A: S: 5| W: 3| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,Pł,L,W,M,MP,MO,MA,Skr,Śl,Kż: 1| O: 2| A: 3
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament; Pojemne Płuca;
Tiernan był, z braku innego słowa, mocno skołowany. Ekscytacja nauką, ceremonią i całym zamieszaniem związanym z dorosłością przeplotła się z żałobą i gniewem, który wzbudziła śmierć Niebieskiego. Adept nawet nie wiedział, czy gniew był tym, co czuł, gdy matka opowiadał mu o egzekucji morskiego. A nawet jeśli, to gniew na co? Na przyjaciela, który okazał się zwyrodnialcem? Na matkę, która zezwoliła mu umrzeć bez procesu, bez pardonu, bez czasu, który futrzak mógłby poświęcić na pożegnanie? Gniew na to, że dowiedział się o tym, gdy było już za późno? I wreszcie, może gniew na siebie, że zaufał, że dał się zwieść? Sam nie wiedział.
No i ostatnie wydarzenie, matka abdykowała z tronu, zrzekła się władzy. Dlaczego? Nie zapytał. Nie czuł się na tyle ważny, by ingerować. Zresztą, pewnie i tak by nie zrozumiał. Trzymał się też z daleka od rodziny, szczególnie teraz. Właściwie jedyną osobą, z którą się spotykał była Gwiazdka. Na samą myśl smok uśmiechnął się szeroko, przypominając sobie zapach smoczycy, jej śmiech jak trel skowronka, jej wygląd, jak aparycja leśnego duszka.
Leciał, bez celu, bez sensu, wiedziony ostatnio odkrytą w sobie potrzebą izolacji i wyciszenia. Zachowywał swą energiczną, roześmianą powierzchowność, ale najlepiej wychodziło mu to wtedy, gdy był sam. A przynajmniej nie było wokół rodziny, która przypominałaby mu o stracie.
Woda. Dostrzegł rzekę i przez chwilę zapragnął zanurzyć się w niej, mimo obrzydzenia, by zmyć z siebie trudy i pył, no i ochłodzić się. Słońce mu doskwierała, a bolało to podwójnie, bo pogoda była piękna i nie mógł się nią w pełni cieszyć.
Wylądował na brzegu, składając powoli skrzydła i rozejrzał się, upewniając się, że na pewno jest sam. Nie chciał, by ktoś widział, jak powoli, piszcząc wchodzi do rzeki, a następnie walczy, by w niej wytrzymać. W końcu wybrał płytkie miejsce i zsunął ciało, pozwalając, by ogarnęła je chłodna ciecz. Tafla sięgała mu do barków, mógł więc położyć skrzydła płasko na wodzie, nie musząc wtedy martwić się, że przez przypadek utonie, gdy dotknie łapą czegoś obrzydliwego na dnie. Starał się trzymać pysk nad wodą, by jej nie łykać, brzydziła go niemiłosiernie.
Szedł tak, ciesząc się, że dno jest kamieniste i nie rosną na nim jakieś ohydne wodorosty, czy co tam mogło tu rosnąć. W każdym razie umarłby, gdyby nagle stanął na coś...
– AAAAA! – wrzasnął i podskoczył, a raczej starał się podskoczyć, gdy jego łapa nastąpiła na coś mięsistego. Zanurzył łeb przez przypadek, a potem szybko wynurzył, plując i pryskając naokoło, ogólnie robiąc mnóstwo zamieszania. Woda zalała mu oczy, więc nie od razu dostrzegł, co to za stwór wylegiwał się akurat na trasie jego, um... rejsu.
– Kim jesteś? Czy ty się TOPISZ? Zwariowałeś... łaś? – piszczał, gdy zrozumiał, że nastąpił nie dość, że na żywe stworzenie, to jeszcze na smoka. Własny dyskomfort przesłonił mu zdolność rozumowania, ale współczująca dusza chwilę później wzięła górę. Z przerażeniem (pokonując odruch wymiotny) zanurzył łeb pod wodę, mrugając szaleńczo, starając się zlokalizowac topiące się stworzenie.
– Blubbublbbbulbul – wybełkotał, choć pytanie brzmiało "Żyjesz? Będziesz żyć?".[/b]
Licznik słów: 494
A T U T Y
I. Wytrwały
II. Szczęściarz
III. Twardy jak diament
IV. Pojemne płuca
__________________
#bd2121 | #7d5c5c
art by tohrovin