Skała

Miejsce, gdzie stosunki, niegdyś przyjacielskie, pełne miłości, zmieniły się diametralnie. Teraz jest to teren, gdzie bezbronny, młody smok może czuć się najmniej bezpiecznie.
Płynący Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 595
Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny
Opiekun: Syreni Śpiew

Post autor: Płynący Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Uśmiechnął się na dźwięk znajomego głosu. Zrobił parę kroków naprzód, by dotknąć lekko nosem szyi smoczycy, wdychając jej zapach, tak znajomy, a przy tym tak odmienny. Rosła, tego nie mógł jej odmówić. Kolejna osoba, którą poznał jako pisklę, wstępowała w wiek dorosły... Czy to oznacza, że on się starzał? Wolał nie dopuszczać do siebie tej myśli, nie chciał jeszcze przyjąć do wiadomości, że więcej czasu za nim, niż przed nim. Jej woń nabrała od ostatniego księżyca tej pastelowej miękkości, sugerującej dojrzałość. Wkrótce dochowa się własnych piskląt – czy on mógł powiedzieć to samo o sobie?
– Jak zwykle, dobrze cię widzieć Havi. – zamruczał, uśmiechając się, uparcie używając tego wyrażenia mimo opaski kryjącej niewidome ślepia – Cieszę się, że akurat ty odpowiedziałaś na moje wezwanie. Nie stało się nic złego. Szukam kogoś, kto zechce towarzyszyć mi w treningu, a przy odrobinie szczęścia, podzielić się swoją wiedzą z zakresu kamuflażu.
Przechylił lekko łeb, unosząc uszy i kierując je w stronę smoczycy, jakby pytająco. Czy poświęci mu swój czas?

Licznik słów: 167
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
#9cc494_#409566
Enigma Horyzontu
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 514
Rejestracja: 29 kwie 2018, 20:57
Stado: Waham się
Płeć: Samica
Księżyce: 39

Post autor: Enigma Horyzontu »
A: S: 4| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,L,MP,MO,MA,Skr,Śl,K,W:1 | A:2 | O:3
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Smok nie zmienił się za bardzo odkąd ostatnio go widziała, dalej jeog oczy były w fatalnym stanie ale jego charakter pozostawał taki sam – co bardzo ją cieszyło. Miło się zdziwiła, kiedy ten dotknął nosem jej szyi, uśmiechnęła się chociaż on tego nie widział.
Szukał więc kogoś do towarzystwa w treningu i – jak zrozumiała – pomocy w nim. Mruknęła przyjaźnie po czym powiedziała
– Jestem ciekawa jak sobie poradzisz z tą nauką. Bo widzisz, przydałby ci się wzrok. Do kamuflażu musisz widzieć otoczenie, jego barwy i czy jest coś w okolicy czym możesz pokryć swoje ciało aby wpasować się w otoczenie. Można też użyć magii, która swoją drogą daje znacznie więcej możliwości przy kamuflażu. Ogólnie to wiem, że dobrze jest pokryć swoje ciało błotem aby zakryć swoją woń, do tego błota czy też zwykłej wilgotnej ziemi lub mchu można przyczepić jakieś liście albo gałązki. Zaś magią można robić tak, że wygląda się jak drzewo. Poza tym po co ci kamuflaż, skoro nie walczysz? Chyba, że coś się zmieniło od ostatniego razu i nie masz problemu w ukatrupieniu sarny na mięso?

Licznik słów: 181
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płynący Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 595
Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny
Opiekun: Syreni Śpiew

Post autor: Płynący Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy
Potrząsnął lekko łbem. Magia? Czemu i ona stawała po stronie tych, którzy uznawali ją za ósmy cud świata? Robił, ile mógł. Uświadamiał, mówił o problemie, a ostatnio (czego dowodem były rany na jego grzbiecie) osobiście zajął się problemem wiedźm. Jednak to wszystko wydawało się zbyt wysokie na jednego smoka... Przerażała go skala problemu, niemożność uczynienia z nim czegoś. Może gdy plany, które snuł, wejdą w życie, będzie miał większy wpływ na rozwój wydarzeń... Jednak było tyle niepewnych punktów, tyle miejsc na jego drodze, gdzie mogło mu się nie powieść...
– Proszę, przynajmniej w mojej obecności... Nigdy nie wspominaj o tym wynaturzeniu, które nazywasz magią. Znamy się już od dawna, poznałaś moje zdanie w tej kwestii. Boli mnie świadomość, że moja przyjaciółka uważa coś takiego za akceptowalne. – westchnął cicho – Nie zawsze słowa wystarczą, by uniknąć walki. Jeśli drapieżniki mnie nie dostrzegą, będę bezpieczniejszy. Poza tym, może to głupie, ale tylko wykazując się wiedzą z tej dziedziny mogę osiągnąć rangę Łowcy. Nie ma znaczenia, ile owoców zbiorę, ani jak wiele smoków nimi nakarmię. Umiejętność, bez której obchodzę się doskonale, jest najwyraźniej uznawana za niezbędną, bym mógł nazwać się łowcą.
No i miało to znaczenie dla Planu... Ale o tym nie mógł mówić, a najlepiej nawet o tym nie myśleć. Kto wie, czy wiedźmy nie wyciągną tej informacji z jego głowy? Czasy, w których przyszło mu żyć, stanowczo nie były bezpieczne...
– Szczególnie interesuje mnie maskowanie woni. Do tego nie potrzebuję czegokolwiek widzieć. Pamiętam, jak wyglądał świat, gdy jeszcze widziałem. Ale to ma mniejszy priorytet. Zdziwiłabyś się, jak wiele istnień na tym świecie polega na węchu. Jeśli ukryję woń moich tropów, mniejsza szansa, że zostanę zaatakowany. A ukrycie woni roślin w moim sadzie rozwiąże problem z sarnami. Te małe paskudy obgryzają mi truskawki. – poskarżył się – A więc błoto, mówisz. Błoto, gałązki... To nie brzmi jak coś skomplikowanego. Kryje się za tym coś więcej, jakieś szczególne warunki, czy to jest takie proste, jak brzmi? A na przykład o tej porze roku? Na śniegu utaplany w błocie będę się jeszcze bardziej rzucał w oczy, nie uważasz?
Już mniejsza o to, że na miesiące zimowe zamierzał pozostać w chacie, grzejąc łuski przy ogniu i czekając, aż jego kochane roślinki wybudzą się z zimowego snu. Gdyby pod jakimś pozorem postanowił opuścić bezpieczne schronienie, dobrze byłoby wiedzieć, jak się ewentualnie ukryć.

Licznik słów: 387
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
#9cc494_#409566
Enigma Horyzontu
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 514
Rejestracja: 29 kwie 2018, 20:57
Stado: Waham się
Płeć: Samica
Księżyce: 39

Post autor: Enigma Horyzontu »
A: S: 4| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,L,MP,MO,MA,Skr,Śl,K,W:1 | A:2 | O:3
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Byli przyjaciółmi ale Tajemnica nie mogła się powstrzymać i musiała wspomnieć o magi, jednak póki co milczała i tylko od czasu do czasu kiwała tylko głową zgadzając się z tym co mówi. Nie twierdziła, że łowca musi używać magii ale Smok był pierwszym smokiem, który tak otwarcie walczył z magią. Ona też jej nie lubiła i nie używała zbyt często, głowa ją bolała, jednak nie słyszała aby ktoś dażył tę moc taką nienawiścią. Oczywiście myślała tutaj o smokach a nie innych rasach. Westchnęła kiedy Smok przestał mówić i powiedziała
– Świat się zmienia drogi Smoku, chociaż ty uparcie twierdzisz, że jest on okrutny. Drzewa i krzewy na których rosną owoce mogą pewnego dnia zniknąć, las który znasz może wzbogacić sie o nowe przeszkody. Bez magi swoich śladów nie ukryjesz, więc nawet o tym nie marz. Pozostaje ci jedynie pokrycie swojego ciała jakąś mazią lub ziołami aby zamaskowały twoją woń. Zaś w czasie śniegów i mrozów, oraz innych pór, możesz do kamuflażu wykorzystać krzaki i kłody za którymi po prostu się ukryjesz. Jesteś czarny ale za naprawdę gęstymi zaroślami, nawet bez liści, ciężej będzie cię dostrzec. No ewentualnie możesz zakopać się w śniegu tak, żeby twoja spodnia część ciała, która jest biała, wystawała lekko nad śniegiem no i wystaw nos abyś się nie udusił. W końcu kamuflaż nie służy tylko do tropienia zwierząt ale też do ukrycia siebie samego

Licznik słów: 228
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płynący Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 595
Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny
Opiekun: Syreni Śpiew

Post autor: Płynący Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy
A Smok milczał, kiwając jedynie łbem, rejestrując informacje, zapamiętując. Ukrywanie się w śniegu, w krzakach... Cóż, standardowy łowca pewnie często się ukrywa. Wszystkie te rzeczy wydawały się raczej jasne, były łatwe do pojęcia. Ukrycie zapachu z pomocą ziół... Nie zupełnie tego potrzebował, by zrealizować swój Plan, jednak kto wie, może i te informacje da się jakoś dobrze zastosować? Znał przecież całe mnóstwo silnie pachnących ziół, których mógłby użyć. Na przykład lubczyk, czy ząbki czosnku.
Krycie się za przeszkodami środowiskowymi to coś, na co sam mógłby wpaść. Proste, a jednak przy tym genialne. Oczywiście przy takim ukrywaniu się należałoby uwzględnić jeszcze wiatr, zapach... Jednak ogólnie rzecz biorąc, słowa Havi dały mu do myślenia.

– Coś jeszcze powinienem wiedzieć? – zapytał, ot, tak pro forma. Kto wie, może jakieś sekrety czekały na koniec nauki?

Licznik słów: 132
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
#9cc494_#409566
Enigma Horyzontu
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 514
Rejestracja: 29 kwie 2018, 20:57
Stado: Waham się
Płeć: Samica
Księżyce: 39

Post autor: Enigma Horyzontu »
A: S: 4| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,L,MP,MO,MA,Skr,Śl,K,W:1 | A:2 | O:3
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Chyba powiedziała wszystko co wiedziała, nie była łowcą jak Tembr który pewnie zdziałałby tutaj więcej w kwestii kamuflażu. W końcu wzruszyła barkami i powiedziała
– Wiesz co ja się nie znam jakoś dobrze na kamuflażu, raczej tylko podstawy podstaw. Sama też rzadko poluję ale chyba ta wiedza ci wystarczy
Wstała i rozłożyła skrzydła, przeciągając się i zieawjąc
– Skoro tak to pokaż mi teraz co potrafisz. Spróbuj użyć kamuflażu w tej okolicy

Licznik słów: 72
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »
A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
  Miesiąc Pierwszego Kwiatu, nareszcie.
  Przytłaczająca szarość kamiennego gruzła zastygła w pionie, wgryzając się w niebo, dumnie rozlśniona zrębami porannego światła roztańczonymi na pasmach wilgoci. Pionowe ścięgno świata było stwardniałe, spękane i zmarszczone jak ciała najstarszych smoków- pełne wnęk i wykruszonych łapą czasu półek skalnych pośród grani. Jałowe, samotne, pokraczne, skryte pośród ponurości Czarnych Wzgórz, a poprzez to nęcące, intrygujące i niecodzienne.
  Niebieskołuski uzdrowiciel nie czułby się bardziej zachęcony do wspięcia się nań, choćby na górze rozdawano jeszcze eliksiry ciszy i owoce morza. Odwijając od ud swoje haki z linami i czekany ze smoczych kości doszedł wręcz do wniosku, że takie zjawisko by go zniechęciło. Oznaczałoby bowiem, że ktoś tam jest i na dodatek jeszcze stara się ułatwić wspinającemu zadanie. O nie, ciszę sobie sam zorganizuje, owoce morza ma już w żołądku. Wszystko, czego teraz potrzebował, to drobna torba przytroczona ciasno do barku, mały zestaw drew na ognisko przyciśnięty do drugiego i schowany pod skrzydłem, a przede wszystkim trzy linki łączące jego nonsensowną smoczą osobę poprzez krzyżówkę skórzanych pasów na torsie z kościanymi końcówkami. Nonsensowną bo, bądźmy szczerzy, jaki racjonalny smok dysponujący kompletem całkiem zacnych i sprawnych skrzydeł zaczyna dzień od włażenia po pionowej ścianie Skały pośrodku niczego, z pomocą narzędzi?
  Być może żaden, a być może właśnie jeden, skoro tylko białe ostrza odnalazły pierwsze szczeliny w skale, penetrując je z głuchym stuknięciem. Lód zarzucił wspinaczkę na cały okres Białej Ziemi i teraz boleśnie to odczuwał. Rozmaite detale rychło powróciły, wystarczyło ze dwa razy zadyndać na linkach na pierwszym półtora ogona wysokości. Gorzej z łapami, które utraciły nieco pewności ze swego chwytu w szczelinach, ale z drugiej strony nareszcie odrósł mu do końca jego odłamany miesiące temu szpon. Granatowa, wąska sylwetka parła więc wzwyż łapa za łapą, co jakiś czas tylko chwytając oszlifowaną kość i wżerając się w kolejne blizny na skalnym ciele. Jasny pas błękitu wyglądał jak opar nieba, który wcześniej pomyliwszy górę z dołem teraz pełzł w zawstydzonej powolności na właściwe sobie miejsce.
  Opar ów sam produkował niemałą ilość oparów, gdy ciężki od rychłego zmęczenia, wilgotny oddech smoka nieustannie towarzyszył wspinaczce. Jedyną zaletą mokrej ściany był fakt, że powietrze którym przyszło oddychać wchodzącemu nie było wysuszone na gazowy miał. W zamian trzeba było tym mocniej trzymać chwyt, by nie ześlizgnąć się przy najlżejszym ruchu, tym baczniej sprawdzać każde następne wgłębienie i znosić chłód wdzierający się pod łuskę, wraz z wilgocią i wiatrem. Kilka razy odczuwał silną pokusę, by po prostu wysuszyć skałę przed sobą jednym prostym tworem z maddary lecz… nie. Wystarczy, że i tak sprawdzał w ten sposób umocowanie ostrzy w ścianie.
  Najgorsza jest zawsze ta końcówka, gdy w euforii zbliżania się do celu łatwo o nierozważne posunięcia. Poza tym weź tu, smoku, znajdź dobry chwyt. A spod szczytu- ot, ciekawostka- spada się najdłużej.
  O. No właśnie.
  Warknął cicho, szurając pyskiem po szorstkiej ścianie i dyndając bezwładnie na asekuracji. Ostatecznie nie obeszło się bez dodania jednego punktu oparcia z czekanu, podciągnięcia się drugim, lecz w zamian w ślad za pierwszą łapą pojawić się mogła druga, pochwycić mógł się ogonem i wciągnąć resztę szacownego cielska na jakże sympatycznie poziomą płaszczyznę.
  Jak na pierwszy raz po przerwie, nawet nie poszło najgorzej. Przynajmniej fakt, że wciąż miał granatowe na zewnątrz a szkarłatno-różowe w środku na to wskazywał. Otarł ślinę z kącika pyska o szeroki rzemień, sięgnął maddarą do swojej uprzęży i poprzez kamień do tkwiących poniżej haków, by rozłączyć cały ów łańcuszek. Pomrukując jakąś melodię pod nosem, przepatrzył jednocześnie okolicę, odnalazł reprezentatywną próbkę i jedno, skoncentrowane zaklęcie podobne do zamarzającej gwałtownie wody wysadziło kawałek skałki wprost na wyciągniętą łapę uzdrowiciela, skąd zaś wymieniła się położeniem z aromatyczną zawartością sakiewki.
  Półka na której się zatrzymał, znajdowała się niemalże u szczytu wzniesienia. Spokojnie mogąca pomieścić cztery rosłe smoki, całkiem dobrze osłonięta wnęka od razu nabrała nieco przytulności, gdy półcienie rzucane przez ognisko w świetle poranka roztańczyły się radośnie w takt cichych trzasków, a po okolicy rozszedł się słodki, orzeźwiający zapach naparów Remedium i żywicznego, przeschniętego drewna. Mała, głęboka miseczka stanowiąca smoczy odpowiednik czarki chrobotała naprzemiennie ciemnozielonym szkliwem o kamienie i fioletowe szpony, gdy powietrzno-północny wyłożył się łbem nad krawędzią przepaści i kontemplował Białą Ziemię ustępującą z wolna z krajobrazu Czarnych Wzgórz.

Licznik słów: 688
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Świt.
Feain zbudziła się z coraz to krótszego dla niej snu, zaszczycając Naturę swoim mizernym blaskiem, przedzierając się przez dziurawe niczym elfi ser chmury. Fauna wstawała, budziła siebie nawzajem. To była ulubiona pora roku Rudzika. Nierzadko budził się wcześniej tylko po to, żeby skosztować tego przepięknego widoku. Złota Twarz różniła się tak bardzo, gdy wstawała wyspana, a gdy kładła się zmęczona spać.
Kolejny, piękny, choć pochmurny dzień. Kolejny dzień, który przyniesie życiu coś dobrego. Kolejny dzień do cieszenia się pięknem świata.

Natura tego dnia była przygnębiona. Wylała z chmur mnóstwo wody, wzburzała rzeki, pokrywała ziemię gęstą, mleczną mgłą. Elfy zwykły tłumaczyć to tym, że Invaerne, miano nadane Księciu Zimy, opuszczał Naturę zostawiając ją samą. Niczym dwoje kochanków. Wtedy zrozpaczona Natura wylewała łzy smutku, rozgoryczenia i złości, próbując zapomnieć o Invaerne i niszczyła wszystko, co miało z nim związek by nic jej o nim nie przypominało. Próbowała budować wszystko na nowo, by Porą Lata żyć pełnym życiem, a Porą Jesieni, gdy Natura była zmęczona, czekać na swojego ukochanego.
Czasem jednak Natura nie płakała za nim. Wtedy Elfy cieszyły się, że nadchodzący rok będzie łaskawy i szczęśliwy.
Rudzik lubił słuchać takich opowieści. Każda z nich, jego zdaniem, miała w sobie ziarno prawdy i nigdy nie lekceważył przewidywań Seidhea opartych na nich. Bo, co zaskakujące, niebywale często było tak, jak Elfy przepowiedziały. Czy to by znaczyło, że nadchodzący rok dla Ddraige spod Bariery miał być ciężki?
Szybując w powietrzu nad Ziemią Niczyją, zamyślił się. Natura wyjątkowo ciężko znosiła odejście Invaerne, a to nie wróży nic dobrego. Ostatnie wydarzenia, jakie mają miejsce pod Barierą również nie wskazują na to, by Smoki miały wkroczyć w spokojną i świetlaną erę. Wręcz przeciwnie. Rudzik czuł w głębi serca, że zwisa nad nimi ciemność. Przekleństwo.
Mocny świst wiatru, który spowolnił jego lot, wytrącił go z zamyślenia. Feain wstydliwie schowała się za chmurami a te, wisząc nad górami Ziemi, zebrały się w jednym miejscu tuląc tamtejsze szczyty czule. Ciasno. Klaustrofobicznie.
Ah, Rudziku Płowy. Zbyt wiele zmartwień leży w Twym sercu.
Wydał z siebie mruk, wypuszczając trapiące go myśli z głowy i pozwalając im uciec wraz z wiatrem. W powietrzu zakołował, powiódł wzrokiem po jaśniejącej okolicy, by dostrzec tylko szare, bure i brązowe kolory.
Oraz tlącą się pomarańcz tańczącą na Czarnych Wzgórzach.
Wykrzywił swoje ciało i opuścił zad w dół, spowalniając swój lot. Piwne ślepia zlustrowały mizerne źródło niewielkiego światła na Skale, z ledwością jednak widziały intensywnie błękitny kolor przyozdobiony żółcią i czerwienią ognia. Bez wątpienia ktoś rozpalił tam ognisko.
Oliwkowe skrzydła uderzyły powietrze mocniej, a ciało wraz z ogonem ułożyło się w poziomie. Szybując i pozwalając, by wiatr sam niósł starszego smoka, Rudzik leciał wabiony światłem niczym ćma. Przyznać musiał, że niezmiernie brakowało mu towarzystwa. Brakowało mu smoczej gęby, do której mógłby się odezwać. Brudnobeżowa postać wraz z długim kijem zwieńczonym kryształem rubinu zbliżała się szybko do niebieskiego Ddraige, by w końcu powitać skałę niezgrabnym stukotem łap, jakby starszy Czarodziej nie do końca umiał lądować. Pozbawione harmonii i zgrania lądowanie zaraz zamieniło się w spokojny chód w momencie, gdy tylko artefakt znalazł się zapleciony w ogon Ziemistego.
Posmutniałe ślepia wpatrywały się nienachalnie w postać, która znajdowała się obok ciepłego ogniska. Zaś na pysku widniał szczodry uśmiech.
Stukot łap i drewna ustał, a Płowy przywitał Uzdrowiciela serdecznym ukłonem.
– Ceádmil, drogi przyjacielu... W jakże piękny sposób witasz dzisiejszy dzień. – odezwał się flegmatycznym głosem beżowy Czarodziej, wskazując pyskiem przy ostatnim zdaniu na ognisko. Następnie usiadł na zadzie, lewą przednią łapę oparł na kosturze a prawą na kolanie.
– Zwą mnie Rudzikiem Płowym... służę Wiosce Ziemi jako Czarodziej, lecz Obrońcą jestem dla każdego młodocianego serca, które tutaj żyje. – opowiedział spokojnie, patrząc błękitnemu samcowi w złote ślepia.
– Czy może... Byłbyś skory do rozmowy, pogawędki, drogi przyjacielu...?

Licznik słów: 616
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »
A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
  Bezgłośna lawina masywu mgieł, przelewała się odartym z ciężaru morzem pomiędzy wyspami wzgórz, głośniejszy za sprawą szarpiącego wiatru ocean chmur rodził zaś na ziemi najgłośniejszy ze wszystkiego poszum deszczu, pulsujący niczym powoli bijące serce nieba. W taki dzień smoki prezentowały pewną szczególną cechę, zdolne były bowiem z równą łatwością wyłonić się z mgieł, co z przestworzy. To właśnie od góry zbliżał się szaro-beżowy kształt, najlepiej widoczny za sprawą rubinowej gwiazdy wtulonej w wypłowiałe barwy gada.
  Lód sycił się poczuciem, jakoby wszystko działo się wokół niego, podczas gdy sam zawieszony był w spokojnym gnieździe na skale, przyjemnie oderwany od reszty świata. Za towarzystwo mając jedynie trzaskający ogień oraz aromatyczny opar herbaty czuł, jak powoli wraca do siebie, jak jego wewnętrzny spokój odzyskuje powoli swe liście, utracone w mirze ostatnich księżyców.
  Syknął na widok zbliżającego się smoka, wtórując podobnej reakcji ogniska na bębniące o płomieniste ciało krople wody. Tego jednak Rudzik Płowy, płynąc przez powietrzną ciecz, nie miał możności dosłyszeć. Reakcja Remedium odmieniała się bowiem w miarę zbliżania się starszego Czarodzieja. W zamian dołożył świeżych bierwion i poruszył żar końcówką ogona, by roztoczyć po półce więcej ciepła. Swobodne szybowanie w tą pogodę mogło porządnie wyziębić przybysza. Bez względu na własne samopoczucie, Uzdrowiciel nie miał zamiaru odnosić się do obcego nieżyczliwie. Niewiele jest smoków z własnej woli lądujących koło obcego w takim miejscu, gdy ich zamiary nie są jak najlepsze i podyktowane potrzebą rozmowy. Większość po prostu minęłaby granatowołuskiego bez poświęcania mu większej uwagi, ci o złych zamiarach raczej nie postępowaliby na sposób Czarodzieja Ziemi.
  Tej ostatniej informacji dostarczył mu znajomy zapach stada, jeszcze nim Rudzik się przedstawił. Baczny umysł analityka rychło zaś wyczytał profesję i garść mniej lub bardziej przydatnych informacji z postawy i zachowania tego, który bez wahania sięgnął po słowo „przyjaciel”. Lód oddał powitanie półuśmiechem i skinieniem łba, wciąż wzniesionego ponad przepaścią. Cała jego postawa była całkowicie odprężona i wyraźnie nie obawiał się żadnego podstępu. – Witaj, który zaskakujesz uprzejmością. Piękne dni wymagają pięknych powitań, ten zaś zwiastuje rychłe nadejście Roku Ciepłego. – odparł, podobnie wyważonym co i przybysz głosem, wyraźnie ściąganym jeszcze na ziemię z płaszczyzn zamyślenia – Miło mi poznać, Rudziku i cieszę się widząc, że odzyskałeś swój wzrok dzięki staraniom młodych, dla odmiany będących na Skałach Pokoju obrońcami dla Ciebie. – sięgnął łapą do leżącej nieopodal sakwy zielarskiej – Jestem Remedium Lodu, Uzdrowiciel dla wszystkich potrzebujących, choć dane mi jest przynależeć do Stada Wody. – i znów zachowywał się podobnie jak Rudzik, odwzajemniając spojrzenie wprost w jasnobrązowe ślepia. Wyćwiczona księżycami umiejętność pozwoliła mu mimowolnie przyglądać się różnym śladom osobowości i codzienności Czarodzieja, bez jawnego przesuwania wzrokiem po jego ciele. Ot, choćby gest wyciągnięcia dwóch woreczków i drugiej czarki dał mu ku temu sposobność. – Przyznam szczerze, że z początku Twoje przybycie przerwało mi chwilę wypoczynku i kontemplacji. Zaraz jednak zreflektowałem się, że są smoki i okoliczności, które sprzyjają chwilom ciszy mimo rozmowy. Tak więc zostań, z przyjemnością oddam się tej konwersacji. – wyciągnął ponad ogniem łapę z woreczkami, oferując Ziemnemu wybór – Czy napiłbyś się ciepłego naparu? Są to leki przeznaczone dla umysłu, bez większego wpływu na Twoje ciało, szanowny Rudziku. – słodki, dymny, korzenny i miodowy zapach przenikał się z ożywczym aromatem, niosącym w sobie jakby zaklętą bryzę, rześkim i słonawym. Wybarwiona na ciemno, wewnątrz zaś popielata czarka już oczekiwała na decyzję smoka.

Licznik słów: 547
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Choć smutne spojrzenie było nierozerwalną częścią Czarodzieja, był nią również ciepły, kontrastujący z piwnymi oczami uśmiech. Nie szczędził go przy obcych – można by wręcz powiedzieć, że jego usta przybierały inny wyraz tylko wtedy, gdy zaczynał mówić. I nie był to uśmiech nieszczery, wymuszony. Dawny Dom, Smocze i Elfie społeczeństwo przywiązywało ogromną uwagę do prowadzenia konwersacji i jej jakości, w tym nierozłącznie dbali o swoją mowę ciała. I choć większość swojego życia spędził tutaj, w swoim nowym domu, Rudzik nie wyparł ani nie zapomniał o żadnej zasadzie, którą wyniósł z Aen Aard. Układem kończyn okazywał otwartość, utrzymywał kontakt wzrokowy nie unikając ślepiów swojego rozmówcy nawet na chwilę – jednocześnie nie wyglądało to nachalnie. Każde słowo było wysłuchane, a przerwanie drugiemu było czymś, co złościło samego Fedelmida i Éibheara, bowiem okazywało to wyłącznie ignorancję, a nawet bezczelność.
Rudzikowi przychodzi to już naturalnie, by poczekać, aż partner rozmowy wypowie ostatnie słowo.
– Ah, to prawda... Choć Natura teraz się smuci, wkrótce Feain ją rozweseli i okaże nam światło i ciepło. Wystarczy jej jedynie odrobina Czasu. – wypowiedział flegmatycznie lekko ochrypniętym głosem.
– A Czas, drogi przyjacielu... – przerwał, by spojrzeć w tańczący przytulnie ogień oraz na skrytą za chmurami Feain – ...bywa potężniejszy, niż można pomyśleć.
Piwne ślepia na moment oderwały się od złotych kryształów Uzdrowiciela, by skupić swoje zainteresowanie na czarce oraz woreczkach wypełnionym czymś zagadkowym, w międzyczasie mając w swoim umyśle słowa Remedium dotyczące spotkania. Krótką chwilę milczał, jakoby chciał przypomnieć sobie obecność Wodnego na Skałach Pokoju. Za pierwszym razem również, skoro Uzdrowiciel podsunął wskazówkę, że był tam lub wiedział, co na Ziemiach Niczyich się wydarzyło.
Wrócił wzrokiem do Remedium.
– Ah... Cisza również jest formą rozmowy, drogi przyjacielu. Warto być świadomym, że jedynie przy kimś, komu ufamy, czujemy się swobodnie milcząc. Lecz rad jestem, że zgadasz się na naszą konwersację. – uśmiechnął się serdecznie, po czym piwne ślepia ponownie skupiły się na czynności wykonywanej przez Uzdrowiciela.
Do nozdrzy dotarł kwiecisty, rozmaity zapach wręcz zmuszając Rudzika do wzięcia głębszego wdechu, by poznać woń. Łeb pochylił się mimowolnie i zbliżył do sakiewek z tajemniczą zawartością. Po krótkiej chwili rozkoszowania się nad zapachem, smutny wzrok znów spoczął na rozmówcy.
– Będę niezmiernie ucieszony jeżeli spróbuję Twojego naparu, Remedium Lodu. Na myśl wracają mi wspomnienia napojów przyrządzanych w moim starym Domu. Ah, jak smaczne były to napary... A ich działanie było rozmaite. – opowiedział.
Elfy, a zwłaszcza zielarze, zawsze gościli innych najróżniejszymi herbatami. Potomkowie Fedelmida, Smoki, choć nie wiedzieć jak mocno próbowaliby powtórzyć ich receptury, nigdy nie zdołali odtworzyć ich i zaparzyć herbatę tak idealnie, jak robiły to dwunogi, o ile zdołali przepisy w ogóle poznać. Seidhea lubili trzymać takie rzeczy w tajemnicy.
– Skały Pokoju... doprawdy nieszczęśliwe jest to miejsce. Subiektywnie postrzegam je jako tworzące złe wspomnienia. Proszę, powiedz mi, mój drogi Teirwedd – rzekł, znów zapominając o wplataniu swojego języka do wspólnego. – Czy Twe oczy widziały wspomniane przez Ciebie wydarzenia? Bowiem moja pamięć znów mnie zawodzi i nie pozwala mi ukazać Cię w moich wspomnieniach.

Licznik słów: 495
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »
A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
  Siad całkiem nietypowy jak na smoczy, niewymuszona otwarta postawa, która poprzez swą lekkość klarownie zaznaczała, że Rudzik Płowy jest pilnym słuchaczem, otoczonym wyrozumiałością i manierami. Ton rozmówcy współgrał z tą postawą, a także z jego wiekiem w najwyższym stopniu. Podobnie, jak podejmowane odpowiedzi skupione na czasie, rzeczach minionych oraz prawieniu mądrości. Smoczy charakter opinały mocne skrzydła maddary i wiedza, której aspekty praktyczne zdawały się analitykowi pielęgnowane przez czarodzieja w stopniu porównywalnym z uczuciowymi. Jak też siebie określił smok o barwie suchej ziemi jałowego pola? Obrońca dla wszystkich młodocianych serc, które tutaj żyją. Za smokiem przedstawiającym się tak szczytnie stoi albo wielość idealizmu, albo mnogość ciężkich doświadczeń. Najsmutniejsi uśmiechają się najszerzej- mimo młodego wieku Remedium zdążył poznać gorycz tego zjawiska. Cudzoziemska mowa stanowiła w tym świetle sugestię bolesnej przeszłości, zestawiona z obrończą postawą wobec młodych.
  Lód rozmawiał z Rudzikiem, spoglądał nań uprzejmie, choć głęboko w tym spojrzeniu tkwił nieodłączny mechanizm zainteresowania. Gdzieś z tyłu łba, równolegle do wszystkiego wokół toczyły się rozważania, jakie procesy stały za pochodzeniem okrągłych źrenic u smoka. Z postury starał się wnosić o przeszłości samca i o jego teraźniejszości, a niezależny zbytnio od Kobalta tok myślowy rozważał, czy niebieskołuski nie powinien był postawić misy z wczorajszym roztworem hodowlanym nieco bardziej po prawej stronie wnęki i jego wpływ na dojrzałe owady do badań, które poprzez swoją nadaktywność i zachowania stadne nie wprowadzą zmian sięgających aż do tego spokojnego spotkania.
  Skinął łbem, choć nagle zakończył ten gest przeczącym ruchem. – Przebudzenie do życia Ziemi wokół nas jest czymś nieomal nieuniknionym. – odwzajemnił wejrzenie rozmówcy. Poważnie i z przekonaniem. – Wybacz, Rudziku, lecz obawiam się, że niebezpiecznie postrzegasz czas, skoro nadajesz mu rangę symbolu lub istoty. I jeśli nawet nie oddziałuje to na Ciebie, innych możesz uczynić lękliwymi w obliczu czasu. – płomienie zatańczyły wokół ciemnogranatowej łapy, gdy Lód pochwycił w nią kilka głowni i poprawił układ ogniska pod swój drobny rytuał parzenia herbaty. Iskry uwolniły swe ciała z okowów bierwion, ulatując na spotkanie śmiercionośnej mżawki. Oczywiście, maddara chroniła uzdrowicielską łuskę przed trawiącym głodem żywiołu, lecz zebrane ciepło i tak roztarł po zawilgoconym ciele, aż spod łusek popłynęła drobna siateczka wodnych strumyków. – Szanuję takie zabiegi, choć już przywiodły mnie do różnych nieszczęść. Mam nadzieję, że przyjmiesz taką radę z młodszego pyska, bowiem nie życzę nikomu z nas przytłoczenia obawą przed Czasem i każdym innym „uosobionym zjawiskiem”. – chłodny, uprzejmy ton Remedium uchodził ze spoważniałego lica, gdy wertował pamięć na potwierdzenie własnych słów. Mimo wieku przeżył całkiem wiele, teraz zaś najzwyczajniej czuł się niekomfortowo w pozornym spokoju, w który zapadło się jego życie. Nawet badania zaczęły się wlec, a Lód nie potrafił tak tkwić w miejscu.
  Bywało więc tak, że zdarzenia skupione były w czasie, było zaś i tak, że wielkie interwały nie niosły żadnych większych zmian. A to źle, ponieważ gdzieś indziej, poza zasięgiem obserwatora, czas właśnie kipiał od zdarzeń. I nawet rytmy natury od których wyszedł Rudzik- w szczególności one- potrafiły uderzać z różną intensywnością tak, że jeden rok na drobnej wyspie mógł być równy całym sezonom w głębi lasu. Mnogość reguł, która tworzyła pozór chaosu.
  Odpowiedział rozciągnięciem zamkniętych warg w uśmiechu, zadowolony, że jego susz sprawił przyjemność starszemu smokowi. Szczególnie, gdy ów okazał się znać podobne napary ze swego „starego Domu”. Poczęstowanie swą mieszanką kogoś, kto będzie mógł wyrazić swą krytyczną opinię było czymś potrzebnym, a dotychczas nieodnalezionym. – Z chęcią wysłucham opinii kogoś znającego ten rodzaj sztuki zielarskiej. Poczęstuj się więc i podziel proszę opowieścią o stronach, których kultura różniła się od Wolnych Stad. – w nieprzypadkowym momencie zdjął dwie czyste, białe miski z ognia, z wprawą wybierając czarką zioła i korzenie z obu naparów tak, by zostały wyłącznie roztańczone na powierzchni kwiaty. Podał współrozmówcy czyste naczynie szkliwione w czerni i szarości, z obrazem gór o śnieżnej kapie, a wiatr zagrał dudniący ton przelewając się przez ceramiczne wgłębienie, jakby zachęcając Ziemnego by napełnił naczynie. W tym samym celu Remedium wskazał łapą na większe miski z napojami.
  Sam napełnił własną czarkę jako drugi; sięgając po słonawy, ziołowy napar. Zmrużył ślepia chłonąc pełnię morskiej bryzy i nadwodnego, omszałego brzegu lasu wczesną jesienią, zamkniętych w słomkowym płynie. Ponownie skinął łbem na słowa Czarodzieja, przeczesując w zamyśleniu roztańczoną mgłami panoramę. – Byłem na Skałach Pokoju jako jeden z okaleczonych. Straciłem węch i smak. – ciche siorbnięcie zabrzmiało jakoś stanowczo – „Złe wspomnienia”. Czyli byłeś też na Spotkaniu Młodych poprowadzonych przez Riromiego? – oparłszy krawędź czarki na czubku nosa przymknął ślepia i zamyślił się. Własne pytanie przywołało na wierzch myśli, które niepokoiły uzdrowiciela od jakiegoś czasu. Wciąż dawał wyraźne znaki, że słucha z uwagą Rudzika, lecz nie spoglądał nań, wyraźnie kontemplując coś… ponurego.
  Ponurego Kolca na przykład. Smoczek, który okazał się błędem w jego równaniach. Odchowany przez Kaskadę, nagle nadopiekuńczą wobec pierwszego samczyka, spędził całych 5 księżyców w grocie. I przez niezrozumienie i błędy Kobalta zaczął postrzegać Uzdrowiciela niemalże jako wroga. Popielna miała już na swoich barkach dwa pisklaki i cały Ogień. Kolejne kwestie piętrzyły się na tym, dając w efekcie rozmaitą, kaleczącą na wiele sposobów górę problemów.
  Problemów, które musiał jakoś rozwiązać, nim jego potomek się wykluje.
  Jednemu z jaj z pierwszego lęgu jego jedynej Zimy kończył się czas uśpienia, jako badacz natury był tego całkiem pewny. Obracane w łapie naczynko zachrobotało o łuski, gdy przypomniał sobie uczucie, którego doznał, gdy przenikał skorupkę maddarą. Przez ten kontakt czekał na wyklucie samiczki chyba nawet mocniej, niż na jego wyklucie czekał podstarzały Wędrówka Słońca. A teraz musiał pogodzić się z tym, że docześnie postrzegł tylko jedno bezpieczne rozwiązanie, choć wielu uznałoby je za najmniej bezpieczne ze wszystkich.
  Obiektywnie nie spędził tak wiele czasu, najwyżej dziesięć uderzeń pulsu Rudzika na żyle widocznej w zgięciu pomiędzy płowymi palcami. Ciężko i powoli wypuścił powietrze nosem, zsunął naczynko z pyska by dopić napar i utkwił spojrzenie w „obrońcy młodych serc” – Rudziku, sądzę że jesteś właściwym smokiem, by prosić cię o pewną radę. – Kobalt wolał podjąć taki temat powoli i spokojnie. Jego ważkość i tak niebawem może napiąć sytuację, choć Lód nie miał w zwyczaju wahać się w swych decyzjach. – Chciałbym zwalczyć niewiedzę, jaka panuje pośród nas. Nasze wspomnienia, porowate i nietrwałe jak spróchniała kora, rozpadają się w pył zapomniane w dwa smocze pokolenia. Nikt ich nie pielęgnuje w całości, jedynie cząstki zachowując i opowiadając na własny, dogodny sobie sposób. Marzę o Archiwum Wolnych Stad pośród Skał Pokoju. Prowadzone przez smoki z każdego spośród Wolnych Stad i otwarte dla każdego z żyjących tu istot. Tylko mam obawę, czy bez pomocy z zewnątrz, z Ziemi w szczególności, zdołam to kiedykolwiek zrealizować. – uśmiechnął się nieco krzywo, świadomy, że tak naprawdę poza historią więcej łączy go z Ziemią niż Wodą Kaskady. Co oczywiście nie odmieniało jednak jego poczucia przynależności, prędzej wzbogacało je o czynnik wolnej woli. Na swój sposób poczuwał się do bycia opiekunem Wody, choć tej opinii z nikim nie dzielił. Podobnie jak tego, że czasem myślał tak o Wolnych Stadach ogółem. Osadził w Rudziku głębsze spojrzenie, które nieumyślnie zyskało cokolwiek niepokojącej przenikliwości – Moje własne zbiory wszelkiej wiedzy rosną, a ja doskonalę metody utrwalania pisma nie tylko w kamieniu. To jednak zbyt mało i niechybnie przepadnie po mojej śmierci, rozpłynięte pomiędzy potomków, przyszłych Uzdrowicieli bądź najpewniej zapomniane. Czy potrafiłbyś mi wskazać, Rudziku Płowy, Ziemnego który życzyłby sobie zostać jednym z Archiwistów? Takiego, który nie wykorzysta sytuacji, by wmówić Stadom fałsz? Wreszcie kogoś, kto pojmie wagę sprawy i pomoże mi przekonać Wolne Stada do współpracy? – włókna tęczówek zdawały się wlepione wprost w piwne oczy Czarodzieja gdy Kobalt czekał, głodny odpowiedzi. Ogień syczał i trzaskał, traktowany płaczem Nieba, rodząc wyłącznie swąd palonego drewna, burzący harmonię aromatycznych naparów.

Licznik słów: 1252
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Rudzik odbierał złoty wzrok Remedium inaczej, niż przy rozmowach z Ddaerweddan, Dziećmi Ziemi – ku jego własnemu zaskoczeniu. Płowy starzec rozpoznał analityczność i kłęby nieprzeczytanych, przewijających się myśli, które krążą po głowie Uzdrowiciela Wody, gdy ten obdarowywał Czarodzieja swoją uwagą. Rudzik we flegmatycznym zdziwieniu przechylił lekko, lecz zauważalnie swój masywny łeb w bok, niby ptak reagujący na nowy widok – i wlepił piwne ślepia w jego złote. W jego pysk, w jego postawę. Nienachalnie, łagodnie… nie tak analitycznie.
Bo choć Rudzik wielbił sobie rozmowy, nie zapewniało mu to umiejętności przeglądania smoków na wylot. Wręcz przeciwnie. Starzec bardzo szybko ufał obcym, był wręcz… naiwny. To był dla niego powód, przez który nie wykształcił mu się ów zmysł dociekliwości. Bowiem nie podejrzewał tutejszych smoków o cokolwiek innego, prócz życzliwości. Mimo, że w jego własnym stadzie znajduje się co najmniej jeden osobnik, który nie darzy czarodzieja szczególną sympatią z różnorakich powodów.
– Ah, najdroższy Teirwedd… Nie lękam się Czasu ni chcę, aby smoki czuły ten lęk wobec niego. Czy kryjesz swą głowę przed Naturą, mój drogi Remedium Lodu? Czy lękasz się bogów, stwórców wszystkiego, czego możesz sięgnąć wzrokiem? – zapytał jakby z przejęciem, lecz po chwili na pysku zabłysnął kojący uśmiech. – O Czasie należy pamiętać… Trzeba być świadomym jego niemożliwej do powstrzymania siły, nieuniknionych okoliczności, które ze sobą niesie… Zarówno tych złych, jak i dobrych. To Czas pozwala nam poznawać własne emocje, odkrywa je przed nami lub chowa, Czas pozwala nam wyciągnąć wnioski z doświadczeń, które mamy za sobą. To Czas leczy rany, które zadały nam inne istoty. Jest to… zjawisko, które trzeba uszanować. Respektować. Niczym przyjaciel Natury, bowiem Natura bez Czasu nie zdziała wiele. A jeżeli w Twym sercu zakwitł niepokój i strach… to nie On je zasiał; w Twe ciało wedrzeć musiało się coś innego, które zasiało ziarno zarazy. – wyjaśnił, zauważalnie duchowo angażując się w tłumaczenie. Było to niejako sercem światopoglądu Rudzika, a przecież to w towarzystwie filozofii spędził niemal całe swe życie. Filozofia doskonałej harmonii, gdzie nawet Chaos ma swoje miejsce w nim i stanowi część porządku.
Czarodziej trzymał skalne naczynie i napełnił je zielną miksturą, zanurzając obiekt w cieczy. Następnie zamyślił się na chwilę. Czarka, w której trzymał ogrzany napar stuknęła ostrożnie położona na kamiennej posadzce Skały. Chwilowa, krótka kontemplacja nad własnymi słowami, gdy znów znalazł niekończącą się nić egzystencjonalnych pytań. Wlepiając bezwiednie piwne ślepia w uspokajający taniec ognistych płomyków, Rudzik ocknął się z zamyślenia dopiero w momencie, gdy Kobalt powiedział kolejne słowa.
Rudzik zwrócił swój masywny łeb i smutne ślepia na niego, a Remedium mógł ujrzeć powracający entuzjazm życia, który na chwilę ukrył się za samotnymi myślami Czarodzieja.
– Ah… – chwycił z powrotem naczynie z napojem, otulając go szponami i powąchał.– Éibhear przyniósł do Aen Aard wiedzę o ziołach, instrukcję o ich zaparzaniu wraz z wieloma innymi resztkami kultury Seidhea, które zostawił za sobą, dołączając do Fedelmida… Alkohole, potrawy, sztukę lecznictwa, wytwarzania broni oraz lnianych płacht, którymi okrywali swe wrażliwe ciała. Éibhear zdołał przekazać tę wiedzę swoim potomkom, a oni swoim potomkom, zaś ci potomkowie swoim potomkom… Aż do ostatniego Seidhe, który pochodził z Aen Aard. To Elfy dbały o zielarstwo, wykorzystując swoją przyjaźniejszą im anatomię do przyrządzania mikstur. Jedne miały właściwości lecznicze, drugie wspomagające ciało oraz ducha, trzecie… – uśmiechnął się. – O trzecich mówili, mój drogi Remedium Lodu, iż po spożyciu napojów z poszczególnych ziół, Elfy widziały swoich zmarłych przodków i duszki Natury, które ona posyłała. Seidhea strzegli się tych naparów w obawie przed rozzłoszczeniem duchów, lecz… Ddraige zdawali się być odporni na efekty mikstury. Jeżeli ma pamięć mnie nie myli… Jednym ze składników była bieluń dziędzierzawa. W Aen Aard wyjątkowo rzadko spotykana roślina, a i tutaj me oczy nie ujrzały jej na tych ziemiach.
Seidhea… Ah, widziałem wokół ich domów wiele kwiatów dzikiej róży oraz rumianku. Gościli naparem z tych ziół każdego gościa, a smak napoju był czymś… nieopisanym, drogi Teirwedd. Chciałem wielokrotnie powtórzyć, odtworzyć ich przepis, lecz nie było mi dane nigdy przyrządzić tego jak, jak robili to oni. Być może Twoje doświadczenia, wiedza oraz Twe uzdrawiające łapy zdołają powtórzyć ten… mały cud natury.
– wypuścił więcej powietrza nosem, tłumiąc śmiech. Następnie uniósł łapę trzymającą napar samego Remedium i wziął do płuc aromatyczne powietrze, by zaraz potem skosztować napój swoimi ustami. Jeden, drobny łyk, idealny, by delektować się smakiem.
– Ah, mój drogi przyjacielu… Znalazłbyś niewątpliwie wspólny język z Elfami. – uśmiechnął się, lecz ów uśmiech zgasł stosunkowo szybko, zamieniając się w ciche i gorzkie westchnienie.
Znalazłby, prawda. Lecz z każdym księżycem tracił nadzieję na to, że Elfy Aen Aard przeżyły.
– Dziesiątki księżyców temu spotkała mnie klątwa zapomnienia, a na tych ziemiach, w moim nowym Domu, dotknęła mnie Klątwa Zła; zbudziłem się któregoś dnia w ciemności, mimo, iż Feainn była wysoko. Tak, przyjacielu… Stałem tam, na Skałach Pokoju bezsilny wobec tego, co mnie spotkało i mający nadzieję na to, iż dzielne Dzieci Ziemi oraz Wody odnajdą Dobro, które uleczy mnie i odegna wbite we mnie Zło. Lecz me nadzieje uszczęśliwione były świadkiem swojego spełnienia, bowiem… Inurta oddała mi światło, bym spojrzał swymi oczami na świat. – opowiedział, monotonnie obracając czarkę naparu w swoich pazurach. Zaś głos odzyskał swą naturalną, błogą pozytywność dopiero z ostatnim wypowiedzianym zdaniem.
Łapa trzymająca kostur zdobiony rubinem nagle opuściła go i pozwoliła, by ogon przechwycił jej ciężar i odpowiedzialność. Gładki, pozbawiony wypustków oraz kolców ogon owinął się wokół trzonu niczym wąż i trzymał artefakt tak, aby nadal stał oparty o ziemię. Wolną łapę Rudzik położył natomiast na swoim kolanie, a gdy skupił się na zmianie swojej pozycji, wtedy odezwał się Remedium z … pewną sprawą.
Natychmiast zwrócił całą swoją uwagę na Uzdrowiciela, wbijając w niego piwne, okrągłe ślepia i słuchając cierpliwie, ze zrozumieniem. Mniej więcej w połowie Wodny mógł dostrzec minimalne opadnięcie szczęki Czarodzieja, który zupełnie nie spodziewał się propozycji.
Niejako spełnienia również i jego marzenia.
Były Aen Aard, gdyby nie władał magią, zostałby piastunem. Kochał dzielić się wiedzą z tymi, którzy są jej pozbawieni, a to podejście dzielił z nim najwyraźniej granatowołuski. Archiwum Wolnych Stad…
Może naprawdę tutaj znalazł drugi Dom? Ojczyznę? Tereny jedynie Ddraige, lecz Ddraige o tak samo wielkich umysłach, jak jego rodzina.
Próbując przywołać słowa, które dobrze zobrazowałyby myśli flegmatyka, Rudzik wziął wdech do niegotowej jeszcze odpowiedzi oraz zamrugał kilka razy, następnie przełknął ślinę i wypuścił niezużyte do mowy powietrze. Był w szoku. Był zaskoczony. Był… podekscytowany. Oh, bogowie, jak on był podekscytowany.
– … Drogi Remedium, nie… nie wiem, co powiedzieć… – zaczął, po czym wypuścił kolejny raz powietrze w stłumionym chichocie. – Wiedza jest budulcem naszej kultury, naszych rodzin… Jest czymś, co spaja nas na tle historii, jest czymś, co przegania Ignorancję, która siedzi w sercu obojętnych. Przyjacielu, Twój idealistyczny cel jest czymś, czego tutejsi Ddraige potrzebują najbardziej. Pisklęta, które któregoś dnia będą opiekowały się naszymi potomkami, powinny mieć możliwość czerpania wiedzy, która jest stała… Dziecię Wody, gdybyś kiedykolwiek potrzebował pomocy, jestem gotów podzielić się z Tobą całą wiedzą, jaką posiadam… Wiedzą, która różni się od Waszej, bowiem niewątpliwie wpływ miała na nią obecność Seidhea w moim Domu. Byłbym gotów zostać jednym z Archiwistów, lecz… Wśród Dzieci Ziemi znajdują się inne smoki, być może obfite w wiedzę o tutejszej historii i zwyczajach. Jedną z nich jest Zaranna Iskra, lecz… ze względu na jej sędziwy wiek, nie potrafię rzec, czy byłaby chętna. Lecz jeżeli dasz mi możliwość, zapytam ją czym prędzej.
Mając smoka mocno przywiązanego do innej kultury, którą przyniósł do Stad zza bariery, Remedium zdołałby posiąść wiedzę szerszą niż tą, którą mógłby odkryć pozostając jedynie na tych terenach. Rudzik oczywiście nie manipulował go podczas tej rozmowy. To raczej nigdy nie będzie miało miejsca.

Licznik słów: 1253
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Spękany Kamień
Dawna postać
Stara Bestia
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 305
Rejestracja: 08 sty 2019, 13:52
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 76
Rasa: Olbrzymi

Post autor: Spękany Kamień »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,P,W,MO,MA,MP,Kż,Śkr,Śl,M: 1| A:2| O:3
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Pojemne płuca, Furia niebios
Tego dnia skała nie była sama. Tego dnia... były dwie skały. Podobne do siebie szarą, matową barwą w nikłym świetle przedświtu. Jasna łuna rozświetlała horyzont, lecz jeszcze wiele uderzeń minie niem jedna ze skał rozjaśni się matowym srebrem, a druga pozostanie oprószona barwą popiołu. Jedna ze skał była gładka, taka zwyczajna. Smok mógłby wskoczyć na nią i się położyć. Druga... cóż, również większa była od smoka i mniejszy przedstawiciel gatunku mógłby spokojnie się na niej ułożyć. Była dość szeroka, choć może nie dość by była szczególnie wygodna.
Zbliżenie się do owej skały mogło spowodować dostrzeżenie pewnych nakładających się cieni, zmarszczeń i uwypukleń. W ciemności może nie byłoby to zbyt niezwykłe. Ale mrok nie mógł ukryć delikatnej woni krwi, skał i żyznej ziemi. Dalsze badania mogłyby pomóc zrozumieć, że skałę pokrywają wielkie kościane płyty. Że boki skały są tak gładkie dzięki przerośniętej bliznami, pomarszczonej błonie prawdopodobnie nielotnych od dawnych ran skrzydeł. Że krzywizny oznaczają nasadę ogona, rogi i łeb osadzony na krępej szyi, ułożony na wtulonych do piersi łapch.

Licznik słów: 168
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Soundtrack
Szczęściarz: Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/misję
Twardy jak diament: -1 ST do testów na Wytrz.
Pojemne płuca Raz na walkę -2 ST do ataku opartego na smoczym oddechu. -1 ST do obron przed smoczym oddechem.
Furia Niebios Raz na walkę, + rana lekka dla przeciwnika

Wygrane: Serce Płomieni, Pieśń Apokalipsy, Cmentarny Kolec, Iluzja Piękna, Nieskalana Grzechem, Sztorm Stulecia
Przegrane: Katamu x2, Senny Sęp, Popioły Jutra
Pokonane: Chochlik Viliara, Goblin Viliara, Kobold Viliara, Gryf, Żbik Viliara, Hipogryf

PH: Gryf, Hipogryf | ŚlI |
Posępny Czerep
Dawna postać
Haunted by Haresis
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1999
Rejestracja: 28 lip 2014, 0:21
Stado: Umarli
Płeć: samica
Księżyce: 117
Rasa: północno-zwyczajny
Opiekun: Haresis'Dea
Mistrz: Haresis'Dea
Partner: Haresis'Dea

Post autor: Posępny Czerep »
A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 4| A: 3
U: L,Pł,W,MA,MP,Kż,Skr,Prs: 1| B,A,Śl: 2| O:3
Atuty: Okaz zdrowia; Empatia; Twardy jak diament; Pierwotny odruch; Wybraniec bogów
Nie trzeba szukać powodów, dla których Aank mogłaby tędy przechodzić. Nie było ich. Nie należała do stworzeń, które każdą swoją decyzję muszą usprawiedliwić, które pchane są każdorazowo czymś więcej niż ciekawością i nudą – albo które przynajmniej tak mówią. Choć niedawno poznała lot, a za dzieciaka dość brutalnie nauczona została pływania – była silnie przywiązana do ziemi. Teraz więc przechodząc koło Skały zauważyła woń zwiastującą obecność innego smoka... A jednak zdawało się, że nikogo tu nie ma. Zaczęła krążyć wokół, węsząc. Woń kierowała jednak wyraźnie w skałę. Czy jakiś Ziemisty był tu niedawno i z jakiegoś powodu znaczył teren, ocierając się? Na tą myśl pysk samicy zmarszczył się w niesmaku. Tereny Wspólne nie były odpowiednie do takich rzeczy.
Coś jej jednak nie pasowało. Kamień miał niezwykle różnorodną strukturę, głębokie bruzydyi wypustki przetykane gładką powierzchnią. Kiedy go obeszła odniosła nawet wrażenie, że jest w nim coś niezwykle znajomego, choć przysięgła by, że kiedy ostatni raz była w Skale, to go tu nie było. Wpatrywała się więc w niego intensywnie, obchodząc go wokół ostrożnym krokiem.

Licznik słów: 173
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Niemechaniczny kompan: Grohiik, pampasowiec grzywiasty

Haresis'Dea – Latawiec – KK
|S:1|W:1|Z:1|M:1|P:2|A:1|
|L,Skr,A,O:1|

Obrazek
ATUTY:
I: Okaz zdrowia: odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu
II: Empatia: – 2 ST do mediacji, -2 ST do nakładania więzi
III: Twardy jak diament: stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość
IV: Pierwotny odruch: raz na walkę -2 ST do obrony
V: Wybraniec bogów: raz na pojedynek/dwa tygodnie polowania + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST



Fabularne, zwykle noszone na sobie: naszyjnik z wilczych kłów na rogu
Główny motyw muzyczny
Drzewo genealogiczne


Obrazek
Spękany Kamień
Dawna postać
Stara Bestia
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 305
Rejestracja: 08 sty 2019, 13:52
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 76
Rasa: Olbrzymi

Post autor: Spękany Kamień »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,P,W,MO,MA,MP,Kż,Śkr,Śl,M: 1| A:2| O:3
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Pojemne płuca, Furia niebios
Obejście Skały... cóż, mogło poskutkować zobaczeniem drugiej Skały. Trochę większej, trochę ukrytej w cieniu drzew, które przypomniały sobie, że nadeszło lato. Skały która pachniała kamieniem gdy przytknęło się do niej nos, a nie takiej, która pachniała skałą na ogon. Wkrótce obchodzenie wokół głazu szarości w świetle nadchodzącego świtu coś musiało zmienić, bo skała... trochę się podniosła. A potem opadła ze świstem.
A zaraz potem... wyodrębnił się w niej łeb. Łeb wielki jak przynajmniej dwa smukłej samicy, która dopiero osiągnęła swoje pełne rozmiary. Szeroki jak u bestii, mocny, krępy, pełen kościanych łusek i świeżych blizn ściągających skórę przy małych oczach i wargach. Jedna z tych blizn ściągała je na tyle, by samiczka dostrzegła nieco skruszony, pokryty kamieniem duży kieł, w większości ukryty jednak w paszczy. Małe szare oczy osadziły spokojne, może nieco znużone spojrzenie na jej ciele, przez chwile analityczne, lecz potem nie wyrażające niczego. Od razu widać było, że mimika skały jest zwierzęca – ograniczona. Statyczne brwi, statyczny cień na licach nie pozwalały na dojrzenie emocji. Ciało olbrzyma było jednak rozluźnione i... nie ukrywało swojej masy.

Licznik słów: 176
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Soundtrack
Szczęściarz: Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/misję
Twardy jak diament: -1 ST do testów na Wytrz.
Pojemne płuca Raz na walkę -2 ST do ataku opartego na smoczym oddechu. -1 ST do obron przed smoczym oddechem.
Furia Niebios Raz na walkę, + rana lekka dla przeciwnika

Wygrane: Serce Płomieni, Pieśń Apokalipsy, Cmentarny Kolec, Iluzja Piękna, Nieskalana Grzechem, Sztorm Stulecia
Przegrane: Katamu x2, Senny Sęp, Popioły Jutra
Pokonane: Chochlik Viliara, Goblin Viliara, Kobold Viliara, Gryf, Żbik Viliara, Hipogryf

PH: Gryf, Hipogryf | ŚlI |
Posępny Czerep
Dawna postać
Haunted by Haresis
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1999
Rejestracja: 28 lip 2014, 0:21
Stado: Umarli
Płeć: samica
Księżyce: 117
Rasa: północno-zwyczajny
Opiekun: Haresis'Dea
Mistrz: Haresis'Dea
Partner: Haresis'Dea

Post autor: Posępny Czerep »
A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 4| A: 3
U: L,Pł,W,MA,MP,Kż,Skr,Prs: 1| B,A,Śl: 2| O:3
Atuty: Okaz zdrowia; Empatia; Twardy jak diament; Pierwotny odruch; Wybraniec bogów
Nagły ruch wystraszył Presję, której przytkniety do łusek smoka łeb natychmiast cofnął się, a całe, łukowate wygięte ciało odskoczyło w górę, sycząc i parskając przy tym, strasząc zębiskami. Ogon wywijał biczowato na boki, kiedy upadła na łapy i stała tak, z nastroszoną sierścią, rozłożonymi przeźroczymi skrzydłami – nieskutecznie próbując dorównać ogromomi bestii. Nigdy nie widziałam tak wielkiego smoka. Było parę takich, które znacznie przewyższały ją wzrostem, choć nie należała też do najmniejszych, które nawet jadły znacząco mniej.
Widząc stoicki spokój smoka-góry zaczęła się stopniowo relaksować, nie przestając jednak pałac nieufnością. Wzrok błądził po wszystkich jego bliznach i ubytkach, przypomniając sobie o Skalnym Gigancie. Czy tego tu także zaatakowały Wolne Stada? Czy ona też powinna? Pachniał nieco Ziemią, ale ten zapach nie był tak wyraźny, jak powinien. Do tego nigdy go nie widziała, a do młodych nie należał. Cofnęła się jeszcze o krok i spróbowała przybrać pewniejszą siebie postawę.
– Kim jesteś? Przybyłeś do Ziemi zza bariery? – Głos miała wysoki, miękki, momentami mrukliwy. – Skąd masz te wszystkie blizny? – Dodała podejrzliwie. Nie mówiła o sobie, skoro nie wykazywał żadnego interesowania, było to raczej zbędne.

Licznik słów: 185
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Niemechaniczny kompan: Grohiik, pampasowiec grzywiasty

Haresis'Dea – Latawiec – KK
|S:1|W:1|Z:1|M:1|P:2|A:1|
|L,Skr,A,O:1|

Obrazek
ATUTY:
I: Okaz zdrowia: odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu
II: Empatia: – 2 ST do mediacji, -2 ST do nakładania więzi
III: Twardy jak diament: stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość
IV: Pierwotny odruch: raz na walkę -2 ST do obrony
V: Wybraniec bogów: raz na pojedynek/dwa tygodnie polowania + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST



Fabularne, zwykle noszone na sobie: naszyjnik z wilczych kłów na rogu
Główny motyw muzyczny
Drzewo genealogiczne


Obrazek
Spękany Kamień
Dawna postać
Stara Bestia
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 305
Rejestracja: 08 sty 2019, 13:52
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 76
Rasa: Olbrzymi

Post autor: Spękany Kamień »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,P,W,MO,MA,MP,Kż,Śkr,Śl,M: 1| A:2| O:3
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Pojemne płuca, Furia niebios
Na postawę obronną smoczycy gigant zmienił nieco wyraz pyska. Powietrze opuściło jego ciało ze świstem, obwieszczając, że czuje się bezpieczny i może nawet nieco zażenowany. Kolejna samica, którą mógłby rozedrzeć na strzępy. Były tak niewielkie i tak odważne. Nawet w swoim lęku. Jej słowa i zapach pyłu, który nosiła przypomniał mu o tym, że smoki poznają się tutaj przez regionalne wonie. Przez księżyce spał w Yraio i nie wrócił do Obozu na zbyt długo. Wcześniej również częściej bywał na arenie niźli w Ziemi. Jego zapach mógł być mylny dla tych terytorialnych stworzeń. Tym bardziej, że wciąż pachniał własną krwią.
Spękany Kamień. – Rzekł spokojnym półgłosem. Nie był jednak nazbyt cichy... Wolne wibracje ogromnych strun głosowych niosły się fizycznie przez powietrze, by z siłą poruszać membrany uszu. Podniósł się płynnym, lecz bardzo powolnym ruchem. Jego klatka piersiowa, szyja i przednie łapy w przeszłości często musiały uznawać urazów. Popękane, rozcięte płyty zdradzały ślady przeszłości. – Przyszłem. – Potwierdził, zdradzając tonem, że nienawykły jest do budowania dłuższych zdań czy wypowiedzi. Brzmiał, jakby bardzo rzadko używał głosu. Ochryple. Jak się łowczyni miała dowiedzieć – używając dość prostego słownictwa. – Z walk. – Powiedział, akcentując kropkę nieco mocniej niż gdy kończył wypowiedzi wcześniej. I później.
Boisz się. – Mruknął tym niskim, wibrującym głosem. Choć wyglądał... ostatecznie jego głos zdradzał siłę. – Nie umiesz walczyć. – Zdania przerywane były całkiem wyrazistymi przerwami, jednak z tonu starego samca, z jego doświadczonego spojrzenia mogła wywnioskować, że przedstawia jej swój ciąg myśli, spostrzeżenia i wynikające z tego wnioski. – Pokażę... – Powiedział ostatecznie, milknąc w naturalny dla siebie sposób – pozwalając wibracjom osłabnąć i zniknąć w przestworzu.
Przybrał jej postawę. Jego grzbiet wygiął się w łuk, skrzydła odpadły od boków, poszerzając jego sylwetkę. – Źle. Chyba że mam odgryźć skrzydła i złamać grzbiet. – Mruknął znużonym głosem. Potem jego sylwetka się zmieniła. Jego łapy były w lekkim rozkroku, doprawdy niewielkim, lecz zauważalnym przy takiej masie szarego potwora. Ugiął je nieco, wcale nie próbując być na tyle duży na ile by mógł. Jego skrzydła przyległy do jego boków, sprawiając je na nowo podobieństwem skały. Jego ogon uniósł się statycznie i pozostał na wysokości grzbietu. Ten był teraz w naturalnej pozycji. Na podobnym poziomie znalazł się jego łeb, z nosem opuszczonym ku ziemi, eksponując nasadę rogów komuś tak niskiemu jak młoda Łowczyni. Jego szyja jednak wygięła się w łuk, a podgardle ukryło się za żuchwą. – Naśladuj. Umiesz mówić, dlatego mów, dlaczego dobrze. – Polecił tym samym spokojnym, tubalnym głosem doświadczonego wojownika o niepozornie szarych, a bystrych oczach.

Licznik słów: 419
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Soundtrack
Szczęściarz: Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/misję
Twardy jak diament: -1 ST do testów na Wytrz.
Pojemne płuca Raz na walkę -2 ST do ataku opartego na smoczym oddechu. -1 ST do obron przed smoczym oddechem.
Furia Niebios Raz na walkę, + rana lekka dla przeciwnika

Wygrane: Serce Płomieni, Pieśń Apokalipsy, Cmentarny Kolec, Iluzja Piękna, Nieskalana Grzechem, Sztorm Stulecia
Przegrane: Katamu x2, Senny Sęp, Popioły Jutra
Pokonane: Chochlik Viliara, Goblin Viliara, Kobold Viliara, Gryf, Żbik Viliara, Hipogryf

PH: Gryf, Hipogryf | ŚlI |
Posępny Czerep
Dawna postać
Haunted by Haresis
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1999
Rejestracja: 28 lip 2014, 0:21
Stado: Umarli
Płeć: samica
Księżyce: 117
Rasa: północno-zwyczajny
Opiekun: Haresis'Dea
Mistrz: Haresis'Dea
Partner: Haresis'Dea

Post autor: Posępny Czerep »
A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 4| A: 3
U: L,Pł,W,MA,MP,Kż,Skr,Prs: 1| B,A,Śl: 2| O:3
Atuty: Okaz zdrowia; Empatia; Twardy jak diament; Pierwotny odruch; Wybraniec bogów
Czarne, podobne do płatków magnolii uszy, uniosły się nad czoło, spijając wibracje jego głosu z powietrza z pewnym wyrazem fascynacji na smukłym, różowo przetartym pyszczku. Przystanęła i nasłuchiwała, zdziwiona długimi przerwami i zdawkowymi, pozbawionymi płynności, odpowiedzi. Mlasnęła z pewnym niesmakiem. Zastanawiała się, czy z niej drwi. Na pierwsze trzy słowa odpowiedziała jednak, uznając, że wypada się chociaż przestawić.
– Perspektywa Wieczności. Łowca.
Stwierdzenie, że się boi, jej nie ubodło. Tak, była Bojaźliwą Łuską. Samiec mógł tego nie wiedzieć, ale prawdopodobnie na całym Wolnych Stadach nie było tak świadomej własnych słabości smoczycy. Twierdzenie jednak, że nie potrafi walczyć... Rozbawiło ją. Rozbawiło ją wyciąganie wniosków tak daleko idących na bazie jednej jej reakcji, która nijak, nigdy, nie przełożyła się na jej wałki. Nie była Wojownikiem. A mimo to jednego, dorosłego, pokonała w swojej pierwszej w życiu walce, po czym, mimo rany, natychmiast stanęła przeciwko jeszcze potężniejszemu Wojownikowi i Czarodziejowi na raz. Jak na wyzwanie, które miała przed sobą, walczyła naprawdę nieźle. Dlatego nie odpowiedziała nic. Spokojnym, pozbawionym wyrazu spojrzeniem mierzyła sylwetkę, jaką przybierał, najwyraźniej, Wojownik.
(część stricte od nauki)
Nie była dumna, nie była głupia. Ktoś bardzo doświadczony chciał sam z siebie właśnie zdradzić jej swoje sekrety. Lubiła się uczyć, doskonalić, lubiła stawiać sobie wyzwania. Poczekała aż się odezwie i bez marudzenia przeszła te parę kroków, by znajdowali się idealnie na przeciw siebie, w tej sporej odległości, która jej – prędkiej – dawała przewagę. W końcu to wszystko nie oznacza jeszcze, że mu ufa.
Lekko rozłożyła nogi, stawiając każda łapę na szerokości barków i bioder oraz uginając je miękko w stawach. Dziwny, nagi, różowy ogon, zwykle wijący się za nią miękko, teraz nieco nienaturalnie dla siebie, stanowił przedłużenie kręgosłupa i wyciągniętej do poziomu kłębu szyi. Nie unosiła głowy, by na niego spojrzeć. Prezentowała koronę rogów chroniących jej delikatny pyszczek. Skrzydła schowała w zawiasach, otulając nimi boki w sposób, który nie krępował jej ruchów.
Czarne oczy o cienkiej teraz, białej źrenicy i okrągłej jasnej aureoli, wypijały się w niego jak szpony. Nie emanowała z niej jednak agresja, ani nic podobnego. Wyglądała jak dziki koń, któremu elf właśnie próbuje nałożyć uzdę i walczy z sobą, by stać nieruchomo w jednym miejscu.
– Tak, ta postawa jest postawą do walki, ponieważ nie nadstawia rzadnej kończyny na atak, nie krępuje ruchów. Dzięki takiemu rozłożeniu łap w każdej chwili można się wybić do skoku lub zamortyzować uderzającą w nas siłę. – Powiedziała spokojnie, lekko tylko przemycając fakt, że dobrze zna takie podstawy, jak postawa. Miała nadzieję, że nie naraża swojej cierpliwości tylko po to, by samiec powtarzał jej to, co robi nawet codziennie na polowaniu. Przekrzywiła lekko łeb, unosząc nos i przez ulotną chwilę mierząc go od stóp do głów.
– Co mogę zrobić, by wytrzymywać tyle ciosów, co Ty? Mam dobry refleks, szybkie łapy. Raczej umykam przed ciosem, niż przyjmuje go na siebie. – Uznała, że istotnym może być przedstawienie swojej przeważającej techniki. Nie miała tego w końcu wymalowanego na czole.

Licznik słów: 485
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Niemechaniczny kompan: Grohiik, pampasowiec grzywiasty

Haresis'Dea – Latawiec – KK
|S:1|W:1|Z:1|M:1|P:2|A:1|
|L,Skr,A,O:1|

Obrazek
ATUTY:
I: Okaz zdrowia: odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu
II: Empatia: – 2 ST do mediacji, -2 ST do nakładania więzi
III: Twardy jak diament: stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość
IV: Pierwotny odruch: raz na walkę -2 ST do obrony
V: Wybraniec bogów: raz na pojedynek/dwa tygodnie polowania + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST



Fabularne, zwykle noszone na sobie: naszyjnik z wilczych kłów na rogu
Główny motyw muzyczny
Drzewo genealogiczne


Obrazek
Spękany Kamień
Dawna postać
Stara Bestia
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 305
Rejestracja: 08 sty 2019, 13:52
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 76
Rasa: Olbrzymi

Post autor: Spękany Kamień »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,P,W,MO,MA,MP,Kż,Śkr,Śl,M: 1| A:2| O:3
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Pojemne płuca, Furia niebios
Czy nie miała? Dla samca było to oczywiste. Ta krucha istota o niewielkich, wyrzeźbionych mięśniach kryjących się pod futrem nie nadawała się do walki w zwarciu. Za to dawała jej talent. Pod maską niepozorności mogła być morderczym przeciwnikiem.
Tak. – Powiedział olbrzym, kwitując jej pierwsze słowa. – Potrzebujesz się tego nauczyć. Sprawić, żeby było odruchem. Po zobaczeniu mnie, odsłoniłaś skrzydła. Łapy. Łeb. – Powiedział spokojnie, jednak młoda łowczyni powinna przyznać mu rację. – W powietrzu nie manewrujesz dobrze. Wilk ugryzłby wtedy dwa razy. – Powiedział powoli, rozważnie, jakby dobieraniem słów rekompensował swój sposób wymowy. Jakby się przy tym naprawdę starał. – Przygotowanie da ci życie. Ale zaskoczenie cię zabije. – Skwitował. Patrząc na tę samiczkę zobaczył w jej oczach gniew. Jej frustracja dawała jej siłę. Dostrzegł to. Jednak potrzebowała sekund by się do tego przygotować. Wtedy zadała mu pytanie.
Nic. – Odparł zgodnie z prawdą. – Obrażenia, które cię nie zabiją, dadzą ci wiedzę o tym jak przygotować się na przyjęcie ran. Poluj – twoje ciało stanie się twardsze bardziej niż teraz. I zrobi się mocniejsze. Nie ma innego sposobu. – Nie ma innego sposobu niż przeżyć. Nie ważne w jakiej sytuacji się znalazło. – Twoje myśli pomogą ci przetrwać. Chęć zobaczenia następnego świtu. – Gdy stal i krew dominowały w jego życiu, chciał tylko patrzeć na słońce. Bez celu, bez nadziei. A jednak gdy tylko miał okazję, odrzucił swoje życie i odszedł. Był wtedy już dość stary. A jednak przetrwał.
Będziesz silniejsza. – Mruknął, jakby zawyrokował to dłuższy czas temu. – Pachniesz lasem i zwierzyną. Wiesz co zrobić, żeby zabić. – Powiedział, stojąc jak stał, w pozycji. Górował nad nią znacznie, ale nie poruszał się. – I zaskoczenie to twoja broń. Teraz poznasz inną walkę. Uzupełni twoją wiedzę. Twoje przeczucia. Odruchy. – Nie ma sensu walczyć z łowcą na ziemi, skoro opanował sztukę uniku i morderstwa. Tym bardziej, że mięśnie skrzydeł tej samicy wyglądają na wątłe.
Rozpostarł własne.
Wiatr zamilkł. Jego błony nie były cienkie. Nie. Były przerośnięte od dziesiątek blizn. Niemal wszystkie były bardzo, bardzo stare. Tak naturalne dla tego olbrzyma, że szarość błon i matowy róż sklejającego ich kolagenu niemal nie różniły się od siebie. Wyprost jego skrzydeł... nie był całkowity. Być może byłby wspaniałym lotnikiem, lecz całkowite wyprostowanie skrzydeł nie było już dla niego możliwe. Zamachnął się nimi. Wiatr wzburzył futro oposzycy. Potem zabił mocniej. I mocniej. W porównaniu do jego tęgich łap, ramiona skrzydeł były niezwykle... standardowe. Nie używał tych kończyn przynajmniej od księżycy. Ale im bardziej obcy świat pozna ta samica, tym większą przestrzeń niewiedzy będzie mogła wypełnić swoimi domysłami i odnosić się do nich w obcych sytuacjach. – Nie daj się strącić. – Powiedział samiec nim zaczął unosić się w powietrze z ziemi. Był... ociężały. Ciężki. Maddara, która powinna pomóc mu się unosić zapewne była jedyną siłą, która mu na to pozwalała. Gdy uniósł się na ogon, splunął kulą ognia w stronę przednich łap samicy. Nie trafiłby, cel miał dobry. Nie zraniłby jej i być może nie poczułaby nawet ciepła gdy gazowa kula ognia trafi w ziemię. Chciał jednak by jej serce zabiło szybciej, by adrenalina uderzyła jej do głowy i wzniosła w powietrze. Nad wzgórzami panował ciepły wiatr, który wkrótce pomógł olbrzymowi utrzymać się w powietrzu bez nadmiernego wysiłku... Jednak Aank mogła spokojnie domyślić się ile sił mentalnych musiał mieć ten samiec, który pozawalał by z każdym uderzeniem skrzydeł jego przerośnięte blizny rozciągane były przez wiatr.

Licznik słów: 567
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Soundtrack
Szczęściarz: Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/misję
Twardy jak diament: -1 ST do testów na Wytrz.
Pojemne płuca Raz na walkę -2 ST do ataku opartego na smoczym oddechu. -1 ST do obron przed smoczym oddechem.
Furia Niebios Raz na walkę, + rana lekka dla przeciwnika

Wygrane: Serce Płomieni, Pieśń Apokalipsy, Cmentarny Kolec, Iluzja Piękna, Nieskalana Grzechem, Sztorm Stulecia
Przegrane: Katamu x2, Senny Sęp, Popioły Jutra
Pokonane: Chochlik Viliara, Goblin Viliara, Kobold Viliara, Gryf, Żbik Viliara, Hipogryf

PH: Gryf, Hipogryf | ŚlI |
Posępny Czerep
Dawna postać
Haunted by Haresis
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1999
Rejestracja: 28 lip 2014, 0:21
Stado: Umarli
Płeć: samica
Księżyce: 117
Rasa: północno-zwyczajny
Opiekun: Haresis'Dea
Mistrz: Haresis'Dea
Partner: Haresis'Dea

Post autor: Posępny Czerep »
A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 4| A: 3
U: L,Pł,W,MA,MP,Kż,Skr,Prs: 1| B,A,Śl: 2| O:3
Atuty: Okaz zdrowia; Empatia; Twardy jak diament; Pierwotny odruch; Wybraniec bogów
Słuchała jego słów i przez jedną krótką chwilę odbierała je jak zarzut. Tylko dlaczego? Może po prostu uważała swoje odruchy za bezpieczne, bo dotychczas ją broniły i właśnie dowiadywała się, że być może bronił ją jedynie łud szczęścia?
– Masz rację. Moje odruchy są skuteczne, gdy spotykam węża – odskakując do tyłu tworzę dystans dość duży, by mnie nie ugryzł. Ale pokazując zęby, robiąc gwałtowne ruchy i spowalniając się rozkładaniem skrzydeł prowokuje wilka i staje się od niego mniej sprytnym przeciwnikiem.
Dalsze słowa nie wywoływały już buntu. On... Trafił. Zdawał się doskonale rozumieć sens jej istnienia. Z pewnością nie było trudno z jej reakcji wywnioskować, że niej priorytetem jest przeżycie. Czy może po prostu zdążył przemyśleć znacznie jej imienia? W odpowiedzi na całą jego, teraz już nieco płynniejszą wypowiedź jedynie skinęła łbem. Ale w tym ruchu, jej postawie i spojrzeniu – było znacznie więcej spokoju i zrozumienia.
Przyjrzała się jego skrzydłom i po plecach przebiegł ją dreszcz. Nie wiedziała, czy bardziej z powodu ich stanu i tego, że smok jakimś cudem mimo niego wzbija się w powietrze. Czy też dlatego, że oznaczało, że sama ma wzlecieć... I tu jej trzewia nadal trafił jakiś zimny strach.
Dlatego więc zapalnik był dobrym pomysłem. Aank wpatrywała się a górującego nad nią, wiszącego w powietrzu olbrzyma z pewną niepewnością. Bała się ataku, jaki może spać z jego strony. Kiedy jednak tylko zobaczyła, jak jego kamienna paszcza się otwiera i rozświetla wewnętrznych płomieniem, w jej ślepiach biel zdominowała czerń, kiedy ze strachu rozszerzyła oczy.
Odskoczyła, korzystając ze swej podstawy i kierując ciało nieco jak za pierwszym razem – w górę i w tył. Tym razem jednak jak najbardziej starała się unieść wyżej i gdy jej ciało zaczęło już balansować i miałoby upadać z powrotem na ziemię – gładkim ruchem wysunęła skrzydła na boki. Wkładając w to całą swoją siłę trzymała je wyprostowane, a nawet nakierowała je w dół. Nabrały pierwszej porcji wiatru, nie pozwoliły jej wylądować po skoku. Blask musnął jej ciało, gdy ogień przeleciał dołem. Uderzyła kolejny i kolejny raz, nadal musząc świadomie pracować nad tym, by uderzać nimi jednocześnie – chodząc przecież poruszała kończynami naprzemiennie. Jej pysk wyrażał ból, ale nie skarżyła się. Machała skrzydłami parukrotnie szybciej niż on i to sprawiło, za zaczęła im się przyglądać. Widząc jak blizny ciągną błony i jak, być może, dawne urazy, nie pozwalają im się nawet rozłożyć do końca... Jeśli dołożyć do tego masę giganta – tworzyło go gorszym przeciwnikiem w powietrzu. Aank nawet ze swoimi słabymi zdolnościami lotniczymi mogłaby niczym jaskółka okrążyć go w powietrzu i wbić szpony w grzbiet. Czy oznaczało to, że już nie musi się obawiać jego ataku? Naprawdę mogła się czuć bezpiecznie... W powietrzu? Jak mógł ją zaatakować? Od razu zauważyłaby, gdyby tak masa pochyliła się do przodu, w ogóle zamierzając ją dosięgnąć. Przestwór dałam nowe możliwości. Nie musiała uskakiwać jedynie w bok lub do tyłu. Mogła zanurkować w dół, polecieć mocno do góry. Czasem nawet przysunięcie się do przodu było dobrym rozwianiem. Mała masa Aank, czy nawet jej futro – zdawało się nagle być samymi plusami. Na jej pyszczek wstąpił delikatny uśmiech i zrozumienie. Już była mu wdzięczna. Nawet gdy nie kazał jej się bronić bezpośrednio – zdążyła zauważyć rzeczy, na które sama by tak szybko nie wpadła.

Licznik słów: 538
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Niemechaniczny kompan: Grohiik, pampasowiec grzywiasty

Haresis'Dea – Latawiec – KK
|S:1|W:1|Z:1|M:1|P:2|A:1|
|L,Skr,A,O:1|

Obrazek
ATUTY:
I: Okaz zdrowia: odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu
II: Empatia: – 2 ST do mediacji, -2 ST do nakładania więzi
III: Twardy jak diament: stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość
IV: Pierwotny odruch: raz na walkę -2 ST do obrony
V: Wybraniec bogów: raz na pojedynek/dwa tygodnie polowania + 1 sukces. Jeśli użyte do A/MA, kara +2 ST



Fabularne, zwykle noszone na sobie: naszyjnik z wilczych kłów na rogu
Główny motyw muzyczny
Drzewo genealogiczne


Obrazek
Spękany Kamień
Dawna postać
Stara Bestia
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 305
Rejestracja: 08 sty 2019, 13:52
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 76
Rasa: Olbrzymi

Post autor: Spękany Kamień »
A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,P,W,MO,MA,MP,Kż,Śkr,Śl,M: 1| A:2| O:3
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Pojemne płuca, Furia niebios
Powietrzny olbrzym wisiał w powietrzu na ciepłym prądzie. Czekał, aż samiczka wzniesie się w górę. Przestrzeń przestała mieć znaczenia. Teraz przewrót w bok mógł zakończyć się ogon niżej. I nie będzie konsekwencji. Rozpostarł skrzydła.
Inaczej niż wcześniej.
Łowczyni dostrzegła ich błonę w pełnej okazałości. Wzniósł się w górę i w tył, a potem przechylił kompletnie bez gracji w przód, jakby chciał runąć na ziemię. Ale nie runął. Kolejny zamach skrzydłami. Szybko. Szybciej niż wcześniej. Rozgrzane mięśnie i błony pozwoliły mu wykorzystać większy potencjał. Zdążył przywyknąć do bólu, a napinana wciąż membrana nieco się rozluźniła przez adaptację. Ruszył do przodu. Pod kątem. W górę. Nie leciał prostu na samicę. Jego łapy przytwierdzone były do ciała, a mięsisty ogon bujał się powoli i wahadłowo gdy kolejne uderzenia skrzydłami wznosiły go o kolejne szpony.
Szara góra mięsa zawisła nad smoczycą, nie pozwalając jej wznieść się wyżej od niego.
Wtedy złożył skrzydła. Szarpnął masywnym łbem do dołu i jego ogon zniknął jej z widoku. Rozłożył skrzydła, jednak spadał już jak Kamień... nosem do ziemi. Manewrując skrzydłami leniwie, acz korygując nimi tor lotu tak, by Aank nie mogła zbyt łatwo wyrwać się z kolizyjności tego toru.

Licznik słów: 191
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Soundtrack
Szczęściarz: Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/misję
Twardy jak diament: -1 ST do testów na Wytrz.
Pojemne płuca Raz na walkę -2 ST do ataku opartego na smoczym oddechu. -1 ST do obron przed smoczym oddechem.
Furia Niebios Raz na walkę, + rana lekka dla przeciwnika

Wygrane: Serce Płomieni, Pieśń Apokalipsy, Cmentarny Kolec, Iluzja Piękna, Nieskalana Grzechem, Sztorm Stulecia
Przegrane: Katamu x2, Senny Sęp, Popioły Jutra
Pokonane: Chochlik Viliara, Goblin Viliara, Kobold Viliara, Gryf, Żbik Viliara, Hipogryf

PH: Gryf, Hipogryf | ŚlI |
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej