A: S: 1| W: 2| Z: 4| I: 2| P: 1| A: 4
U: P,L,MO,MA: 1|MP,B: 2|M,Skr,K,S,A,O,W: 3|Śl: 4
Atuty: Zwinny; Pamięć przodka;
"małe różowe coś" właśnie próbowało się podnieść z ziemi, chaotycznie machając przy tym swymi skrzydłami, które, w stosunku do rozmiaru jej ciała, były całkiem spore. A w stosunku do smoka pokroju Tygrysiego, ciągle malutkie, jak cała Alyssa. Tylko że gdy już jej się to udało i składała skrzydła coś zasłoniło światło słoneczne które wcześniej na nią padało. Młoda, z wyraźną ciekawością, szybkim, zamaszystym ruchem obróciła łebek, by ujrzeć nad sobą kolejnego wielkiego smoka. Nie tak dużego jak jej mama, ale ciągle bardzo dużego. Ale jego głowa była jakaś dziwna. Mała nie widziała jeszcze smoka z taką głową. Nie wyglądała jakby była pokryta futrem, ani łuskami. Taka dziwna, brudnobiała. I jakoś słabo było widać ślepia tego smoka. Pyszczek małej na chwilę otworzył się w zdziwieniu, z którego wyrwały ją następnie słowa smoka, którego ogon po części pozwolił jej utrzymać równowagę gdy już była o krok od następnego upadku. I znów jakieś nowe słowo!
–Za-jąc. Gdzie? Co to?– To po pierwsze, musiała się w końcu zapytać, uroczym aczkolwiek dla niektórych nieco zbyt piskliwym głosikiem, bez pośpiechu, bo próbowała wymawiać słowa prawidłowo. A to przy szybkim mówieniu i dorosłym się pewnie nie zawsze udaje. Kolejne pytanie jednak już mniej więcej rozumiała. Imię. To jak na nią wołają. Na tego smoka więc wołają Tygrysi Kolec.
–Alyssa!– To słowo znała już bardzo dobrze i wypowiedziała je pewnie, wesołym głosem. Bardzo lubiła własne imię. A ten smok też był miły mimo że dziwnie wyglądał. Mała nie rozumiała w końcu że to na jego łbie to maska. Nie można jednak powiedzieć że nie wzbudzała ona ciekawości małej. Dlatego też nie minęła chwila, nim Alyssa zaczęła pospiesznie dreptać do większego smoka, zatrzymując się tuż przed nim. Usiadła, niemalże imitując pozycję Tygrysiego, z tą różnicą że ogonek małej chaotycznie majtał się na boki wyrażając jej ekscytację nowymi odkryciami. Uniosła wysooko przednią łapkę wskazując na pysk adepta, nakryty maską.
–Co to?– Powtórzyła swe najbardziej wyćwiczone pytanie.
Licznik słów: 316