OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
// Luuuz, znam to uczucie ;).Otworzył szerzej ślepia, wyraźnie zaskoczony, kiedy Sombre powiedziała mu o swojej randze. Zdecydowanie się tego nie spodziewał, zwłaszcza kiedy Przedwieczna przyznała mu się do toczenia pojedynków. Zwłaszcza że charakterem zdecydowanie pasowała mu do takiej, która potrafiła się bić. I... chyba potrafiła, nawet jako łowczyni.
– Takie oddanie stadu, aby pełnić rolę inną od wymarzonej, to wielkie poświęcenie z twojej strony – rzekł spokojnie, nie odrywając wzroku od Sombre. – Rozumiem, że wynika to z twojego poczucia odpowiedzialności za nie, nie zaś z przymusu; jeżeli tak... podziwiam cię za to – dodał, niezmiennie obserwując reakcję czarnołuskiej. Nie kłamał; łowcy pełnili w stadzie ważną rolę, sam zresztą swego czasu musiał korzystać ze skarbca Ognistych, gdy potrzebował się posilić. Dzięki nim podczas polowań nie musiał martwić się o pożywienie, a raczej o kamienie szlachetne, które pozwalały mu poprawiać umiejetności. Poprawiać na czas, kiedy to on okaże się potrzebny... Na czas walki. A przeczucie nieustannie podpowiadało mu, iż w związku z mgłą umiejetności bitewne mogą okazać się przydatne.
– Choć jak wnioskuję z wypowiedzi, całkiem z pojedynkowania się nie zrezygnowałaś – dodał, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. I nawet nieznacznie uśmiechnąwszy się. Mimo wszystko wciąż nie ufał Przedwiecznej na tyle, aby myśleć o pojedynkowaniu się z nią, ale może kiedyś...
– Nie znałem Kheldara, więc na jego temat trudno mi się wypowiadać – kontynuował, powracając do tematu przywódcy. – Ankai... chyba nie muszę tłumaczyć, że po incydencie na ceremonii nie darzę sympatią – dodał, zmrużywszy lekko ślepia. Pozostawał czujny; zdawał sobie sprawę, iż de facto neizbyt pochlebnie wypowiedział się o matce Sombre. Ale czy mógł uczynić inaczej, kiedy ta za samo posiadanie innego zdania przygważdżała mu łeb do ziemi...? – Tak czy tak, niestety, wszystko wskazuje na to, że już niedługo, chcąc nie chcąc, Kerrenthar będzie się musiał wykazać. Nie tylko on, ale i wszyscy przywódcy... i wszystkie smoki Wolnych Stad. Choć mgła zajęła przede wszystkim tereny Życia, częściowo wtargnęła też do Ognia, a i grozi, jak się domyślam, innym stadom. Mam nadzieję, że udowodni swoją wartość, czego mu zresztą szczerze życzę – podkreślił, znów lekko uśmiechnąwszy się. Podobnie jak Przedwieczna, rozluźnił się już nieco, znów przysiadając na skale. Ale... nie spuszczał z łowczyni wzroku.
Właściwie to chciał jeszcze z nią porozmawiać; dowiedzieć się czegoś więcej o tej nauczycielce, która kiedyś szkoliła go nad rzeką Tyral. Wciąż towarzyszyło mu poczucie, iż największe swoje sekrety skrywa przed Kruczopiórym w swoim naturalnym dystansie, który zresztą poznał już jako pisklak. Ale teraz... nie był pisklakiem. Stanowczo. Więc może...?
– A o czym marzysz... Sombre? – zapytał ni stąd, ni zowąd, natychmaist też zwiększywszy swoja uwagę. Nieznacznie się uśmiechał... nie był jednak uśmiech złośliwy, lecz pogodny. I ciekawski. Wtedy, dawno temu, Przedwieczna – wówczas jeszcze Nieustępliwa – nie chciała zwierzać się przed młodym Krukiem. Ciekawe, czy od tamtego czasu coś się zmieniło...















