OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wiotkie, jasne ciało wodnego smoczęcia przecina głębiny Zimnego Jeziora. Biała, śliska skóra błyszczy w półmroku niczym zjawa; jedyną rzeczą, jaka zdaje się go odróżniać od duchów to srebrne ślepia. Płonie w nich życie; gorąca wściekłość, zagubienie i cały kalejdoskop najróżniejszych innych emocji, których on sam nie potrafiłby nazwać.Młody już od dłuższego czasu nie był na powierzchni. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że potrzebował samotności, ciszy i ciemności. Jaskinia miała w sobie echa zbyt wielu emocji Młodego; z kolei na lądzie czuł się obco. Jedyne pocieszenie znalazł gęstej głębinie, której ciemności nic nie rozpraszało – na powierzchni musiał zapaść już mrok.
Po pewnym czasie złość, jaka nadawała tępo pisklęciu zmniejszyła się, przez co zaczął on bardziej dryfować, nie czując potrzeby by dokądkolwiek podążać. Poddając się ramionom swojej matki poczuł się niesłychanie samotny; jest to uczucie które towarzyszyło mu od zawsze, ale zwykle zagłuszało je poczucie celu, czy to nauki, czy też oczekiwania na pojawienie się Samca. Teraz jednak rozbrzmiało, ściskając pierś i wyrywając z niej dziwne, chrapliwe odgłosy. Na szczęście nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby to usłyszeć.
Młody skręcił się w wodzie, nienawidząc się za tę chwilę słabości; podjął już decyzję, czemu więc to wszystko nadal tak mocno na niego wpływało?
przez chwilę wydawało mu się że jego myśli ucichły, dlaczego więc znowu nawiedzają go wątpliwości, niechęć?
Pisklę prostuje się, kieruje pysk ku powierzchni i zwinnie, szybkimi, wężowymi ruchami się rozpędza, mając nadzieję że to rozproszy niewygodne myśli. Kościsty, srebrny pysk cicho wysuwa się z wody. Na chwilę nieruchomieje, najwyraźniej coś dostrzegając i chwilę później przechyla się do przodu i powoli podpływa do białej kry. Wyciąga łapę i przytrzymuje się kruchego lodu, obserwując samotną, śpiącą sylwetkę, która byłaby niewidoczna dla każdego, kto nie spędził niemal całego swojego życia w ciemnościach, tak jak Młody.
Deszcz jakiś czas temu ustąpił miejsca białemu puchowi; pokrywał on delikatną warstwą samca, któremu najwyraźniej w ogóle to nie przeszkadzało.
Młody skrzywił się na ten widok. Jego nienawiść do lądowych znacznie wzrosła, jednak razem z nią pojawiła się również niezdrowa obsesja; miał ochotę wejść na krę i zbadać wodnistego smoka, korzystając z tego że śpi.
Nie zwlekając bezszelestnie wślizguje się na zlodowacenie i podpełza do postaci. Przez chwilę jest zupełnie nieruchomy, gdy orientuje się jak dokładnie ona wygląda; ale śnieg zmiękcza jej kontur, niepozwalająca mu się dokładnie przyjrzeć. Pisklę unosi się nieco na tylnych łapach, opada, podchodzi bliżej i ostrożnie wącha smoka. Pachnie ostro, woń ta przebija się przez woń stada. pachnie smutkiem i złością; Młody zamiera, bo są to bardzo podobne uczucia do tych, jakie sam odczuwa.
Odsuwa się, obchodzi smoka dookoła i zauważa, że ten smok wtula się do szczupłej, zupełnie nieruchomej postaci. Młody jej nie zauważył, bo ciszy nie rozpraszał ani jej oddech a ni nawet najlżejsze bicie serca. Ją też smakuje nosem – nie jest z wody, choć pachnie bardzo podobnie. Pod zapachem stada młody wyczuwa smród, który zaczął kojarzyć ze śmiercią. Roztaczały go ryby, które samiec przynosił mu do jaskini.
















