OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Woda przyjemnie grzała moje czarne łuski, ale jakoś nie korciło mnie, żeby wejść do źródełka. Nie miałem ochoty na jakąś gorącą kąpiel, a dodatkowo nie wiedziałem jak bardzo było tam głęboko. No, niby woda wydawała się dosyć płytka, ale stwierdziłem, że lepiej nie ryzykować, bo utopienie to nie była godna śmierć dla ognistego. Właśnie dlatego po prostu siedziałem sobie przy brzegu i moczyłem jedną łapę zataczając nią niewielkie okręgi. Z zainteresowaniem patrzyłem jak każdy mój ruch porusza wodą, a czas szybko mi mijał na wspominaniu różnych przygód z dzieciństwa. Na przykład nauki pływania, która się nie zakończyła przez jakiegoś potwora, który próbował mnie utopić... Wbrew rozsądkowi lubiłem to wspominać, ale nigdy nie potrafiłem sobie przypomnieć zakończenia tej historii. Kojarzyłem tylko to uczucie braku powietrza, szarpaninę z potworem, tatę próbującego mnie wyłowić i nagły ból w jednej z kończyn... a dalej już nic. Trochę mi to nie dawało spokoju, ale naprawdę nie miałem pojęcia co działo się później. Może powinienem kiedyś zapytać o to tatę? Cóż, on był już wtedy dorosły, więc powinien pamiętać więcej. I kiedy tak sobie rozmyślałem nad głową usłyszałem łopot skrzydeł, a przed oczami przemknął mi smoczy cień. Delikatnie uniosłem łeb, żeby sprawdzić kogo przywiały wiatry, ale stwierdziłem, że zielonołuska smoczyca nie była mi znana.– Nie. Tak tylko sobie wspominałem dawne wydarzenia – odparłem z uśmiechem na pysku, obserwując jak samica włazi do tej ciepłej wody. Sądząc po tym, że znaczna część jej ciała wystawała ponad wodę stwierdziłem, że nie miałbym szans się utopić, ale dalej nie korciło mnie, żeby zmoczyć łuski. W sumie cieszyłem się, że akurat tego dnia ktoś postanowił odwiedzić to miejsce, bo lubiłem sobie czasem pogadać i popoznawać nowe pyski. A zielonołuska ziemna, jak sugerował zapach, wydawała się chętna na pogaduszki i nie zamierzała mnie wyganiać.
– Przyjemnie? – mruknąłem po chwili, wskazując łbem na parującą wodę. Sam zdecydowałem się ułożyć nieco wygodniej i położyłem się wzdłuż brzegu, pozwalając by ciepło buchające od wody delikatnie smagało moje łuski.

















