A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 2
U: Pł,A,O,Skr,Kż: 1| S: 2| B,L,W,MP,MA,MO,Śl: 3
Atuty: Szczęściarz; Niezdarny wojownik; Nieugięty; Wybraniec bogów
Puszysta wyszła na spacer, a że lubiła długie spacery i zwiedzanie nowych miejsc, ale tym razem do jej łba wpadł pewien pomysł i to dość ciekawy. Chciała przecież zostać czarodziejką Życia, więc warto było by się podszkolić z magii, zaczynając od magii ataku , kończąc innym razem na obronie. Musiała się skupić, oczyściła oczywiście wszelkie myśli z niepotrzebnych spraw i skupiła się na treningu. Tym razem nie ma żadnego przeciwnika, ale będzie ćwiczyła inaczej. Będzie wyobrażać sobie różne sytuacje i jak by na nie zareagowała, na różne ataki, jeśli będzie ćwiczyć obronę. Zacznie od ataku, stanęła przed drzewem w odległości jednego ogona i do dzieła! Pierw skupiła się na odnalezieniu swojego źródła, by łatwo z niego czerpać. To nie sprawiło dla adeptki żadnej trudności. Już po chwili widziała drzewo o błękitnych kwiatach. Takie jak na początku nauki magii, jej źródło ani trochę się nie zmieniło. Zerwała dość sporą ilość kwiatów, ale też nie za dużą, by nie wykorzystać Maddary, którą posiada.
Wyobraziła sobie na początku coś prostego, na przykład kule ognia, która była wielkości pięciu szponów. Promieniowała czerwonym światłem, była bardzo gorąca, paliła wszystko co dotknie. Miała celować prosto w pień drzewa, ale że Puszysta nie chciała by drzewo się spaliło, to kula miała zatrzymać się łuskę przed i zniknąć. Pchnęła w swoją wyobraźnie wcześniej pobraną ze źródła Maddarę i patrzyła z uśmiechem na pysku na to co stworzyła. Coraz bardziej podobało jej się to użycie Maddary, nie mogła już się doczekać prawdziwej walki na arenie, ciekawe czy uda jej się wygrać z jakimś smokiem, na razie miała małe doświadczenie z walką, ale to się pewnie w przyszłości zmieni. Teraz przyszła kolei na coś innego, a mianowicie Puszysta wyobraziła sobie pnącza, które oplatają owe drzewo przed którym stała. Miały być zielone i gdzie nie gdzie miały kolce, nasiąknięte trucizną, która powoduje paraliż całego ciała. Dla drzewa nie były one niebezpiecznie, więc adeptka szybko przelała Maddarę na pnącza. Otworzyła oczy, bo za każdym razem, by się skupić zamykała je i wyobrażała sobie to. Pnącza okryły całe drzewo, z kolców wyciekała trucizna, atak udany, czas na kolejny. Odwróciła się, aby tym razem poćwiczyć coś co nie zniszczy drzewa, ale mogło, by zrobić krzywdę smokowi lub zwierzęciu z którym mogłaby walczyć. Tym razem wyobraziła sobie spory kamień, był ciężki, wielkości połowy ogona. Koloru szarego, miał spadać z dość dużej odległości, co spowodowałoby za pewne duże obrażenia. Nie czekając dłużej, bo przecież powinna atakować znienacka i w najmniej spodziewanym momencie, przelała w kamień magie i otworzyła oczy. Cofnęła się trochę gdy zobaczyła lecący w dół z dużą prędkością spory kamień. Uderzył on w ziemię robiąc przy tym dużo hałasu, wbijając się w ziemię na około pół ogona, więc prawie nie wystawała ponad powierzchnie ziemi. No cóż na tym Łuska na pewno nie skończy. Musi mieć atak opanowany do perfekcji, by podczas walki na arenie, czy podczas wojny nie musząc myśleć długo nad odpowiednim atakiem. Tym bardziej podczas innego zagrożenia. Pamiętała dobrze o tym by zawsze być czujna na atak, oraz skoncentrowana na walce. Dlatego nie pozwoliła sobie na chwilę odpoczynku, chociaż była już trochę zmęczona. W walce nie będzie czasu na odpoczynek, tym bardziej gdy jest się rannym, bądź osłabionym. Kolejnym pomysłem na atak był lodowy kolec, który miał być twardy, zimny, oraz nie kruszył się podczas uderzenia. Miał być również odporny na spalenie, oraz miał szybko trafić w cel, który był na wysokości wzroku Puszystej. To byłby dobry atak, pomyślała smoczyca i przelała Maddare w kolec, który po chwili się pojawił i brnął z dużą prędkością. Teraz wymyśliła sobie metalowe pnącza, które z łatwością wbiły by się w każdą łuskę smoka, bo były zakończone ostrymi brzegami. Były niewidzialne, co utrudniało znalezienie ich i zauważenie zagrożenie dla atakowanego smoka, wykonane były z twardego metalu. Gdyby była to prawdziwa walka za pewne pnącza obwinęłyby wszystkie cztery łapy smoka, ścisnęły by się szybko, co spowodowałoby zranienie ostrymi jak brzytwa brzegami. Zadowolona z tego co wymyśliła szybko pchnęła w to Moddare.
Chyba wystarczy już ataku, czas na potrenowanie obrony, która była również bardzo ważna, bo przecież nie chciała zginąć od jakiegoś ciosu, czy chociażby na arenie. Musiała również pamiętać o różnych rzeczach przy obronie, jak i przy ataku. Po pierwsze wymyślony cel musi mieć wszystkie właściwości. Na przykład ogień powinien parzyć i palić wszystko na swej drodze. Powinna jak najdokładniej wyobrażać sobie z góry wyznaczony atak, czy obronę. Pamiętać o wszystkich ważnych szczegółach, pozwalają one na sprecyzowanie Maddary. Co do wymyślania ataków nie miała żadnych problemów, ciekawe czy z obroną będzie tak samo.
Puszysta przybrała pozycję do obrony, choć nie było tutaj nikogo kto by ją zaatakował to i tak była czujna. Chciała bowiem jak najlepiej nauczyć się obronić przed wrogiem, bądź przeciwnikiem. Choć miała już ponad 30 księżyców, to jeszcze nie walczyła na arenie, ani nie polowała. Za wszelką cenę chciała to nadrobić, już niedługo jej synowie będą polowali, a może nawet i walczyli na arenie. Ciekawe jakie rangi wybiorą w przyszłości, może tak jak ona od prawie samego wyklucia wiedziała kim chce być. Choć nie można było się jej dziwić skoro pochodziła od dwóch rodziców którzy byli czarodziejami. Koniec z niepotrzebnymi myślami, trzeba skupić się na nauce i to nie byle jakiej nauce, dla niej była jedną z ważniejszych nauk które powinna wytrenować że tak powiedziawszy do perfekcji, bo jak to wygląda gdy czarodziej nie umie posługiwać się Maddarą. No to zaczynamy, wyobraziła sobie lecącą w jej stronę kule ognia, co by zrobiła gdyby tak było? Utworzyła by magiczną tarczę zrobioną z twardej skały o kolorze szarym. Miała przetrzymać uderzenie i oczywiście nie rozkruszyć się, choć była zaledwie grubości jednego szpona. Była wielkości Puszystej, więc ciężko by było ją zranić, skoro osłaniała ją tak wielka i wytrzymała tarcza. Czas teraz na przelanie Maddary na ową tarcze. Tarcza rzeczywiście znalazła się przed smoczycą i przypominała tą co sobie wyobraziła. Idzie jej coraz lepiej, czas na kolejną obronę. Tym razem stworzyła wielką szklaną kule, która nie była widoczna gołym okiem. Smoczyca znalazła się w jej środku. Przepuszczała ona jedynie światło i powietrze potrzebne jej do oddychania. Miała być odporna na uderzenia, tak samo jak tarcza którą stworzyła wcześniej. Również nie można było ją roztopić, ani tym bardziej rozbić. Chroniła też przed kwasami, które mógł by zranić smoczyce. Tylko przelała magię do „bańki” i już była w niej. Podeszła bliżej i wyczuła coś twardego, lecz nie widziała tego, czuli udało się jej stworzyć tą obronę. No cóż ostatni pomysł na obronę i wraca do groty, gdzie czekają na nią pisklaki. Wyobraziła na sobie cienką powłokę, która okrywała jej smocze ciało. Była bardzo lekka i przezroczysta, miała ochronić adeptkę przed jakimkolwiek kwasem, który wypalił by jej ciało. Miało też zapobiec przed zmiażdżeniem przez pnącza. Oczywiście była bardzo twarda, lecz umożliwiała wszystkie ruchy dla smoczycy i oddychanie przez co mogła swobodnie się w tej powłoce poruszać. Chyba nie zapomniała o żadnym z ważnych elementów tej powłoki i szybko przelała w nią resztki Maddary, którą zgromadziła na początku. Bowiem coraz bardziej była zmęczona, ale też uradowana owym treningiem. Udało się jej stworzyć tą powłokę. Na dziś to już koniec, pora wracać do codzienności. Może już niedługo zawalczy na arenie i zdobędzie wymarzoną rangę czarodzieja. Z tą myślą adeptka Życia wzbiła się ponad chmury kierując się na tereny jej stada, a dokładniej na Mchowe Skały, gdzie znajdowała się jej grota.
Dodano: 2014-07-21, 18:15[/i] ]
Przyszła tutaj znowu by pouczyć się obrony, postanowiła jeszcze raz potrenować, ponieważ wtedy była zmęczona, więc nie za bardzo przyswoiła sobie tą naukę. Wyciszyła wszelkie myśli i wyostrzyła jej potrzebne zmysły. Szybko znalazła swoje źródło, czyli drzewo o błękitnych kwiatach. Zerwała kilka kwiatków potrzebnych jej do tworzenia obrony. Na początek stworzyła kule która miała ją ochraniać, była stworzona z przezroczystego włókna, które choć było bardzo cienkie ale bardzo wytrzymałe, przepuszczało jedynie powietrze, które było potrzebne smoczycy do oddychania. Kula z włókna była trochę większa od Puszystej. Ta obrona była bardzo skuteczna, tak przypuszczała adeptka, która właśnie przelała w wytwór magie z błękitnych kwiatków. Podeszła krok bliżej i wyciągnęła łapę, poczuła opór, a więc obrona się udało. Po kilku chwilach już nie czuć było kuli, więc można było zacząć kolejną obronę. Teraz błękitna smoczyca wymyśliła lejek, który mógłby posłużyć w obronie przed atakiem i zmienić tor lotu jakiejś kuli, bądź soplowi lodu. Lejek zasłaniał Puszystą, był wielkości i szerokości ogona, unosił się w powietrzu pół ogona od ziemi. Zakrzywiony w prawą stronę o kolorze pomarańczowym, zbudowany z twardego kamienia. Co teraz? Oczywiście dodała do lejka Maddarę i patrzyła jak jej wyobrażenie powstaje w rzeczywistości. Teraz kolejna obrona, tym razem również niewidzialna bariera, która pokrywała ciało smoczycy. Przepuszczała oczywiście powietrze, ale nie pozwalała na żaden atak fizyczny, który z zewnątrz mógłby ją zranić. To jej się przyda, gdy będzie miała do czynienia z jakimś zwierzęciem, albo wojownikiem, który będzie chciał ją zaatakować fizycznie. Dodała do bariery magie i już po chwili wyczuła niewidzialną powłokę, która okrywała jej ciało, po dłuższej chwili znikła, bo przecież nie potrzebowała jej teraz. Czy to już koniec? Nie, Puszysta miała w planach jeszcze jedną, ostatnią obronę. Była nią tarcza która zawieszona w powietrzy nad adeptką, miała za zadanie ochraniać ją przed wszelkimi zagrożeniami z góry. Była wykonana z mocnego metalu o kolorze srebrzystym. Średnica tarczy była dwóch ogonów, wypukła z góry. Wystarczyło przelać Maddarę, by ów przedmiot pojawił się nad Łuski głową. Z przyzwyczajenia, uchyliła się na moment, bo wydawało jej się że w każdej chwili może na nią spaść, ale oczywiście tak się nie stało. Czas wracać do groty i porządnie odpocząć. Miała bowiem na łbie pisklę i kolejne treningi, przed którymi potrzebny był jej odpoczynek.
Licznik słów: 1582
"Nie kłamstwa, lecz prawda zabija nadzieję. "