OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
O ile wcześniej na polanie mogła panować przyjemna cisza, tak teraz nie było sensu na nią liczyć. Póki był tu Kerrigan, można się było spodziewać wszystkiego. No, a przynajmniej jeśli idzie o rozmowy... Nie raz i nie dwa Feeria się zastanawiała, czy kruk nie paplał tyle tylko po to, by ją zirytować. Wiedział doskonale, że brązowołuska była smokiem lakonicznym. Nie znosiła długich monologów i preferowała raczej krótkie planowanie i działanie. Nic z resztą dziwnego, skoro sama nigdy mówić nie mogła... To chyba więc logiczne, że długie rozmowy ją tak nudziły i drażniły?Ale Kerrigan był nad wyraz gadatliwy. Zdążyła już się do tego przyzwyczaić.
– Nieee...? – spytał czarnopióry z rozczarowaniem. Jak to tak, że nie będzie czarnych mszy... – No i co, będziecie tak ciągle siedzieć? Aż się ciemno zrobi i jeszcze dłużej? A nie lepiej poszukać jakiś chwastów? Wiecie, pójdziecie sobie do lasu, poszukacie tych takich ziółek, odpoczniecie i przy okazji zrobicie coś pożytecznego! – zaczął przekonywać. Feeria wbiła w niego zaskoczone spojrzenie. Z reguły to właśnie kruk był tym, który protestował najgłośniej, gdy trzeba było nazbierać ziół. A i tak, gdy dochodziło co do czego, szukał tylko kamieni... I znajdował same zioła. Cisza była na nie chyba kompletnie ślepa, bo niewiele udawało jej się znaleźć za każdym razem. – O, to świetny plan! Wy poszukacie chwastów, a ja jakiś kamieni, o! Albo możemy pozastawiać pułapki na tasznika!
Czasami miała ochotę coś mu zrobić. Cokolwiek... Z reguły kończyło się na chmurce czarnego dymu wypuszczonego z nozdrzy. Skuteczna metoda uciszania Kerrigana... Która jednak działa jedynie wtedy, gdy siedział na jej rogach. Czyli bardzo często. Ale nie w tej chwili.
To jednak nie wszystko, bo kruk jeszcze nie skończył się znęcać. Cisza patrzyła, jak ptaszysko zrywa się ze swojej gałęzi i w dobrym humorze zlatuje na ziemię, tuż u jej łap. Zachowywał się tak, jakby to on z ich dwójki pił... Choć i Feeria nie miała się najlepiej. Nie dość, że nie była przyzwyczajona, to jeszcze była podatna na rzeczy tego typu i z natury cierpiała na słabą koncentrację. Tylko w czasie leczeń, czy z rzadka potrafiła skupić się na kilku rzeczach na raz... Z reguły potrafiła skupić się tylko na jednym.
Teraz z resztą też. Całkowicie pochłonęło ją martwienie się tym, co teraz zamierzał stworzyć kruk.
Który uniósł łapę i zanurzył ją w trunku przygotowanym przez smoka.
– O, co to to jest? – Po czym trzepną łapą, rozsypując wszędzie kropelki. Łapą, którą nie wiadomo gdzie wcześniej sadzał... Elesair obiecała sobie, że już nie będzie pić z tej piski. I że nigdy więcej nie będzie dopuszczać kruka do tego, co właśnie je lub pije. I że już raczej nie będzie go wzywać, gdy będzie chciała z kimś pogadać.
A mogła zostać przy wiadomościach mentalnych... Co ten kruk brał przed przylotem?

















