A: S: 2| W: 4| Z: 3| I: 5| P: 1| A: 3
U: M,Kż,S: 1| A,O,Śl,Skr: 2| W,Pł,L,B,MP: 3| MO,MA: 5
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Mistyk; Magiczny śpiew; Poświęcenie
Popatrzył na Kalinę. Popatrzył uważnie, nieco badawczo, przez moment zastanawiał się, czy wypowiedź ta to jakiś rodzaj złośliwości z jej strony, czy też raczej... zachęta do podjęcia wyzwania. Jeżeli to pierwsze – i tak dla Kruczopiórego było świetnym pretekstem, aby spróbować coś poprawić. Bo czego by Heulyn nie mówiła, nie potrafił odmówić jej racji.
– Walka trochę odzwyczaiła mnie od dbania o szczegóły, które nie są weń istotne. Ale tutaj są – rzekł i znów zmrużył ślepia. Reszty komentować nie musiał, za sam komentarz posłużyć bowiem powinna znana świetnie smoczycy wibracja maddary, która raz jeszcze zaczęła przelewać się w ciało posągu. Tym razem... będzie lepiej.
Najpierw zrosły się łuski w miejscu skaleczenia Kaliny, co ciekawe jednak, wcale nie z powrotem do swojej idealnej, gładkiej postaci. Ciało wyobrażenia pokryło kilka owalnych, niewielkich, brązowych strupów w miejscu, w którym swoje szpony wbiła prawdziwa postać, każdy był nieco wydłużony zgodnie z kierunkiem ruchu pazurów i kazdy jeszcze pozostawał miękki, jakby... świeży. Bo czy nie był?
Fizyczność... Heulyn postawiła przed Kruczopiórym niezwykle trudne zadanie, zadanie, które przerastało w pewnym sensie jego możliwości, nie jest ze względu na brak umiejetności, a brak wiedzy. Nigdy dotąd nie miał bowiem okazji przyglądać się smoczym wnętrznościom z bliska, nigdy nie wsuwał siła pyska w rany zadane sobie lub komukolwiek innemu, nie oglądał organów i narządów wewnętrznych, nie byłby w stanie dokładnie określić, gdzie i ile kości posiada smok. Jedynie te najważniejsze, wybijające się... Cóż, musiał sprobować.
Dobrym początkiem były wskazówki uzdrowicielki: ciepło i krew. Oto więc maddarowa gadzina nagle podniosła swoją temperaturę, za stosowną Kruczopióry uznał tę, która towarzyszyła jemu samemu, a może nawet... ciut większą, hmmm. We wnętrzu, pod skórą, zgodnie z poleceniem smoczycy pojawiła się cienka, szeroka na mniej więcej łuskę warstwa krwi – przez chwilę czarodziej zastanawiał się, gdzie... A dlaczego ma się zastanawiać?!
– Wiesz zapewne, będąc uzdrowicielką, które miejsca są najsilniej ukrwione, czyż nie...? – zapytał, nie przerywając jednak tworzenia. Tymczasowa ciecz pod łuskami pozostała na swoim miejscu, nadał jej dodatkowo specyficzny, słodkawy zapach, który już miał okazję dobrze poznać, niejednokrotnie zmuszony lizać własne rany.
Pióra.... Rozmierzwił je. Urealnił. I te na skrzydłach, i na ogonie. Każde z nich składało się teraz z cienkiego, delikatnego, krwistoczerwonego "patyczka", z którego serią wyrastało drobniutkie włosie, włosie ułożone w dwa płaty przeciwnych stronach, nieco nabrzmiałe, puszyste i bardzo miękkie. Nie miał nigdy tak bliskiego kontaktu z pierzastym smokiem, aby dokładnie zbadać jego właściwości, dlatego włosie mogło przypominać to u zwyczajnych futerkowców, choć było nieco prostsze i twardsze, aby w locie nie rozpraszał go byle wiatr. Nawet pozwolił sobie na stworzenie lekkiego podmuchu z przodu, aby zobaczyć efekt w praktyce; widząc, iż pióra są jednak ciut zbyt sztywne, znów nieco złagodził ich własności, aby łatwiej poddawały się mocy wichury.
Żłobienia w rogach? W porządku – już po chwili te pokryły się warstwą delikatnych, niewidocznych z daleka – stąd zapewne nie zwrócił na nie od razu uwagi – rowków, zerkając to na Kalinę, to na swój posąg, aby jak najdokładniej oddać pełen kształt. Aby uzyskać zapach... cóż, pociągnął nosem. Woń smoczycy mieszała się nieco z wonią wykorzystywanych przez nią ziół, ale czy to nie normalne w przypadku uzdrowicieli...? Podszedł o dwa kroki bliżej, ciągle węsząc, więc Heulyn zapewne łatwo domyśli się jego intencji; chciał być możliwie dokładny, wyróżnić nie tylko zapach smoczycy jako smoczycy, ale odróżnić ten bijący z jej pyska, ciała, spod pachwin, a nawet – choć w ten z oczywistych przyczyn zbytnio się nie wgryzał – z zada. Wszystkie wonie możliwie precyzyjnie przeniósł na swój maddarowy posążek, aby Kalina mogła mieć wręcz pewien problem z odróżnieniem po zapachu, gdzie właściwie sama stoi.
Westchnął cicho, spoglądając uważniej na dzieło. Teraz jeszcze postanowił uważniej zaznaczyć kości tam, gdzie one się wybijały – a więc kręgosłup i żebra.Bez przesady, coby magiczna sylwetka nie wyszła jeszcze na dotkniętą anoreksją, ale jednak wypadało mu zwrócić uwagę na pewne szczegóły gadziego ciała. Utwardził jeszcze nieco łuski, aby zdawały się bardziej naturalne, zaznaczył je mocniej... Może wystarczy. A może nie. Popatrzył pytająco na Kalinę, ciekawy, co tym razem mu wytknie.
Licznik słów: 667
"To ... uzależnia, przyznaję. Jest jak upojne ziele, którego w każdej chwili chcesz więcej i więcej, niekoniecznie potrafiąc to pragnienie zatrzymać. Ale ja nie chcę go zatrzymywać" – Kruczopióry
Do woli uczę i pomagam wszystkim smokom oprócz tych, których Kruczopióry nie lubi (a te, których nie lubi, o tym wiedzą).
Żetony: 2 x złoty (wrzesień, listopad), 3 x srebrny (MG czerwiec, wrzesień, grudzień)
Szczęściarz: W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Niezdarny wojownik: Kiedy smok jest atakowany fizycznie, atakujący ma dodatkowe +1 do ST.
Mistyk: Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. (ostatnie użycie w świątyni: 4 lipca)
Magiczny śpiew: Jeśli smok zanuci podczas swojej akcji, jego przeciwnik gubi swoją turę (nie może obronić się przed atakiem nucącego lub nie przeprowadza swojego ataku). Do użycia raz na pojedynek/misję/polowanie/co dwa tygodnie w wyprawie lub polowaniu łowcy.
Poświęcenie: Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Kruczopióry by: Szydzia Lisia Szkarłat Szydzia2 Młody Niewidoczek