OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przekrzywił łebek wpatrując się w ślepka samiczki, gdy próbowała sobie poradzić z odpowiedzią na jego pytanie. Wyglądała na nieco zakłopotaną co nie spodobało się złotołuskiemu – nie chciał doprowadzić jej do takiego stanu! Dlatego gdy przyznała się, że nie wie, samczyk zniżył nieco szyję i gdy samiczka pochyliła łebek, szturchnął ją końcówką nosa w czoło i wyszczerzył kły, tak jakby chciał ją w pewien sposób pocieszyć.Odsunął łeb delikatnie na bok, kiedy samiczka nachyliła się żeby coś mu powiedzieć. Szafirowe ślepia aż zabłyszczały, gdy usłyszał jej słowa.
– Mój brat też nie ma przednich łap! – powiedział zdecydowanie głośniej – I w ogóle to wygląda całkiem inaczej niż ja i mama. Właściwie to zachowuje się też całkiem inaczej niż ja... Ale jest moim bratem i straasznie za nim tęskniłem kiedy mnie tutaj nie było.
A nie było go dość długo, jednak nie poruszał bardziej tego tematu. Zamiast tego słuchał kolejnych słów Dir, tym razem na temat kwiatów. Cieszył się, że mają podobne zainteresowania... nawet jeśli chodziło tylko o kwiatki i ich zapach.
– Naprawdę?! – zaskoczyły go jej ostatnie słowa – Moja mama chyba nie ma takich rzeczy... ogólnie to raczej nie przepada za kwiatkami. Ale za to jest duża, silna i potrafi walczyć! – rzekł z dumą – Ma blizny jak prawdziwa wojowniczka! Tylko zanim się wyklułem, w trakcie jednej z walk straciła oczy, ale jeden z bogów podobno może ją uleczyć.
Za każdym razem robiło mu się smutno, kiedy pomyślał o kalectwie jego matki. Chciał w jej jakiś sposób pomóc, mimo, że wiedział, że nie może nic zrobić. Mógł tylko czekać aż Erycal będzie w stanie jej pomóc. A wtedy będzie lepiej, prawda?
Zauważył smutek w jej oczach, ale nie do końca wiedział czym jest spowodowany. Przekrzywił łebek, spoglądając na nią pytająco, jednak nie odezwał się ani słowem, bo nie wiedział czy powinien ją o to pytać. Na szczęście to szybko minęło i samczyk jedynie odwzajemnił jej uśmiech.
Widział, że temat świetlików ją zainteresował i naprawdę jej się spodobał, co zdecydowanie go ucieszyło. A gdy sama wyszła z propozycją żeby się tam wybrać, złotołuski nie był w stanie powstrzymać śmiechu. Wyszczerzył śnieżnobiałe kiełki, cieszył się, że przypadło jej to do gustu i już nie mógł się wręcz doczekać aż tam się wybiorą. O ile o tym nie zapomną... ale o tym raczej zapominać nie zamierzał, więc w razie potrzeby jej przypomni!
– Chyba nie znam żadnego smoka z Ziemi... – znów pomyślał przez chwilkę – A ja jestem ze Stada Ognia! I nasz przywódca był czarodziejem, ale już go nie ma. Właściwie to w ogóle go nie znałem, bo widziałem go tylko na jednej ceremonii, kiedy byłem jeszcze pisklakiem. Wiem, że nie miał oczu i bardzo śmiesznie mówił, nie mogłem go zrozumieć – opowiadał – Ale teraz już go nie ma, nie wiem dlaczego. Mamy nowego przywódcę, który jest bardzo do niego podobny, chyba nawet jest jego synem. Jest uzdrowicielem i jest bardzo miły, zaproponował mi pomoc w naukach.
Obserwował jak Cienista wyciąga do przodu łapki i pomaga sobie nimi w liczeniu księżyców. Była od niego troszkę młodsza...
– Czyli jestem trochę starszy – odrzekł zadowolony – Ale to chyba nie ma większego znaczenia, prawda? No bo niektórzy czasem mówią, że starszym należy się większy szacunek. Jednak my jesteśmy w prawie tym samym wieku, więc to raczej zbyt dużo nie znaczy.
Raczej dziwnie by się czuł, gdyby pisklaki zwracały się do niego jak do kogoś dorosłego. Sam był jeszcze dzieciakiem, mimo, że jego rozmiary na to nie wskazywały.


















