OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zdawał sobie sprawę z tego, że wiele innych smoków zostałoby potraktowanych pazurami przy tak przyjaznym geście, mimo to nie czuł ryzyka. Zrobił po prostu to co czuł, że mógł i powinien zrobić.Nie zdawał sobie sprawy jak wielkie znaczenie miało to zachowanie dla niej.
Kto wie, może kiedyś i ona obdarzy go kiedyś cieplejszym gestem, niż tylko chłodnym wyrazem uznania i aprobaty...? Mimo to nie liczył na to. Sombre z wychowania w Cieniu wyniosła przede wszystkim dyscyplinę i ten właśnie aspekt mógł uniemożliwić jej chęć okazywania uczuć, które wielu wiązało ze słabością.
Nie miał jej tego za złe. Taką ją poznał i taką polubił.
Pojedynczy płatek śniegu zdmuchnięty z drzewa przez ledwo obecny wiatr wylądował mu na czubku nosa. Zainteresowawszy się tym zjawiskiem, Rozbłysk przez moment patrzył jak białe cudo z wolna topi się w kontakcie z jego ciepłą łuską.
Gdy Sombre napomknęła o demokratycznych wyborach w Ogniu, przez moment się zastanowił. Przecież Płomień została wybrana przez Runę, nie stado! To to nie było tak, że każdego przywódcę wybiera jego poprzednik? Nie licząc przypadku śmierci? Ciekawe jak do tego miało się prawo pazura...
I kto mógłby być odpowiednim kandydatem na Przywódcę Ognia?
Poszukiwacz Kości zdawał się być charyzmatyczny, jednak nadzwyczaj pechowy. Biorąc pod uwagę, że jego obowiązki musiała przejąć Sombre, a teraz on... Nie, czarny smok nie zdobyłby jego głosu w obecnej sytuacji.
Pożeracz Księżyca był zbyt często nieobecny. Zdawałoby się, że nie dbałby on o stado w stopniu wystarczającym... Tym bardziej w wypadku nagłego zdarzenia, gdzie reakcja wymagana jest natychmiast. Nie, to by nie przeszło.
Wichura dba o stado, jest troskliwa, czujna i potrafi skierować swój gniew na przeciwnika, jest jednak trochę naturalnie, kobieco naiwna. Jej miękkie serce byłoby zbyt łatwym celem dla innych...
Wizja Zniszczenia jako kandydat była wręcz żartem. Miała gdzieś stado i nie licząc jej partnera widziała tylko czubek własnego nosa.
... Więc może któryś z adeptów?
Popielaty – do tej pory dziki, teraz jednak dojrzały już do życia w społeczeństwie, obiecujący i silny wojownik. Jednak biorąc pod uwagę długość jego szkolenia i jego problemy z ogarnięciem Maddary... Czy wystarczyłoby mu sprytu, rozgłosu i charyzmy by kiedykolwiek poprowadzić Stado? Łowca szczerze w to wątpił.
Pozostawał jeszcze były Kruk, teraz Śmiały... dezerter z Cienia. Rozbłysk musiał go lepiej poznać. Nie mógł oceniać go na tym etapie.
Rozważywszy każdą chociaż trochę sensowną kandydaturę samiec doszedł do wniosku, że aktualnie nie ma w Ogniu lepszego kandydata niż Oddech, Pani Wojny bowiem już nie obejmie tego stanowiska ponownie.
Pozostaje nadzieja w przyszłym pokoleniu. Nie wziął pod uwagę swojej kandydatury. Wiedział, że byłby zbyt stronniczy w ocenie i bał się obudzić w sobie chorej ambicji zostania przywódcą. Ta zaś sprowadziłaby na niego tylko zawiść i niezdrowe podejście do polityki. Rozbłysk nie był taki. Wszystko analizował na chłodno i zawsze myślał zanim zaczął działać.
Nawet w czasie składania własnej przysięgi, fioletowołuski wiedział co mówi – pozostawił jasną wiadomość, że nie będzie ślepo podążał za Stadem, a sam zdecyduje co jest dla Stada najlepsze. Tego się trzymał. Słuszna Sprawa niejednokrotnie będzie się zapewne kłócić z myślą tłumu. Był na to przygotowany. Być może kilkukrotnie i on pokieruje stadem w stronę dla niego najlepszą?
Słuchając o rozterkach cienistej nie miał zamiaru jej przerywać. Wypowie się gdy skończy. Ta zaś wyjątkowo płynie przeszła od swych marzeń i poświęcenia dla stada do... Potrzeby bliskości.
No proszę... Kto by pomyślał. Więc jednak zapracowana łowczyni nie spełniała się służąc Cieniowi, tak jak on to sobie wyobrażał. Sombre miała inne ambicje, niemalże podstawowe w porównaniu do tego co już osiągnęła. Mówiła o czymś, czego jemu, jak mu się wydawało, nie brakowało dzięki podejściu Wichury i dzięki, właśnie, tej cienistej która teraz leżała u jego boku. Nie mógł jej przecież pozwolić czuć się tak samotnej!
– Może i jestem tylko jednym smokiem, ale nie uważasz, że jeśli przyjaciół dobiera się z uwagą to i jeden może wystarczyć na całe życie? – spojrzał pytającym wzrokiem na przyjaciółkę.
– Ja się nigdzie nie wybieram. Dopóki coś mnie nie zabije jestem do Twojej dyspozycji. Wiesz, że możesz mnie zawsze wezwać, nie?
Zaczął się zastanawiać nad inną oprócz pojedynku propozycją, ten bowiem nie odbędzie się jeszcze przez dłuższy czas. Ciekawe czy łowczyni by się na to zgodziła. W końcu to nie byłby najgorszy sposób na spędzenie razem czasu i... Właściwie nikt nie powinien się o to złościć. I niekoniecznie wszyscy muszą wiedzieć...














