OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kiedy właśnie te tortury miały być takie przyjemne! Siła nie tyle mogłaby czerpać z tego przyjemność, co wręcz napawać się tym widokiem! Prawda była taka, że Rozbłysk dobrze ją znał – i faktycznie, chyba nigdy nie zdarzyła jej się taka sytuacja. Kiedy przychodziło co do czego, chciała po prostu wykończyć przeciwnika jak najszybciej, zamiast użerać się z nim. A jednak coś pociągało ją w tym bólu, widoku nędzy i rozpaczy, a może nawet błagania o łaskę, o śmierć?W przeciwieństwie do większości zapewne smoków, a już na pewno samic, Przedwieczna była brutalna i agresywna. Nie była zadnym milusińskim pluszakiem, do którego każdy miałby ochotę się przytulić. Brzydziła się wręcz takimi, jak Dynamika czy Chór... A jednak mimo to, potrafiła zdobyć czyjeś zaufanie, niemalże bezgraniczne, mogła kogoś pociągać – w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. To tym bardziej sprawiało, że nie miała zamiaru się zmieniać.
Na pierwsze pytanie, Sombre tylko wzruszyła ramionami. Szczerze mówiąc, chciała zaspokoić swoją ciekawość i dowiedzieć się, jakie podejście do tego "problemu" ma sam Ognisty – czy wsłuchuje się, czy próbuje zrozumieć te... głosy? Czy raczej ma taką bierną postawę, jaką jej przedstawił... Wciąż nie miała pewności, choć nie sądziła, by w tej chwili próbował ją oszukać.
Kiedy usłyszała drugie pytanie, uśmiechnęła się łobuzersko, a końcówka jej ogona zadrżała. Nie miała zamiaru odpowiadać – tylko to spojrzenie z ukosa mogło być częściową odpowiedzią, której sam mógł się domyślić. Czy by ją to kręciło? Jasne, gdyby zrobił to odpowiedni samiec!
– Przejrzałeś mnie. – zamruczała, odwracając wzrok, jakby właśnie samiec odkrył jakąś jej wielką tajemnicę. Zaczęła intensywnie wpatrywać się gdzieś dalej, w miejsce, gdzie być może mogły właśnie siedzieć nieprawdziwe postacie we łbie Błysku. Czy to, że je widział... było jakimś znakiem? Miało jakieś znaczenie?.. Wygląda na to, że jedynie czas mógł dać im odpowiedź.
– Tylko raz zdarzyło mi się trochę poznęcać nad tym, z którym walczyłam. – w jej łbie pojawił się obraz leżącego w kałuży krwi Kravsaxa. Trzeba mu było urwać coś innego, niż łapę.
– Poza tym, jestem całkiem porządną przeciwniczką. Raczej szybko zadaję ostateczny cios. – zaśmiała się cicho, jakby nienaturalnie i trochę drapieżnie. Odwróciła się w jego stronę ze zmrużonymi ślepiami, błyskając na niego ich gadzią żółcią. – Ale nie mów, że nigdy nie znienawidziłeś kogoś na tyle, by nie zamarzyć o takiej krwawej zemście. Nie przemknęło Ci to nawet przez myśl? – zapytała, jakby trochę z nadzieją w głosie. Sombre potrafiła poświęcić się całkowicie. Miała we łbie zakodowaną obronę Cienia, i choćby myśląc o tym, że ktoś mógłby skrzywdzić bliskiego jej Cienistego lub... Błysk, zabiła by bez wahania. Wcześniej zadając jak najwięcej bólu. I upokorzenia.














