OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Liczył, że przejdą do praktyki najszybciej jak to możliwe. Nie mógł się doczekać uczucia wiatru we skrzydłach, szybowania pośród chmur bez zbędnego ogona w postaci młodszego rodzeństwa czy nieoczekiwanych obcych. W niebiosach każdy był wolny, nikt się nie zaczepiał, w końcu wszyscy gdzieś ciągle gnali. Marzył o tym samym. Wolności i spokoju, jaki niosły za sobą obłoki.— Nie. — Krótki komunikat na krótkie pytanie. Nic więcej nie wydawało się być potrzebne w tej krótkiej wymianie słowem.
Od razu zabrał się do wykonywania sugestii, które padły ze strony Arigiela. Delikatnie rozłożył skrzydła, prostując je i okazując ich pełną doskonałość. Połączenie błon wraz z pierzem było zapewne niecodzienne, lecz Rashediah nie wydawał się kwestionować swojej aparycji.
Błona delikatnie musnęła w dół, aby poczuć to powietrze złapane w jej zakres. Pokręcił nimi jeszcze w różne strony, odkrywając pełnie ich możliwości.
— Mogę skoczyć? — Zapytał wskazując na wzniesienie. Adrenalina, którą mogło to dostarczyć wydawała się wręcz rozkoszna. W końcu, nie miał pewności, czy aby na pewno uda mu się wzlecieć.
Wysłuchał reszty monologu mentora, po czym westchnął i skinął subtelnie łbem. — Podobne do biegania jeśli chodzi o równowagę, racja? — Stwierdził, po krótce przechodząc do swoich myśli. — Uważać na otoczenie i bodźce zewnętrzne. Nie dać się rozproszyć i poplątać swoim własnym krokom oraz skrzydłom. — Zadarł pysk, mrużąc oczy. Zachowywał się tak, jakby to on sam miał zostać swoim mentorem. Zupełnie jakby nie potrzebował Arigiela w swojej nauce.
Ustawił się więc w wygodnej pozycji, a skrzydłami zrobił dwa większe ruchy, zagarniając w nie agresywnie powietrze. Udało mu się wywołać charakterystyczny dźwięk.
Opuścił je więc, kończąc ze swoim popisem. Oczekiwał jedynie na następne instrukcje Pełni Rozkoszy.
Choć powątpiewał w jego nauki. Nie miał skrzydeł, więc był gorszym sortem smoka, pozbawionym prawdziwej, smoczej dumy.




















