Brązowo-szare, pozbawione dawnego blasku ślepia niczym zahipnotyzowane spoglądały ku niebu, wpatrując się w Księżyc, który w pełnej okazałości rozświetlał rozgwieżdżone nocne niebo. Wyglądał tak samo. Dokładnie tak samo jak tamtego pięknego dnia, który na zawsze zapadł w pamięci smoczycy. Smoczycy, która już ani trochę nie przypominała dawnej siebie.
Zniszczyłaś wszystko, wiesz o tym?
Wzięła głębszy oddech starając się wytrzymać jeszcze chwilę. Zdawała sobie sprawę z nadchodzącego końca... a może jednak nie? Oświetlana delikatnym, jasnym światłem Księżyca wciąż stawiała niewielkie, powolne kroki, które ani trochę nie przypominały chodu ledwo żywego smoka. Zachowywała się tak, jakby zostało jej jeszcze dużo czasu, chciała jeszcze raz zwiedzić to piękne miejsce, poczuć się tak samo jak wtedy, przynajmniej choć jeden, ostatni raz. Ale to nie było możliwe.
Nie była w stanie określić co dokładnie czuje... a być może po prostu nie czuła nic. Jedynie cichą, smętną pustkę, która wypełniała jej martwe serce. Wszelkie emocje, uczucia którymi darzyła innych... zniknęły. Wyparowały. Była w tym momencie niczym skorupa, ciało pozbawione jakiejkolwiek duszy. Zatrzymała się, a ślepia powoli rozejrzały się po zagajniku, żeby na samym końcu ponownie skupić się na jaśniejącym Księżycu i otaczających go gwiazdach. Było już za późno na jakikolwiek ratunek.
Hej, Przebłysku, ty umierasz.
Gwałtownie cofnęła łeb do tyłu, jednocześnie trzęsąc nim na boki, a z jej gardła wydobyło się ciche warknięcie spowodowane bólem, który objął jej ciało. Łapy, które do tej pory spokojnie stąpały po zimnej trawie nagle zostały pozbawione jakiejkolwiek siły, ugięły się, sprawiając że samiczka prawie upadła na ziemię. Każdy, choćby najmniejszy ruch sprawiał, że całe jej ciało przeszywał piekący ból, a obraz rozgwieżdżonego nieba powoli stawał się delikatnie rozmazany. Otworzyła lekko pysk jakby chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie wydobyć już z siebie żadnego dźwięku. To był koniec.
...Nie.
Pusta skorupa, która niegdyś była jej ciepłym, kochającym innych sercem powoli zaczęła wypełniać się dawnymi uczuciami. W umyśle smoczycy pojawiły się obrazy dawnych, przeżytych chwil. Wszystkie wspomnienia powoli wracały. Po kolei uderzały w jej cierpiące serce, doprowadzając ją do jeszcze gorszego stanu. Nie chciała tego. Chciała żeby to wszystko zniknęło, przestała istnieć. Chciała się tego pozbyć.
Do jej oczu napłynęły łzy, które następnie powoli spłynęły na pokryte futrem policzki, a ciało zaczęło drżeć. Była niczym małe, bezbronne pisklę, które zgubiło swą matkę i znajdowało się w sytuacji z której nie mogło znaleźć żadnego wyjścia.
Nie.
Do jej pamięci trafiały obrazy jej rodziny, przyjaciół, którzy wciąż byli na tym świecie. Płacz Aniołów, jej ukochany syn, jedyne pisklę, któremu udało się przeżyć... a ona go zostawiła. I teraz zrobi to kolejny raz. Z jej gardła wydobył się cichy jęk. Nie chciała go zostawiać. Chciała być przy nim, tak jak wtedy gdy dopiero poznawał otaczający go świat. Chciała nadrobić wszystkie te chwile podczas których jej brakowało... a zamiast tego odchodziła. Tym razem już na zawsze.
Jednak Płacz nie był jedynym, który tutaj został. Kruczopióry, jej przyjaciel, który nauczył ją jak posługiwać się maddarą, najsilniejszy i najlepszy przeciwnik z jakim miała okazję się zmierzyć, a walki niezależnie od wyniku były dla niej wspaniałym doświadczeniem. Szept Burzy, jej uczennica, której starała się przekazać wszystko to wiedziała. Cała Woda, która była jej ukochaną rodziną...
A ona powinna jej bronić. Powinna – a tego nie zrobiła. Zabrakło jej, gdy była potrzebna pomoc. To było coś, czego żaden wojownik nie może sobie wybaczyć, a już na pewno nie ona. To nie jest sposób w jaki wojownik powinien umrzeć. Miała chronić wszystkich – a zamiast tego po prostu się poddała. Pozwoliła żeby bogowie zabrali ją do góry, żeby zaświeciła wśród gwiazd, wśród dusz innych smoków, których kochała. Z trudem uniosła łeb żeby jeszcze raz spojrzeć na niebo i dostrzec tych, za którymi tak tęskniła...
NIE.
Ale nie zobaczyła tam Fatum. Nie zauważyła Kła. Nie znalazła Chłodnego Obrońcy, ani Cichych Wód. Oni... nie poddali się. Mimo, że odeszli już dawno, to wciąż byli na tym świecie, a ona o tym wiedziała... i wiedziała też, że ona także nie może się poddać. Nawet jeśli w tym momencie jej życie dobiegało końca, to była pewna tego, że kiedyś powróci. Naprawi wszystko to, co zniszczyła.
Zebrała ostatki swoich sił, żeby ponownie móc stanął na wyprostowanych łapach. Teraz była już świadoma tego, że nie ma dużo czasu, ale została jeszcze jedna rzecz, której nie mogła odpuścić.
Uniosła łeb ku górze, a z jej gardła wydobył się głos – taki sam jak kiedyś, gdy śpiewała podczas spotkań z Piewcą. Spokojny, delikatny, lecz głośny, taki, żeby Fatum mógł ją usłyszeć. Niezależnie od tego gdzie jest. Niezależnie od tego kim jest.
Zbyt szybko minęły mojego życia dni
Mimo, że jeszcze nie powinien nadejść ten czas
Powoli śmierci poddaję się
Zanikam
Lecz zapamiętam to wszystko
Wszystkie wspomnienia pozostaną
Na zawsze w mym sercu
Radosne i smutne
Na zawsze żyć będą we mnie
Czy ty także pamiętasz
Wszystkie te chwile?
Proszę, odpowiedz mi!
Proszę, przypomnij sobie!
Czy ty także byłbyś w stanie kontynuować tę pieśń?
Czy ty wciąż pamiętasz każde jej słowo?
Czy znów byłbyś w stanie oczarować nią moje serce?
Mógłbyś to zrobić?
Spełnij moje życzenie!
Czy znów będę mogła przy twoim boku trwać?
Czy tym razem już nigdy nie zostawisz mnie?
Czy wszystko nareszcie zakończy się tak jak powinno?
Hej, odpowiedz mi
Hej, powiedz mi!
Czy mogę tak po prostu zostawić ten świat?
Czy powinnam pozostawić to wszystko za sobą?
Czy wybaczą mi wszystkie moje najgorsze błędy?
Hej, czy tak powinno być?
Nie, nie mogę tego zrobić...
Czy mogę tu pozostać, naprawić wszystkie swoje winy?
Czy wybaczysz mi, że jeszcze się nie zobaczymy?
Czy wrócisz tutaj do mnie, czy pomożesz mi?
Hej, usłysz mnie
Nie zostawiaj mnie znowu!
Powoli pochyliła łeb, a wzrok skierowała w ziemię. Przednia, lewa łapa powoli powędrowała w stronę jej szyi, żeby następnie przeciąć cienką linkę naszyjnika, który został jej podarowany od jej przybranego ojca. On tutaj zostanie... i wróci do niej w odpowiednim momencie.
Gdy ponownie ułożyła łapę na ziemi, wszystkie cztery ugięły się pod jej ciężarem, a smoczyca była zmuszona położyć się na ziemi. Oparła łeb na zimnej, lekko wilgotnej trawie i delikatnie poruszyła uchem do którego wciąż przyczepiony był złoty kolczyk – cząstka Fatum, która została z nią aż do tej chwili. Ostatniej chwili jej życia.
Na pysku smoczycy pojawił się lekki, ledwo widoczny uśmiech, a ślepia spokojnie się zamknęły. Mogłoby się zdawać, że po prostu zasnęła i po jakimś czasie znów się zbudzi, pełna sił do życia.
Ale jej już tutaj nie było.