A: S: 1| W: 1| Z: 4| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,Pł,Śl,Kż,Skr: 1| A,O: 2|
Atuty: Zwinny, Szczęściarz
___Zostało jeszcze jedno, to sprawa wielce wstydliwa. Kiedy Lonusso pod postacią męczennika złapała się lądu, a smoła mknęła tuż za nią, przyznała się do błędu. Pazury wyrwały kępkę włosów ziemi w czystym erotyku, zaś piekące ślepia skierowały się ku koronom.
___Leżała martwa, przebita strzałką moralności. Przekręciwszy gałki oczne, zamykając je, łapiąc jak rybka powietrze ustami, usłyszała zawodzenie, wysokie, przejmujące, straszne i poznała ów głos. To krzyczała jej matka, w jej rodowitym języku, szarpiąc odzienie. Rozgrzane do czerwoności niebiosa runęły, a ryk boski był słyszany przez wszystkie ryby w zalanych komnatach. Ruszyła zwiotczałe ramię ku górze, zasłaniając ostatnie, słabnące płomienie zza chmur, odczuwając swą słabość. Z gadzich kłów leciała plwocina, a delikatne stęknięcia dwulicowej rozkoszy przeszywały gąszcze. Podczołgała się trochę, by musnąć językiem jej filigranową dłoń. Ta, w odpowiedzi, odskoczyła, niknąc w cieniu drzew. Nie ze strachu... bo Smoczyca z Głębin, nieważne ile torturowana i głodzona, martwiła się. I w kajdanach zmartwienia, jakoby ciągnących ją przez urwisko pomiędzy życiem a śmiercią, leżała. Przytulona tułowiem do kruchego lądu, wsiąknięta od pasa do swojej demonicznej domeny.
___To wyobraźnia. Ona nie istnieje, pomimo bycia jak na dłoni. Odtworzenie odgłosów karczemnej bijatyki. Walnięcia głową o kamień.
___Spięła mięśnie, ukazując iluzoryczną, atletyczną postawę. Stopa przed siebie na kamienną poduszkę, ruch bioder, mięcho ściskające się pod szarawym pancerzem. Ogon wyłonił się z czarnej cieczy, wzburzając falę na powierzchni wody.
___Wreszcie widziała oponenta. Młódka weszła bardzo ostrożnie, cicho, stąpając bezszelestnie, płynąc przez przybrzeże jak widmo, zjawa, a jedyny dźwięk towarzyszący jej ruchom to szum liści. A jednak ten niemrawy dźwięk zbudził potwora, może tylko wyrwał z półsnu, jakże monotonnego. Czarne włosy, jasna karnacja, długie uszy, drgające, wielkie usta. Ciężki oddech, znacznie spokojniejszy, zmierzwił kark gruntu.
___Lśnić w cieniu żywota — złoto-niebieska mozaika rozprzestrzeniła się na poharatanym gruncie.
___Mroczki zaatakowały gałki oczne.
___Nagle Obiekt A-24 poczuła, że jest sama, że miejsce, które zajmowała Alissmena jest więcej, niż puste — stało się czarną dziurą, która wszystko pochłania, lecz sama nie wysyła żadnego promieniowała. Jednocześnie wiedziała, że nie mogła jej opuścić; na pewno by to usłyszała po oburzeniu drzewców.
___Triumfuje.
___Spośród ciemności chciała wykrztusić resztki ze swojej gardzieli. Rozcapierzone dłonie dygotały jakoby z zimna, w impulsach zacieśniając się na niewidzialnych kościach. Podniosła raptem górną wargę, ślina wytrysnęła spod jęzora i w konwulsyjnym ruchu, obrazie wyrywającego się z łańcuchów więźnia, ryknęła niepohamowanie. A głos rozpościerał mięsiwo, zrywał struny głosowe, palił wnętrzności, rozprzestrzeniał się z impetem po całej okolicy.
Licznik słów: 396