A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,Pl,O,A,Skr,Sl,Kz: 1
Atuty: Kruszyna; Szczesciarz
Samiec więc podążył za brązowym smokiem, zawieszając się skrzydłem na gałęzi, schodząc na coraz niższe, aż w końcu skoczył na ziemię, spowalniając upadek rozłożonymi skrzydłami.
Będąc już na ziemi mógł w pełni przyjrzeć się swojemu towarzyszowi, który był... za duży. Ale to chyba cecha wszystkich smoków pod barierą. Chociaż z pewnych stron nie była to wcale wada. Rozmiar zwiększał swoistą aurę siły wokół brązowego samca. Który, co trzeba było przyznać, był całkiem niczego sobie. To zimne, przeszywające spojrzenie, ten hełm, bardzo atrakcyjnie wyglądał z kształtem pyska. Mógłby być jedynie trochę mocniej umięśniony, ale Dagny widział siłę drzemiącą w tym ciele. Zastępca Ziemi musiał być wojownikiem, albo przynajmniej był na tyle silny, by móc aspirować do tej roli. Dagny uniósł brwi z podziwem. Kiedyś wyzwie go na pojedynek!
– Nah, nic z tych rzeczy. Chociaż ostatni przykład jest najbliższy. – Usiadł na zadzie, czując, jak jego tylne łuski uginają się bądź też wbijają w glebę. – To była moja decyzja. Odwlekała ją jedynie wizja pierwszej dorosłej walki, ale jak ją przegrałem to już nie było powodu, by ignorować Zew. – Ah, no tak. Tutejsi mogą nazywać to w inny sposób. – Wiesz, to dziwne pragnienie dążenia do czegoś, nawet jeśli wydaję się to bez sensu. Starsi odkryli go u mnie jak miałem 10 księżyców. U mnie przypominało to piosenkę, która skojarzono z pieśnią o Wolnych Stadach. I to w sumie przez nią tu jestem. – Przez całą tłumaczenie gestykulował końcówką ogona, kręcąc nią w powietrzu, szczególnie gdy próbował wyjaśnić istotę Zewu, co nie szło mu najlepiej. Cóż, szczerze to przysypiał, gdy piastunowie mu to tłumaczyli. Nie był przecież ani jednym z nich, by pamiętać takie rzeczy!
– Dobra, więc może po kolei. – Zmienił pozycję siedzenia, podwijając pod siebie tylne łapy. – Więc urodziłem się w wielkim lesie dwa księżyce drogi stąd, na południowy wschód od tego pasma gór, ciągnącego się wzdłuż bariery na wschodzie. Ríosean Ekar, Stary Dwór Dębów? Powiedzmy. Quz mówił, że to z elfickiego. No więc w tym lesie żyjemy sobie my, Daoine Ekar. Opócz nas las zamieszkiwały jedynie trzy inne istoty. Trójka jest starsza niż najstarsze dęby. Pierwszy z nich to Maireachtáil, Szpetuch, patron wiedzy. Druga jest Gráinne, Matrona, patronka życia. No i jest jeszcze Omn, Harcownik, reprezentującego dzikość natury, mój tatuś! – Jak dokładnie, to dokładnie. – Istnieje zwyczaj, według którego smoki oddają jajo w podarunku jednemu z trójcy, na wychowanie. Zwykle daje się je Gráinne, ona kocha pisklaki! Szeptuchowi jest wybredny, ale wychowane przez niego smoki uważa się za najlepsze. No ale nikt nie daje Harcownikowi, bo niby dziki, szalony, dziecko pewnie porzuci albo zabiję z byle powodu. A tu niespodzianka, nie dość, że jajko przyjął, to nawet wychował!
– No, ale to tak sobie żyłem, szkoląc się na wojownika. W lesie nie było wiele drapieżników, więc głównie biłem się z kumplami. Pierwszy wojownik od Harcownik, byłoby zaj.ebiście. Ale w końcu pieść stała się zbyt wyraźna, i trzeba było podjąć decyzję. Opuszczenie lasu wydawało mi się nie na miejscu, ale wszyscy mówili, że to naturalne, by podążać za Zewem. Więc uznałem, że zadecyduję po pierwszej walce. Tak mówimy na święto będące swoistym... rytuałowy dojrzałość? To chyba dobre określenie. Zwycięzca może poprosić króla o przysługę. Heh, było blisko, ale niestety nie miałem okazji o nic prosić.
– Pożegnałem się ze Starszyzną, która w sumie nie wydawała się mieć nic przeciwko, no i poleciałem za tekstem Pieśni Wolnych Stad. Była to pieśń religijna, która mówiła o teoretycznym raju, ale paru starszych przypisywało ją do realnego miejsca. No, mieli na swój sposób rację. Lokacja się zgadza, ale to tyle. – Zachichotał, przypominając sobie bajki, w które jeszcze parę księżyców temu wierzył. – Trochę się zawiodłem. Miałem tu spotkać same miłe, cierpliwe smoki, oraz tytułowe Stada, będące niekończącymi się stadami bydła. Nie dość, że Stada okazały się stadami smoków, to i te smoki... – zerknął w stronę rozmówcy. – W sumie nieważne. – Musiał przyznać, że trochę się rozgadał. Ale cóż, dawno nie miał okazji otworzyć gębę do kogoś innego. Do tego wspominanie domu było całkiem miłe. Miał tylko nadzieję, że tyle informacji wystarczyło większemu smokowi.
Licznik słów: 677
✧✦ kruszyna – -1/4 mięsa wymaganego do sytości. ✦✧
✧✦ szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.✦✧
Avek by Szyszke
✦