a na tych ziemiach, w moim nowym Domu, dotknęła mnie Klątwa Zła; zbudziłem się któregoś dnia w ciemności, mimo, iż Feainn była wysoko. Tak, przyjacielu… Stałem tam, na Skałach Pokoju bezsilny wobec tego, co mnie spotkało i mający nadzieję na to, iż dzielne Dzieci Ziemi oraz Wody odnajdą Dobro, które uleczy mnie i odegna wbite we mnie Zło. Lecz me nadzieje uszczęśliwione były świadkiem swojego spełnienia, bowiem… Inurta oddała mi światło, bym spojrzał swymi oczami na świat. – opowiedział, monotonnie obracając czarkę naparu w swoich pazurach. Zaś głos odzyskał swą naturalną, błogą pozytywność dopiero z ostatnim wypowiedzianym zdaniem.
Łapa trzymająca kostur zdobiony rubinem nagle opuściła go i pozwoliła, by ogon przechwycił jej ciężar i odpowiedzialność. Gładki, pozbawiony wypustków oraz kolców ogon owinął się wokół trzonu niczym wąż i trzymał artefakt tak, aby nadal stał oparty o ziemię. Wolną łapę Rudzik położył natomiast na swoim kolanie, a gdy skupił się na zmianie swojej pozycji, wtedy odezwał się Remedium z … pewną sprawą.
Natychmiast zwrócił całą swoją uwagę na Uzdrowiciela, wbijając w niego piwne, okrągłe ślepia i słuchając cierpliwie, ze zrozumieniem. Mniej więcej w połowie Wodny mógł dostrzec minimalne opadnięcie szczęki Czarodzieja, który zupełnie nie spodziewał się propozycji.
Niejako spełnienia również i jego marzenia.
Były Aen Aard, gdyby nie władał magią, zostałby piastunem. Kochał dzielić się wiedzą z tymi, którzy są jej pozbawieni, a to podejście dzielił z nim najwyraźniej granatowołuski. Archiwum Wolnych Stad…
Może naprawdę tutaj znalazł drugi Dom? Ojczyznę? Tereny jedynie Ddraige, lecz Ddraige o tak samo wielkich umysłach, jak jego rodzina.
Próbując przywołać słowa, które dobrze zobrazowałyby myśli flegmatyka, Rudzik wziął wdech do niegotowej jeszcze odpowiedzi oraz zamrugał kilka razy, następnie przełknął ślinę i wypuścił niezużyte do mowy powietrze. Był w szoku. Był zaskoczony. Był… podekscytowany. Oh, bogowie, jak on był podekscytowany.
– … Drogi Remedium, nie… nie wiem, co powiedzieć… – zaczął, po czym wypuścił kolejny raz powietrze w stłumionym chichocie. – Wiedza jest budulcem naszej kultury, naszych rodzin… Jest czymś, co spaja nas na tle historii, jest czymś, co przegania Ignorancję, która siedzi w sercu obojętnych. Przyjacielu, Twój idealistyczny cel jest czymś, czego tutejsi Ddraige potrzebują najbardziej. Pisklęta, które któregoś dnia będą opiekowały się naszymi potomkami, powinny mieć możliwość czerpania wiedzy, która jest stała… Dziecię Wody, gdybyś kiedykolwiek potrzebował pomocy, jestem gotów podzielić się z Tobą całą wiedzą, jaką posiadam… Wiedzą, która różni się od Waszej, bowiem niewątpliwie wpływ miała na nią obecność Seidhea w moim Domu. Byłbym gotów zostać jednym z Archiwistów, lecz… Wśród Dzieci Ziemi znajdują się inne smoki, być może obfite w wiedzę o tutejszej historii i zwyczajach. Jedną z nich jest Zaranna Iskra, lecz… ze względu na jej sędziwy wiek, nie potrafię rzec, czy byłaby chętna. Lecz jeżeli dasz mi możliwość, zapytam ją czym prędzej.
Mając smoka mocno przywiązanego do innej kultury, którą przyniósł do Stad zza bariery, Remedium zdołałby posiąść wiedzę szerszą niż tą, którą mógłby odkryć pozostając jedynie na tych terenach. Rudzik oczywiście nie manipulował go podczas tej rozmowy. To raczej nigdy nie będzie miało miejsca.
Licznik słów: 1253