OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Taką mam nadzieję. – Odparł na jej pierwsze słowa i odparł całkiem szczerze. Na dalsze wzruszył barkami.– No widzisz. A ja nawet pochodząc spoza bariery nie mam pojęcia jak tam było. Jedyne co wiem, to to, że tutaj jest bezpieczniej. Przynajmniej pozornie. I z tego muszę przyznać, bardzo się cieszę.
O tak. To co przeżył poza granicami bariery skutecznie zniechęcało go do powrotu za nią. I podobnie jak Oddech nie znał się zbyt dobrze na magii tej zasłony. W ogóle nie znał się na magii. Był do niej zniechęcony po ostatnich próbach.
– Właściwie masz rację. Jeśli ktoś chciałby postąpić źle, to nic by go nie powstrzymało. Żadne przysięgi czy zasady. A jednak wydaje mi się lekkomyślne przyjmowanie smoków ot tak. – Dodał jeszcze odnośnie przyjmowania smoków do stad.
– Co do bariery, to nie wiem dokładnie jak ona działa. Słyszałem jedynie pogłoski. Poza tym, nie sądzisz, że tutejsze smoki mają niebywałe szczęście, będąc pod ochroną tak potężnych bytów? To zadziwiające. Ale mimo wszystko chodzący między śmiertelnymi bogowie, wydają mi się nadal nierealni. – Wprawdzie widział Aterala i nawet miał okazję go posłuchać, ale nadal jego materialność wydawała mu się dziwnie nieodpowiednia. Nie tak wyobrażał sobie bogów. Ale jakiś czas temu w ogóle nie sądził, że będzie żył w taki sposób i to w otoczeniu takich a nie innych istot. Po chwili zaśmiał się szczerze. Najwyraźniej sam nie wątpił w swoją lojalność. Albo też dobrze wszystko ukrywał, choć czy dał komukolwiek, jakiekolwiek podstawy swojej nielojalności?
– Widzisz, Pustynio, ja sądzę, że wszystko zależy od smoka i od zaufania. I to w ogóle jest bardzo rozległy temat. Bo kiedy kończy się i zaczyna lojalność? I czy najważniejsza lojalność ma być właśnie wobec stada? A co z rodziną, partnerką? Sądzę, ze dla dobra swojej rodziny, jeśli los rozrzuciłby nas po innych stadach, i tak robiłbym wszystko, by ich nie skrzywdzić. Nawet za cenę niezadowolenia reszty smoków, całego stada, przywódcy... Ale widzisz, jeszcze zależy czy uważasz stado za swoją rodzinę, czy jest jedynie... ustrojem politycznym. – Uśmiechnął się na koniec. Przez chwilę miał poczucie, ze być może powiedział za dużo, za bardzo się otworzył i przekazał smoczycy z innego stada wiele swoich całkiem prywatnych przemyśleń. Mogła przecież wykorzystać to przeciwko niemu, jednak czy naprawdę był aż tak przewrażliwiony? Czy miał podstawy tak sądzić? Odepchnął od siebie ukłucie niepewności. Nie było potrzebne, a jedynie mogło spowodować, że popadnie w paranoję. I gdy już układał sobie w głowie, że Pustynia jest całkiem szczerym smokiem, którego mógłby obdarzyć mianem "w porządku", to ta podniosła się i cofnęła. Jednak nim zdążył odebrać to negatywnie z jej pyska padły kolejne słowa. Pomyślny po raz kolejny w tej rozmowie wzruszył barkami niefrasobliwie.
– Nawet jeśli nie wygrałaś żadnej potyczki, to nadal jesteś wyszkolona. Sądzę, że lepiej niż ja, mimo wszystko. – Mrugnął zaczepnie, a potem mlasnął jęzorem, na chwilę spoglądając w niebo. – Moja strategia? Och bogowie... Ciężko mi się myśli z taką pustką w głowie. – Roześmiał się, jakby luki w pamięci nie były dla niego utrapieniem, co oczywiście prawdą nie było. Starał się przypomnieć sobie choć urywki poprzedniego życia, ale jedynym co przychodziło mu do głowy było masakrą, tą tuż przed utratą pamięci. Nie chciał tych wspomnień, więc szybko je od siebie odsunął. Musiał improwizować. Znał przecież swoje możliwości fizyczne.
– Nie jestem szczególnie silny. Stawiam na szybkość i szybkie wyłączenie przeciwnika z walki. Więc uszkadzanie kończyn, ogona, oczu... albo jedno czyste cięcie szponami po tętnicy też mogłoby być bardzo efektywne. Jeszcze zależy z czym mam do czynienia. – Wyjaśnił.


















