A: S: 1| W: 1| Z: 4| M: 4| P: 1| A: 2
U: W,M,Pł,B,L,Skr,Śl,MA,MO,Lecz: 1| MP: 2
Atuty: Mocarny, Szczęściarz
Marduk kiwnął głową. Był gotowy, a przynajmniej miał taką nadzieję. Nie czuł jednak przesadnej ekscytacji na wieść, że zaraz spróbuje pomóc iluzyjnemu pacjentowi. Był raczej... obojętny. Zupełnie nie skupiał się na swoich odczuciach, ale gdy białe pisklę wybiegło zza kamienia, nie poczuł też żadnego współczucia dla niego. Może dlatego, że wiedział iż było nieprawdziwe? Mimo to, podszedł do pisklęcia i uśmiechnął się oszczędnie.
– Spokojnie, nie bój się. Pomogę ci – zapewnił, a gdy pisklę siadło przed nim, on ujął jego łapę i przede wszystkim najpierw sprawdził za pomocą maddary, co właściwie było w łapie pisklęcia uszkodzone? Nigdy wcześniej tego nie robił, ale to nie mogło być trudne, prawda? Skupił się i postarał się wpuścić w ciało pacjenta delikatny, nieinwazyjny impuls, który miał ocenić stan łapy.
– Wyczuwam złamanie – poinformował sucho, ale raczej uzdrowiciela niż pacjenta. Potem delikatnie odsunął łapy od kończyny pisklęcia i spojrzał na rozłożoną iluzję ziół. Od czego powinien zacząć? Zamyślił się, przypominając sobie wszystkie właściwości poznanych wcześniej roślin. Chwilę mu to zajęło, ale... to był jego pierwszy raz. Nie zamierzał się śpieszyć.
– Zacząłbym od babki lancetowatej i nawłoci – odezwał się w końcu, chwytając w łapy odpowiednie zioła. Nawet się nie pomylił, przysuwając do siebie te wymienione. – Potem podałbym napar z dziurawca oraz trzy jagody jałowca.
Spojrzał na pisklę i lekko się skrzywił. Po co miał mówić pacjentowi cokolwiek? Przecież i tak nie powinno go to obchodzić. Nie zamierzał zaszkodzić, tylko pomóc.
Westchnął ciężko, zmuszając się do przyjaznego uśmiechu.
– Najpierw zgniotę trochę babki, będzie wstępnym opatrunkiem – oznajmił, a potem faktycznie ujął liście tej rośliny. Nim jednak zgniótł je w jakikolwiek sposób, wytworzył sobie kulkę wody wokół łapy i zioła, po to by usunąć piasek spod pazurów i opłukać roślinkę. Dopiero potem zgniótł dokładnie liście babki, aż w łapie została z nich tylko zielona papka. – Podaj mi łapę – zwrócił się do pisklęcia, a gdy tamte wykonało polecenie, delikatnie i precyzyjnie ułożył na ranie zioła. – Przytrzymaj tak chwilę, przygotuję w tym czasie nawłoć, która posłuży za opatrunek na dłużej. – I jak powiedział, tak zrobił, w podobny sposób przygotowując kolejne zioło. Odczekał aż babka zacznie działać, potem zdjął ją, ułożył nawłoć i zabrał się za przygotowanie naparu z dziurawca, ale hm... nie miał naczynia. Ani specjalnie wody.
Skupił się, tworząc za pomocą maddary kamienną miseczkę, a potem korzystając z ogólnej wilgotności, wyciągnął z gleby, traw i kałuż czystą wodę. Maddara wszak potrafiła czynić cuda. I gdy miał już napełnioną miskę odpowiednią ilością płynu, niezbyt dużą, bo pamiętał, ze napar z dziurawca może w dużych ilościach zaszkodzić pacjentowi, doprowadził wodę do wrzenia i dodał kilka kwiatków. Potem ostudził płyn i podał go pisklęciu do wypicia.
– To przeciwbólowo – poinformował, a na sam koniec podsunął pod mały pyszczek trzy jagody jałowca. – A to, żeby kość szybciej się zrosła. Są słodkie, więc możesz zjeść ze smakiem. – I gdy miał pracę z ziołami za sobą, odetchnął głęboko. Czuł napięcie w grzbiecie... chyba jednak denerwował się bardziej, niż przypuszczał. Odczekał w spokoju aż wszystkie zioła zaczną działać, a potem znów zwrócił się do pacjenta.
– Teraz daj mi łapkę, a ja spróbuję pozbyć się tego kuku raz na zawsze. – Ujął kończynę młodego w obie łapy i zamknął ślepia, łącząc się z ciałem własną maddarą. To było przedziwne uczucie, ale dawało mu jakąś satysfakcję i poczucie pewnej... potęgi. Dziwne, ale przyjemne. Czyjeś zdrowie w jego łapach...
Tak jak mówił Światłość, Marduk zaczął od naprawiania większych żył. Łączył je, zapobiegając dalszemu, mocnemu krwawieniu. Potem skupił się na uszkodzeniach mięśni, które mogły ucierpieć podczas złamania, ale nie było wielu szkód, więc w końcu skupił się na kości. Najpierw ocenił czy są jakieś fragmenty kości, które powinien usunąć, jeśli były zrobił to, a potem przyspieszył regenerację tkanki kostnej. Na szczęście nie musiał nastawiać kości, bo nie była przesunięta. Na sam koniec zaczął powoli przyspieszać zarastanie tkanek skóry, łącząc mniejsze naczynia krwionośne i samą tkankę. Tym, co zrobił jako ostatnie, to próba sprawienia, by futro w miejscu rany odrosło równie bujne i białe co na reszcie ciała malucha.
Odsuwając łapy od pacjenta i otwierając oczy, czuł się odrobinę otumaniony. Skupienie z jakim wykonywał czynności, dawało mu się we znaki. Zamrugał kilka razy, a potem odwrócił głowę w kierunku uzdrowiciela.
Nie odezwał się, ale wyraźnie czekał na jego werdykt.
Licznik słów: 712
I. Mocarny
+ 1 do mocy.
II. Szczęściarz
W przypadku braku sukcesów podczas rozsądzania akcji, Atut zamienia ten wynik na 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
≈≈≈≈≈≈
Obłoczek w powiększeniu od Szkarłatnej ♥
#6699ff