A: S: 1| W: 2| Z: 4| I: 2| P: 1| A: 1
U: W,Śl: 1| S,MP,MA,MO,Pł,L,Skr,Kż: 2| O,A,B: 3
Atuty: Zwinny; Chytry przeciwnik; Czempion; Poświęcenie
A kogoż tu łapy niosą? Tak, to Oczywisty Kolec sam w sobie! Lecz dlaczegoż tu przyszedł? Znowu spaceruje i zwiedza ogromne tereny wolnych stad? Nie tym razem, dziś bowiem przybył tutaj, aby sobie poćwiczyć w samotności. Bieg konkretniej. Czuł, że jest w formie, ale żeby być jeszcze lepszym musi więcej poćwiczyć.
Na pewno przydadzą mu się jeszcze większe osiągi z uwagi na zbliżające się pierwsze łowy, czy też na przykład ucieczka przed Cienistymi pragnącymi pożreć go żywcem. Przed takim czymś jak wilki nie będzie chyba raczej uciekał chyba, że będzie ich cała wataha.
Nim rozpoczął trening szukał wzrokiem dogodnego miejsca, w którym mógłby biec bez przerwy. Zauważył, iż na skraju łąki znajduje się niskie drzewko, które równie dobrze może służyć jako ostry nawrót. Wytyczył sobie we łbie pozostałą trasę tak, aby było na niej jak najwięcej przeszkód, ale i również aby zawierała długą prostą, by można było rozwinąć tam jak najwyższą prędkość.
Wspaniale, wszystko jest gotowe i przygotowane. Nikogo w okolicy ani widu ani słychu, więc niebieskołuski adept Życia będzie mógł sobie na spokojnie poćwiczyć w harmonii.
Powoli przeszedł do pozycji gotowości, którą zazwyczaj nie przyjmował przed jakimś tam biegiem, gdyż normalnie to nie miało znaczenia, ale dlaczego by nie mógł ponownie powoli tak, jak kilkanaście księżyców temu ustawić się? Łapy rozszerzył, ogon usztywniony, skrzydła przyciśnięte i tak dalej, i tak dalej... To wszystko stało już się codziennością, więc młodzieniec nie miał żadnego problemu z tym wszystkim.
Przypomniały mu się młodzieńcze lata, kiedy to w ogóle nie kojarzył słowa "bieg", ale jakoś instynktownie wiedział, do czego ta czynność może służyć. Doskonale razem z braciszkiem wytłumaczył to wszystko swojej siostrze, która niestety już nie jest w stadzie Życia, lecz przeszła do Ognia... Niebieskołuski jednak szybko odpędził niby szczęśliwe, ale jak i również smutne wspomnienia od siebie, ruszając do przodu. Zgrabnie i niezbyt szybko przebierał łapkami, biegnąc prosto w stronę małego drzewka liściastego, aby potem je obiec wokół i udać się w stronę małych głazów w pobliżu, na których na pewno kiedyś wygrzewały się jakieś młode pisklaczki. Podczas zakrętu balansował odpowiednio swym całym ciałem, aby się nie przewrócić przez przeszkadzającą siłę odśrodkową.
Zbliżył się do głazów, po czym zaczął między nimi robić slalom. Niby nie poprawi to jego szybkości, ale jednak będzie jeszcze bardziej zwinny podczas jakichś pościgów czy ucieczek i nie będzie dobijał do jakichś drzew w gęstym lesie, tylko zgrabnie je ominie. Po tym wszystkim przebiegł szeroki łuk, aby zawrócić ponownie w stronę drzewka i tym sposobem ukończyć pierwsze kółko. Wiedział, że to za mało, więc powtarzał te wszystkie czynności jeszcze kilka razy.
Po ukończeniu piątego długiego okrążenia przeszedł do truchtu, aby na następny dzień nie daj Immanorze nie miał zakwasów. Powoli przebył kolejne, wolne kółko i stanął w miejscu ciężko dysząc. Czuł się bardzo zmęczony, lecz jednocześnie wiedział, że następnego dnia będzie o wiele mocniejszy niż zwykle. Odwrócił swój łeb w stronę obozu Życia, a po kilku chwilach zamyślenia udał się z powrotem do swojej groty...
Licznik słów: 487
Rysunek wykonała http://harrietmilaus.deviantart.com/
PH: 1
Życie było fajne...
