A: S: 1| W: 1| Z: 5| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,Pł,MP: 1| A,O,Śl: 2
Atuty: Zwinny; Adrenalina; Poświęcenie; Pechowiec;
Czas również na trening skoków. Zwiastun opanował dopiero podstawy tych umiejętności, które teraz sam szlifował. Ten półwysep wydawał się idealny do nauki skakania. Pełno tu kamieni na różnych wysokościach co pomoże samcowi w nauce.
Zacznijmy od wspomnienia swoich podstaw. Mistrz niegdyś mówił, że tylne łapy przy skoku nadają siłę skoku. Różnica pomiędzy odbiciem się łap poza tym powinna być niewielka.
No tak. Zbyt wielkiej filozofii nie było przy skakaniu. Warto też było pamiętać jednak, że łapy miały być przygotowane do spotkania z ziemią, gdy tylko się lądowało.
No to do roboty. Assuremith wyznaczył sobie drogę przez stabilne kamienie, które dokładnie sprawdził lądując na nich i skacząc w miejscu, sprawdzając czy się ruszają. Niejeden z nich przesunęły się, ale wojownik zwinnie z nich wyskakiwał i wzbijał się w powietrze. W końcu jednak wybrał odpowiedni tor swojej trasy i powrócił na najniższy poziom toru.
Po pierwsze musiał skoczyć w górę na pół ogona. Z tamtego kamienia musiał skoczyć na odległość półtorej ogona do przodu, potem na odległość dwóch ogonów do kolejnego kamienia i następnie znów wyżej, tym razem na wysokość jednego ogona. Na koniec pozostawił sobie skok na dwa i pół ogona do przodu z niewielką możliwością rozpędu i na koniec dwa zeskoki na niższy poziom, około ogon na każdą.
A więc zaczynajmy trening na reszcie...
Zwiastun jak zwykle zaczął od przygotowania się, a dokładniej od pozycji gotowości, którą wykonywał już od dawna naturalnie-skrzydła dociśnięte do ciała, łapy ugięte, ogon nieco uniesiony, ale luźny i oczywiście uniesiony nieco łeb.
Samiec przymierzył się do skoku z dwa, trzy razy tak jak kot czasami szykuje się do wyskoku na ofiarę w powietrzu. I nagle ugiął mocno wszystkie łapy i bardzo mocno wybił się z tylnych jako pierwszych, nieco pchając też łapami w przód, chwilę potem dołączyły to tylnych przednie. Ciało, które zaczęło wyginać się w naturalny łuk, zostało nieco zatrzymane. Samiec wypiął pierś lekko do przodu, aby skok mimo wszystko był ukierunkowany do przodu i w górę, a nie tylko na wysokość.
Wyskok wydawał się przedłużać w nieskończoność, ale chwilę potem Assuremith zobaczył Kamień na którym zaraz musiał wylądować. Pośpiesznie, ale dokładnie przygotował się do lądowania wyciągając przednie łapy przed siebie i czekając na opór. Kiedy tylko łapy spotkały kamienne podłoże, tyle również opadły na kamień. Samiec przypilnował ogon, aby nie uderzył nim w kamień.
Obrócił się i cofnął możliwie jak najdalej mógł, aby wziąć jakiś rozpęd do kolejnego skoku. Tego było niewiele, ale jednak zawsze to jakiś rozbieg. W ostatnim możliwym momencie jego tylne łapy odbił się po ugięciu łap i zaraz po nich też przednie. Tym razem wojonik jednak wypiął mocno pierś do przodu, aby ukierunkować skok przede wszystkim do przodu. Naturalny łuk został zmodyfikowany tak, aby samca niosło przede wszystkim do przodu, a nie w górę. Lądowanie na łapach przebiegło rutynowo. Przednie łapy znalazły opór i zaraz po nich tylne, a ogon nie dotknął podłoża. Zwiastun jednak szurnął po kamieniu łapami co nieco zabolało.
Na chwilę spoczął, aby łapy odpoczęły i przyzwyczaiły się do piekącego bólu. Samiec podjął decyzję, że lepiej, aby nie lądował tak twardo, ponieważ na innym podłożu mógłby poharatać sobie łapy znacznie bardziej dotkliwie, niż do tej pory.
Po chwili przerwy znów się obrócił, cofnął, płynnie przeszedł do pozycji gotowośći i z niewielkiego rozbiegu skoczył, wypinając pierś do przodu. Odległość była nieco większa, ale nic ponad siły dorosłego samca.
Tym razem jednak Assur przy lądowaniu postawił łapy nieco odsunięte od siebie i kiedy przyjęły największy ciężar lądowania, zaczął nimi dreptać do przodu, przez co jego tor lądowania się wydłużył, ale zmniejszyło to znacznie ból w łapach. Mógł od razu skoczyć ponownie i to właśnie uczynił.
Następne w kolejce było skoczenie do góry. Wojownik bez większych problemów odbił się od kamienia, który po jego wyskoczeniu niebezpiecznie przesunął się i zanim ten jeszcze wylądował, kamień osunął się niżej.
Lądowanie odbyło się znów rutynowo bez wydłużania toru swojego lądowania. Na tym kamieniu nie było tak dużo miejsca na takie akcje.
Znów chwila na odpoczynek. Przyszło mu teraz skoczyć na dwa i pół ogona bez rozbiegu...
Po chwili odpoczynku i zastanowienia się, przyjął pozycję i cofnął prawe łapy nieco do tyłu w porównaniu z lewymi.
Skok przypominał wszystkie pozostałe, tyle że lewe łapy pchnęły bardziej do góry, a prawe do przodu. Był to wyskok podobny do wyskoku z rozbiegu, tylko że właśnie w miejscu.
Skok trwał długo i Assur przez chwilę myślał, że nie wystarczy mu siły na doskoczenie. Wypiął więc pierś jeszcze bardziej do przodu, niż wcześniej przy skokach do przodu po chwili stwierdził, że uda mu się.
Łapy spotkały opór i zadreptały jak przy zwalnianiu w biegu. Wojownik obrócił się w stronę z której skoczył i zauważył, że tamten kamień również nieco się przesunął względem wcześniejszego położenia.
Nie trafił więc czasu i zaczął zeskakiwać na niższe poziomy. W tym przypadku mniej było w tym skoku co opadania. Łapy po prostu musiały wytrzymać więcej niż zawsze. Mimo wszystko Assuremith robił to roztropnie i nie nadwyrężył łap, ani nie uderzył ogonem w kamienie. Kiedy zeskoczył na najniższy, ostatnim skokiem poszybował w górę i wyprostował skrzydła, którymi odbił się w powietrzu i od razu odleciał.
Licznik słów: 842